Tak sobie przy tej okazji spróbowałem przypomnieć jak moje dzieciństwo wyglądało. Wyglądało tak, że do obiadu bardzo ciężko było mnie przymusić, a to dlatego, że było się zapchanym całkowicie. Lato miało swoje uroki, całe dnie wakacji spędzało się z kumplami na świeżym powietrzu. Łupem padały przede wszystkim czereśnie i morele, soczyste i mięsiste. Poszukiwanie jeżyn na łąkach to też była frajda, zjadało się je prosto z krzaka. Szczaw co niektórzy też wcinali lecz ja pamiętając ze szkoły o mogących na nim siedzieć przyjaznych pasożytach pozostawałem wobec niego bierny. A to jeszcze nie wszystko, wszak były i maliny, śliwki, buraki cukrowe które gubili spieszący się kierowcy ciężarówek transportujący je do cukrowni a na deser jabłka, które stawały się wykwintną przekąską gdy się je przypiekło nad ogniskiem. Wszystko to połączone z zabawami na świeżym powietrzu sprawiało wielką frajdę. Także - choć najczęściej wypowiedzi pana Niesiołowskiego doprowadzają mnie do żalu i rozpaczy - w tym przypadku wiem do czego zmierzał. A że zrobił to źle a w dodatku tuba medialna nadała temu charakterystycznego niskiego tonu to już inna sprawa.
I co, wesoły przyjacielu, twój komentarz miał udowodnić? To, że w lato jako smarkacz z kolegami kilka razy zlazłeś z trzepaka po obiedzie i z nudów łaziłeś po łące na 'chaby' ma być wytłumaczeniem tego, o czym powiedział Niesiołowski? Czy ty w ogóle wiesz, co to jest BIEDA? Widziałeś dzieciaki, które nie dwa tygodnie, ale całe lata, niedojadaną. Mają awitaminozę, zaburzenia rośnięcia, koncentracji, pamięci, a nawet wyniszczenie organizmu w wieku 10 lat? Gdy w szkole nie mają 2/3 książek potrzebnych do nauki, jednak do tej szkoły docierają, by słuchać wyzwisk rówieśników. A co powiesz o Zimie? Gdy w ich domach nie ma dobrego ogrzewania, a grzyb sięga od podłogi do sufitu. Przy tym wszystkim, TY nie miałbyś nawet ochoty WSTAWAĆ rano, a te twoje żałosne (w tym kontekście) wyprawy na łąkę, mógłbyś sobie wsadzić w 4 litery. Zima w wielkim mieście, która trwa około 91-92 dni z 360 - przypominam w Polsce, to doskonały przykład, bo, może nie wiesz, ale te twoje "maliny, śliwki, buraki cukrowe" - zimą nie rosną na asfaltach i przydrożnych rowach, ani żadną inną porą roku. Ty mi mówisz o BIEDZIE w tym sensie? SERIO? Aż mi ciśnienie podniosłeś, swoją bezmyślną wypowiedzią, z której płynie fałszywa teoria, że wciąż żyjemy w ogrodzie Bożym i mamy wszystkiego pod dostatkiem. Wstydź się!
Waszyngtonct, tylko pytanie- ktoś te dzieci powołał na świat, ktoś jest winien ich sytuacji- i są to bezmyślni rodzice. I przykro mi, jeśli dziecko przez LATA niedojada, to państwo powinno takiemu rodzicowi dziecko odebrać.
wiecie każdy ma prawo do swojego zdania wy macie gdzieś cały rząd czy sejm a on głodne dzieci. Zazwyczaj mamy gdzieś coś co nas bezpośrednio nie dotyczy. Z resztą kto wam broni startować w wyborach i zarabiać taką kasę za nic. Wolna wola
OdpowiedzKomentuj obrazkiem
Zmodyfikowano
1 raz.
Ostatnia modyfikacja:
13 marca 2013 o 10:09
Ech... Aż się przykro robi jak sie pomyśli, że ta szczawnica benedyktyńska zarabia tyle kasy za gadanie takich bredni. Powinni wywieść go na taczkach do krainy gdzie psy dupami szczekają (oczywiście z dożywotnim zapasem szczawiu, co by biedak nie głodował ;/ ).
Myślę że Kononowicz nie jest chory umysłowo, to prosty chłop, który ma pomysły jak co zmienić w swoim rejonie tylko nie umie się wysłowić, co do Niesiołowskiego to nie mogę nawet powiedzieć, że to down, bo bym tym uraził ludzi na to chorych
Jego dziadek, Bronisław Łabędzki, został w 1905 zesłany na Syberię za organizowanie strajku szkolnego. Wuj, Tadeusz Łabędzki, był jednym z przedwojennych przywódców Młodzieży Wszechpolskiej. Został on zabity w 1946 przez funkcjonariuszy UB w czasie przesłuchania. Ojcem Stefana Niesiołowskiego był Janusz Niesiołowski, który brał udział w wojnie polsko-bolszewickiej w 1920 oraz kampanii wrześniowej w 1939, następnie był żołnierzem Armii Krajowej.
Stefan Niesiołowski jest żonaty z Anną Królikowską-Niesiołowską, jego jedynym dzieckiem jest prawniczka Joanna Niesiołowska-Księżak. Jego bratem jest Marek Niesiołowski, również działacz opozycji w okresie PRL.
Jest członkiem m.in. Klubu Inteligencji Katolickiej w Łodzi oraz Stowarzyszenia Pisarzy Polskich.
@~Tony_Stark mój dziadek też zmarł podczas wojny i w dodatku prawdopodobnie pochodzę z dawnej rodziny szlacheckiej która w przeszłości założyła parę wsi i miast! tak po za tym wiele osób o tym samym nazwisku (będąca prawdopodobnie spokrewniona) było wielkimi ludźmi, ale czy to coś o mnie znaczy? chyba nie.
Dzięki za twoją wypowiedź, przepięknie obrazuje to o czym właśnie chciałem napisać. Przywołałem swoje wspomnienia z dzieciństwa nie dając przy tym ani jednym słowem do zrozumienia, że są to wspomnienia reprezentatywne ani tym bardziej że są rozwiązaniem jakiegokolwiek problemu - ot, czysta reminiscencja z dawnych lat. Otrzymałem przepiękną ocenę mojej osoby, diagnozę mojego stosunku do skrajnej biedy (choć osoba diagnozująca nie wie o mnie zupełnie nic oprócz tego, że podpisałem się jako GrWOLF i że zapewne mam internet), przy okazji wyjaśniono mi do czego niby zmierzać miał mój post i co udowadniać, oczywiście straszne i godne potępienia rzeczy to były. I właśnie o tym pisałem, o takim stronniczym, nastawionym na konkretny wydźwięk traktowaniem wypowiedzi drugich, nawet tych wypowiedzi które zostały nakreślone w sposób niezbyt składny i rozsądny a bardzo często także i tych, które w swym wydźwięku zmierzają w zupełnie innym kierunku lecz zostają nakierowane na inny tor, przypadkiem pasujący do oczekiwanego schematu. Dzięki wielkie, kłaniam się i pozdrawiam.
Nie wiem o jakiej składności piszesz, ale poseł na sejm RP powiedział że za jego czasów były głodne dzieci i z tego tytułu jadały szczaw i mirabelki. W jego argumentacji skoro mirabelki i szczaw stoją w terenie nietknięte, to głodnych dzieci już nie ma i to jest czytelne dla każdego kto potrafi sklecić zdanie podrzędnie złożone i dochrapał się świadectwa ukończenia szkoły podstawowej. Kiedyś leczono choroby wszelkiego typu pijawkami, czyli skoro pijawki są niemalże niestosowane w medycynie to nie ma już chorób i możemy w sumie zlikwidować służbę zdrowia, co nie?
Otóż sęk w tym, że mówi o czym innym. Mówi mianowicie, że nie wierzy w statystyki które przytoczyła pani Olejnik dotyczące liczby dzieci niedożywionych, dając przy tym do zrozumienia że źródło takiego a nie innego wyniku badań może być zupełnie inne niż by się mogło wydawać - tak ja zrozumiałem jego wypowiedź (a powiem szczerze - nie przepadam za tym Panem ze względu na jego poglądy więc o stronniczość proszę mnie nie posądzać). Wiem że brzmi to strasznie kontrowersyjnie i oburzająco, jednak moje życiowe doświadczenia podpowiadają mi, że racji dużo może mieć. Rozszerzę tutaj moją poprzednią wypowiedź. Także i za mojego dzieciństwa problem niedożywienia czy wręcz głodu istniał, sam niestety go nie uniknąłem (możesz wierzyć lub nie, ale tak było). Tylko że tak: latem rzeczy które można było spożywać było tak wiele, że naprawdę ciężko było głodować, ba - jadało się tak nawet mimo że w domu czekały na nas regularne posiłki, po prostu taki mieliśmy tryb życia, cieszyliśmy się tym co dawała przyroda, tym co sezonowe. Po dziennej sesji na takich cudach człowiek nie mógł już patrzeć na jedzenie w domu przygotowane przez rodziców. Jesienią i zimą były przetwory, owoce trzymało się w chłodnych pomieszczeniach przez długie miesiące. Dziś? Ze zgrozą słyszę relacje matki która pracuje w szkole o kanapkach znajdywanych w koszach na śmieci, wszystkie te dary natury jak mówi Niesiołowski faktycznie gniją na ziemi, ludzie nawet za darmo już popakowanych w papierowe torebki i przyniesionych pod drzwi domu owoców brać nie chcą, mnóstwo jest też dzieciaków którzy opychają się chipsami i nie jedzą w domu żadnych innych posiłków. Są i tacy u których bieda jest okropna i problem niedożywienia poważny, im należy się pomoc, lecz statystyki obok nich stawiają także i tych niedożywionych na własne życzenie, a to przez złe nawyki żywieniowe (chipsy), a to przez zwykłą ignorancję (wyrzucanie kanapek, zamiast bułki kupowanie napojów słodzonych). Statystyka traktuje wszystkich tak samo nie pokazując prawdziwego obrazu rzeczywistości. Problem jest złożony i w dużej mierze niezależny od polityki rządzących, dlatego też sam fakt używania tej statystyki w dyskusji politycznej mija się z celem. Ludzie mogą na mnie wieszać psy lecz prawda jest taka że przeżyłem wiele lat żyjąc w opisywany przeze mnie sposób, lat tych źle nie wspominam, teraz wróciłem nawet na wieś i widzę że taki tryb życia wciąż jest możliwy, tylko z niezrozumiałych dla mnie powodów nieatrakcyjny.
GrWOLF, w wypowiedzi posła Niesiołowskiego pada stwierdzenie "w Polsce nie ma niedożywionych dzieci". To jest kategoryczne stwierdzenie! Nie pada tam "nie wierzę w statystyki" czy "dane wydają mi się zawyżone" tylko stanowcze zaprzeczenie faktów obserwowanych w większości szkół w Polsce. Sam wychowywałem się w głębokim demoludzie i biedę poznałem od podszewki, ale nie widzę powodu by w ramach obecnych problemów cofać się do "rozwiązań" (czyli ich braku) z przed 3-4 dekad temu. Do tego trafnie napisał skrytykowany przez Ciebie Waszyngtonct - owe "szczaw i mirabelki" może i są dostępne dla dzieci z małych miasteczek i terenów wiejskich, ale w średnich i dużych miastach nie ma żadnych alternatyw dla pomocy systemowej bo jednak kostki brukowej nie zjesz, no chyba że zachęcamy do jedzenia trawy, liści i jarzębiny w sezonie jesiennym. Pewnie, jestem za weryfikacją kto pomocy faktycznie potrzebuje, a komu należy zwyczajnie wyjaśnić jak prawidłowo żywić dzieci, ale wypowiedź pana Niesiołowskiego jest zwyczajnie skandaliczna bo dotyczy problemu bezbronnej części społeczeństwa którymi są dzieci, nad którym państwo (czyli również wspomniany pan poseł) powinno roztaczać szczególną opiekę, a nie wdawać się w polemiki czy problem ma skalę X czy Y.
A może starczy tego usprawiedliwiania? Ta zabiła dziecko, bo jest niezrównoważona psychicznie/mąż jej nie chciał, ten podpala samochody, bo tatuś go nie kocha, tamten znowu obraża ludzi, ale jest upośledzony umysłowo, więc mu wolno. To ja zacznę zabijać, bo zechcę zabawić się w Jokera. Bez przesady, kur.wa.
180 kafli uposażenia poselskiego, lata po całym kraju robić szopkę i ma czelność pobierać 40 tysięcy emerytury, zasiłku z tytułu starczej niezdolności do pracy...
do Waclawpl
Stwierdzenie o którym piszesz też tam nie pada, choć faktycznie można wywnioskować że to pan Niesiołowski chciał powiedzieć. Można też, opierając się na podobnych doświadczeniach co on wywnioskować, że nie chciał tego powiedzieć. Dlatego napisałem o niezgrabności jego wypowiedzi, wypadałoby autora dopytać konkretnie co chciał przez to powiedzieć. Żeby było jasne - jeśli wy macie rację a nie ja wcale pana Niesiołowskiego bronić nie będę, pierwszy rzucę kamieniem. Tylko że tej pewności z jego słów nie uzyskałem, tym samym daleki jestem od szkalowania.
Miasta faktycznie mają problem, wynikający tak naprawdę z ich struktury. To też ciekawy temat do dyskusji - czy powinny wyglądać tak jak wyglądają, czy raczej zbliżyć się do natury zachowując swój urbanistyczny charakter. Ta dyskusja się już toczy, wiele się zmienia - ot choćby Nowy Jork w którym na dachach ludzie uprawiają warzywa czy hodują pszczoły. Mówimy o problemach miast w tej materii zapominając o tym że to my je tworzymy i to my je kształtujemy.
Co mnie boli naprawdę, a jest widoczne w wielu dziedzinach życia, to zrzucanie całej odpowiedzialności na państwo. Ile razy to słyszałem: Zadbajmy o porządek - Państwo powinno się tym zająć! Pomóżmy tej rodzinie - Państwo jest od tego!, Posprzątaj po swoim pupilu - Rząd powinien tym się zająć! Zapewne i Ty miałeś okazję zaobserwować w swoim otoczeniu problemy wynikające ze zwykłej ludzkiej znieczulicy i bierności, podejścia do życia na zasadzie "Są tacy co za to odpowiadają, mnie to nie dotyczy". Dlatego ja staram się dostrzegać te problemy i rozwiązywać je samemu, jednak często napotykam na barierę bierności innych obywateli, lubujących w pastwieniu się nad rządzącymi. Chciałbym aby ludzie wreszcie przestali roztrząsać to co jeden baran z drugim powiedział i zaczęli sami rozwiązywać swoje problemy. Może wszystkich nie rozwiążą, ale część na pewno. A rząd? Nie jest inny niż pozostałe, nie jest ani lepszy ani gorszy od tego, co nastanie. Bo tam, gdzie teraz jest lepiej ludzie zawdzięczają to swojej pracy a nie rządzącym, którzy przecież i tak nie są w stanie sami rozwiązać wszystkich naszych problemów - nawet gdyby chcieli.
Trudno się powstrzymać.
Myślałem, że kwas szczawiowy niszczy tylko nerki, a tu proszę mózg też.
Niesiołowski na prezydenta! Bieda zniknie w mig :D
hahaha, dla polityka nieważne jak byle o nim mówili i tak, dzięki szczawiowi kolejną kadencję niesiołowski ma w kieszeni :|
hahaha, dla polityka nieważne jak byle o nim mówili i tak, dzięki szczawiowi kolejną kadencję niesiołowski ma w kieszeni :|
Tak sobie przy tej okazji spróbowałem przypomnieć jak moje dzieciństwo wyglądało. Wyglądało tak, że do obiadu bardzo ciężko było mnie przymusić, a to dlatego, że było się zapchanym całkowicie. Lato miało swoje uroki, całe dnie wakacji spędzało się z kumplami na świeżym powietrzu. Łupem padały przede wszystkim czereśnie i morele, soczyste i mięsiste. Poszukiwanie jeżyn na łąkach to też była frajda, zjadało się je prosto z krzaka. Szczaw co niektórzy też wcinali lecz ja pamiętając ze szkoły o mogących na nim siedzieć przyjaznych pasożytach pozostawałem wobec niego bierny. A to jeszcze nie wszystko, wszak były i maliny, śliwki, buraki cukrowe które gubili spieszący się kierowcy ciężarówek transportujący je do cukrowni a na deser jabłka, które stawały się wykwintną przekąską gdy się je przypiekło nad ogniskiem. Wszystko to połączone z zabawami na świeżym powietrzu sprawiało wielką frajdę. Także - choć najczęściej wypowiedzi pana Niesiołowskiego doprowadzają mnie do żalu i rozpaczy - w tym przypadku wiem do czego zmierzał. A że zrobił to źle a w dodatku tuba medialna nadała temu charakterystycznego niskiego tonu to już inna sprawa.
I co, wesoły przyjacielu, twój komentarz miał udowodnić? To, że w lato jako smarkacz z kolegami kilka razy zlazłeś z trzepaka po obiedzie i z nudów łaziłeś po łące na 'chaby' ma być wytłumaczeniem tego, o czym powiedział Niesiołowski? Czy ty w ogóle wiesz, co to jest BIEDA? Widziałeś dzieciaki, które nie dwa tygodnie, ale całe lata, niedojadaną. Mają awitaminozę, zaburzenia rośnięcia, koncentracji, pamięci, a nawet wyniszczenie organizmu w wieku 10 lat? Gdy w szkole nie mają 2/3 książek potrzebnych do nauki, jednak do tej szkoły docierają, by słuchać wyzwisk rówieśników. A co powiesz o Zimie? Gdy w ich domach nie ma dobrego ogrzewania, a grzyb sięga od podłogi do sufitu. Przy tym wszystkim, TY nie miałbyś nawet ochoty WSTAWAĆ rano, a te twoje żałosne (w tym kontekście) wyprawy na łąkę, mógłbyś sobie wsadzić w 4 litery. Zima w wielkim mieście, która trwa około 91-92 dni z 360 - przypominam w Polsce, to doskonały przykład, bo, może nie wiesz, ale te twoje "maliny, śliwki, buraki cukrowe" - zimą nie rosną na asfaltach i przydrożnych rowach, ani żadną inną porą roku. Ty mi mówisz o BIEDZIE w tym sensie? SERIO? Aż mi ciśnienie podniosłeś, swoją bezmyślną wypowiedzią, z której płynie fałszywa teoria, że wciąż żyjemy w ogrodzie Bożym i mamy wszystkiego pod dostatkiem. Wstydź się!
Waszyngtonct, tylko pytanie- ktoś te dzieci powołał na świat, ktoś jest winien ich sytuacji- i są to bezmyślni rodzice. I przykro mi, jeśli dziecko przez LATA niedojada, to państwo powinno takiemu rodzicowi dziecko odebrać.
wiecie każdy ma prawo do swojego zdania wy macie gdzieś cały rząd czy sejm a on głodne dzieci. Zazwyczaj mamy gdzieś coś co nas bezpośrednio nie dotyczy. Z resztą kto wam broni startować w wyborach i zarabiać taką kasę za nic. Wolna wola
Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 13 marca 2013 o 10:09
Ech... Aż się przykro robi jak sie pomyśli, że ta szczawnica benedyktyńska zarabia tyle kasy za gadanie takich bredni. Powinni wywieść go na taczkach do krainy gdzie psy dupami szczekają (oczywiście z dożywotnim zapasem szczawiu, co by biedak nie głodował ;/ ).
Masz cos do Konona,ziomek?!
Dla mnie jest bardzo śmieszne :)
Myślę że Kononowicz nie jest chory umysłowo, to prosty chłop, który ma pomysły jak co zmienić w swoim rejonie tylko nie umie się wysłowić, co do Niesiołowskiego to nie mogę nawet powiedzieć, że to down, bo bym tym uraził ludzi na to chorych
Nie masz pomysłu na obiad? Zapytaj Niesiołowskiego!
Smiejcie sie dalej glabe kapusciane.
Życie prywatne
Jego dziadek, Bronisław Łabędzki, został w 1905 zesłany na Syberię za organizowanie strajku szkolnego. Wuj, Tadeusz Łabędzki, był jednym z przedwojennych przywódców Młodzieży Wszechpolskiej. Został on zabity w 1946 przez funkcjonariuszy UB w czasie przesłuchania. Ojcem Stefana Niesiołowskiego był Janusz Niesiołowski, który brał udział w wojnie polsko-bolszewickiej w 1920 oraz kampanii wrześniowej w 1939, następnie był żołnierzem Armii Krajowej.
Stefan Niesiołowski jest żonaty z Anną Królikowską-Niesiołowską, jego jedynym dzieckiem jest prawniczka Joanna Niesiołowska-Księżak. Jego bratem jest Marek Niesiołowski, również działacz opozycji w okresie PRL.
Jest członkiem m.in. Klubu Inteligencji Katolickiej w Łodzi oraz Stowarzyszenia Pisarzy Polskich.
Czarna owca zdarza się zawsze
@~Tony_Stark mój dziadek też zmarł podczas wojny i w dodatku prawdopodobnie pochodzę z dawnej rodziny szlacheckiej która w przeszłości założyła parę wsi i miast! tak po za tym wiele osób o tym samym nazwisku (będąca prawdopodobnie spokrewniona) było wielkimi ludźmi, ale czy to coś o mnie znaczy? chyba nie.
do Waszyngtonct
Dzięki za twoją wypowiedź, przepięknie obrazuje to o czym właśnie chciałem napisać. Przywołałem swoje wspomnienia z dzieciństwa nie dając przy tym ani jednym słowem do zrozumienia, że są to wspomnienia reprezentatywne ani tym bardziej że są rozwiązaniem jakiegokolwiek problemu - ot, czysta reminiscencja z dawnych lat. Otrzymałem przepiękną ocenę mojej osoby, diagnozę mojego stosunku do skrajnej biedy (choć osoba diagnozująca nie wie o mnie zupełnie nic oprócz tego, że podpisałem się jako GrWOLF i że zapewne mam internet), przy okazji wyjaśniono mi do czego niby zmierzać miał mój post i co udowadniać, oczywiście straszne i godne potępienia rzeczy to były. I właśnie o tym pisałem, o takim stronniczym, nastawionym na konkretny wydźwięk traktowaniem wypowiedzi drugich, nawet tych wypowiedzi które zostały nakreślone w sposób niezbyt składny i rozsądny a bardzo często także i tych, które w swym wydźwięku zmierzają w zupełnie innym kierunku lecz zostają nakierowane na inny tor, przypadkiem pasujący do oczekiwanego schematu. Dzięki wielkie, kłaniam się i pozdrawiam.
Nie wiem o jakiej składności piszesz, ale poseł na sejm RP powiedział że za jego czasów były głodne dzieci i z tego tytułu jadały szczaw i mirabelki. W jego argumentacji skoro mirabelki i szczaw stoją w terenie nietknięte, to głodnych dzieci już nie ma i to jest czytelne dla każdego kto potrafi sklecić zdanie podrzędnie złożone i dochrapał się świadectwa ukończenia szkoły podstawowej. Kiedyś leczono choroby wszelkiego typu pijawkami, czyli skoro pijawki są niemalże niestosowane w medycynie to nie ma już chorób i możemy w sumie zlikwidować służbę zdrowia, co nie?
Otóż sęk w tym, że mówi o czym innym. Mówi mianowicie, że nie wierzy w statystyki które przytoczyła pani Olejnik dotyczące liczby dzieci niedożywionych, dając przy tym do zrozumienia że źródło takiego a nie innego wyniku badań może być zupełnie inne niż by się mogło wydawać - tak ja zrozumiałem jego wypowiedź (a powiem szczerze - nie przepadam za tym Panem ze względu na jego poglądy więc o stronniczość proszę mnie nie posądzać). Wiem że brzmi to strasznie kontrowersyjnie i oburzająco, jednak moje życiowe doświadczenia podpowiadają mi, że racji dużo może mieć. Rozszerzę tutaj moją poprzednią wypowiedź. Także i za mojego dzieciństwa problem niedożywienia czy wręcz głodu istniał, sam niestety go nie uniknąłem (możesz wierzyć lub nie, ale tak było). Tylko że tak: latem rzeczy które można było spożywać było tak wiele, że naprawdę ciężko było głodować, ba - jadało się tak nawet mimo że w domu czekały na nas regularne posiłki, po prostu taki mieliśmy tryb życia, cieszyliśmy się tym co dawała przyroda, tym co sezonowe. Po dziennej sesji na takich cudach człowiek nie mógł już patrzeć na jedzenie w domu przygotowane przez rodziców. Jesienią i zimą były przetwory, owoce trzymało się w chłodnych pomieszczeniach przez długie miesiące. Dziś? Ze zgrozą słyszę relacje matki która pracuje w szkole o kanapkach znajdywanych w koszach na śmieci, wszystkie te dary natury jak mówi Niesiołowski faktycznie gniją na ziemi, ludzie nawet za darmo już popakowanych w papierowe torebki i przyniesionych pod drzwi domu owoców brać nie chcą, mnóstwo jest też dzieciaków którzy opychają się chipsami i nie jedzą w domu żadnych innych posiłków. Są i tacy u których bieda jest okropna i problem niedożywienia poważny, im należy się pomoc, lecz statystyki obok nich stawiają także i tych niedożywionych na własne życzenie, a to przez złe nawyki żywieniowe (chipsy), a to przez zwykłą ignorancję (wyrzucanie kanapek, zamiast bułki kupowanie napojów słodzonych). Statystyka traktuje wszystkich tak samo nie pokazując prawdziwego obrazu rzeczywistości. Problem jest złożony i w dużej mierze niezależny od polityki rządzących, dlatego też sam fakt używania tej statystyki w dyskusji politycznej mija się z celem. Ludzie mogą na mnie wieszać psy lecz prawda jest taka że przeżyłem wiele lat żyjąc w opisywany przeze mnie sposób, lat tych źle nie wspominam, teraz wróciłem nawet na wieś i widzę że taki tryb życia wciąż jest możliwy, tylko z niezrozumiałych dla mnie powodów nieatrakcyjny.
GrWOLF, w wypowiedzi posła Niesiołowskiego pada stwierdzenie "w Polsce nie ma niedożywionych dzieci". To jest kategoryczne stwierdzenie! Nie pada tam "nie wierzę w statystyki" czy "dane wydają mi się zawyżone" tylko stanowcze zaprzeczenie faktów obserwowanych w większości szkół w Polsce. Sam wychowywałem się w głębokim demoludzie i biedę poznałem od podszewki, ale nie widzę powodu by w ramach obecnych problemów cofać się do "rozwiązań" (czyli ich braku) z przed 3-4 dekad temu. Do tego trafnie napisał skrytykowany przez Ciebie Waszyngtonct - owe "szczaw i mirabelki" może i są dostępne dla dzieci z małych miasteczek i terenów wiejskich, ale w średnich i dużych miastach nie ma żadnych alternatyw dla pomocy systemowej bo jednak kostki brukowej nie zjesz, no chyba że zachęcamy do jedzenia trawy, liści i jarzębiny w sezonie jesiennym. Pewnie, jestem za weryfikacją kto pomocy faktycznie potrzebuje, a komu należy zwyczajnie wyjaśnić jak prawidłowo żywić dzieci, ale wypowiedź pana Niesiołowskiego jest zwyczajnie skandaliczna bo dotyczy problemu bezbronnej części społeczeństwa którymi są dzieci, nad którym państwo (czyli również wspomniany pan poseł) powinno roztaczać szczególną opiekę, a nie wdawać się w polemiki czy problem ma skalę X czy Y.
Wielki_Demotywator zaraz ktoś przyjdzie i powie że jesteś opłacany przez pisofcóff.
Z takich chorych ludzi jak Kononowicz czy Niesiołowski to mógłbym śmiać się na okrągło i wali mnie to czy to zabronione, eleganckie czy śmieszne..
O co chodzi z tym szczawiem? To kolejny "hit" z dlaczego ja?
A może starczy tego usprawiedliwiania? Ta zabiła dziecko, bo jest niezrównoważona psychicznie/mąż jej nie chciał, ten podpala samochody, bo tatuś go nie kocha, tamten znowu obraża ludzi, ale jest upośledzony umysłowo, więc mu wolno. To ja zacznę zabijać, bo zechcę zabawić się w Jokera. Bez przesady, kur.wa.
Śmiejemy się z Kononowicza a część z tych rzeczy które on gada powoli staje się prawdą.
180 kafli uposażenia poselskiego, lata po całym kraju robić szopkę i ma czelność pobierać 40 tysięcy emerytury, zasiłku z tytułu starczej niezdolności do pracy...
do Waclawpl
Stwierdzenie o którym piszesz też tam nie pada, choć faktycznie można wywnioskować że to pan Niesiołowski chciał powiedzieć. Można też, opierając się na podobnych doświadczeniach co on wywnioskować, że nie chciał tego powiedzieć. Dlatego napisałem o niezgrabności jego wypowiedzi, wypadałoby autora dopytać konkretnie co chciał przez to powiedzieć. Żeby było jasne - jeśli wy macie rację a nie ja wcale pana Niesiołowskiego bronić nie będę, pierwszy rzucę kamieniem. Tylko że tej pewności z jego słów nie uzyskałem, tym samym daleki jestem od szkalowania.
Miasta faktycznie mają problem, wynikający tak naprawdę z ich struktury. To też ciekawy temat do dyskusji - czy powinny wyglądać tak jak wyglądają, czy raczej zbliżyć się do natury zachowując swój urbanistyczny charakter. Ta dyskusja się już toczy, wiele się zmienia - ot choćby Nowy Jork w którym na dachach ludzie uprawiają warzywa czy hodują pszczoły. Mówimy o problemach miast w tej materii zapominając o tym że to my je tworzymy i to my je kształtujemy.
Co mnie boli naprawdę, a jest widoczne w wielu dziedzinach życia, to zrzucanie całej odpowiedzialności na państwo. Ile razy to słyszałem: Zadbajmy o porządek - Państwo powinno się tym zająć! Pomóżmy tej rodzinie - Państwo jest od tego!, Posprzątaj po swoim pupilu - Rząd powinien tym się zająć! Zapewne i Ty miałeś okazję zaobserwować w swoim otoczeniu problemy wynikające ze zwykłej ludzkiej znieczulicy i bierności, podejścia do życia na zasadzie "Są tacy co za to odpowiadają, mnie to nie dotyczy". Dlatego ja staram się dostrzegać te problemy i rozwiązywać je samemu, jednak często napotykam na barierę bierności innych obywateli, lubujących w pastwieniu się nad rządzącymi. Chciałbym aby ludzie wreszcie przestali roztrząsać to co jeden baran z drugim powiedział i zaczęli sami rozwiązywać swoje problemy. Może wszystkich nie rozwiążą, ale część na pewno. A rząd? Nie jest inny niż pozostałe, nie jest ani lepszy ani gorszy od tego, co nastanie. Bo tam, gdzie teraz jest lepiej ludzie zawdzięczają to swojej pracy a nie rządzącym, którzy przecież i tak nie są w stanie sami rozwiązać wszystkich naszych problemów - nawet gdyby chcieli.
Niesiołowski ma całkowitą rację. W Polsce nie ma głodu, chociaż jak widać hejtersi bardzo by chcieli żeby był...
Pytanie-Zagadka.
Kto jest głupszy, politycy czy ludzie, którymi rządzą?
a rolnicy powinni mu pod dom 4 tony szczawiu przywieść i niech karmi nim swoja rodzinkę ;D
myśle że tak :)