Skoro nie miał apetytu już w listopadzie, a uśpiłeś go 20 grudnia, to do jego złego stanu przyczyniłeś się jeszcze zagłodzeniem go. Ponadto dziwi mnie stwierdzenie "staliśmy w milczeniu i patrzeliśmy jak nasz ukochany pies zasypia" Tak go kochałeś, że mogłeś tylko stać nad nim i patrzeć? Taki to był przyjaciel...
Miałem podobną sytuację, ale nie czekałem aż pies będzie wycieńczony przez chorobę i ból do granic wytrzymałości. A przy usypianiu go trzymałem go na kolanach tuląc przyjaciela ile się da w tych ostatnich chwilach, a nie zgrywając czułego w internetach.
Dlaczego minusujecie, kiedy to sama prawda? Ja kiedy tylko zauważyłam, że mój pies ma problem z poruszaniem się, to kilka minut później byłam w drodze do lecznicy weterynaryjnej. Mój pies w tej chwili jest w pełni zdrowy między innymi dlatego, że zareagowałam szybko, co sama pani weterynarz przyznała. Co to znaczy, że pies "musiał trochę pochodzić"? Skąd facet mógł wiedzieć, czego pies potrzebuje? Jak można patrzeć przez tak długi czas, jak pies się męczy i nic nie zrobić? Nawet na koniec zwlekał i jeszcze pożałował pieniędzy na legalne spalenie ciała psa, tylko zakopał je w lesie.
Bardzo Ci współczuję. Śmierć zwierzaka to ciężkie przeżycie. Życzę Ci, żebyś wrócił w miarę szybko do normalnego stanu i po jakimś czasie przygarnął jakiegoś psiaka - dom bez psa zawsze wyda się jakiś pusty.
Dokładnie, przeżyłam już to z moim owczarkiem niemieckim. Na szczęście nie umierał w męczarniach, tylko dosłownie padł nagle. Teraz wzięłam jakoś pół roku temu starszego, chorego psa i ostatnio wydaje się, że też może być już koniec :( W dodatku traci wzrok :(
Katolickie bezmózgowie jest coraz mniej aktywne, więc może kiedyś się doczekamy racjonalnego podejścia w tym kierunku. Śmierć, jak nic innego powinna być indywidualną decyzją danego człowieka. Cierpienie w imię jakichś mglistych przesłanek jest chore. Nie każdy chce się bawić w Chrystusa, który został cierpiętnikiem dla własnego widzimisię.
Ale pszecierz eutanazja to gżeh, buk pofiedziaó, rze tag nje morzna, to nje morzna!!! Szkoda tylko, że katole (katole, nie katolicy) nie dopuszczają możliwości, że Boga może nie być i mnóstwo ludzi cierpi katusze przez ich przekonanie, że jest tak jak myślą, że jest.
Łatwo spychać winę na katoli, ale mam dla was złą wiadomość: eutanazja jest problematyczna moralnie dla każdego myślącego człowieka niezależnie od tego w co wierzy. Kwestia pierwsza: jak bardzo wiesz i jak bardzo jesteś świadomy tego że naprawdę chcesz umrzeć. Nawet kompletnie zdrowy człowiek miewa takie momenty doła, że ma ochotę ze sobą skończyć ale potem mu przechodzi i dalej pcha ten swój wózek. A co jeśli walczysz z ciężką chorobą, jeśli ta choroba poważnie wpływa na możliwość oceny sytuacji i w ogóle twojego myślenia? A jeśli już nie jesteś w stanie nic zrobić ani wyrazić swojej woli, to kto ma za ciebie zadecydować czy masz żyć czy nie? Czy ten ktoś naprawdę będzie chciał twojego dobra, czy też jego intencje będą wprost przeciwne? No i kwestia druga: było sporo przypadków gdy wszyscy lekarze składali ręce i byli przekonani że pacjenta czeka co najwyżej wegetacja jako roślinka. A potem zdarzał się cud i wstawali z łóżka, czasem i po wielu latach. Więc jak? W boga nie wierzymy, ale zabawić się w niego to czemu nie? Wspomnę też o ciekawym dysonansie, jakim jest zderzenie z tą samą argumentacją w kwestii karze śmierci: wszak przecież jednym (o ile nie jedynym sensownym) argumentem przeciwko tejże jest fakt iż sąd może się pomylić. I że błędny wyrok śmierci jest nieodwracalny, a w więzieniu można dojść sprawiedliwości choćby nawet i po wielu latach. Ciekawe że to właśnie w krajach "postępowych" gdzie brak kary śmierci jest świętym aksjomatem, zaczyna się coraz głośniej mówić o dopuszczeniu eutanazji... o której to decyzja może być tak samo błędna jak błędny może być wyrok niezawisłego sądu skazujący na śmierć.
Jeśliby była legalna, to prędzej czy później stanie się obowiązkowa. Najpierw społecznie czy towarzysko - na jakimś etapie zniedołężnienia nie będzie wypadało dłużej razić oczu bliskich pomarszczoną gębą, ich intelektów niezborną mową, obciążać rodzinnego czy państwowego budżetu, marnować czyjegoś czasu na zmienianie pampersów i podawanie szklanki wody.
Później, najdalej za jedno-dwa pokolenia, pojawi się nacisk ze strony dyrekcji szpitali i domów opieki, a niedługo potem ubezpieczycieli (w tym ZUSu, czy jak się wtedy będzie zwał jego odpowiednik). Jeszcze później eutanazja stanie się zasadą sztuki lekarskiej, a na koniec - obowiązkiem ustawowym.
Czytałem kiedyś o masowej emigracji starców z Holandii do Niemiec. Czyżby tam już się zaczynało?
Mogłeś ominąć te sprawę z dołem w lesie bo to jest nielegalne. Są od tego spalarnie lub cmentarz dla zwierząt. Masz szczęście, że nikt na Ciebie nie doniósł.
Swoją drogą ten zakaz pochowania ukochanego zwierzaka w lesie to jakiś kompletny debilizm. Każdego dnia padają tam jelenie, dziki, jeże, wiewiórki, lisy i wiele innych stworzeń ale już zakopanie tam psa skazi środowisko...
Może i nielegalne, ale uważam, że autor postąpił słusznie mimo wszystko. To dobre miejsce dla psiaka. Mój tata jest myśliwym i nasz poprzedni piesek spędził w lesie większość swojego życia, kochał go. Oczywistą rzeczą dla nas było to, żeby po jego śmierci pochować go w jego ulubionym lesie, pod dębem. Wg. myśliwych psina po śmierci trafi do krainy wiecznych łowów, a tata zachodzi do Kajki często, kiedy wraca z polowania.. W takim momencie nie myśli się o jakimś zakazie ;) Kiedy przyjdzie czas na naszą Maję, to też pochowamy ją w lesie. Oby ta chwila nie nadeszła szybko, bo strata ukochanego zwierzaka bardzo boli.
Ten komentarz oddaje esencję tego jak sk*rwiałe i pełne społeczniaków jest społeczeństwo. Ograniczeni umysłowo niewolnicy, tak bardzo uciekający od zdrowego rozsądku. To jak wielu ludzi postrzega świat, jest zależne od tego jak ich zmanipulują i co im wmówią. Nie można patrzeć na świat jedynie przez pryzmat prawa... a co do spalarni śmieci, to by się przydała by pozbyć się takich donosicieli chcących innym niszczyć życię w imie jakichś absurdalnych błahostek.
Kilka lat temu niestety miałem dokładnie taką samą sytuacje z moim psiakiem, wprawdzie kundelek ale pośród przodków na pewno był owczarek niemiecki, zaczęło się od lekkiego uginania się łap na spacerach, później pojawiły się poważne problemy przy wchodzeniu po schodach aż pewnego dnia tylne łapki rozjechały się na dobre uniemożliwiając chodzenie, do tego zaczęły siadać organy i niestety trzeba było uśpić psiaka po 15 spędzonych wspólnie latach
OdpowiedzKomentuj obrazkiem
Zmodyfikowano
1 raz.
Ostatnia modyfikacja:
19 stycznia 2015 o 0:08
Bylem w bardzo podobnej sytuacji. Chodzilo o mojego alaskana, ktorego rodzice przywiezli gdy mialem 5 lat. Alexa bo tak miala na imie przezyla z nami cale swoje zycie i gdy tak samo jak w tej sytuacji nogi zaczely odmawiac jej posluszenstwa i po jakims czasie juz sie nawet nie ruszala, zdecydowalismy zadzwonic do weterynarza. Podtrzymywalem jej glowe gdy pani weterynarz dawala zastrzyk. Moje lzy spadaly na jej pyszczek gdy umierala a co gorsze moja siostra miala wazny start w zawodach i nie chcac jej dolowac postanowilismy jej o tym nie mowic, wiec w tajemnicy przed nia w deszczowy wieczor niczym w teledysku eminema - cleaning out my closet, wykopalem grob dla mojego psa. Siostra zdobyla medal mistrzostw polski a nasz pies do dzis lezy pochowany w ogrodku i jedyne co po nim pozostalo to masa zdjec wiszacych w domu i wspomnienie najlepszego przyjaciela ktorego kiedykolwiek mialem.
a nie można było od razu po zauważeniu niepokojących objawów iść do weterynarza?
tylko dopiero 20 grudnia żeby psa uśpić? a wcześniejsze leczenie?
pieniążków szkoda było???????
A skąd wiadomo że nie był u weterynarza? Ta choroba jest nieuleczalna i nie ma na nią lekarstwa. Można ją złagodzić, opóźnić wystąpienie objawów, jeżeli się wie że szczeniak jest genetycznie nią obciążony ale prędzej czy później i tak kończy się tak jak tu osoby opisują. Już widzę jak robisz swoim wyglądającym na zdrowe zwierzakom wszelkie badania genetyczne. Miałam kota z wrodzoną wadą serca, nie wiedziałam o tym bo był zdrowy wszystko było ok dopóki mając 4 lata nie przewrócił się i odszedł w ciągu 30 sekund. Okazało się że miał zawał albo zator i co mogłam temu zapobiec? Co by dało to żebym wiedziała że jest chory. Zamiast cieszyć się tymi 4 latami patrzałabym ciągle czy nie dostanie za chwile zawału. Wcześniej miałam kota miał 16 lat i zaawansowanego raka (leczenie przedłużyło mu życie może o pół roku), miał straszna wolę życia i mocne serce musieliśmy go uśpić bo nie był w stanie chodzić, jeść ani nic. A weterynarz powiedział że długo by odchodził bo ma mocne serce i co też moja wina bo go nie leczyłam do końca, może by cudownie ozdrowiał? Przykre jest jak ludzie nie mający pojęcia co to cierpiące zwierze mądrzą się a czemu uśpiłeś, czemu nie walczyłeś, czemu to, czemu tamto.
Pożegnałem mojego psa 6 dni temu, w Poniedziałek. Był to mieszaniec owczarka niemieckeigo z wyżłem. Niestety te psy tak mają, że mimo iż z przodu są zdrowe, tylne łapy odmawiają im posłuszeństwa i uniemożliwiają normalne życie. Podobno jest to spowodowane problemami z kręgosłupem i uciskiem na nerwy. Teraz, po 6 dniach jest już lepiej, chociaż w domu jest pusto. Dużo o nim rozmawialiśmy w gronie rodzinnym i to pomaga, choć mama do tej pory ma wątpliwości czy nie uśpiliśmy go za wcześnie, to nigdy nie jest łatwa decyzja. Sporo czytałem w Internecie przed jej podjęciem, pies miał sparaliżowany tył i to był stan nieodwracalny. Przez 3 dni braliśmy go na spacery z ręcznikiem pod brzuch, ale nie chciał sikać ani się załatwiać. Z dnia na dzień robił się coraz smutniejszy, a dla mnie te 3 dni ciągnęły się jakby były 30 dniami. Na cmentarzu dla psów we Wrocławiu na jednej z tablic jest napisane "Życie jest możliwe, ale dużo smutniejsze". To stwierdzenie mi pomogło, szczerze mówiąc po śmierci psa zmieniło się moje podejście do życia i śmierci, wcześniej nie straciłem nikogo bliskiego poza dziadkiem, gdy miałem 8 lat. Mamy problematyczną sąsiadkę, dlatego nie chcieliśmy zakopywać psa na działce, bo grozi to karą ok. 5000-6000zł. Znalazłem w Internecie dwa krematoria dla zwierząt - we Wrocławiu, a w ostatniej chwili w Lublinie i właśnie w Lublinie został skremowany indywidualnie, a jego prochy mamy w urnie. Chciałem psa pochować godnie, a nie oddać do Bacutilu żeby został przerobiony na paszę, olej czy uzupełniacz do dróg asfaltowych. Napisałem o moim psie i o kremacji artykuł 10 stron A4, ale nie sądze, żeby komuś chciało się go czytać, to dość osobista historia.
Ja chętnie przeczytam. Ale cóż, niestety, problemy z tylnymi łapami u owczarków to niestety ciemna strona hodowli... Nawet nie pseudo, a normalnych, szanowanych hodowli zarejestrowanych w poważnych związkach kynologicznych. Tak samo problemy przez to mają Cavaliery czy Bassety, choć u nich chodzi o co innego. Przykre, że dla wyglądu rasy ludzie są w stanie poświęcić zdrowie psa...
A ja w zeszłym roku pochowałem moją 16-letnią suczkę - wiedziałem że to w końcu musi nadejść, nie rozpaczałem tylko rozmyślałem o tych wszystkich wspaniałych chwilach jakie z nią przeżyliśmy.
ja nistety musze podjąć te samą decyzje ale tylko ją odwlekam w czaise bo sie boje stracić mojego pieska który też jest przy mnie już 15 lat:( współczuję
Psa się usypia ze względu na jego dobro, jeśli cierpi. Mój pies miał 14 lat i 2 miesiące, miał sparaliżowany tył, nie chodził, nie machał ogonem, gasł z dnia na dzień. Nie wiesz co to znaczy jeśli tego nie przeżyłeś. Pies nie mógł nawet doczołgać się do miski żeby się wody napić. Leżał tylko w pozycji bocznej i nawet głowy nie podnosił. Jak go karmiłem to też jadł na leżąco, leżąc na boku, leżenie na łokciach sprawiało mu problem. 2 lata pomagaliśmy mu wstawać, na spacerach się wywracał, ale miał chęć do życia. Załatwiał się w domu przez 7 miesięcy, codziennie, czasami po kilka razy dziennie, miał za słabe zwieracze i nie mógł utrzymać kupy. Poza tym leżał w nienaturalnej pozycji, co uniemożliwiało mu wstanie podczas załatwiania się na dywanie. Gdy u psów zaczynają się problemy ze stawami to nie leżą tak jak zazwyczaj tylko wyginają łapy w różny dziwny sposób. Poza tym pies ma swoje potrzeby. Leżenie cały dzień w jednym miejscu bez żadnych bodźców, sranie i sikanie pod siebie to męka psychiczna. Pies musi mieć kontakt z innymi psami, ze świeżym powietrzem, podlać drzewko, obwąchać teren. Po jakimś czasie takiego leżenia zaczęłyby się robić odleżyny, nie mówię o zaniku mięśni bo praktycznie już ich nie miał, miał zapadnięte boki i bardzo zwiotczałe mięśnie, których nie mógł napiąć. Co to za życie? Przychodzi moment, że trzeba podjąć męską decyzję, która nie jest łatwa. Dużo myśli się przed jej podjęciem i dużo myśli się po jej podjęciu. Ja sądzę, że to najlepsze wyjście dla psa. Jeżeli tak nie jest, to zapłacę za to w dniu sądu. Zrobiłem to zgodnie z własnym przekonaniem. Gdybym nie był w 100% pewien co do decyzji, to bym jej nie podjął. To coś jak wybór między gruźlicą a HIV, nie ma słusznej decyzji. Łatwo się komentuje stojąc z boku, nie przeżywszy tego co druga osoba mówi. Ja też myślałem, że mój pies będzie żył wiecznie, jak masz psa w sile wieku to nie dopuszczasz do siebie pewnych myśli, ale rzeczywistość zgięła już kolana niejednego kozaka.
Nikt kto tego nie przechodził osobiście niech nie dziamga mordą w komentarzu i się nie wymądrza bo wówczas wygląda dokładnie jak ratlerek wściekle rzucający się zza płotu do przechodzącego buldoga.
Istnieje terapia leczaca dysplazje u psa oraz problemy z poruszaniem. To terapia komorkami macierzystymi. Przeprowadza ja dr. Kamilew w Warszawie. Psa mozna bylo wyleczyc lub poprawic jakos jego zycia.
OdpowiedzKomentuj obrazkiem
Zmodyfikowano
1 raz.
Ostatnia modyfikacja:
18 stycznia 2015 o 19:37
Każdy owczarek niemiecki umiera tak naprawdę przez problem z tylnymi łapami, tym bardziej rasowe których postawa jest tak iż mają dupę niżej. Nie wpływa to na nie dobrze zwłaszcza, że są to ruchliwe psy. Miałem w swoim życiu już dwa owczarki niemieckie, oba uśpiłem gdy problemy z tylnymi łapami zaczęły być coraz większe - to męka dla owczarka poruszać się trudnością. Taka kolej rzeczy, że psiaki będą krócej na tym globie niżeli my.
ja miałam psa Dina niespełna 19 lat. Zabrakło mu tygodnia do 19 urodzin!!! w październiku ubiegłego roku musiałam dokonać podobnego wyboru, Stan psa był zły ze wzg. na wiek i bardzo się pogorszył - leczenie nie miało już sensu. Mój weterynarz najpierw go znieczulił a potem podał zastrzyk usypiający.
Wszyscy bardzo przeżyliśmy jego odejście.
Był członkiem rodziny. Był w dobrych i złych chwilach. Był zawsze!!
nasz kochany piesio!!
Mój dziadek też miał owczarka niemieckiego. Wabiła się Wiki. 10 lat dożył. Ta sama historia. Podejrzewam, że ta sama choroba. Nowotwór tam w okolicach tylnich łap, I też była nadzieja, że pies dożyje wiosny i może na wiosnę coś odżyje ale niestety tak się nie stało. Pewnego dnia już nie mogła się podnieść i tak wyła z bólu, że skończyło się to też uśpieniem. Ciężko sobie wyobrazić, że rok wcześniej zimą pogoniła kolędników, którzy sami weszli na posesję, a drugiej zimy nie mogła już chodzić, a 10 lat jak na psa to nie tak jeszcze dużo.
Mam podobną sytuację dla mojego psiaka wysiadają/drętwieją tylne łapy, myślałem o tym by go uśpić ale nie mogę tego zrobić... Dostałem go jak miałem 2 urodziny, teraz ma 14 lat nie mogę się z tym pogodzić :'(
I po co ja to czytałam... Jakiś miesiąc odeszła moja trzyletnia kotka. Przez godzinę głaskałam jej główkę patrząc jak walczy o tlen. Nie zasnęła, miała siłę by walczyć, ale przegrała z płynem w opłucnej. Nie pomogli weci, odszedł mój najlepszy przyjaciel... [*] Ciągle ryczę jak głupia gdy tylko sobie przypomnę. Fuck...
Pożegnania ze zwierzakami mogą być trudne, zwłaszcza z psami. Pamiętam jak odszedł mój pies, było wiadomo że jest stary i to się niedługo zdarzy ale nie mogłem przeboleć że nie byłem wtedy z nim (szkoła) nad grobem spędziłem sporo czasu.
Miałem podobna sytuacje. Mój pies który był dość młody zachorował i nic nie jadł ani nie pił. Z dnia na dzień mniej sie ruszał a ostatni dzień przeleżał bez ruchu. Wiedziałem że on umrze ale jakoś na początku nie brałem tego do siebie. Dopiero gdy zobaczyłem go gdy już nie żył coś we mnie pękło i się po prostu popłakałem. Strasznie ciężko było mi się z tym pogodzić.
Fejk jak stąd do Honolulu. Chyba, że idiota to pisał. No bo kto normalny po pochowaniu członka rodziny/przyjaciela/psa/jakkolwiek nazywacie swojego futrzaka wchodzi na kompa i opisuje to randomowej publice? No dajcie spokój. Jeśli już, to mogło to się na jakimś blogu pojawić, a autor sobie to tylko skopiował, żeby było dramatycznie.
OdpowiedzKomentuj obrazkiem
Zmodyfikowano
2 razy.
Ostatnia modyfikacja:
19 stycznia 2015 o 1:56
Nasz pies tez dociągnął do 13 lat, owczarek niemiecki. Pewnego dnia nie mógł wstać i tak już zostało do końca. Leczenie nie pomogło ;-(
Było to już chyba kilkanaście lat temu a nadal się pamięta. Później były inne psy ale ten pierwszy był najdłużej.
Ehhh wszystko fajnie pięknie ja też tydzień temu w identyczny sposób straciłem 18 letniego psa (wszystko odbyło się podobnie jak u autora demota) Tylko czy cały świat musi o tym wiedzieć? Jest to przyznam bardzo przygnębiające uczucie i okres gdy się na to patrzy ale normalna kolej rzeczy. Rodzimy się, żyjemy by potem umrzeć. Ja wstawiłem tylko kilka zdjęć na fejsa ale tylko po to by poinformować znajomych o zaistniałym fakcie a nie wszystkich na demotach. Takie rzeczy są rzeczami dla bardzo wąskiego grona i nie należy się nimi chwalić jak wygraną w totka. Spoko zbesztajcie mój koment bo to teraz jest bardzo w modzie.
Miałam podobnie....mój najukochańszy owczarek nie mógł chodzić na tylne łapy mimo tego z wielkim bóle podążał za mną krok w krok...nie było ratunku...jeszcze dzisiaj pól roku po jego odejściu łezka w oku się kręci i ból ściska serce. Tak to był mój największy, najwierniejszy, oddany przyjaciel w smutku, w chwilach szczęścia...:(
Poryczałam się,jak to czytałam :( Bardzo ci współczuje.Wiem jak to jest.Kiedyś miałam suczkę jamnika,zachorowała i musieliśmy ją uśpić :( Nigdy o tym nie zapomnę...
A teraz zastąpcie słowo "pies" słowem "dziadek", "kaleka" lub podobnym
i zobaczcie jakie będą komentarze.....Najbardziej ciekawiłyby mnie te od przeciwników eutanazji...
Skoro nie miał apetytu już w listopadzie, a uśpiłeś go 20 grudnia, to do jego złego stanu przyczyniłeś się jeszcze zagłodzeniem go. Ponadto dziwi mnie stwierdzenie "staliśmy w milczeniu i patrzeliśmy jak nasz ukochany pies zasypia" Tak go kochałeś, że mogłeś tylko stać nad nim i patrzeć? Taki to był przyjaciel...
Miałem podobną sytuację, ale nie czekałem aż pies będzie wycieńczony przez chorobę i ból do granic wytrzymałości. A przy usypianiu go trzymałem go na kolanach tuląc przyjaciela ile się da w tych ostatnich chwilach, a nie zgrywając czułego w internetach.
tak czy owak, smutna kolej rzeczy..
Dlaczego minusujecie, kiedy to sama prawda? Ja kiedy tylko zauważyłam, że mój pies ma problem z poruszaniem się, to kilka minut później byłam w drodze do lecznicy weterynaryjnej. Mój pies w tej chwili jest w pełni zdrowy między innymi dlatego, że zareagowałam szybko, co sama pani weterynarz przyznała. Co to znaczy, że pies "musiał trochę pochodzić"? Skąd facet mógł wiedzieć, czego pies potrzebuje? Jak można patrzeć przez tak długi czas, jak pies się męczy i nic nie zrobić? Nawet na koniec zwlekał i jeszcze pożałował pieniędzy na legalne spalenie ciała psa, tylko zakopał je w lesie.
ja pier... gość traktuje zwierze jak czlowieka lol
Bardzo Ci współczuję. Śmierć zwierzaka to ciężkie przeżycie. Życzę Ci, żebyś wrócił w miarę szybko do normalnego stanu i po jakimś czasie przygarnął jakiegoś psiaka - dom bez psa zawsze wyda się jakiś pusty.
Dokładnie, przeżyłam już to z moim owczarkiem niemieckim. Na szczęście nie umierał w męczarniach, tylko dosłownie padł nagle. Teraz wzięłam jakoś pół roku temu starszego, chorego psa i ostatnio wydaje się, że też może być już koniec :( W dodatku traci wzrok :(
Ale eutanazja dla ludzi zabroniona - ludzie niech cierpia !!!!1111oneoneone
Katolickie bezmózgowie jest coraz mniej aktywne, więc może kiedyś się doczekamy racjonalnego podejścia w tym kierunku. Śmierć, jak nic innego powinna być indywidualną decyzją danego człowieka. Cierpienie w imię jakichś mglistych przesłanek jest chore. Nie każdy chce się bawić w Chrystusa, który został cierpiętnikiem dla własnego widzimisię.
Ale pszecierz eutanazja to gżeh, buk pofiedziaó, rze tag nje morzna, to nje morzna!!! Szkoda tylko, że katole (katole, nie katolicy) nie dopuszczają możliwości, że Boga może nie być i mnóstwo ludzi cierpi katusze przez ich przekonanie, że jest tak jak myślą, że jest.
A jaka jest różnica między legalnym "zastrzykiem" a tym że załatwisz sobie jakieś ta letki nasenne z drugiego obiegu czy zatruciem czadem?
Łatwo spychać winę na katoli, ale mam dla was złą wiadomość: eutanazja jest problematyczna moralnie dla każdego myślącego człowieka niezależnie od tego w co wierzy. Kwestia pierwsza: jak bardzo wiesz i jak bardzo jesteś świadomy tego że naprawdę chcesz umrzeć. Nawet kompletnie zdrowy człowiek miewa takie momenty doła, że ma ochotę ze sobą skończyć ale potem mu przechodzi i dalej pcha ten swój wózek. A co jeśli walczysz z ciężką chorobą, jeśli ta choroba poważnie wpływa na możliwość oceny sytuacji i w ogóle twojego myślenia? A jeśli już nie jesteś w stanie nic zrobić ani wyrazić swojej woli, to kto ma za ciebie zadecydować czy masz żyć czy nie? Czy ten ktoś naprawdę będzie chciał twojego dobra, czy też jego intencje będą wprost przeciwne? No i kwestia druga: było sporo przypadków gdy wszyscy lekarze składali ręce i byli przekonani że pacjenta czeka co najwyżej wegetacja jako roślinka. A potem zdarzał się cud i wstawali z łóżka, czasem i po wielu latach. Więc jak? W boga nie wierzymy, ale zabawić się w niego to czemu nie? Wspomnę też o ciekawym dysonansie, jakim jest zderzenie z tą samą argumentacją w kwestii karze śmierci: wszak przecież jednym (o ile nie jedynym sensownym) argumentem przeciwko tejże jest fakt iż sąd może się pomylić. I że błędny wyrok śmierci jest nieodwracalny, a w więzieniu można dojść sprawiedliwości choćby nawet i po wielu latach. Ciekawe że to właśnie w krajach "postępowych" gdzie brak kary śmierci jest świętym aksjomatem, zaczyna się coraz głośniej mówić o dopuszczeniu eutanazji... o której to decyzja może być tak samo błędna jak błędny może być wyrok niezawisłego sądu skazujący na śmierć.
Jeśliby była legalna, to prędzej czy później stanie się obowiązkowa. Najpierw społecznie czy towarzysko - na jakimś etapie zniedołężnienia nie będzie wypadało dłużej razić oczu bliskich pomarszczoną gębą, ich intelektów niezborną mową, obciążać rodzinnego czy państwowego budżetu, marnować czyjegoś czasu na zmienianie pampersów i podawanie szklanki wody.
Później, najdalej za jedno-dwa pokolenia, pojawi się nacisk ze strony dyrekcji szpitali i domów opieki, a niedługo potem ubezpieczycieli (w tym ZUSu, czy jak się wtedy będzie zwał jego odpowiednik). Jeszcze później eutanazja stanie się zasadą sztuki lekarskiej, a na koniec - obowiązkiem ustawowym.
Czytałem kiedyś o masowej emigracji starców z Holandii do Niemiec. Czyżby tam już się zaczynało?
On nie umarł ty go zabiłeś...
taaa najlepiej wypowiadac sie jak nie znalo sie sytuacji...
sbmor21 ty jesteś następny
Podziw dla autora, że nie zrobił z tego galerii :P
Mogłeś ominąć te sprawę z dołem w lesie bo to jest nielegalne. Są od tego spalarnie lub cmentarz dla zwierząt. Masz szczęście, że nikt na Ciebie nie doniósł.
A może nie było ani jednego, ani drugiego w jego okolicy? Może chciał odwiedzać go jak najczęściej?
Swoją drogą ten zakaz pochowania ukochanego zwierzaka w lesie to jakiś kompletny debilizm. Każdego dnia padają tam jelenie, dziki, jeże, wiewiórki, lisy i wiele innych stworzeń ale już zakopanie tam psa skazi środowisko...
Może i nielegalne, ale uważam, że autor postąpił słusznie mimo wszystko. To dobre miejsce dla psiaka. Mój tata jest myśliwym i nasz poprzedni piesek spędził w lesie większość swojego życia, kochał go. Oczywistą rzeczą dla nas było to, żeby po jego śmierci pochować go w jego ulubionym lesie, pod dębem. Wg. myśliwych psina po śmierci trafi do krainy wiecznych łowów, a tata zachodzi do Kajki często, kiedy wraca z polowania.. W takim momencie nie myśli się o jakimś zakazie ;) Kiedy przyjdzie czas na naszą Maję, to też pochowamy ją w lesie. Oby ta chwila nie nadeszła szybko, bo strata ukochanego zwierzaka bardzo boli.
Ten komentarz oddaje esencję tego jak sk*rwiałe i pełne społeczniaków jest społeczeństwo. Ograniczeni umysłowo niewolnicy, tak bardzo uciekający od zdrowego rozsądku. To jak wielu ludzi postrzega świat, jest zależne od tego jak ich zmanipulują i co im wmówią. Nie można patrzeć na świat jedynie przez pryzmat prawa... a co do spalarni śmieci, to by się przydała by pozbyć się takich donosicieli chcących innym niszczyć życię w imie jakichś absurdalnych błahostek.
20 grudnia było całkiem ciepło jak na tą porę roku i nie było mrozu. Pewnie oddałeś psa do uśpienia i utylizacji i teraz wymyślasz ckliwe historie
Te choroby tylnych łap są charakterystyczne dla owczarków. Mój parę lat temu też został przez to uśpiony po 12 latach wierności.
Kilka lat temu niestety miałem dokładnie taką samą sytuacje z moim psiakiem, wprawdzie kundelek ale pośród przodków na pewno był owczarek niemiecki, zaczęło się od lekkiego uginania się łap na spacerach, później pojawiły się poważne problemy przy wchodzeniu po schodach aż pewnego dnia tylne łapki rozjechały się na dobre uniemożliwiając chodzenie, do tego zaczęły siadać organy i niestety trzeba było uśpić psiaka po 15 spędzonych wspólnie latach
Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 19 stycznia 2015 o 0:08
Bylem w bardzo podobnej sytuacji. Chodzilo o mojego alaskana, ktorego rodzice przywiezli gdy mialem 5 lat. Alexa bo tak miala na imie przezyla z nami cale swoje zycie i gdy tak samo jak w tej sytuacji nogi zaczely odmawiac jej posluszenstwa i po jakims czasie juz sie nawet nie ruszala, zdecydowalismy zadzwonic do weterynarza. Podtrzymywalem jej glowe gdy pani weterynarz dawala zastrzyk. Moje lzy spadaly na jej pyszczek gdy umierala a co gorsze moja siostra miala wazny start w zawodach i nie chcac jej dolowac postanowilismy jej o tym nie mowic, wiec w tajemnicy przed nia w deszczowy wieczor niczym w teledysku eminema - cleaning out my closet, wykopalem grob dla mojego psa. Siostra zdobyla medal mistrzostw polski a nasz pies do dzis lezy pochowany w ogrodku i jedyne co po nim pozostalo to masa zdjec wiszacych w domu i wspomnienie najlepszego przyjaciela ktorego kiedykolwiek mialem.
a nie można było od razu po zauważeniu niepokojących objawów iść do weterynarza?
tylko dopiero 20 grudnia żeby psa uśpić? a wcześniejsze leczenie?
pieniążków szkoda było???????
no wlasnie i jeszcze sie chelpi, ze dól wykopał, trzeba bylo wczesniej z psem isc do lekarza to by moze jeszcze zyl w dobrym zdrowiu
A skąd wiadomo że nie był u weterynarza? Ta choroba jest nieuleczalna i nie ma na nią lekarstwa. Można ją złagodzić, opóźnić wystąpienie objawów, jeżeli się wie że szczeniak jest genetycznie nią obciążony ale prędzej czy później i tak kończy się tak jak tu osoby opisują. Już widzę jak robisz swoim wyglądającym na zdrowe zwierzakom wszelkie badania genetyczne. Miałam kota z wrodzoną wadą serca, nie wiedziałam o tym bo był zdrowy wszystko było ok dopóki mając 4 lata nie przewrócił się i odszedł w ciągu 30 sekund. Okazało się że miał zawał albo zator i co mogłam temu zapobiec? Co by dało to żebym wiedziała że jest chory. Zamiast cieszyć się tymi 4 latami patrzałabym ciągle czy nie dostanie za chwile zawału. Wcześniej miałam kota miał 16 lat i zaawansowanego raka (leczenie przedłużyło mu życie może o pół roku), miał straszna wolę życia i mocne serce musieliśmy go uśpić bo nie był w stanie chodzić, jeść ani nic. A weterynarz powiedział że długo by odchodził bo ma mocne serce i co też moja wina bo go nie leczyłam do końca, może by cudownie ozdrowiał? Przykre jest jak ludzie nie mający pojęcia co to cierpiące zwierze mądrzą się a czemu uśpiłeś, czemu nie walczyłeś, czemu to, czemu tamto.
Pożegnałem mojego psa 6 dni temu, w Poniedziałek. Był to mieszaniec owczarka niemieckeigo z wyżłem. Niestety te psy tak mają, że mimo iż z przodu są zdrowe, tylne łapy odmawiają im posłuszeństwa i uniemożliwiają normalne życie. Podobno jest to spowodowane problemami z kręgosłupem i uciskiem na nerwy. Teraz, po 6 dniach jest już lepiej, chociaż w domu jest pusto. Dużo o nim rozmawialiśmy w gronie rodzinnym i to pomaga, choć mama do tej pory ma wątpliwości czy nie uśpiliśmy go za wcześnie, to nigdy nie jest łatwa decyzja. Sporo czytałem w Internecie przed jej podjęciem, pies miał sparaliżowany tył i to był stan nieodwracalny. Przez 3 dni braliśmy go na spacery z ręcznikiem pod brzuch, ale nie chciał sikać ani się załatwiać. Z dnia na dzień robił się coraz smutniejszy, a dla mnie te 3 dni ciągnęły się jakby były 30 dniami. Na cmentarzu dla psów we Wrocławiu na jednej z tablic jest napisane "Życie jest możliwe, ale dużo smutniejsze". To stwierdzenie mi pomogło, szczerze mówiąc po śmierci psa zmieniło się moje podejście do życia i śmierci, wcześniej nie straciłem nikogo bliskiego poza dziadkiem, gdy miałem 8 lat. Mamy problematyczną sąsiadkę, dlatego nie chcieliśmy zakopywać psa na działce, bo grozi to karą ok. 5000-6000zł. Znalazłem w Internecie dwa krematoria dla zwierząt - we Wrocławiu, a w ostatniej chwili w Lublinie i właśnie w Lublinie został skremowany indywidualnie, a jego prochy mamy w urnie. Chciałem psa pochować godnie, a nie oddać do Bacutilu żeby został przerobiony na paszę, olej czy uzupełniacz do dróg asfaltowych. Napisałem o moim psie i o kremacji artykuł 10 stron A4, ale nie sądze, żeby komuś chciało się go czytać, to dość osobista historia.
Ja chętnie przeczytam. Ale cóż, niestety, problemy z tylnymi łapami u owczarków to niestety ciemna strona hodowli... Nawet nie pseudo, a normalnych, szanowanych hodowli zarejestrowanych w poważnych związkach kynologicznych. Tak samo problemy przez to mają Cavaliery czy Bassety, choć u nich chodzi o co innego. Przykre, że dla wyglądu rasy ludzie są w stanie poświęcić zdrowie psa...
Współczuję mnie czeka to samo:(....też mu łapy odmawiają posłuszeństwa...
A ja w zeszłym roku pochowałem moją 16-letnią suczkę - wiedziałem że to w końcu musi nadejść, nie rozpaczałem tylko rozmyślałem o tych wszystkich wspaniałych chwilach jakie z nią przeżyliśmy.
ja nistety musze podjąć te samą decyzje ale tylko ją odwlekam w czaise bo sie boje stracić mojego pieska który też jest przy mnie już 15 lat:( współczuję
Ktoś kto tego nie przeżył nie zrozumie, a ja tak i wiem co to stracić najwierniejszego druha , przyjaciela.
"Był moim przyjacielem, kompanem, zawsze mogłem na nim polegać... Dlatego go uśpiłem." NO KUR*A NO NIE...-_-
Psa się usypia ze względu na jego dobro, jeśli cierpi. Mój pies miał 14 lat i 2 miesiące, miał sparaliżowany tył, nie chodził, nie machał ogonem, gasł z dnia na dzień. Nie wiesz co to znaczy jeśli tego nie przeżyłeś. Pies nie mógł nawet doczołgać się do miski żeby się wody napić. Leżał tylko w pozycji bocznej i nawet głowy nie podnosił. Jak go karmiłem to też jadł na leżąco, leżąc na boku, leżenie na łokciach sprawiało mu problem. 2 lata pomagaliśmy mu wstawać, na spacerach się wywracał, ale miał chęć do życia. Załatwiał się w domu przez 7 miesięcy, codziennie, czasami po kilka razy dziennie, miał za słabe zwieracze i nie mógł utrzymać kupy. Poza tym leżał w nienaturalnej pozycji, co uniemożliwiało mu wstanie podczas załatwiania się na dywanie. Gdy u psów zaczynają się problemy ze stawami to nie leżą tak jak zazwyczaj tylko wyginają łapy w różny dziwny sposób. Poza tym pies ma swoje potrzeby. Leżenie cały dzień w jednym miejscu bez żadnych bodźców, sranie i sikanie pod siebie to męka psychiczna. Pies musi mieć kontakt z innymi psami, ze świeżym powietrzem, podlać drzewko, obwąchać teren. Po jakimś czasie takiego leżenia zaczęłyby się robić odleżyny, nie mówię o zaniku mięśni bo praktycznie już ich nie miał, miał zapadnięte boki i bardzo zwiotczałe mięśnie, których nie mógł napiąć. Co to za życie? Przychodzi moment, że trzeba podjąć męską decyzję, która nie jest łatwa. Dużo myśli się przed jej podjęciem i dużo myśli się po jej podjęciu. Ja sądzę, że to najlepsze wyjście dla psa. Jeżeli tak nie jest, to zapłacę za to w dniu sądu. Zrobiłem to zgodnie z własnym przekonaniem. Gdybym nie był w 100% pewien co do decyzji, to bym jej nie podjął. To coś jak wybór między gruźlicą a HIV, nie ma słusznej decyzji. Łatwo się komentuje stojąc z boku, nie przeżywszy tego co druga osoba mówi. Ja też myślałem, że mój pies będzie żył wiecznie, jak masz psa w sile wieku to nie dopuszczasz do siebie pewnych myśli, ale rzeczywistość zgięła już kolana niejednego kozaka.
Rozumiem przywiązanie, ale to tylko pies.
To jest aż pies. To zwierze potrafi być lepsze od nie jednego człowieka.
dla ciebie tylko pies to po choj komentujesz
ku rwa te wasze zalosne komenty
pies jest naj lepszy
a historia piekna wzruszajaca...
Tak rozpacza śmierć najlepszego przyjaciela - to dlaczego pochował go w lesie, zamiast na własnym podwórku?
https://www.youtube.com/watch?v=eyWOUWGq9A0
mam nadzieje że jak ty będziesz chory twoje dzieci też cię uśpią.
Nikt kto tego nie przechodził osobiście niech nie dziamga mordą w komentarzu i się nie wymądrza bo wówczas wygląda dokładnie jak ratlerek wściekle rzucający się zza płotu do przechodzącego buldoga.
Istnieje terapia leczaca dysplazje u psa oraz problemy z poruszaniem. To terapia komorkami macierzystymi. Przeprowadza ja dr. Kamilew w Warszawie. Psa mozna bylo wyleczyc lub poprawic jakos jego zycia.
Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 18 stycznia 2015 o 19:37
Każdy owczarek niemiecki umiera tak naprawdę przez problem z tylnymi łapami, tym bardziej rasowe których postawa jest tak iż mają dupę niżej. Nie wpływa to na nie dobrze zwłaszcza, że są to ruchliwe psy. Miałem w swoim życiu już dwa owczarki niemieckie, oba uśpiłem gdy problemy z tylnymi łapami zaczęły być coraz większe - to męka dla owczarka poruszać się trudnością. Taka kolej rzeczy, że psiaki będą krócej na tym globie niżeli my.
ja miałam psa Dina niespełna 19 lat. Zabrakło mu tygodnia do 19 urodzin!!! w październiku ubiegłego roku musiałam dokonać podobnego wyboru, Stan psa był zły ze wzg. na wiek i bardzo się pogorszył - leczenie nie miało już sensu. Mój weterynarz najpierw go znieczulił a potem podał zastrzyk usypiający.
Wszyscy bardzo przeżyliśmy jego odejście.
Był członkiem rodziny. Był w dobrych i złych chwilach. Był zawsze!!
nasz kochany piesio!!
Mój dziadek też miał owczarka niemieckiego. Wabiła się Wiki. 10 lat dożył. Ta sama historia. Podejrzewam, że ta sama choroba. Nowotwór tam w okolicach tylnich łap, I też była nadzieja, że pies dożyje wiosny i może na wiosnę coś odżyje ale niestety tak się nie stało. Pewnego dnia już nie mogła się podnieść i tak wyła z bólu, że skończyło się to też uśpieniem. Ciężko sobie wyobrazić, że rok wcześniej zimą pogoniła kolędników, którzy sami weszli na posesję, a drugiej zimy nie mogła już chodzić, a 10 lat jak na psa to nie tak jeszcze dużo.
Mam podobną sytuację dla mojego psiaka wysiadają/drętwieją tylne łapy, myślałem o tym by go uśpić ale nie mogę tego zrobić... Dostałem go jak miałem 2 urodziny, teraz ma 14 lat nie mogę się z tym pogodzić :'(
przykro mi! też miałem owczarka, też musiałem wykopać mu dół.
powodzenia
I po co ja to czytałam... Jakiś miesiąc odeszła moja trzyletnia kotka. Przez godzinę głaskałam jej główkę patrząc jak walczy o tlen. Nie zasnęła, miała siłę by walczyć, ale przegrała z płynem w opłucnej. Nie pomogli weci, odszedł mój najlepszy przyjaciel... [*] Ciągle ryczę jak głupia gdy tylko sobie przypomnę. Fuck...
przyjaciela poznaje się w biedzie
Pożegnania ze zwierzakami mogą być trudne, zwłaszcza z psami. Pamiętam jak odszedł mój pies, było wiadomo że jest stary i to się niedługo zdarzy ale nie mogłem przeboleć że nie byłem wtedy z nim (szkoła) nad grobem spędziłem sporo czasu.
Mój Labrador dokładnie przez to samo przechodził wraz ze mną wiec wiem co czułeś. Smutek jak po stracie kogoś z rodziny.
Miałem podobna sytuacje. Mój pies który był dość młody zachorował i nic nie jadł ani nie pił. Z dnia na dzień mniej sie ruszał a ostatni dzień przeleżał bez ruchu. Wiedziałem że on umrze ale jakoś na początku nie brałem tego do siebie. Dopiero gdy zobaczyłem go gdy już nie żył coś we mnie pękło i się po prostu popłakałem. Strasznie ciężko było mi się z tym pogodzić.
i ch**??? strasznie to przykre i wgl, wlasnie wylalem "morze lez" ale zapytam jeszcze raz... i ch**???
Ściema, w uszach miał miód.
Też byłem w podobnej sytuacji. Ale takie jest życie i nic tego nie zmieni.
Fejk jak stąd do Honolulu. Chyba, że idiota to pisał. No bo kto normalny po pochowaniu członka rodziny/przyjaciela/psa/jakkolwiek nazywacie swojego futrzaka wchodzi na kompa i opisuje to randomowej publice? No dajcie spokój. Jeśli już, to mogło to się na jakimś blogu pojawić, a autor sobie to tylko skopiował, żeby było dramatycznie.
Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 19 stycznia 2015 o 1:56
przykro mi wiem co czujesz :(
I TO W KOŃCU JEST DEMOT a nie zrzynka z kwejka!
Nasz pies tez dociągnął do 13 lat, owczarek niemiecki. Pewnego dnia nie mógł wstać i tak już zostało do końca. Leczenie nie pomogło ;-(
Było to już chyba kilkanaście lat temu a nadal się pamięta. Później były inne psy ale ten pierwszy był najdłużej.
Miałem takiego przyjaciela,ta sama dolegliwość mam innego psa ale tamten zawsze w mej pamięci zostanie
Ehhh wszystko fajnie pięknie ja też tydzień temu w identyczny sposób straciłem 18 letniego psa (wszystko odbyło się podobnie jak u autora demota) Tylko czy cały świat musi o tym wiedzieć? Jest to przyznam bardzo przygnębiające uczucie i okres gdy się na to patrzy ale normalna kolej rzeczy. Rodzimy się, żyjemy by potem umrzeć. Ja wstawiłem tylko kilka zdjęć na fejsa ale tylko po to by poinformować znajomych o zaistniałym fakcie a nie wszystkich na demotach. Takie rzeczy są rzeczami dla bardzo wąskiego grona i nie należy się nimi chwalić jak wygraną w totka. Spoko zbesztajcie mój koment bo to teraz jest bardzo w modzie.
Znam ten ból tak dobrze.. ;( A minęło już prawie 5 lat
Miałam podobnie....mój najukochańszy owczarek nie mógł chodzić na tylne łapy mimo tego z wielkim bóle podążał za mną krok w krok...nie było ratunku...jeszcze dzisiaj pól roku po jego odejściu łezka w oku się kręci i ból ściska serce. Tak to był mój największy, najwierniejszy, oddany przyjaciel w smutku, w chwilach szczęścia...:(
zwierzęta to najlepsze co ludzi może spotkać na ziemi
Poryczałam się,jak to czytałam :( Bardzo ci współczuje.Wiem jak to jest.Kiedyś miałam suczkę jamnika,zachorowała i musieliśmy ją uśpić :( Nigdy o tym nie zapomnę...
A teraz zastąpcie słowo "pies" słowem "dziadek", "kaleka" lub podobnym
i zobaczcie jakie będą komentarze.....Najbardziej ciekawiłyby mnie te od przeciwników eutanazji...