Jeśli masz więcej lat, niż się przyznajesz, na pewno pamiętasz to uczucie frustracji, gdy przez pomyłkę nagrałeś jakiś trzecioligowy meczyk na taśmie z ulubionym filmem kung-fu. Ale przynajmniej nie zrobiłeś tego na oryginalnej taśmie z pierwszego w historii lądowania Neila Armstronga na Księżycu. Dopiero po 35 latach archiwiści NASA zorientowali się, że taśmy zniknęły. Nie zniknęły fizycznie, ale nagrano na nich jakiś program w latach osiemdziesiątych. Nie wiadomo kto był na tyle mądry, żeby nie sprawdzić na czym nagrywa niezbyt ciekawy program
W 2010 astrobiologowie z NASA ogłosili dumnie, że odkryli nową formę życia. Odkryli bakterie z nową strukturą DNA, które wbudowują arsen zamiast fosforu w syntezowane przez siebie cząsteczki organiczne. Odkrycie to od razu spotkało się z krytyką i naukowcy na całym świecie zaczęli badać rzekomo obcą formę życia. Szybko udowodniono, że bakterie te są po prostu odporne na wysokie stężenia arsenu, ale nie występuje on w ich DNA
NOAA-19 był ostatnim z serii pogodowych satelitów z projektu POES. Projekt ten miał na celu stworzenie systemu satelitarnego, który dostarczałby nam informacje na temat pogody. Główny wykonawca zatrudniony przez NASA miał wiele doświadczenia w budowaniu dużych, skomplikowanych i drogich urządzeń. Pomimo doświadczenia i wysokiej klasy specjalistów pracujących nad jego budową, satelita został uszkodzony zanim zdążył opuścić fabrykę. Satelita był zabezpieczony przed przypadkowym przewróceniem wielkimi wkrętami. Jeden technik usunął je, drugi zapomniał sprawdzić, czy są na miejscu, a wszyscy razem otrzymali cenną lekcję na temat działania grawitacji, gdy ustrojstwo z hukiem runęło na ziemię. Jak cenną? 175 milionów dolarów to suma, którą wydali na naprawy
Satelita OCO (Orbiting Carbon Observatory) miał mierzyć poziom CO2 w atmosferze ziemskiej. Został wystrzelony 24 lutego 2009 roku, ale nie zdążył nawet dotrzeć na miejsce. Kilka tysięcy kilometrów nad Ziemią fiknął kozła i pikując wylądował w Oceanie Indyjskim niedaleko Antarktydy. Dziewięć lat pracy i ponad 270 milionów dolarów zostało zmarnowane. Uszkodzenia były tak duże, że nie udało się uratować żadnych części. Na szczęście pięć lat później NASA zrehabilitowała się, wypuszczając w atmosferę świetnie działającego OCO-2
W latach 90. NASA pracowała nad programem ERAST, który zajmował się rozwojem satelitów pogodowych w formie zdalnie sterowanych dronów. Pierwszym był Pathfinder, a następnie Pathfinder Plus. Obydwa spisywały się świetnie, więc postanowiono popracować nad ulepszoną wersją. Stworzono więc Centuriona. Wszystkie trzy urządzenia biły rekordy i działały zgodnie z przeznaczeniem. I wtedy NASA postanowiła stworzyć Heliosa, który miał być idealny. Helios po niecałych 30 minutach lotu testowego w 2001 roku runął do oceanu. NASA zwaliła wszystko na warunki pogodowe. Jednak przed kąpielą w słonych wodach oceanu, Helios zdołał pobić rekord wysokości, na jaki wzbił się pojazd bez napędu rakietowego
DART to kolejny satelita, który zginął przedwczesną śmiercią z powodu prostego błędu. Został stworzony jako robot naprawczy, który miał dokonywać drobnych prac przy konserwacji większych satelitów orbitujących wokół Ziemi. Miało to być tańszą i bezpieczniejsza alternatywą dla dotychczasowej procedury wysyłania w kosmos ekipy mechaników do koniecznych przeglądów technicznych. DART ruszył w swą dziewiczą misję 15 kwietnia 2005 roku. Miał on łagodnie przybić do MUBLCOM i zacząć inspekcję. Niestety, niesforny DART przywalił z całej siły w swojego klienta i uciekł z miejsca zdarzenia. Jakby tego było mało, już podczas misji okazało się, że nasz dzielny fachura zużywa dwa razy więcej paliwa niż powinien. Po 11 godzinach (misja była zaplanowana na 24 godziny) czujniki pokazały krytyczny stan paliwa i DART powrócił na Ziemię
Skylab to pierwsza amerykańska stacja kosmiczna umieszczona na orbicie w 1973 roku i działająca aż do 1979 roku. Dostarczyła ona mnóstwa ważnych i użytecznych informacji, ale wszyscy pamiętają jedynie jej tragiczny koniec. Media na całym świecie opisywały i pokazywały to wydarzenie. NASA zazwyczaj skrupulatnie planuje swoje działania. Tym razem nie przemyśleli do końca, w jaki sposób sprowadzić Skylab z powrotem na Ziemię. W tym celu użyto rakiet, które pomogły stacji wylądować w oceanie, ale wiele części spadło na teren Australii. Na szczęście nikt nie został ranny, nie było też większych zniszczeń w osadach, które zostały obsypane pozostałościami po stacji. Niektórzy mieszkańcy tej okolicy nieźle zarobili, sprzedając znalezione kawałki na aukcjach. NASA miała dużo szczęścia, że nikt nie został ranny ani zabity. Musieli jedynie zapłacić lokalnym władzom karę za śmiecenie w wysokości 400 dolarów
Co do kolorowych taśm z Księżyca ja z kolei czytałem, że NASA ogłosiła że im ukradziono. Ale kto kumaty ten i tak wie....
ta, że niby nagrywano to w studiu, jasne :)
https://www.youtube.com/watch?v=dyjw17UnvFs
#6 najlepsze ;)
Co za bzdury ze stacją skylab.Stacja miała okrążać ziemię jeszcze kilka lat, jednak pogoda słoneczna(wybuchy na słońcu) sprawiła, że stacja zaczęła obniżać orbitę szybciej niż przewidywano. Nikt w NASA nie miał wpływu, gdzie szczątki skylaba uderzą, szczęście że nie było ofiar.
Jakoś dziwnym trafem filmy z lądowania na księżycu wyparowały po dokumencie BBC, które sprawdziło autentyczność nagrań ;-)
Wszystkie pieniadze i tak sa wyrzucone w kosmos :)