jest taki stary film polski, czarno-biały. Przedstawia dochodzenie w sprawie śmierci emerytowanego 1-szego maszynisty parowozu, rozjechanego przez swój ( ten który zwykł prowadzić ) pociąg ( parowóz ). Jedyne poszlaki co do jego śmierci, to zostawione ( w miejscu wypadku ) przy semaforze między torami zegarek z klapką ( i o ile dobrze pamiętam wypalone pudełko zapałek ). Bardzo fajny film mający dużo wspólnego z demotem, niestety nie pamiętam tytułu.
W drugim dylemacie powinno być, że sam się rzuca na pociąg. W drugim nie dość, że ktoś umarł, to świadomie sami do tego doprowadziliśmy(czyli popełniliśmy morderstwo). Ja bym sam skoczył(oczywiście w życiu trudno trafić na taką sytuację i mało prawdopodobny byłby taki dylemat), Pociąg mnie zabije, ale się zatrzyma i ocalę innych nie mając na sumieniu cudzej śmierci.
OdpowiedzKomentuj obrazkiem
Zmodyfikowano
1 raz.
Ostatnia modyfikacja:
13 stycznia 2014 o 20:16
Właśnie dlatego oba te dylemty ze sobą zestawione są tak interesujące. Sam to udowadniasz - dwie drogi, dwa takie same skutki, ale już inaczej na to patrzysz. Gdyby było tak, jak sugerujesz, to byłoby to mniej odkrywcze i prostsze.
nmnb- Wiem, że w rzeczywistości nie zatrzymałby się, ale bierzemy pod uwagę założenia dylematu postawionego wyżej. Pociąg zabije, ale zatrzyma się. Wiem, że na żywo to tak, jakby mucha próbowała zatrzymać rozpędzonego konia. Nie ma szans. Ale wg założeń demota, można, tylko trzeba dokonać wyboru.
Dlaczego chcesz stracić życie za obcych tobie ludzi? Nie jesteś męczennikiem, nie jesteś Jezusem.
Najgłupsze co byś zrobił, to skoczył i się zabił. Nikt by ci tego życia nie zwrócił.
Dlatego popieram mądrą wypowiedź pewnego człowieka: Nie można osądzić czynu bez okoliczności. te dwa przypadki opierają się na tym, le różne są ich okoliczności, więc inaczej na nie patrzymy, co jest całkowicie naturalne.
Obie sytuację przedstawiają to samo, zabijamy jedną czy pięć osób. Normalni ludzie nie mają problemów z podjęciem decyzji, pozostali moga zadawać pytania pokroju: no dobra, ale co to za osoby? a co jeżeli ta jedna jest cenniejsza od tych pięciu? co będzie bardziej zyskowne (i nie mają tu na myśli ilości osób, które uratują).
> Deith ---- Obie sytuacje nie przedstawiają tego samego. Rezultat liczby zabitych osób jest taki sam, ale zdecydować, ile osób zginie, to nie jest to samo, co osobiście kogoś zabić. I w tym jest cały sens tej historii - o ile raczej nikt nie miałby problemu z decyzją, ile osób zginie, to już osobiste zabicie człowieka, nawet dla ratowania innych, wcale nie jest takie proste. ---- Inna sprawa, że sytuacja jest skrajnie TEORETYCZNA, bo rzeczywisty pociąg nie zatrzyma się z powodu oporu jednej osoby na torach. A jeszcze inna sprawa, o czym już ktoś wyżej napisał - jeżeli ktoś jest debilem i stoi na torach kolejowych, to dlaczego mamy zabić kogoś dla ratowania tych, którzy sami siebie nie chcą uratować?
OdpowiedzKomentuj obrazkiem
Zmodyfikowano
1 raz.
Ostatnia modyfikacja:
14 stycznia 2014 o 13:00
W pierwszym dylemacie, użyć przekładni i skoczyć na tą pierwszą osobę (wylecieć razem z nią z torów). Osoby nie mogą zejść z torów, ale o spadaniu z nich nie było najmniejszej mowy :D
Nikt nie napisał, że pociąg pasażerski, może być zwykły towarowy, maszyna luzem, zbiegające wagony, czy też przetok. A nawet gdyby był to pasażerski pociąg - przy prędkości tak do 40 km/h sprzęg by się rozerwał, reszta składu by zahamowała, wagon by się mógł może dwoma wózkami wykoleić, ludzie by się co najwyżej potłukli. Więc moje rozwiązanie raczej jest optymalne:)
Jak ktoś sobie spaceruje po czynnych torach to nie jest zbyt rozsądną osobą, a być może nawet i głupią, co wam da to że się rzucicie pod pociąg i przedłużycie życie kogoś kto nie widzi niczego niebezpiecznego w spacerowaniu po czynnych torach? Przecież oni są sami za siebie odpowiedzialni, i jeśli nie wtedy to zginęliby później, co innego jeśliby to były dzieci, ale wątpię by rzucenie się pod pociąg wystarczyło by zatrzymać pociąg, a przecież któryś z tych pięciu debili mógłby zauważyć pociąg w czas i ostrzec resztę, tak samo ta samotna osoba która zapewne z nikim nie rozmawia (bo z kim?) usłyszałaby że nadjeżdża pociąg i by zeszła z torów (chyba że by była samobójcą, no i wtedy by było coś, zginąć za życie kogoś kto spróbuje za dzień czy dwa jeszcze raz). Ja bym pomógł tylko wtedy jeśli wiedziałbym że mam szansę przeżyć, bo w innym przypadku byłoby głupim ginąć za kogoś kogo się nie zna, wiedząc że ma się rodzinę i bliskich którzy będą załamani tym, że popełniliśmy samobójstwo pod kołami pociągu (bo to zapewne założą służby prawne) ktoś jeszcze by pomyślał, że to przez niego, być może ktoś obwiniałby się za to całe życie, być może komuś by się odechciało po tym żyć a ja bym tego robić bliskim nie chciał, bo mimo wszystko w przeciwieństwie do niektórych, uważam moich bliskich za osoby ważniejsze od kogoś kto nie wie o tym, że rozjechanie kilkudziesięciotonowym pojazdem to pewna śmierć.
OdpowiedzKomentuj obrazkiem
Zmodyfikowano
1 raz.
Ostatnia modyfikacja:
14 stycznia 2014 o 15:28
Jeśli przestawię zwrotnicę w dylemacie nr 1 - jestem mordercą, bo ten, który tam stoi nie naraża się bezpośrednio na utratę życia, ponieważ zwrotnica jest ustawiona do jazdy prosto, on może o tym wiedzieć i dlatego spokojnie tam stoi.
Jeśli zrzucę człowieka w dylemacie 2 - jestem mordercą, bo zrzucam człowieka, który nie stoi w ogóle na torach.
Jednym słowem - nie robię nic, skoro 5 idiotów/samobójców stoi na torach!
Nie będę zabijał kogoś niewinnego, żeby ratować idiotów/samobójców!
A ja się pytam czemu niby ku**a nie mogą zejść z torów?! to jacyś debile czy co? Zresztą jak można nie słyszeć pociągu nosz kurna. I nie zrobiłbym nic skoro to debile co stoją na torach to niech umierają.
Na jednym torze znajduje się jedna osoba, na drugim pięć. Ty siedzisz w wagonie, natomiast musisz wiedzieć, że jesteś właśnie tą jedną osobą. Drugi wagon z pięcioma osobami to wagon bez Ciebie, a co za tym idzie - tam Cię nie ma. Obok, w oddali, nadjeżdża pociąg. Nie jest to jednak pociąg nadjeżdżający z bliska. Osoby w wagoniku z pięcioma osobami nie widzą nadjeżdżającego pociągu z daleka, który nadjeżdża.
W pierwszej sytuacji Ty znajdujesz się pomiędzy osobami znajdującymi się w wagoniku z pięcioma osobami. Nie możesz zatrzymać pociągu, siebie, pięciu osób, wagonika, torów. Możesz zmienić jedynie przekładnie, ponieważ jest ona jedyną rzeczą, którą możesz zmienić. Jeśli zmienisz, to pociąg rozjedzie osobę, która stoi w wagoniku z jedną osobą, natomiast nie stoi w wagonie z osobami pięcioma. Jeśli nie zmienisz, to pociąg rozjedzie wszystkich. Pociąg w wyniku użycia przekładni wjedzie na tor, który jest torem prowadzącym do odpowiedniego wagonika i ten właśnie wagonik przejedzie. Nie inny, ponieważ pociąg dotrze jedynie do jednego wagonika.
W drugiej sytuacji znajdujesz się na moście, pod którym jedzie pociąg, a na którym znajdujesz się Ty z inną osobą, która jest również z Tobą na moście. Nadjeżdżający pociąg za chwilę rozjedzie pięć osób stojących na torach, które znajdują się pod mostem, nie znajdują się z Tobą na moście i są one pod nim. Możesz je uratować wyłącznie w jeden sposób: zrzucając pod pociąg osobę, z którą stoisz na moście, a która nie stoi z pięcioma osobami, które nie stoją na moście. Nadjeżdżający pociąg ją zabije, ale zatrzyma się na jej ciele, nie zabijając pięciu osób, które nie stoją z Tobą na moście, a które stoją pod mostem.
Odpowiedź jest prosta. Nie można poświęcić czyjegoś życia nie ważne dla jakich celów. Jeśli chcesz poświęcić swoje, to ok, albo jeśli inna osoba sama się na to zgodzi.
Cały tekst jest bez najmniejszego sensu !
Nikt nie ma prawa wypowiadać się, JAKBY się zachował GDYBY...,a jedynie w czasie przeszłym można podjąć się rozważań o tym, czy nasz wybór był słuszny...
Są dwie możliwości, a nie 3 - tak wynika z tekstu....
Pierwsza: wybór między 1 i 5 osobami zabitymi (wybór oczywisty jak zawarty w tekście) > mniejsze zło = 1 zabity
Druga: TAKA SAMA - ponownie wybór między 1 zabitym i pięcioma zabitymi (równie prosty wybór) > mniejsze zło
Nie ma mowy, żeby wbiec na górę i wybierać między 1 zabitym z pierwszego dylematu i 1 zabitym z drugiego dylematu.
W pierwszym przypadku znajdujesz się między torami i możesz zmienić tor pociągu, a w drugim przypadku jesteś na moście (nie masz pod ręką przekładni) i nie ma mowy o tym, że możesz skoczyć sam/a.
...."możesz je uratować w inny sposób, zrzucając inną przypadkową osobę"..
Generalnie takie rozważania to bzdura, mając więcej czasu na analizę dochodzi aspekt dbałości o własną dooopę, czyli czy nie zostanę posądzony o morderstwo itd..
Ci, którzy piszą, że rzuciliby się sami pod pociąg KŁAMIĄ, bo to pewna śmierć. Czasem ktoś ratuje cudze życie narażając własne i niektórzy przy tym płacą najwyższą cenę tracąc własne (toną - ratując tonącego, wpadając pod pociąg - wypychając kogoś z torowiska itd...).
Nikt nie poświęci własnego życia za obcą - przypadkowo spotkaną osobę na mostku. To nie matka, żona, czy własne dziecko........
W takich sytuacjach nie wchodzi jak już pisałem analiza, ale instynkt lub/i odruch, a na to ma wpływ jak sądzę wiele cech.... również charakteru, czy choćby kultura w jakiej człowiek się wychował >> mam tu na myśli jaką wartość życia (własnego i cudzego) ma zakodowaną w głowie ten, który ma w tym przypadku ratować czyjeś życie.
Gdyby w tej sytuacji osoba podejmująca decyzję miała wybór między:
5 obcymi ludźmi na jednym torze i kimś bardzo bliskim na drugim torze, a w drugim wariancie na mostku znajdowałaby się także bliska osoba > odwróciła by głowę, tłumacząc później, że nic nie mogła zrobić.
Temat na wielogodzinną polemikę, ale i tak uważam, że brak w tym logiki i opis sytuacji ma wiele niedomówień, żeby to analizować.
Niby pociąg zatrzyma się na jednej martwej osobie.... jak można to założyć ??? To jest wbrew logice, gdyby była taka pewność to >> mniejsze zło. Jednak to nieprawdopodobne , więc nie robię nic - bo nic nie mogę zrobić !!! Ginie 5 osób !!!
Osoba nie znająca praw fizyki, lub umysłowo chora spowodowała by śmierć 6 osób, a więc jedną zrzuciła, a pociąg i tak rozjechał by te pięć osób.
Z takich rozważań można wysnuć - pomagać, ale nie szkodzić !!!
w obu przypadkach nie zrobiłbym nic...
Krzyknięcie "UWAGA" zajmuje niecałą sekundę. Kim ja niby jestem, żeby wybierać kogo rozjedzie pociąg?
jest taki stary film polski, czarno-biały. Przedstawia dochodzenie w sprawie śmierci emerytowanego 1-szego maszynisty parowozu, rozjechanego przez swój ( ten który zwykł prowadzić ) pociąg ( parowóz ). Jedyne poszlaki co do jego śmierci, to zostawione ( w miejscu wypadku ) przy semaforze między torami zegarek z klapką ( i o ile dobrze pamiętam wypalone pudełko zapałek ). Bardzo fajny film mający dużo wspólnego z demotem, niestety nie pamiętam tytułu.
Powinna być 3 opcja:obserwuje cale to zajście z paczka popkornu
I słusznie, osoby na torach, jeśli nie są na tyle bystre by wyczuć po drżeniu torów, że nadjeżdża pociąg to nie zasługują, aby ktoś ginął za nich.
@kokosnh ten film to ,,Człowiek na torze"... Również polecam
W drugim dylemacie powinno być, że sam się rzuca na pociąg. W drugim nie dość, że ktoś umarł, to świadomie sami do tego doprowadziliśmy(czyli popełniliśmy morderstwo). Ja bym sam skoczył(oczywiście w życiu trudno trafić na taką sytuację i mało prawdopodobny byłby taki dylemat), Pociąg mnie zabije, ale się zatrzyma i ocalę innych nie mając na sumieniu cudzej śmierci.
Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 13 stycznia 2014 o 20:16
Właśnie dlatego oba te dylemty ze sobą zestawione są tak interesujące. Sam to udowadniasz - dwie drogi, dwa takie same skutki, ale już inaczej na to patrzysz. Gdyby było tak, jak sugerujesz, to byłoby to mniej odkrywcze i prostsze.
Rozpędzony pociąg nie zatrzymuje się na jednym ciele. Twoja śmierć byłaby daremna, bo reszta i tak by zginęła.
nmnb- Wiem, że w rzeczywistości nie zatrzymałby się, ale bierzemy pod uwagę założenia dylematu postawionego wyżej. Pociąg zabije, ale zatrzyma się. Wiem, że na żywo to tak, jakby mucha próbowała zatrzymać rozpędzonego konia. Nie ma szans. Ale wg założeń demota, można, tylko trzeba dokonać wyboru.
Nie powinno, bo chodzi o to, że jest to identyczna w skutkach sytuacja, a ludzie podejmują różne decyzje.
@miswesolek: Ale nie można samemu skoczyć! Nie ma w ogóle sensu rozkminianie tego!
Dlaczego chcesz stracić życie za obcych tobie ludzi? Nie jesteś męczennikiem, nie jesteś Jezusem.
Najgłupsze co byś zrobił, to skoczył i się zabił. Nikt by ci tego życia nie zwrócił.
Dlatego popieram mądrą wypowiedź pewnego człowieka: Nie można osądzić czynu bez okoliczności. te dwa przypadki opierają się na tym, le różne są ich okoliczności, więc inaczej na nie patrzymy, co jest całkowicie naturalne.
Zacząłbym krzyczeć: Ludzie, ludzie znalazłem kupę kasy i chcę się podzielić !!!
Na spaghetti, ale w sumie sałatka z kurczaka też dobra, więc nie wiem.
zrzucić biedaka chyba, że go lubię.
Wyrzuciłbym 10 monet po 5 zł na tor z pociągiem, pociąg sam by się zatrzymał pod naporem idiotów:P
Nic bym nie zrobił, dlaczego mam ratować pięciu debili?
Obie sytuację przedstawiają to samo, zabijamy jedną czy pięć osób. Normalni ludzie nie mają problemów z podjęciem decyzji, pozostali moga zadawać pytania pokroju: no dobra, ale co to za osoby? a co jeżeli ta jedna jest cenniejsza od tych pięciu? co będzie bardziej zyskowne (i nie mają tu na myśli ilości osób, które uratują).
Lepiej uratować pięciu żuli, niż jednego Beethovena? Głupi i sztuczny dylemat.
> Deith ---- Obie sytuacje nie przedstawiają tego samego. Rezultat liczby zabitych osób jest taki sam, ale zdecydować, ile osób zginie, to nie jest to samo, co osobiście kogoś zabić. I w tym jest cały sens tej historii - o ile raczej nikt nie miałby problemu z decyzją, ile osób zginie, to już osobiste zabicie człowieka, nawet dla ratowania innych, wcale nie jest takie proste. ---- Inna sprawa, że sytuacja jest skrajnie TEORETYCZNA, bo rzeczywisty pociąg nie zatrzyma się z powodu oporu jednej osoby na torach. A jeszcze inna sprawa, o czym już ktoś wyżej napisał - jeżeli ktoś jest debilem i stoi na torach kolejowych, to dlaczego mamy zabić kogoś dla ratowania tych, którzy sami siebie nie chcą uratować?
Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 14 stycznia 2014 o 13:00
Pierwszym, o czym pomyślałem to to, by samemu skoczyć - teoretyczny problem ma więcej niż dwa wyjścia.
to samo miałam na zajęciach z filozofii , reakcje były różne ...
a teraz pracujesz w mc donaldzie?
Chyba sam bym skoczył
ja chyba bym krzyknął "spier*alać z torów!"
Sam rzucę się pod tory
Sam bym skoczył...
Zdecydował bym żeby rozjechało 5 osób. Zginie 1 osoba - tragedia, zginie 5 - statystyka (jak pisał kiedyś na facebooku Stalin)
jeżeli ci na torach to politycy, to bym pojechał do miasta na kebaba i piwo
W pierwszym dylemacie, użyć przekładni i skoczyć na tą pierwszą osobę (wylecieć razem z nią z torów). Osoby nie mogą zejść z torów, ale o spadaniu z nich nie było najmniejszej mowy :D
jadł bym popcorn i patrzył :) bo po co wchodzili na tory?;)
a co to jakaś nowa wersja Pilły ?
zaczął bym krzyczeć żeby zeszli z torów
chore.
Przekładam rozjazd pod jadącym taborem, następuje jazda widełkowa, wagon wyskakuje z szyn i się bezpiecznie zatrzymuje. Wszyscy uratowani.
Z wyjątkiem pasażerów :)
Fajny żarcik.
Nikt nie napisał, że pociąg pasażerski, może być zwykły towarowy, maszyna luzem, zbiegające wagony, czy też przetok. A nawet gdyby był to pasażerski pociąg - przy prędkości tak do 40 km/h sprzęg by się rozerwał, reszta składu by zahamowała, wagon by się mógł może dwoma wózkami wykoleić, ludzie by się co najwyżej potłukli. Więc moje rozwiązanie raczej jest optymalne:)
Jak ktoś sobie spaceruje po czynnych torach to nie jest zbyt rozsądną osobą, a być może nawet i głupią, co wam da to że się rzucicie pod pociąg i przedłużycie życie kogoś kto nie widzi niczego niebezpiecznego w spacerowaniu po czynnych torach? Przecież oni są sami za siebie odpowiedzialni, i jeśli nie wtedy to zginęliby później, co innego jeśliby to były dzieci, ale wątpię by rzucenie się pod pociąg wystarczyło by zatrzymać pociąg, a przecież któryś z tych pięciu debili mógłby zauważyć pociąg w czas i ostrzec resztę, tak samo ta samotna osoba która zapewne z nikim nie rozmawia (bo z kim?) usłyszałaby że nadjeżdża pociąg i by zeszła z torów (chyba że by była samobójcą, no i wtedy by było coś, zginąć za życie kogoś kto spróbuje za dzień czy dwa jeszcze raz). Ja bym pomógł tylko wtedy jeśli wiedziałbym że mam szansę przeżyć, bo w innym przypadku byłoby głupim ginąć za kogoś kogo się nie zna, wiedząc że ma się rodzinę i bliskich którzy będą załamani tym, że popełniliśmy samobójstwo pod kołami pociągu (bo to zapewne założą służby prawne) ktoś jeszcze by pomyślał, że to przez niego, być może ktoś obwiniałby się za to całe życie, być może komuś by się odechciało po tym żyć a ja bym tego robić bliskim nie chciał, bo mimo wszystko w przeciwieństwie do niektórych, uważam moich bliskich za osoby ważniejsze od kogoś kto nie wie o tym, że rozjechanie kilkudziesięciotonowym pojazdem to pewna śmierć.
Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 14 stycznia 2014 o 15:28
Jeśli przestawię zwrotnicę w dylemacie nr 1 - jestem mordercą, bo ten, który tam stoi nie naraża się bezpośrednio na utratę życia, ponieważ zwrotnica jest ustawiona do jazdy prosto, on może o tym wiedzieć i dlatego spokojnie tam stoi.
Jeśli zrzucę człowieka w dylemacie 2 - jestem mordercą, bo zrzucam człowieka, który nie stoi w ogóle na torach.
Jednym słowem - nie robię nic, skoro 5 idiotów/samobójców stoi na torach!
Nie będę zabijał kogoś niewinnego, żeby ratować idiotów/samobójców!
A ja się pytam czemu niby ku**a nie mogą zejść z torów?! to jacyś debile czy co? Zresztą jak można nie słyszeć pociągu nosz kurna. I nie zrobiłbym nic skoro to debile co stoją na torach to niech umierają.
W całym gremium największym debilem jest aktualnie Ty. Nie rozumiesz co czytasz.
Chodzenie po torowisku: 50 zł.
Budżet państwowy sam się nie naprawi o-o
zmień dilera albo bierz pół
mialam to na wosie :D
w której części stoi teściowa?
Wskazówka: te pięć osób to: Tusk, Kaczyński, Miller, Palikot i Komorowski. Nie znajdują się na torach z własnej woli - naród ich wybrał. :->
Że co?!
bez sensu, wypadek to sekundy, a ja bym analizował, ile ludzi zginie, jeśli wybiorę to czy tam to :):)
Czy wyje*anie w kosmos pociągu przy użyciu RPG wchodzi w rachubę? A co się będę ograniczał, zrzuciłbym atomówkę :D
Na jednym torze znajduje się jedna osoba, na drugim pięć. Ty siedzisz w wagonie, natomiast musisz wiedzieć, że jesteś właśnie tą jedną osobą. Drugi wagon z pięcioma osobami to wagon bez Ciebie, a co za tym idzie - tam Cię nie ma. Obok, w oddali, nadjeżdża pociąg. Nie jest to jednak pociąg nadjeżdżający z bliska. Osoby w wagoniku z pięcioma osobami nie widzą nadjeżdżającego pociągu z daleka, który nadjeżdża.
W pierwszej sytuacji Ty znajdujesz się pomiędzy osobami znajdującymi się w wagoniku z pięcioma osobami. Nie możesz zatrzymać pociągu, siebie, pięciu osób, wagonika, torów. Możesz zmienić jedynie przekładnie, ponieważ jest ona jedyną rzeczą, którą możesz zmienić. Jeśli zmienisz, to pociąg rozjedzie osobę, która stoi w wagoniku z jedną osobą, natomiast nie stoi w wagonie z osobami pięcioma. Jeśli nie zmienisz, to pociąg rozjedzie wszystkich. Pociąg w wyniku użycia przekładni wjedzie na tor, który jest torem prowadzącym do odpowiedniego wagonika i ten właśnie wagonik przejedzie. Nie inny, ponieważ pociąg dotrze jedynie do jednego wagonika.
W drugiej sytuacji znajdujesz się na moście, pod którym jedzie pociąg, a na którym znajdujesz się Ty z inną osobą, która jest również z Tobą na moście. Nadjeżdżający pociąg za chwilę rozjedzie pięć osób stojących na torach, które znajdują się pod mostem, nie znajdują się z Tobą na moście i są one pod nim. Możesz je uratować wyłącznie w jeden sposób: zrzucając pod pociąg osobę, z którą stoisz na moście, a która nie stoi z pięcioma osobami, które nie stoją na moście. Nadjeżdżający pociąg ją zabije, ale zatrzyma się na jej ciele, nie zabijając pięciu osób, które nie stoją z Tobą na moście, a które stoją pod mostem.
Zdecydowałbyś Ty na się co?!
...bełkot
Odpowiedź jest prosta. Nie można poświęcić czyjegoś życia nie ważne dla jakich celów. Jeśli chcesz poświęcić swoje, to ok, albo jeśli inna osoba sama się na to zgodzi.
Cały tekst jest bez najmniejszego sensu !
Nikt nie ma prawa wypowiadać się, JAKBY się zachował GDYBY...,a jedynie w czasie przeszłym można podjąć się rozważań o tym, czy nasz wybór był słuszny...
Są dwie możliwości, a nie 3 - tak wynika z tekstu....
Pierwsza: wybór między 1 i 5 osobami zabitymi (wybór oczywisty jak zawarty w tekście) > mniejsze zło = 1 zabity
Druga: TAKA SAMA - ponownie wybór między 1 zabitym i pięcioma zabitymi (równie prosty wybór) > mniejsze zło
Nie ma mowy, żeby wbiec na górę i wybierać między 1 zabitym z pierwszego dylematu i 1 zabitym z drugiego dylematu.
W pierwszym przypadku znajdujesz się między torami i możesz zmienić tor pociągu, a w drugim przypadku jesteś na moście (nie masz pod ręką przekładni) i nie ma mowy o tym, że możesz skoczyć sam/a.
...."możesz je uratować w inny sposób, zrzucając inną przypadkową osobę"..
Generalnie takie rozważania to bzdura, mając więcej czasu na analizę dochodzi aspekt dbałości o własną dooopę, czyli czy nie zostanę posądzony o morderstwo itd..
Ci, którzy piszą, że rzuciliby się sami pod pociąg KŁAMIĄ, bo to pewna śmierć. Czasem ktoś ratuje cudze życie narażając własne i niektórzy przy tym płacą najwyższą cenę tracąc własne (toną - ratując tonącego, wpadając pod pociąg - wypychając kogoś z torowiska itd...).
Nikt nie poświęci własnego życia za obcą - przypadkowo spotkaną osobę na mostku. To nie matka, żona, czy własne dziecko........
W takich sytuacjach nie wchodzi jak już pisałem analiza, ale instynkt lub/i odruch, a na to ma wpływ jak sądzę wiele cech.... również charakteru, czy choćby kultura w jakiej człowiek się wychował >> mam tu na myśli jaką wartość życia (własnego i cudzego) ma zakodowaną w głowie ten, który ma w tym przypadku ratować czyjeś życie.
Gdyby w tej sytuacji osoba podejmująca decyzję miała wybór między:
5 obcymi ludźmi na jednym torze i kimś bardzo bliskim na drugim torze, a w drugim wariancie na mostku znajdowałaby się także bliska osoba > odwróciła by głowę, tłumacząc później, że nic nie mogła zrobić.
Temat na wielogodzinną polemikę, ale i tak uważam, że brak w tym logiki i opis sytuacji ma wiele niedomówień, żeby to analizować.
Niby pociąg zatrzyma się na jednej martwej osobie.... jak można to założyć ??? To jest wbrew logice, gdyby była taka pewność to >> mniejsze zło. Jednak to nieprawdopodobne , więc nie robię nic - bo nic nie mogę zrobić !!! Ginie 5 osób !!!
Osoba nie znająca praw fizyki, lub umysłowo chora spowodowała by śmierć 6 osób, a więc jedną zrzuciła, a pociąg i tak rozjechał by te pięć osób.
Z takich rozważań można wysnuć - pomagać, ale nie szkodzić !!!
no i ?