Tak opowieść jest starsza i zmieniona. Dodano do niej pewne elementy. To z czym tu mamy do czynienia jest niczym innym, jak sprytną szeptanką. Przedmiotem reklamowanym jest bulwarówka „Super Ekspres”.
@Rhz O, o tym nie pomyślałem. Przyszło mi raczej do głowy, że to nieprawda i trollowanie, bo ludzie czytający Super Express nie byliby w stanie złożyć tak skomplikowanego zdania jak jest przytoczone, ani tym bardziej tak szeroko i poprawnie po polsku opisać sytuacji. Średnio mnie to zachęciło do tej gazetki...
@mike'u5242, zauważ, że jedynym zbędnym przedmiotem w całej historii jest gazeta i jedyną nienaturalną, czynnością w opowieści, jest czytanie tej gazety w niesprzyjającej czytaniu kolejce przy kasie. Wyrzucisz z opowieści czytanie gazety i nie dość, że opowieść nic na tym nie straci, to jeszcze będzie bardziej potoczysta. Wyrzuć cokolwiek poza tą wartością dodaną, a opowieść rozsypie się. /////////////// Ciekawe, czy Biedronka nie planuje na próbę wprowadzenia sprzedaży bulwarówek?
@Rhz Niemniej, tego typu zmiany są symbolem naszych czasów. A czasy to takie, że nawet biedni ludzie zmuszeni do liczenia się z każdym groszem przy kasie w biedronce mają dzisiaj samochód i kupują paliwo...
Wzruszająca historyjka. Przypomniało mi to kilka sklepowych sytuacji z udziałem bardzo rozgarniętych klientów, którzy idąc na zakupy nie sprawdzili najpierw czy mają środki na koncie. Jeśli wyczyszczę kasę i dopiero czekam na przelew, to nie idę radośnie na zakupy z nadzieją, że "pewnie już przyszedł". Jeszcze jak klient jest w miarę normalny i przeprosi i sobie pójdzie, to okej. Ale jak jest p****bany, to będzie się kłócić z kasjerką, że to "niemożliwe", że nie ma środków i "proszę spróbować jeszcze raz" i w efekcie wprowadza cztery razy tę samą kartę i za każdym razem otrzymuje ten sam komunikat i ma o to pretensje do kasjerki.
@panna_zuzanna_i_wanna Mi kiedyś odrzuciło kartę mimo że miałem środki na zakupy. Po drugiej próbie została przyjęta. Może próbowanie 4 razy to przegięcie, ale czasem może się przytrafić jakiś błąd w systemie.
Hmmm.....Skoro typ z kolejki tak daleko zaszedł, to powinien zapłacić za te zakupy a żeby to nie była jałmużna powinien poprosić, żeby następnym razem ta kobieta wspomogła kogoś biednego i tyle.
Ale naciągana historia... ja osobiście nie zarabiam źle, cenię sobie wyjścia dwa razy w tygodniu z dziewczyną do restauracji, wypicie lepszej flaszki, albo "nowego piwa" z kumplami, pojechania gdzieś i odkładania pewnej sumy co miesiąc. Ale "nie stać" mnie na utrzymanie samochodu! Bo wydając 500-600 PLN na wachę, parking, ubezpieczenia, przeglądy itp. musiałbym z czegoś zrezygnować (albo oszczędzać znacznie mniej), praktycznie nic nie zyskując, bo do roboty mam 15 minut tramwajem (a przeważnie idę z kapcia), sklep mam zaraz pod blokiem (a nie sądzę, żebym jakąś fortunę oszczędził jeżdżąc do marketu i kupując na zapas), no może wyjazdy były wygodniejsze, ale jest to niewielki zysk. A tutaj kobieta, albo zatankuje, albo kupuje chleb. Ciężko sobie wyobrazić, żeby ten samochód był potrzebny w celach "zarobkowych", bo wtedy wachę wpisuje się koszty uzyskania (w przypadku własnej działalności), albo w koszty firmy (w przypadku zatrudnienia). Coś dziwnego dzieje się z ludźmi, spora część bieduje, a w domu telewizor, w kieszeni smartfon (ja to mam najtańszy telefon za 50 złotych, bo używam go tylko do dzwonienia, a te najprostsze są najbardziej niezawodne) i samochód typu "skarbonka". Znam gościa, który dziadował całą zimę o kaszy, ale telefon za 2k, słuchawki - wypas za 900 PLN i samochód typu "skarbonka" za 600 PLN. Ponadto "batony i chipsy" za 50 złotych. Tiaa, za 5 dych w bierze to kupuje się 15 paczek dużych chipsów, albo 40 batonów, czyli załadowali tam 8 paczek chipsów i 20 batonów? Trochę za mało jak na imprezę typu "urodziny", a jeżeli dzieciaki tyle żrą na co dzień to... nie mam słów.
Cóż, trochę inaczej od Ciebie myślę. Nie mogę żyć bez samochodu jest dla mnie konieczny. Nie lubie jeździć tramwajami. Jest jedna prosta zasada: Jeśli coś mnie będzie kosztować dodatkowo 500-600 zł to nie znaczy że muszę z czegoś zrezygnować tylko że muszę więcej zarabić. I tutaj jest minus pracy na etacie, zarobisz te 3,4,5 tys i ani grosza więcej bo masz stałą pensję. Dlatego wolę zdecydowanie prowadzenie własnej działalności bo etat zabija kreatywność czego przykładem jest post powyżej. 500-600 zł to nie znaczy tyle mniej zarobisz tylko że tyle masz zarobić więcej by sprostać temu czego oczekujesz. Pozdrawiam.
Jak masz wszędzie blisko, to samochód niepotrzebny. Gorzej jak mieszkasz 4km od najbliższego sklepu (brak autobusu, tramwaju lub innego środka komunikacji miejskiej), a droga prowadzi przez las i pola. Możesz wziąć rower między nogi i pedałować, możesz iść z buta (wiele razy tak szłam, np. do szkoły, do miasta, do sklepu), ale w zimie, zwłaszcza jak rano jest jeszcze ciemno, a i wieczory szybciej przychodzą, jest najzwyczajniej ciężko. No i trochę przerażająco. Raz w zimie szłam sama po ciemku, bez żadnych lamp, latarni, bo w lesie tego nie ma. I nigdy więcej nie mam zamiaru tego powtarzać. Są sytuacje, gdzie bez samochodu ani rusz i gdzie nawet "skarbonka" jest lepsza, niż nic.
@Marconin Nie jeżdzę tramwajami już lata, nie lubiłem. Inna kwestia jest taka że jeśli chcesz być mobilny to bez samochodu się nie da. Np. wczoraj o 5 rano byłem w tatrach już. Gdybym nie miał samochodu jak się tam dostac o tej godzinie? Mógłbym spać w hotelu - ale to generuje niepotrzebny koszt. Koło się zamyka.
Tylko sprostuję. Są zawody, gdzie samochód jest potrzebny do pracy, ale nie na tyle bezpośrednio, żeby firma pokrywała koszty utrzymania. Przykład mam pod ręką, bo znam go z doświadczenia bliskiej osoby: instalator usług tv/internet. Kwestia jest tego typu, że na każdą instalację wozi się kable, dekodery, korytka, narzędzia i mnóstwo różnych pomniejszych pierdół. Wożenie autobusem czy noszenie tego wszystkiego jest po prostu niemożliwe (wystarczy sobie wyobrazić, że takich instalacji dziennie wypada czasami i 15 na instalatora). I bez auta po prostu się nie obejdzie. To jeden przykład, ale podejrzewam, że takich zawodów znalazłoby się trochę więcej. Nie można też wykluczyć, że mąż pani z opowieści musi dojeżdżać do pracy gdzieś dalej, np. za granicę i bez auta nie mógłby widywać rodziny w weekend. Można się tak rozwodzić, chcę jedynie wykazać, że czasem bez samochodu ciężko sobie poradzić, mimo że teoretycznie nie jest niezbędny.
To racja, nie powinno się oceniać ludzi zbyt pochopnie. Patrzysz na gościa który czyta Super Ekspres, a tu niespodzianie okazuje się on porządnym człowiekiem...
A kasjerka wstała i zaczęła klaskać, bo kierowca akurat tankował. Zresztą ta historia nadal nie wyjaśnia co autora obchodzi zawartość koszyka przed nim i dlaczego kobieta wykładała produkty powoli. Wtedy wcale nie robią się tańsze. Poza tym może się mylę, ale za jedna szynkę konserwą, chleb, wodę i torbę ziemniaków ciężko zapłacić kartą, bo w większości sklepów wyjdzie pod limitem. Chleb koło złotówki w pewnym markecie. 1 kg ziemniaków też. Niecałe 2 zł. Za butelkę wody 1 litr ostatnio płaciłem pełną złotówkę. niecałe 3 zł. No dobra, szynka podbije o 9 zł, więc wyjdzie 12 zł. Limity są 5, lub 15 zł, jeśli są. Przy odrobinie szczęścia by mogła. Tylko po odrzuceniu najdroższego produktu już nie bardzo.
a mnie wkurzają ludzie którzy mają do zapłaty 20 zł i koniecznie muszą płacić kartą. Nie rozumiem jak można nie mieć przy sobie pieniędzy, chore czasy jak dla mnie
Czasem kartą jest po prostu szybciej. Poza tym można wtedy rzadziej chodzić do bankomatu. Choć warto mieć gotówkę awaryjnie na wypadek miejsc gdzie nie akceptują kart.
A mnie wkurza jak ludzie mają do zapłaty dosłownie kilka złotych za bułki i jogurt i koniecznie muszą płacić stówą. Trzech takich klientów przede mną i czwartemu kasjerka już nie ma jak wydać. A na uprzejmą prośbę, czy może być karta płatnicza, jest wielkie oburzenie. I cała kolejka czeka na rozmiankę pieniędzy. Ale przecież karty to samo zło. Nie płaćcie kartami, bo kasjerka whakuje się na wasze konto i was okradnie.
Pieniądze w papierkach i na karcie mają identyczną wartość. Zresztą sporo bankomatów nie wypłaca nominału poniżej 50 zł, niektóre tylko wypłacają 20. Więc przykładowo - jeśli zostało mi na karcie 19,99, to musiałbym lecieć specjalnie do banku, stać w dłuugiej kolejce i tylko po to, by dostać do ręki swoje niecałe 20 zł. Albo mogłabym wziąć swoją kartę, iść do Biedronki i zapłacić zbliżeniowo za zakupy, co zajęłoby jakieś 10 sekund. Więc która logika jest tutaj bardziej "chora"? :P Nie jestem jakąś fetyszystką, nie muszę macać swojej wypłaty, żeby wiedzieć, że mam jak zapłacić za zakupy :D
Tak opowieść jest starsza i zmieniona. Dodano do niej pewne elementy. To z czym tu mamy do czynienia jest niczym innym, jak sprytną szeptanką. Przedmiotem reklamowanym jest bulwarówka „Super Ekspres”.
@Rhz O, o tym nie pomyślałem. Przyszło mi raczej do głowy, że to nieprawda i trollowanie, bo ludzie czytający Super Express nie byliby w stanie złożyć tak skomplikowanego zdania jak jest przytoczone, ani tym bardziej tak szeroko i poprawnie po polsku opisać sytuacji. Średnio mnie to zachęciło do tej gazetki...
@mike'u5242, zauważ, że jedynym zbędnym przedmiotem w całej historii jest gazeta i jedyną nienaturalną, czynnością w opowieści, jest czytanie tej gazety w niesprzyjającej czytaniu kolejce przy kasie. Wyrzucisz z opowieści czytanie gazety i nie dość, że opowieść nic na tym nie straci, to jeszcze będzie bardziej potoczysta. Wyrzuć cokolwiek poza tą wartością dodaną, a opowieść rozsypie się. /////////////// Ciekawe, czy Biedronka nie planuje na próbę wprowadzenia sprzedaży bulwarówek?
Po przeczytaniu całej tej historii nasuwa się jedno pytanie... Co na to kierowca autobusu?
@Rhz Niemniej, tego typu zmiany są symbolem naszych czasów. A czasy to takie, że nawet biedni ludzie zmuszeni do liczenia się z każdym groszem przy kasie w biedronce mają dzisiaj samochód i kupują paliwo...
@Rhz ja sie zastanawiam czy on kupil w biedronce tego superaka-jezeli tak to sciema juz calkowita :P
Wybacz @Lemionie, że się z Tobą nie zgodzę, ale wydaje mi się, że jeszcze nie zetknąłeś się z prawdziwą biedą w Polsce.
Wzruszająca historyjka. Przypomniało mi to kilka sklepowych sytuacji z udziałem bardzo rozgarniętych klientów, którzy idąc na zakupy nie sprawdzili najpierw czy mają środki na koncie. Jeśli wyczyszczę kasę i dopiero czekam na przelew, to nie idę radośnie na zakupy z nadzieją, że "pewnie już przyszedł". Jeszcze jak klient jest w miarę normalny i przeprosi i sobie pójdzie, to okej. Ale jak jest p****bany, to będzie się kłócić z kasjerką, że to "niemożliwe", że nie ma środków i "proszę spróbować jeszcze raz" i w efekcie wprowadza cztery razy tę samą kartę i za każdym razem otrzymuje ten sam komunikat i ma o to pretensje do kasjerki.
@panna_zuzanna_i_wanna Mi kiedyś odrzuciło kartę mimo że miałem środki na zakupy. Po drugiej próbie została przyjęta. Może próbowanie 4 razy to przegięcie, ale czasem może się przytrafić jakiś błąd w systemie.
aleee c5h5u5jj6jjjooo6ozza6aaaa !!! chlopie....sciema jak nic :)
pie*dolenie o szopenie
Hmmm.....Skoro typ z kolejki tak daleko zaszedł, to powinien zapłacić za te zakupy a żeby to nie była jałmużna powinien poprosić, żeby następnym razem ta kobieta wspomogła kogoś biednego i tyle.
Ale naciągana historia... ja osobiście nie zarabiam źle, cenię sobie wyjścia dwa razy w tygodniu z dziewczyną do restauracji, wypicie lepszej flaszki, albo "nowego piwa" z kumplami, pojechania gdzieś i odkładania pewnej sumy co miesiąc. Ale "nie stać" mnie na utrzymanie samochodu! Bo wydając 500-600 PLN na wachę, parking, ubezpieczenia, przeglądy itp. musiałbym z czegoś zrezygnować (albo oszczędzać znacznie mniej), praktycznie nic nie zyskując, bo do roboty mam 15 minut tramwajem (a przeważnie idę z kapcia), sklep mam zaraz pod blokiem (a nie sądzę, żebym jakąś fortunę oszczędził jeżdżąc do marketu i kupując na zapas), no może wyjazdy były wygodniejsze, ale jest to niewielki zysk. A tutaj kobieta, albo zatankuje, albo kupuje chleb. Ciężko sobie wyobrazić, żeby ten samochód był potrzebny w celach "zarobkowych", bo wtedy wachę wpisuje się koszty uzyskania (w przypadku własnej działalności), albo w koszty firmy (w przypadku zatrudnienia). Coś dziwnego dzieje się z ludźmi, spora część bieduje, a w domu telewizor, w kieszeni smartfon (ja to mam najtańszy telefon za 50 złotych, bo używam go tylko do dzwonienia, a te najprostsze są najbardziej niezawodne) i samochód typu "skarbonka". Znam gościa, który dziadował całą zimę o kaszy, ale telefon za 2k, słuchawki - wypas za 900 PLN i samochód typu "skarbonka" za 600 PLN. Ponadto "batony i chipsy" za 50 złotych. Tiaa, za 5 dych w bierze to kupuje się 15 paczek dużych chipsów, albo 40 batonów, czyli załadowali tam 8 paczek chipsów i 20 batonów? Trochę za mało jak na imprezę typu "urodziny", a jeżeli dzieciaki tyle żrą na co dzień to... nie mam słów.
Cóż, trochę inaczej od Ciebie myślę. Nie mogę żyć bez samochodu jest dla mnie konieczny. Nie lubie jeździć tramwajami. Jest jedna prosta zasada: Jeśli coś mnie będzie kosztować dodatkowo 500-600 zł to nie znaczy że muszę z czegoś zrezygnować tylko że muszę więcej zarabić. I tutaj jest minus pracy na etacie, zarobisz te 3,4,5 tys i ani grosza więcej bo masz stałą pensję. Dlatego wolę zdecydowanie prowadzenie własnej działalności bo etat zabija kreatywność czego przykładem jest post powyżej. 500-600 zł to nie znaczy tyle mniej zarobisz tylko że tyle masz zarobić więcej by sprostać temu czego oczekujesz. Pozdrawiam.
Jak masz wszędzie blisko, to samochód niepotrzebny. Gorzej jak mieszkasz 4km od najbliższego sklepu (brak autobusu, tramwaju lub innego środka komunikacji miejskiej), a droga prowadzi przez las i pola. Możesz wziąć rower między nogi i pedałować, możesz iść z buta (wiele razy tak szłam, np. do szkoły, do miasta, do sklepu), ale w zimie, zwłaszcza jak rano jest jeszcze ciemno, a i wieczory szybciej przychodzą, jest najzwyczajniej ciężko. No i trochę przerażająco. Raz w zimie szłam sama po ciemku, bez żadnych lamp, latarni, bo w lesie tego nie ma. I nigdy więcej nie mam zamiaru tego powtarzać. Są sytuacje, gdzie bez samochodu ani rusz i gdzie nawet "skarbonka" jest lepsza, niż nic.
xtreme - nie możesz żyć bez samochodu? Czy nie lubisz jeździć tramwajami? Ja zgodzę się w większości z tym co napisal Twoj_nick2.
@Marconin Nie jeżdzę tramwajami już lata, nie lubiłem. Inna kwestia jest taka że jeśli chcesz być mobilny to bez samochodu się nie da. Np. wczoraj o 5 rano byłem w tatrach już. Gdybym nie miał samochodu jak się tam dostac o tej godzinie? Mógłbym spać w hotelu - ale to generuje niepotrzebny koszt. Koło się zamyka.
Tylko sprostuję. Są zawody, gdzie samochód jest potrzebny do pracy, ale nie na tyle bezpośrednio, żeby firma pokrywała koszty utrzymania. Przykład mam pod ręką, bo znam go z doświadczenia bliskiej osoby: instalator usług tv/internet. Kwestia jest tego typu, że na każdą instalację wozi się kable, dekodery, korytka, narzędzia i mnóstwo różnych pomniejszych pierdół. Wożenie autobusem czy noszenie tego wszystkiego jest po prostu niemożliwe (wystarczy sobie wyobrazić, że takich instalacji dziennie wypada czasami i 15 na instalatora). I bez auta po prostu się nie obejdzie. To jeden przykład, ale podejrzewam, że takich zawodów znalazłoby się trochę więcej. Nie można też wykluczyć, że mąż pani z opowieści musi dojeżdżać do pracy gdzieś dalej, np. za granicę i bez auta nie mógłby widywać rodziny w weekend. Można się tak rozwodzić, chcę jedynie wykazać, że czasem bez samochodu ciężko sobie poradzić, mimo że teoretycznie nie jest niezbędny.
To racja, nie powinno się oceniać ludzi zbyt pochopnie. Patrzysz na gościa który czyta Super Ekspres, a tu niespodzianie okazuje się on porządnym człowiekiem...
A kasjerka wstała i zaczęła klaskać, bo kierowca akurat tankował. Zresztą ta historia nadal nie wyjaśnia co autora obchodzi zawartość koszyka przed nim i dlaczego kobieta wykładała produkty powoli. Wtedy wcale nie robią się tańsze. Poza tym może się mylę, ale za jedna szynkę konserwą, chleb, wodę i torbę ziemniaków ciężko zapłacić kartą, bo w większości sklepów wyjdzie pod limitem. Chleb koło złotówki w pewnym markecie. 1 kg ziemniaków też. Niecałe 2 zł. Za butelkę wody 1 litr ostatnio płaciłem pełną złotówkę. niecałe 3 zł. No dobra, szynka podbije o 9 zł, więc wyjdzie 12 zł. Limity są 5, lub 15 zł, jeśli są. Przy odrobinie szczęścia by mogła. Tylko po odrzuceniu najdroższego produktu już nie bardzo.
Na ogół już nie ma limitów w sklepach zwłaszcza, że większość posiada coś takiego jak możliwość płacenia paypassem.
Tak, tak. Bóg czuwa nad każdym, pomódlmy się to nam ześle złoty deszcz lub zaproszenie na rozmowę kwalifikacyjną. Większych pierdół nie słyszałem.
A potem pewnie ta kobieta pójdzie do kościoła pomodli się i da na tace że 2 zł i OK.
@zinio A później zrobi mu loda
w biedronce nie mozna placic karta:p
mozna
urzekła mnie twoja historia...
a mnie wkurzają ludzie którzy mają do zapłaty 20 zł i koniecznie muszą płacić kartą. Nie rozumiem jak można nie mieć przy sobie pieniędzy, chore czasy jak dla mnie
Czasem kartą jest po prostu szybciej. Poza tym można wtedy rzadziej chodzić do bankomatu. Choć warto mieć gotówkę awaryjnie na wypadek miejsc gdzie nie akceptują kart.
A mnie wkurza jak ludzie mają do zapłaty dosłownie kilka złotych za bułki i jogurt i koniecznie muszą płacić stówą. Trzech takich klientów przede mną i czwartemu kasjerka już nie ma jak wydać. A na uprzejmą prośbę, czy może być karta płatnicza, jest wielkie oburzenie. I cała kolejka czeka na rozmiankę pieniędzy. Ale przecież karty to samo zło. Nie płaćcie kartami, bo kasjerka whakuje się na wasze konto i was okradnie.
Pieniądze w papierkach i na karcie mają identyczną wartość. Zresztą sporo bankomatów nie wypłaca nominału poniżej 50 zł, niektóre tylko wypłacają 20. Więc przykładowo - jeśli zostało mi na karcie 19,99, to musiałbym lecieć specjalnie do banku, stać w dłuugiej kolejce i tylko po to, by dostać do ręki swoje niecałe 20 zł. Albo mogłabym wziąć swoją kartę, iść do Biedronki i zapłacić zbliżeniowo za zakupy, co zajęłoby jakieś 10 sekund. Więc która logika jest tutaj bardziej "chora"? :P Nie jestem jakąś fetyszystką, nie muszę macać swojej wypłaty, żeby wiedzieć, że mam jak zapłacić za zakupy :D
Ale super expres? Świat schodzi na psy...
A czyja to wina, że oni się znaleźli w takiej sytuacji? Tej pani która stać na kupienie dziecku słodyczy bo ktoś w jej rodzinie ciężko pracuje?
I wtedy się obudziłem
chyba zaczne kupowac super expres
...mąż zatankował Lexusa i nie starczyło drobnych na bułki"
I co? KtoS wierzy że to się stało na prawdę?
no po prostu super bohater ! a peleryna się nie zaplatała ???
Kierowca też klaskał
A l e B U C E to komentują....massakra
a kasjerka wstała, zaczeła klaskać i tańczyć sambę