Jaki "zupełnie wolny" - a szkoła? Z 18 (przyjmijmy) lat dzieciństwa 2/3 spędzało się w tym "kołchozie", będąc całkowicie w mocy frustratów (nauczyciele w większości rekrutowali się wtedy z selekcji negatywnej - bo nie byli w stanie znaleźć lepszej pracy), a bywało, że i regularnych sadystów. Obecnie, w dorosłości, mógłbym takiemu napluć w gębę, trzasnąć drzwiami i pójść gdzie indziej, a w międzyczasie jeszcze narobić koło pióra. Dzieciak w latach 80-tych niewiele miał do gadania i musiało dojść do na prawdę ciężkich klimatów, żeby ktokolwiek na cokolwiek zwrócił uwagę. Dziękuję, nigdy więcej. A poza tym - teraz mam fajniejsze zabawki. :)
OdpowiedzKomentuj obrazkiem
Zmodyfikowano
1 raz.
Ostatnia modyfikacja:
10 lutego 2015 o 9:22
Te czasy mogą wrócić. Ta dziecięca bezwarunkowa radość znika wraz z dojrzewaniem płciowym. Od tego momentu zamiast cieszyć się z małych rzeczy, dosłownie z faktu, że żyjemy, zaczynamy uzależniać szczęście od spełniania zachcianek swojego ego i żądań społeczeństwa. Od tej pory, zamiast cieszyć się bez powodu, choćby słońcem widzianym rano, utożsamiamy szczęście ze zdobywaniem. Szczęście ma dać więc: zdobycie partnera, zdobycie finansów, zdobycie wykształćenia, zdobycie seksu, zdobycie (kupno) gadżetu, wycieczki, samochodu, mieszkania. Niestety, ale takie pojmowanie szczęścia straszliwie je degeneruje. Bowiem te kupowane najczęściej za duże pieniądze kawałki plastiku, żelastwa, tkanin, betonu - dają co najwyżej chwilową ekscytację, a nie to potężne szczęście z dzieciństwa. Ja już jakiś czas temu powiedziałem: NIE BĘDĘ SŁUŻYŁ temu oszukańczemu surogatowi szczęścia. Chcę wrócić do tej bezwarunkowej radości z samego faktu, że się istnieje, znanej z dzieciństwa. Wszak o to chodzi w ewangelicznych słowach: "Musicie być jak dzieci, wtedy wejdziecie do Królestwa Niebieskiego" - dodam, że chodzi o Królestwo Niebieskie (stan ducha) tu i teraz, na Ziemi, tej Ziemi. :-)
Masz rację, Trance. Obniżyć oczekiwania i wymogi, cieszyć się z małych rzeczy, a nie z takich, które osiągniemy za x lat, albo może wcale. To jest recepta na szczęście. I nie porównujmy się do innych. Bo nie każdemu dane jest zostać biznesmenem, politykiem, czy prawnikiem, albo mieć kilka szczęśliwych związków. Znajdźmy w swoim małym świecie źródła szczęścia, lub choćby zadowolenia i z nich czerpmy.
Serio? Łamałeś deski na głowie? I - serio - lądowałeś na pogotowiu?? Trzepak, łażenie po drzewach, podchody, bazy - tak! Co ty.. zaimponować komuś próbujesz|
Ale nadal tak jest . Mój młodszy brat , gdy był śnieg przesiedział całe dni na podwórku. Ze znajomymi rzucali się śnieżkami i budowali forty... Moja siostra ( 12 lat ) chodziła z koleżanką w parku , z gorącą czekoladą , bo moja mama im ufa , że nie zrobią nic głupiego . Nie , nikt z mojej rodziny jak jest piękna pogoda nie siedzi w domu przy kompie. I nie jesteśmy jedyni . W mojej klasie nikt nie daje swoich nagich fotek w sieć żeby mieć ,,lajki,, . Nikt nie jest na tyle głupi żeby mówić ciągle o kompie , grach i tp. Mamy swoje własne zainteresowania. Nikt w mojej klasie też nie jest w ciąży , nie bierze kokainy ani marihuany . Nikt nie pali papierosów. Ktoś mógłby powiedzieć , że jesteśmy wyjątkiem , że większość nastolatków woli demotywatorów od dobrej książki n. NIE!! A jeśli ktoś nie dowierza , zapraszam do obojętnego bliblioteki szkolnej .
Tego gówna jest za dużo... Serio, gdybyście jako dzieci dostali w ręce tablety i telefony to byście siedzieli w domu a nie pier*olili o przygodach na dworze
....chyba trochę za dużo desek "połamałeś" na swoim łbie??? cha cha cha .....
Dwanaście kiełbasek?? Oj powodziło się. Tata partyjny lub chłop małorolny w rodzinie. No, mogła być jeszcze matka pracująca w sklepie mięsnym.
Tym mniej urodziwym w klasie akurat się podobało, śmiały się później
Jaki "zupełnie wolny" - a szkoła? Z 18 (przyjmijmy) lat dzieciństwa 2/3 spędzało się w tym "kołchozie", będąc całkowicie w mocy frustratów (nauczyciele w większości rekrutowali się wtedy z selekcji negatywnej - bo nie byli w stanie znaleźć lepszej pracy), a bywało, że i regularnych sadystów. Obecnie, w dorosłości, mógłbym takiemu napluć w gębę, trzasnąć drzwiami i pójść gdzie indziej, a w międzyczasie jeszcze narobić koło pióra. Dzieciak w latach 80-tych niewiele miał do gadania i musiało dojść do na prawdę ciężkich klimatów, żeby ktokolwiek na cokolwiek zwrócił uwagę. Dziękuję, nigdy więcej. A poza tym - teraz mam fajniejsze zabawki. :)
Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 10 lutego 2015 o 9:22
Te czasy mogą wrócić. Ta dziecięca bezwarunkowa radość znika wraz z dojrzewaniem płciowym. Od tego momentu zamiast cieszyć się z małych rzeczy, dosłownie z faktu, że żyjemy, zaczynamy uzależniać szczęście od spełniania zachcianek swojego ego i żądań społeczeństwa. Od tej pory, zamiast cieszyć się bez powodu, choćby słońcem widzianym rano, utożsamiamy szczęście ze zdobywaniem. Szczęście ma dać więc: zdobycie partnera, zdobycie finansów, zdobycie wykształćenia, zdobycie seksu, zdobycie (kupno) gadżetu, wycieczki, samochodu, mieszkania. Niestety, ale takie pojmowanie szczęścia straszliwie je degeneruje. Bowiem te kupowane najczęściej za duże pieniądze kawałki plastiku, żelastwa, tkanin, betonu - dają co najwyżej chwilową ekscytację, a nie to potężne szczęście z dzieciństwa. Ja już jakiś czas temu powiedziałem: NIE BĘDĘ SŁUŻYŁ temu oszukańczemu surogatowi szczęścia. Chcę wrócić do tej bezwarunkowej radości z samego faktu, że się istnieje, znanej z dzieciństwa. Wszak o to chodzi w ewangelicznych słowach: "Musicie być jak dzieci, wtedy wejdziecie do Królestwa Niebieskiego" - dodam, że chodzi o Królestwo Niebieskie (stan ducha) tu i teraz, na Ziemi, tej Ziemi. :-)
Masz rację, Trance. Obniżyć oczekiwania i wymogi, cieszyć się z małych rzeczy, a nie z takich, które osiągniemy za x lat, albo może wcale. To jest recepta na szczęście. I nie porównujmy się do innych. Bo nie każdemu dane jest zostać biznesmenem, politykiem, czy prawnikiem, albo mieć kilka szczęśliwych związków. Znajdźmy w swoim małym świecie źródła szczęścia, lub choćby zadowolenia i z nich czerpmy.
Taaak, te czasy już się skończyły bo ŻONA KAZAŁA MI WSZYĆ ESPERAL.
Pojedź na Woodstock tam jest wolność. Tylko znając Demoty zaraz zwyzywają cię od lewactwa, brudasów itp. Taką mamy wolność w tym kraju.
"Łapanie dziewczyn za piersi" , chyba jednak dobrze że nie wrócą...
No właśnie. Też mnie zastanawia, czy dziewczyny wspominają to łapanie za piersi równie miło jak autor demota? Bo coś mi się nie wydaje.
Końcówke zmienić na :" ale żona kazałą mi wszyć esperal" i demot jest super :D
Serio? Łamałeś deski na głowie? I - serio - lądowałeś na pogotowiu?? Trzepak, łażenie po drzewach, podchody, bazy - tak! Co ty.. zaimponować komuś próbujesz|
Ale nadal tak jest . Mój młodszy brat , gdy był śnieg przesiedział całe dni na podwórku. Ze znajomymi rzucali się śnieżkami i budowali forty... Moja siostra ( 12 lat ) chodziła z koleżanką w parku , z gorącą czekoladą , bo moja mama im ufa , że nie zrobią nic głupiego . Nie , nikt z mojej rodziny jak jest piękna pogoda nie siedzi w domu przy kompie. I nie jesteśmy jedyni . W mojej klasie nikt nie daje swoich nagich fotek w sieć żeby mieć ,,lajki,, . Nikt nie jest na tyle głupi żeby mówić ciągle o kompie , grach i tp. Mamy swoje własne zainteresowania. Nikt w mojej klasie też nie jest w ciąży , nie bierze kokainy ani marihuany . Nikt nie pali papierosów. Ktoś mógłby powiedzieć , że jesteśmy wyjątkiem , że większość nastolatków woli demotywatorów od dobrej książki n. NIE!! A jeśli ktoś nie dowierza , zapraszam do obojętnego bliblioteki szkolnej .
Tego gówna jest za dużo... Serio, gdybyście jako dzieci dostali w ręce tablety i telefony to byście siedzieli w domu a nie pier*olili o przygodach na dworze
chyba że alzheimer