Nie, takiego dzieciaka nie zabiera się do restauracji, podobnie jak do filharmonii, czy czytelni w bibliotece. Tego,ze nie rzuca się kurczakiem i nie drze przy stole uczymy (zgadzam się z autorem) długo i mozolnie... przy własnym stole w domu
@likkaq, dokładnie. Niepopadania w histerię, i paru innych rzeczy, uczy się dziecko przed 1-szym rokiem życia. W tym wieku dziecko jest wystarczająco kumate, żeby zrozumieć, że ani płaczem ani krzykiem niczego nie wymusi. I tu nie chodzi o kontrolowanie dziecka, a nauczenie go pewnych zasad.
@likkaq Zgadzam sie z Tobą. Ja byłam TYLKO nianią, a dziecko mające poniżej 2 lat jeden raz się darło - jak się wywaliła przez dziurę w chodniku. Jak tylko zaczynała w sklepie czy na placu zabaw wymuszanie (jeszcze nie ryk), mówiłam: spokojnie powiedz, czego chcesz, albo wracamy do domu. Dwa lata to już "kumaty wiek", tylko granic nie wolno przesuwać. Raz ustąpisz i masz terrorystę. I tak, osoby niemające własnych dzieci często wiedzą, jak wychowywać.
@likkaq Nie no, gość brzmi sensownie acz faktycznie małego krzykacza raczej się nie bierze bo to męka i dla nich jak i dla otoczenia acz daje do zrozumienia, że do póki nie będziesz mieć swoich to nie jest problemem to że dziecko się drze... może się drzeć i to wkurza ale naprawdę wkurzające jest gdy dzieciak odwala manianę a rodzic nie kiwnie palcem bo "to dziecko, wolno mu". Inaczej jeśli się mówi a dzieciak się nie słucha to współczuję rodzicom. Z czasem zrozumie ale problem jest wtedy gdy rodzic ZLEWAJĄ jak dzieciak przesadza. Z resztą, sami przesadzają jeśli na wszystko dziecku pozwalają ;P
@likkaq smutne to ile mamy kretynów w społeczeństwie. Jest wiele dzieci z zaburzeniami autystycznymi itp. i mają też siedzieć w domu? Życzę tobie i podobnym byście mieli takie dzieci to może trochę zmądrzejecie...
Nie mogę się do końca zgodzić. Sama pochodzę z rodziny wielodzietnej i choć moi rodzice nie karali nas niemal wcale, to wiele osób z naszego otoczenia (znajomi, rodzina, nauczyciele) stawiali nas często za przykład dobrze wychowanych dzieci. Sądzę, że takie rzeczy wynosi się po prostu z domu, jeśli nawet małe dziecko, obserwuje wokół siebie kulturalne zachowanie, to będzie je powielać. I choć sama nie mam jeszcze dzieci, to widzę, po dzieciach rodzeństwa, że to się sprawdza i w tym pokoleniu. Jak ostatnio zabrałam 2 letnią córeczkę siostry do sklepu, to zapytała grzecznie czy mogę jej kupić pewną zabawkę. Niestety musiałam jej odmówić, ponieważ nie była ona dla niej odpowiednia. Jednak nie robiła z tego powodu żadnych awantur, tylko wybrała jedną z zabawek, które jej zaproponowałam. Najbardziej rozbawiła mnie zdziwiona mina ekspedientki, gdy mała bardzo ładnie podziękowała najpierw mi a następnie również jej. Chyba nie często spotyka się z takim zachowaniem u takich małych szkrabów.
Dzieci w ten sposób pokazują, że próbujesz nauczyć je zasad, których sam nie przestrzegasz i nie chodzi o rzucanie przy stole. Po prostu złości je hipokryzja.
Najpierw naucz je aby nie rzucało kurczakiem, czy też innym jedzeniem. A dopiero potem wybieraj się do restauracji. Czasy kamienia łupanego już minęły. Przynajmniej mam taką nadzieję. Mam dwójkę dzieci i nie wyobrażam sobie takiej sytuacji. Małym, bezstresowym terrorystom i ich rodzicom mówię NIE.
Rodzice bez wyobraźni, ludzie płacą sporo kasy idąc do restauracji nie po to by jakiś bachor im się darł nad uchem i rzucał jedzeniem.
Dziecko się oddaje do babci, cioci, zostawia z opiekunką :)
Co do samego demota to prawda, dziecku trzeba mówić stanowczo NIE a nie na wszytko pozwalać bo po chwili bachor już wchodzi na głowę i jest tylko coraz gorzej.
OdpowiedzKomentuj obrazkiem
Zmodyfikowano
1 raz.
Ostatnia modyfikacja:
14 marca 2017 o 7:39
Chociaż wszystko już zostało powyżej napisane (że takiego dziecka do restauracji nie zabieramy), jedyny plus z tej historii jest taki, że ten pan z dzieckiem rzeczywiście wyszedł, zamiast zrobić scenę, że ma prawo tu być, że ograniczanie wolności, że nietolerancja, że to tylko dziecko, że on to da do prasy itd.
Wyszedł wiec jest ok. Ja nieraz jestem w restauracji i dziecko robi lament a rodzic go ignoruje i siedzi dalej.
On zachował sie jak należy wyszedł z córka z baru/restauracji i czekał z nia w aucie. Szacun
Wiem po sobie - dopoki nie skonczylem kilkulat to w restauracji nie byłem, a pozniej jak juz przyszedlem to nie zaczlaem sie drzec w nieboglosy bo nikt mnie nie nauczył jak sie zachowuje w restauracji, ale robilem to samo co zawsze w domu - nie malskaj, nie chlip, nie krzycz itd.
2 letnie dziecko już rozumie zazwyczaj co się do niego mówi i niektórzy rodzice uczą swoje dzieci co im wolno a co nie, nie tylko w restauracji ale przede wszystkim w domu. To pierwszy aspekt, drugi jest taki że ludzie po ciężkim dniu pracy ida do restauracji bo nie mają już siły gotować i chcą chwili spokoju, a tk ktoś im nad głową drze ryja. Dorosły człowiek za takie zachowanie zostałby wyprowadzony przez policję, więc i tak dobrą wolą klientów i obsługi jest to że pozwalają rodzicom się tym zająć
Niestety rodzice zawiedli w pewnym momencie, a to są tego żniwa. Pojawia się kilka takich chwil na początku wychowania, że trzeba zareagować kategorycznie i stanowczo. I nie będzie żadnych później już prób "robienia scen", a o rzucaniu kurczakiem nie wspominając, bo to jakieś KURIOZUM! Nie jestem teoretykiem. Mam 10-letnią córkę ;)))))
Dziecka nie trzeba kontrolować. Trzeba je uczyć i samemu wiedzieć kiedy można je zabrać do restauracji. To nie wina gości, że chcą zjeść w spokoju, ale oceny taty apelującego o wyrozumiałość. On zabrał dziecko, które nie było nauczone zachowania do lokalu. On za to odpowiada. Nikt nie wini dziecka za to, że jest dzieckiem. Wini rodzica, który nie brał pod uwagę kwestii przygotowania dziecka do wyjścia "do ludzi". Inni ludzie mieli prawo się zezłościć i słać te stalowe spojrzenia. Przyszli spokojnie coś zjeść, a nie oglądać szopkę z latającym kurczakiem w roli głównej przy akompaniamencie krzyków dziecka. Kolejnym razem - naucz dziecko zachowania i dopiero je zabierz do restauracji.
W dzisiejszych czasach pajacom z gówniakami wydaje się, że im wszystko wolno, a plebs bezdzietny ma jedynie "Podziwiać Brajanka i zazdrościć". Znam osoby z małymi dziećmi którzy mają albo spokojne dzieci, albo wiedzą, że ich pociecha nie jest jeszcze gotowa do obcowania z resztą społeczeństwa, no i znam Karyny z Sebixami którzy chyba celowo podbudzają swoje qrwie żeby tylko wkrwiać sąsiadów.
Ja ze swoimi nie mam problemu. Wiedzą jak się mają zachować. Dziecko czekając na jedzenie się nudzi. Można z nimi rozmawiać. Spotkałem się z rodzicami, oni oczy wlepione w smartfony a dziecko siedziało jak kołek. W końcu pokazało, że jest. Jakiś czas temu miałem spotkanie z klientami. Pasowała im godzina, kiedy młodą odbieram z przedszkola. Pojechałem, zamówiliśmy kawę, coś do jedzenia. Młoda piła sobie sok ze słomki. Zajadała ciasto. Do tego dałem jej smartfon i po cichu oglądała bajkę. Ja spokojnie mogłem porozmawiać i spisać umowę.
Dopóki przynajmniej usiłujesz ogarnąć dziecko - z różnym powodzeniem, wiadomo, jest ok. Wszyscy widzą, że to maluch, ale dorosły jest od tego, żeby sukcesywnie go socjalizować. Niesyty częściej widuje się dzieci dziczejące samopas i rodziców nie wykazujących żadnego zainteresowania pociechą
Takiego rodzica jestem w stanie jeszcze zrozumieć ale nie rozumiem kompletnie rodziców, którzy zabierając dzieci na zakupy, puszczają je w samopas... W pewnym okresie mojego życia pracowałam jako sprzedawca i naprawdę nie mogłam pojąć jak można zabierać dziecko na godzinne zakupy (przecież wiadomo, że dziecko się nudzi) i nie reagować na krzyki, furie, tarzanie po podłodze, ruszanie co popadnie, wylewanie produktów na siebie... Za przeproszeniem szlag mnie trafiał...
Uczyć należy w domu od maleńkości. Nikomu z moich dzieci nie przyszłoby do głowy rzucać jedzeniem! Wnusia 2,5 roczku umie się zachować nawet w samolocie, bo rozumni rodzice to mądre dziecko. Tłumaczyć trzeba od małego, bo podstawą komunikacji jest rozmowa i wymiana myśli i oczekiwań obu stron - starych i młodych. A poza tym uczy się PRZYKŁADEM.
Ty chłopie masz dziwne podejście do wychowania. Rzucanie kurczakiem chcesz ćwiczyć w restauracji. Uważasz,że to normalne. Już widzę co się wyrabia u ciebie w domu. Ja bym wam ograniczył prawa rodzicielskie tę...ku
Ja to rozumiem ale nie powinien go zabierać, przykro mi.
Ludzie też przychodzą do restauracji, żeby odpocząć, spędzić miło czas, wyrwać się (może od swojego dziecka lub pracy) i też za to płacąc przychodząc tam. Za miłą atmosferę.
A takie dziecko jest też strasznie męczące dla otoczenia. :-/
Ma dwa latka i histeryzuje z takiego powodu? Dość marnie im to idzie, ale nie oceniajmy dnia przed zachodem słońca.
Nie, takiego dzieciaka nie zabiera się do restauracji, podobnie jak do filharmonii, czy czytelni w bibliotece. Tego,ze nie rzuca się kurczakiem i nie drze przy stole uczymy (zgadzam się z autorem) długo i mozolnie... przy własnym stole w domu
@likkaq, dokładnie. Niepopadania w histerię, i paru innych rzeczy, uczy się dziecko przed 1-szym rokiem życia. W tym wieku dziecko jest wystarczająco kumate, żeby zrozumieć, że ani płaczem ani krzykiem niczego nie wymusi. I tu nie chodzi o kontrolowanie dziecka, a nauczenie go pewnych zasad.
@likkaq Zgadzam sie z Tobą. Ja byłam TYLKO nianią, a dziecko mające poniżej 2 lat jeden raz się darło - jak się wywaliła przez dziurę w chodniku. Jak tylko zaczynała w sklepie czy na placu zabaw wymuszanie (jeszcze nie ryk), mówiłam: spokojnie powiedz, czego chcesz, albo wracamy do domu. Dwa lata to już "kumaty wiek", tylko granic nie wolno przesuwać. Raz ustąpisz i masz terrorystę. I tak, osoby niemające własnych dzieci często wiedzą, jak wychowywać.
@likkaq Nie no, gość brzmi sensownie acz faktycznie małego krzykacza raczej się nie bierze bo to męka i dla nich jak i dla otoczenia acz daje do zrozumienia, że do póki nie będziesz mieć swoich to nie jest problemem to że dziecko się drze... może się drzeć i to wkurza ale naprawdę wkurzające jest gdy dzieciak odwala manianę a rodzic nie kiwnie palcem bo "to dziecko, wolno mu". Inaczej jeśli się mówi a dzieciak się nie słucha to współczuję rodzicom. Z czasem zrozumie ale problem jest wtedy gdy rodzic ZLEWAJĄ jak dzieciak przesadza. Z resztą, sami przesadzają jeśli na wszystko dziecku pozwalają ;P
@likkaq smutne to ile mamy kretynów w społeczeństwie. Jest wiele dzieci z zaburzeniami autystycznymi itp. i mają też siedzieć w domu? Życzę tobie i podobnym byście mieli takie dzieci to może trochę zmądrzejecie...
@Wajp
"smutne to ile mamy kretynów w społeczeństwie..."
...i na demotach.
Nie mogę się do końca zgodzić. Sama pochodzę z rodziny wielodzietnej i choć moi rodzice nie karali nas niemal wcale, to wiele osób z naszego otoczenia (znajomi, rodzina, nauczyciele) stawiali nas często za przykład dobrze wychowanych dzieci. Sądzę, że takie rzeczy wynosi się po prostu z domu, jeśli nawet małe dziecko, obserwuje wokół siebie kulturalne zachowanie, to będzie je powielać. I choć sama nie mam jeszcze dzieci, to widzę, po dzieciach rodzeństwa, że to się sprawdza i w tym pokoleniu. Jak ostatnio zabrałam 2 letnią córeczkę siostry do sklepu, to zapytała grzecznie czy mogę jej kupić pewną zabawkę. Niestety musiałam jej odmówić, ponieważ nie była ona dla niej odpowiednia. Jednak nie robiła z tego powodu żadnych awantur, tylko wybrała jedną z zabawek, które jej zaproponowałam. Najbardziej rozbawiła mnie zdziwiona mina ekspedientki, gdy mała bardzo ładnie podziękowała najpierw mi a następnie również jej. Chyba nie często spotyka się z takim zachowaniem u takich małych szkrabów.
Dzieci w ten sposób pokazują, że próbujesz nauczyć je zasad, których sam nie przestrzegasz i nie chodzi o rzucanie przy stole. Po prostu złości je hipokryzja.
Najpierw naucz je aby nie rzucało kurczakiem, czy też innym jedzeniem. A dopiero potem wybieraj się do restauracji. Czasy kamienia łupanego już minęły. Przynajmniej mam taką nadzieję. Mam dwójkę dzieci i nie wyobrażam sobie takiej sytuacji. Małym, bezstresowym terrorystom i ich rodzicom mówię NIE.
Rzecz prosta, jak jeb**ie. Jak masz rozwydrzonego bachora, to nie zabierasz go w miejsca publiczne.
Rodzice bez wyobraźni, ludzie płacą sporo kasy idąc do restauracji nie po to by jakiś bachor im się darł nad uchem i rzucał jedzeniem.
Dziecko się oddaje do babci, cioci, zostawia z opiekunką :)
Co do samego demota to prawda, dziecku trzeba mówić stanowczo NIE a nie na wszytko pozwalać bo po chwili bachor już wchodzi na głowę i jest tylko coraz gorzej.
Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 14 marca 2017 o 7:39
Chociaż wszystko już zostało powyżej napisane (że takiego dziecka do restauracji nie zabieramy), jedyny plus z tej historii jest taki, że ten pan z dzieckiem rzeczywiście wyszedł, zamiast zrobić scenę, że ma prawo tu być, że ograniczanie wolności, że nietolerancja, że to tylko dziecko, że on to da do prasy itd.
bo z dziećmi jest jak z pierdami, da się wytrzymać ale tylko ze swoimi
Wyszedł wiec jest ok. Ja nieraz jestem w restauracji i dziecko robi lament a rodzic go ignoruje i siedzi dalej.
On zachował sie jak należy wyszedł z córka z baru/restauracji i czekał z nia w aucie. Szacun
Wiem po sobie - dopoki nie skonczylem kilkulat to w restauracji nie byłem, a pozniej jak juz przyszedlem to nie zaczlaem sie drzec w nieboglosy bo nikt mnie nie nauczył jak sie zachowuje w restauracji, ale robilem to samo co zawsze w domu - nie malskaj, nie chlip, nie krzycz itd.
2 letnie dziecko już rozumie zazwyczaj co się do niego mówi i niektórzy rodzice uczą swoje dzieci co im wolno a co nie, nie tylko w restauracji ale przede wszystkim w domu. To pierwszy aspekt, drugi jest taki że ludzie po ciężkim dniu pracy ida do restauracji bo nie mają już siły gotować i chcą chwili spokoju, a tk ktoś im nad głową drze ryja. Dorosły człowiek za takie zachowanie zostałby wyprowadzony przez policję, więc i tak dobrą wolą klientów i obsługi jest to że pozwalają rodzicom się tym zająć
I jeszcze mógł dodać: Zanim zaczniecie oceniać zapytajcie się rodziców jacy sami byliście w wieku dwóch lat.
Niestety rodzice zawiedli w pewnym momencie, a to są tego żniwa. Pojawia się kilka takich chwil na początku wychowania, że trzeba zareagować kategorycznie i stanowczo. I nie będzie żadnych później już prób "robienia scen", a o rzucaniu kurczakiem nie wspominając, bo to jakieś KURIOZUM! Nie jestem teoretykiem. Mam 10-letnią córkę ;)))))
Dziecka nie trzeba kontrolować. Trzeba je uczyć i samemu wiedzieć kiedy można je zabrać do restauracji. To nie wina gości, że chcą zjeść w spokoju, ale oceny taty apelującego o wyrozumiałość. On zabrał dziecko, które nie było nauczone zachowania do lokalu. On za to odpowiada. Nikt nie wini dziecka za to, że jest dzieckiem. Wini rodzica, który nie brał pod uwagę kwestii przygotowania dziecka do wyjścia "do ludzi". Inni ludzie mieli prawo się zezłościć i słać te stalowe spojrzenia. Przyszli spokojnie coś zjeść, a nie oglądać szopkę z latającym kurczakiem w roli głównej przy akompaniamencie krzyków dziecka. Kolejnym razem - naucz dziecko zachowania i dopiero je zabierz do restauracji.
Czasami sie zastanawiam czemu niektorzy ludzie decydują się na dzieci. Podobno można się nawet kupą umazać podczas przewijania...
W dzisiejszych czasach pajacom z gówniakami wydaje się, że im wszystko wolno, a plebs bezdzietny ma jedynie "Podziwiać Brajanka i zazdrościć". Znam osoby z małymi dziećmi którzy mają albo spokojne dzieci, albo wiedzą, że ich pociecha nie jest jeszcze gotowa do obcowania z resztą społeczeństwa, no i znam Karyny z Sebixami którzy chyba celowo podbudzają swoje qrwie żeby tylko wkrwiać sąsiadów.
Brednie niedorobionego tatusia.
Po co osoba zabiera drącego japę dzieciara do restauracji?
Ja ze swoimi nie mam problemu. Wiedzą jak się mają zachować. Dziecko czekając na jedzenie się nudzi. Można z nimi rozmawiać. Spotkałem się z rodzicami, oni oczy wlepione w smartfony a dziecko siedziało jak kołek. W końcu pokazało, że jest. Jakiś czas temu miałem spotkanie z klientami. Pasowała im godzina, kiedy młodą odbieram z przedszkola. Pojechałem, zamówiliśmy kawę, coś do jedzenia. Młoda piła sobie sok ze słomki. Zajadała ciasto. Do tego dałem jej smartfon i po cichu oglądała bajkę. Ja spokojnie mogłem porozmawiać i spisać umowę.
Dopóki przynajmniej usiłujesz ogarnąć dziecko - z różnym powodzeniem, wiadomo, jest ok. Wszyscy widzą, że to maluch, ale dorosły jest od tego, żeby sukcesywnie go socjalizować. Niesyty częściej widuje się dzieci dziczejące samopas i rodziców nie wykazujących żadnego zainteresowania pociechą
Takiego rodzica jestem w stanie jeszcze zrozumieć ale nie rozumiem kompletnie rodziców, którzy zabierając dzieci na zakupy, puszczają je w samopas... W pewnym okresie mojego życia pracowałam jako sprzedawca i naprawdę nie mogłam pojąć jak można zabierać dziecko na godzinne zakupy (przecież wiadomo, że dziecko się nudzi) i nie reagować na krzyki, furie, tarzanie po podłodze, ruszanie co popadnie, wylewanie produktów na siebie... Za przeproszeniem szlag mnie trafiał...
@nuta18 Aż wylewały na siebie produkty? Nie chcę mieć dzieci. xDD
~gbbbbbbb09b8 tak, wylewały np. szampon bo mamusia dała do "zabawy" żeby się dziecko zajęło albo samo brało kolorowy żel pod prysznic ;P
Uczyć należy w domu od maleńkości. Nikomu z moich dzieci nie przyszłoby do głowy rzucać jedzeniem! Wnusia 2,5 roczku umie się zachować nawet w samolocie, bo rozumni rodzice to mądre dziecko. Tłumaczyć trzeba od małego, bo podstawą komunikacji jest rozmowa i wymiana myśli i oczekiwań obu stron - starych i młodych. A poza tym uczy się PRZYKŁADEM.
Może po prostu trzeba chodzić w miejsca publiczne z zatyczkami do uszu i dzieci będą mogły byc sobą do woli.
Na koncert do filharmonii także z zatyczkami do uszu?
Ty chłopie masz dziwne podejście do wychowania. Rzucanie kurczakiem chcesz ćwiczyć w restauracji. Uważasz,że to normalne. Już widzę co się wyrabia u ciebie w domu. Ja bym wam ograniczył prawa rodzicielskie tę...ku
Idzie się z bachorem tam, gdzie są inne bachory a nie w miejsca, gdzie przebywają zazwyczaj dorośli. Albo: pilnuj swojego bachora. Proste.
Skrzywdził Cię ktoś gdy byłeś dzieckiem?
tl;dr
Ja to rozumiem ale nie powinien go zabierać, przykro mi.
Ludzie też przychodzą do restauracji, żeby odpocząć, spędzić miło czas, wyrwać się (może od swojego dziecka lub pracy) i też za to płacąc przychodząc tam. Za miłą atmosferę.
A takie dziecko jest też strasznie męczące dla otoczenia. :-/