Dlatego uważam, że para powinna zamieszkać razem przynajmniej na rok przed ślubem :) (ps. tak, można obyć się bez seksu, wbrew tego co mi wmawiał uprzejmy ksiądz na religii)
Nie wiem, co ci księża mają z tym seksem. Jakieś kompleksy czy co? Można uprawiać seks regularnie mieszkając od siebie dość daleko (np. każdy weekend razem, chociaż mieszkają kilkadziesiąt-kilkaset km od siebie) i można mieszkać razem i nie uprawiać seksu wcale. No ludzie! Ilu studentów mieszka razem i nie są nawet parą?! A nawet jeśli są, to jeszcze nic nie oznacza.
@ RedHeadCath, po to by kobieta miała odpowiedni bilans hormonalny, a nie 24/7 PMS, tak samo z facetem, (by mu nie waliło na mozg i nie łamało mu nóg) Marszczenie Freda facetowi mało pomaga, posłuchaj jakie głupoty wygadują księża, prof. abp. nie mówiąc o lokalnych geniuszach w kieckach
Świetny demot. Tak, małżeństwo to poniekad klatka, o ile chodzenie na ciagle komprmisy jest oznaka braku pewnej wolnosci. Bo teraz to nie TY tylko WY i trzeba mieć tego świadomość
Ja nigdy nie robiłam mężowi problemów, żeby gdzieś z kolegami wyszedł, piwko sobie wypił czy grał całą noc w gry. Jedyne czego wymagam to jednego smska z info, że poszedł do kumpli i o której planuje wrócić, żebym się nie martwiła. Niestety sporo kobiet zapomina, że każdy czasem potrzebuje odrobiny swobody.
i to jest dobre podejście. małżeństwo nie oznacza rezygnacji z pasji i znajomych. facet chce wyjśc na piwo z kumplami i afera. ale jak babki chodza na zakupy z koleżankami, to ma być wszystko cacy. wystarczy własnie sms z informacją, gdzie jest i co robi. no i żeby nie doprowadzał się do stanu nieprzytomności i niepoczytalności ;)
Jestem taka sama jak Ty. Związek to nie trzymanie w klatce i uzależnianie od siebie. To, że wzięliśmy ślub, nie znaczy, że facet ma mieć na tapecie tylko mnie. Ma również rodzinę, kolegów - tak samo jak i ja koleżanki. Jest czas, który spędzamy razem; jest czas, kiedy spędzamy samotnie; jest czas kiedy facet sobie zagra na kompie; jest czas kiedy idziemy wypić piwko i pogadać z kolegami/koleżankami. Facet, który twierdzi, że ślub wszystko zaprzepaszcza i zamyka drogę do kolegów powinien zostać kawalerem lub po prostu zmienić dziewczynę, która mu wszystkiego zabrania. POza tym nie tylko kobiety są takie. Znam mase mężczyzn, którzy z kolei tłamszą swoje kobiety... zero wychodzenia do koleżanek, zero łądnych, seksownych ubrań, zero oglądania seriali. Nie tędy droga. Dla mnie ślub jest zwieńczeniem miłości,założeniem rodziny, utworzeniem jedności. To nie znaczy, że mój facet ma nikogo nie widywać po za mną (opróćz innych kobiet w wiadomym celu rzecz jasna) ;)
Świetny demot ,przedstawiający jak można w "najlepszy" możliwy sposób spier..dolić sobie życie,m.in.:fatalne dobranie partnera/partnerki(despotyczny,bez zainteresowań,zajawek partner/partnerka zmuszająca za wszelką cenę towarzysza do spędzania z nią/nim wolnego czasu) ,niedojrzenie do związku co za tym idzie brak wspólnych priorytetów,niewychodzenie spostrzeżeniami poza czubek swojego nosa(cierpiące dzieci ,jeśli tak owe są w rodzinie).Masakra, jednym słowem.
Demot pokazuje patologiczny model wbrew temu jak niektórzy generalizują,widząc po opisach, poważnie,bądź prześmiewczo.
Wprawdzie nie lubię piwa ale też chcę taką troskliwą, trochę zaborczą ale kochającą kobietę :D. Szkoda tylko, że takie występują chyba tylko w bajkach.
Przeczuwając, postanowiłem pozostać w związku z WOLNOŚCIĄ. Wolność, Freedom, Libertà!!
Cytuję piosenkę: Romina Power i Al Bano - Libertà:
"Libertà quanti hai fatto piangere!
Senza te quanta solitudine.
Fino a che avrà un senso vivere
io vivrò per avere te
Libertà, quando un coro s'alzerà
canterà per avere te
Libertà!"
Tłumaczenie fragmentu - może italianistą to ja nie jestem, jednak tak to rozumiem:
"Wolności, doprowadzasz mnie do łez
Bez ciebie jaka wkoło pustka jest!
Pókiś jest drogą życia wielu z nas
Dla ciebie będę póty żył.
Wolności, wzniosłą chór ci niesie pieśń
Wolności!"
Obejrzyjcie sobie teledysk, gdyż naprawdę warto!
A teraz w drogę luzem po szynach, z mruczeniem silników od spodu, stukotem kół i świstem wiatru...
Po pierwsze czemu ten facet sie tlumaczy jakby robil cos zlego. Jak zona ma zaufanie do meza to maz mowi "wychodze zobaczyc sie z kolegami" i sceny nikt z tego nie robi jezeli nie koliduje to z jakimis innymi planami na ten dzien. Moja druga polowka nigdy nie robila mi problemow z tego powodu, ani ja jej.
Jeśli naprawdę istnieją takie kobiety i to jest powszechne to ja chyba jestem nienormalna. Wezmę ślub i co z tego? To tylko papierek. Nawet jeśli któregoś dnia założę białą suknię i welon to nic się między moim mężem a mną nie zmieni. Dlaczego miałabym mu zabraniać wychodzić do kolegów, czasem nawet na noc? Ja w tedy pójdę do kolezanek. Może po ślubie mam założyć kraty w oknach i usunąć mu wszystkie kontakty w telefonie, bo Teraz jest żonaty! Małżeństwo to nie przymus, bo każdy się musi hajtnąć. Moim zdaniem małżeństwo to spędzenie reszty swojego zycia z osobą z którą się jest, bo chce się z nią, być. Nie chcę być tylko żoną. Chcę być także najlepszą przyjaciółką swojego męża.
Co jeszcze wymyślicie, żeby ukazać ŚLUB w jak najgorszym swietle?? Przecież ślub niczego nie zmienia... to tylko oficjalny papier, który mówi, że ta i ta osoba jest parą, jest złączona. To charakter osoby o wszystkim decyduje, a nie ślub. Przed ślubem para chyba jest jakiś czas ze sobą prawda?? Jako mój chłopak, moja dziewczyna.. jako narzeczeństwo... I co ? Że niby podczas tego okresu nikt niczego się nie czepia, a dopiero po ślubie robi się z niego strażnik obozowy? Ileż znam takich związków ( nie małżeństwo, a chłopak - dziewczyna, narzeczony - narzeczona), gdzie jeden z partnerów czegoś zabrania - jak nie facet zabrania dziewczynie iść na zakupy z koleżankami, czy seksownie się ubrać... to znowu dziewczyna czepia się o wychodzenie z kolegami czy granie na komputerze. (Oczywiście wszystko ma swoje granice - na wszystko jest odpowiednia pora i trzeba to wiedzieć). Reasumując, jeżeli ktoś jest zaborczy, to tłamsi i ogranicza swojego partnera również podczas tak zwanego "chodzenia", narzeczeńśtwa... a ślub nie ma tu kompletnie nic do rzeczy. Lekarstwem na taki stan rzeczy jest mocny charakter - opierdzielenie partnera lub po prostu odejście od niego... a nie NIE BRANIE ŚLUBU.
No i właśnie ja tego nie pojmuję... W związku powinno być trochę luzu (nie mówię o tzw "związkach otwartych") bo inaczej to partnerzy się "poduszą". Po ślubie dom ma się stać wiezieniem??? Może jestem dziwna, ale jak mój facet chce wyjść, idzie, tylko mu mówię, żeby go policja do domu nie odprowadzała. I nie mam zamiaru zmieniać mojego podejścia do takich spraw po ślubie, bo to według mnie niszczy związek.
Moja matka zawsze wypuszczała ojca. W tygodniu pracował a weekandy wybywał gdzieś z kolegami. A jak to się skończyło? Poleciał do innej. Rzecz jasna tylko na seks a potem do domku na obiadek.
Kiepskie żony Wam się trafiły. Moja sama mnie namawia, żebym miał własne wyjścia, zainteresowania i pasje. Ona też co jakiś czas spotyka się z koleżankami albo idzie na aerobik. Obrączki to nie kajdany, wbrew temu, co sądzą pechowcy.
dzięki, cóż za późno powstał ten demot ;) niestety się ożeniłem :D
weź sobie kochanka, facet z facetem lepiej się dogaduje
Dlatego uważam, że para powinna zamieszkać razem przynajmniej na rok przed ślubem :) (ps. tak, można obyć się bez seksu, wbrew tego co mi wmawiał uprzejmy ksiądz na religii)
Nie wiem, co ci księża mają z tym seksem. Jakieś kompleksy czy co? Można uprawiać seks regularnie mieszkając od siebie dość daleko (np. każdy weekend razem, chociaż mieszkają kilkadziesiąt-kilkaset km od siebie) i można mieszkać razem i nie uprawiać seksu wcale. No ludzie! Ilu studentów mieszka razem i nie są nawet parą?! A nawet jeśli są, to jeszcze nic nie oznacza.
Jasne że można tylko po co.
@ RedHeadCath, po to by kobieta miała odpowiedni bilans hormonalny, a nie 24/7 PMS, tak samo z facetem, (by mu nie waliło na mozg i nie łamało mu nóg) Marszczenie Freda facetowi mało pomaga, posłuchaj jakie głupoty wygadują księża, prof. abp. nie mówiąc o lokalnych geniuszach w kieckach
Co ma piernik do wiatraka? Ja zapytałam po co żyć bez seksu a ty piszesz o PMSie. WAT?
I tak żaden nie słucha.
babe trzeba sobie wychować, tyle w temacie
a co jeśli to baba wychowa sobie ciebie? :p
Czyli małżeństwo to klatka?
Tak i to w dodatku sam w nią włazisz.
Tylko wtedy kiedy nie ma w nim milosci.
Bo jak się kogoś kocha trzeba pozwolić mu odejść
z kolegami
na piwo.
Świetny demot. Tak, małżeństwo to poniekad klatka, o ile chodzenie na ciagle komprmisy jest oznaka braku pewnej wolnosci. Bo teraz to nie TY tylko WY i trzeba mieć tego świadomość
Ja nigdy nie robiłam mężowi problemów, żeby gdzieś z kolegami wyszedł, piwko sobie wypił czy grał całą noc w gry. Jedyne czego wymagam to jednego smska z info, że poszedł do kumpli i o której planuje wrócić, żebym się nie martwiła. Niestety sporo kobiet zapomina, że każdy czasem potrzebuje odrobiny swobody.
i to jest dobre podejście. małżeństwo nie oznacza rezygnacji z pasji i znajomych. facet chce wyjśc na piwo z kumplami i afera. ale jak babki chodza na zakupy z koleżankami, to ma być wszystko cacy. wystarczy własnie sms z informacją, gdzie jest i co robi. no i żeby nie doprowadzał się do stanu nieprzytomności i niepoczytalności ;)
Jestem taka sama jak Ty. Związek to nie trzymanie w klatce i uzależnianie od siebie. To, że wzięliśmy ślub, nie znaczy, że facet ma mieć na tapecie tylko mnie. Ma również rodzinę, kolegów - tak samo jak i ja koleżanki. Jest czas, który spędzamy razem; jest czas, kiedy spędzamy samotnie; jest czas kiedy facet sobie zagra na kompie; jest czas kiedy idziemy wypić piwko i pogadać z kolegami/koleżankami. Facet, który twierdzi, że ślub wszystko zaprzepaszcza i zamyka drogę do kolegów powinien zostać kawalerem lub po prostu zmienić dziewczynę, która mu wszystkiego zabrania. POza tym nie tylko kobiety są takie. Znam mase mężczyzn, którzy z kolei tłamszą swoje kobiety... zero wychodzenia do koleżanek, zero łądnych, seksownych ubrań, zero oglądania seriali. Nie tędy droga. Dla mnie ślub jest zwieńczeniem miłości,założeniem rodziny, utworzeniem jedności. To nie znaczy, że mój facet ma nikogo nie widywać po za mną (opróćz innych kobiet w wiadomym celu rzecz jasna) ;)
Było już milion razy, nie przeszkadza wam czytanie po raz setny takiej sucharowej anegdotki?
Nie, dopóki nie będę miał żony to ten dowcip będzie zawsze śmieszny :D
Świetny demot ,przedstawiający jak można w "najlepszy" możliwy sposób spier..dolić sobie życie,m.in.:fatalne dobranie partnera/partnerki(despotyczny,bez zainteresowań,zajawek partner/partnerka zmuszająca za wszelką cenę towarzysza do spędzania z nią/nim wolnego czasu) ,niedojrzenie do związku co za tym idzie brak wspólnych priorytetów,niewychodzenie spostrzeżeniami poza czubek swojego nosa(cierpiące dzieci ,jeśli tak owe są w rodzinie).Masakra, jednym słowem.
Demot pokazuje patologiczny model wbrew temu jak niektórzy generalizują,widząc po opisach, poważnie,bądź prześmiewczo.
Nie każda kobieta tak robi/będzie robić. Trochę smutne, że aż tak szufladkujecie. :(
Facet powinien uśmiechnąć się z politowaniem i wyjść bez słowa.
Nie żonatych, czy planujących, tylko matołów bez zdania i charakteru.
Myślałam, że w końcu powie o kolegach a oni zaczną wychodzić spod łózka, szafy itp...
Jeżeli żona nie rozumie, że mężczyźnie należy się trochę samotności i czasu dla siebie, to nie wróżę jej dobrej przyszłości. To działa w obie strony.
Wprawdzie nie lubię piwa ale też chcę taką troskliwą, trochę zaborczą ale kochającą kobietę :D. Szkoda tylko, że takie występują chyba tylko w bajkach.
widzę, że wystarczy wstawić stary kawał i jest się na głównej... gimby odkrywają internet
Przeczuwając, postanowiłem pozostać w związku z WOLNOŚCIĄ. Wolność, Freedom, Libertà!!
Cytuję piosenkę: Romina Power i Al Bano - Libertà:
"Libertà quanti hai fatto piangere!
Senza te quanta solitudine.
Fino a che avrà un senso vivere
io vivrò per avere te
Libertà, quando un coro s'alzerà
canterà per avere te
Libertà!"
Tłumaczenie fragmentu - może italianistą to ja nie jestem, jednak tak to rozumiem:
"Wolności, doprowadzasz mnie do łez
Bez ciebie jaka wkoło pustka jest!
Pókiś jest drogą życia wielu z nas
Dla ciebie będę póty żył.
Wolności, wzniosłą chór ci niesie pieśń
Wolności!"
Obejrzyjcie sobie teledysk, gdyż naprawdę warto!
A teraz w drogę luzem po szynach, z mruczeniem silników od spodu, stukotem kół i świstem wiatru...
Po pierwsze czemu ten facet sie tlumaczy jakby robil cos zlego. Jak zona ma zaufanie do meza to maz mowi "wychodze zobaczyc sie z kolegami" i sceny nikt z tego nie robi jezeli nie koliduje to z jakimis innymi planami na ten dzien. Moja druga polowka nigdy nie robila mi problemow z tego powodu, ani ja jej.
Jeśli naprawdę istnieją takie kobiety i to jest powszechne to ja chyba jestem nienormalna. Wezmę ślub i co z tego? To tylko papierek. Nawet jeśli któregoś dnia założę białą suknię i welon to nic się między moim mężem a mną nie zmieni. Dlaczego miałabym mu zabraniać wychodzić do kolegów, czasem nawet na noc? Ja w tedy pójdę do kolezanek. Może po ślubie mam założyć kraty w oknach i usunąć mu wszystkie kontakty w telefonie, bo Teraz jest żonaty! Małżeństwo to nie przymus, bo każdy się musi hajtnąć. Moim zdaniem małżeństwo to spędzenie reszty swojego zycia z osobą z którą się jest, bo chce się z nią, być. Nie chcę być tylko żoną. Chcę być także najlepszą przyjaciółką swojego męża.
Co jeszcze wymyślicie, żeby ukazać ŚLUB w jak najgorszym swietle?? Przecież ślub niczego nie zmienia... to tylko oficjalny papier, który mówi, że ta i ta osoba jest parą, jest złączona. To charakter osoby o wszystkim decyduje, a nie ślub. Przed ślubem para chyba jest jakiś czas ze sobą prawda?? Jako mój chłopak, moja dziewczyna.. jako narzeczeństwo... I co ? Że niby podczas tego okresu nikt niczego się nie czepia, a dopiero po ślubie robi się z niego strażnik obozowy? Ileż znam takich związków ( nie małżeństwo, a chłopak - dziewczyna, narzeczony - narzeczona), gdzie jeden z partnerów czegoś zabrania - jak nie facet zabrania dziewczynie iść na zakupy z koleżankami, czy seksownie się ubrać... to znowu dziewczyna czepia się o wychodzenie z kolegami czy granie na komputerze. (Oczywiście wszystko ma swoje granice - na wszystko jest odpowiednia pora i trzeba to wiedzieć). Reasumując, jeżeli ktoś jest zaborczy, to tłamsi i ogranicza swojego partnera również podczas tak zwanego "chodzenia", narzeczeńśtwa... a ślub nie ma tu kompletnie nic do rzeczy. Lekarstwem na taki stan rzeczy jest mocny charakter - opierdzielenie partnera lub po prostu odejście od niego... a nie NIE BRANIE ŚLUBU.
No i właśnie ja tego nie pojmuję... W związku powinno być trochę luzu (nie mówię o tzw "związkach otwartych") bo inaczej to partnerzy się "poduszą". Po ślubie dom ma się stać wiezieniem??? Może jestem dziwna, ale jak mój facet chce wyjść, idzie, tylko mu mówię, żeby go policja do domu nie odprowadzała. I nie mam zamiaru zmieniać mojego podejścia do takich spraw po ślubie, bo to według mnie niszczy związek.
Moja matka zawsze wypuszczała ojca. W tygodniu pracował a weekandy wybywał gdzieś z kolegami. A jak to się skończyło? Poleciał do innej. Rzecz jasna tylko na seks a potem do domku na obiadek.
Kiepskie żony Wam się trafiły. Moja sama mnie namawia, żebym miał własne wyjścia, zainteresowania i pasje. Ona też co jakiś czas spotyka się z koleżankami albo idzie na aerobik. Obrączki to nie kajdany, wbrew temu, co sądzą pechowcy.