@xxwielebnyxx Po co mieszasz w to PIS ? Czy gość stwierdził że to wszystko wprowadził PIS czy że nie zawdzięczamy tego UE ? Weź znajdź jakieś hobby, czy coś bo ci jeszcze żyłka pęknie...
@Saladyn1 Daj spokój wielbmy pisze aby pisać, on nawet nie wiem o czym jest demot, nie zna się na danym temacie a i tak musi swoje wrzucić i wpleść w to PiS, za to mu płacą wiec działa.
Gwiazda Śmierci wiele głupot wmówiła ludziom. Ostatnio przeczytałem w niej taki kwiatek, że Polacy są posłuszni wobec władzy i lubią zadawać cierpienie innym, ponieważ na SWPS-ie powtórzono eksperyment Milgrama, który oczywiście miał taki efekt, jak każde powtórzenie eksperymentu Milgrama na świecie.
@Arbor Ogóle dla Gazety Wyborczej wszystko jest winą PiS. Nawet głód w Afryce to wina PiS.
Sam nie lubię PiS, uważam ich działania za szkodliwe, ale demonizacja tej opcji i przypisywanie jej rzeczy, za które obiektywnie po prostu nie odpowiada to durnota.
Rozumiem, że IQ autora demota nie pozwala na czytanie testkow ze zrozumieniem, tylko na plucie jadem na Wyborcza.
Pizza, spagetti, hamubrgery, frytki czy hot-dogi to junk food, ktory byl w Polsce od dawna - ale trudno to nazwac kuchnia europejska... Z reszta pizza czy spagetti w wersji Polskiej ma malo wspolnego z tym co sie podaje np we Wloszech.
Hamburgery z wolowina, a nie gownianym mrozonym kotletem, staly sie popularne raptem kilka lat temu. Przyprawy tez byly srednio dostepne... otwarcie rynku i granic duzo zmienilo.
@czacho - spaghetti czy pizza to nie jest mój drogi junk food. Porównanie tego do hot-dogów nie najlepiej świadczy o Twojej znajomości kuchni włoskiej.
Są we Włoszech świetne restauracje, w których za takie jedzenie zapłaciłbyś krocie. Pizza jest różna w zależności od regionu Włoch, ale bzdurą piramidalną jest, że w wersji polskiej (małą literą!), cokolwiek to miałby znaczyć, ma mało wspólnego z włoską. Są takie, które robią bardzo, bardzo zbliżoną.
@michkrak - niestety autor demota zestawił te potrawy koło siebie. To co było dostępne w Polsce klika lat temu (poza wyjątkami) i nazywało się pizzą czy pastą, to był junk-food. Oczywiście były miejsca gdzie można było zjeść bardzo dobrą pizzę i pastę, ale to była rzadkość.
Teraz miejsc z dobrą włoską kuchnią jest więcej, a i ceny są niższe, bo produkty są bardziej dostępne.
Natomiast nadal jest wiele pseudo pizzerii, gdzie jedynie co dostaniesz to coś co można nazwać okrągłą zapiekanką i to jest dla mnie polska wersja, która nie ma nic wspólnego z pizza napoletana.
Co do samej kuchni, to trzeba być naprawdę ślepym, aby twierdzić, że UE (otwarcie granic, zniesienie ceł, ruchy ludności) nic nie zmieniła na rynku gastronomii.
OdpowiedzKomentuj obrazkiem
Zmodyfikowano
2 razy.
Ostatnia modyfikacja:
6 kwietnia 2017 o 19:29
@czacho Przyznasz jednak, że poziom dziennikarza GW jak zwykle blisko dna - weszła do nas Europa i przykłady tej Europy: kuchnia koreańska, turecka i orientalna.
Jak to w ogóle można komentować? Poza oczywistością, że swobodny przepływ towarów sporo ułatwia, tylko, żeby z tego robić taką sensację?
Typowy przykład niedouczonego debila nie potrafiącego przeczytać tekstu ze zrozumieniem. Mowa o "wejściu do nas Europy", a nie "wstąpieniu Polski do UE", a to pierwsze następowało stopniowo od 1989. Dwa, tekst dotyczy rynku warzyw i owoców i dostępności po 1989 całorocznego, szerokiego wyboru owoców i warzyw, gdzie faktycznie wcześniej, o tej porze roku z owocami i warzywami w sklepach było ciężko. A wiadomością dnia w Dzienniku przed Wielkanocą było czy statek - chłodniowiec z ładunkiem albańskich pomarańczy (zielone ;) zdąży przypłynąć do Gdyni przed świętami czy nie i czy w sklepach będzie sens stać w kolejkach po te, sprzedawane po kilka na osobę, pomarańcze. No, ale skoro znalazł się nieuk który wyczytał w tym tekście coś o dostępności pizzy przed 2004 to faktycznie mamy demota, pokazującego z kim współtworzymy społeczeństwo.
Jeszcze kilka lat temu kupienie owoców morza sensownej jakości w rozsądnej cenie graniczyło z cudem. Stąd na przykład mit o wyjątkowości dań z ośmiorniczek. Teraz w Dronce można kupić kilka rodzajów krewetek, ośmiornice, ostatnio podobno był homar. W innych sklepach można kupić świeże! mule, kalmary, ryby, które kiedyś również były egzotyką. Spowodowane to jest tym, że ludzie zaczęli wyjeżdżać, skosztowali tu i tam tego i owego i przestali się bać zapłacić kilkadziesiąt zł za coś, czego nie wiedzieli "jak to jeść". Popyt spowodował podaż. Masowy popyt spowodował masowe, a więc tańsze sprowadzanie egzotycznych dla nas produktów. Sam kiedyś nie wiedziałbym jak do muli podejść ale po kilku daniach w zagranicznych restauracjach już czytając przepis na jakieś danie zaczynam wyobrażać sobie smak i potem mogę eksperymentować i najczęściej nie są to zmarnowane pieniądze. To samo z owocami. Liczi, mango, avocado, "swojskie" już teraz pomelo - gdzieżby 15 lat temu ktoś czegoś takiego w sklepach szukał? A teraz? Jak sklep tego w ofercie nie ma to uznaję go za słabo zaopatrzony! Czy gdybyśmy nie weszli do UE mielibyśmy to samo co mamy? Można spekulować. Faktem jednak niepodważalnym jest to, że na przykład sushi w markecie przed erą UE kupić się nie dało...
Ja pamiętam co innego. Przed wejściem do Unii miałam kupić samochód, bo wymagała tego moja praca. Miałam do wyboru albo Poloneza, albo przechodzonego Mercedesa, albo Dużego Fiata ale wszystkie zjadała rdza. Dodam, że mieszkałam przy jednej z większych giełd samochodowych w Polsce. W końcu po znajomym kupiłam 15letniego Kadetta na ropę. Bo pracował w Niemczech i przewiózł dla siebie. Bez wspomagania, porządnego ogrzewania, klimatyzację miał jak dokupiłam "owiewki" na okna. Kosztował wtedy mnie 4tys. złotych. Ropa wtedy była po 1,5zł/l. Miesięczny koszt remontów to statystycznie wynosił koło 150zł, bo wciąż coś siadało... Co dziś kupiłabym za 12 tys? Bo zakładam, że tak jak paliwo trzeba pomnożyć przez 3 cenę auta... Tego już ludzie nie pamiętają, ale z mojej perspektywy TO był największy skok w jakości życia. Następnego już miałam rodzimego Hyundaja po pierwszym właścicielu. Bo ceny aut już zaczęły być normalne. A teraz rynek się wysycił i Kadetta nie uświadczysz. Wszystko zezłomowane już dawno...
Najlepsze bułki z parówą jakie jadłem były na rynku w Prokocimiu w latach 80'. Po 2004 nie było już po nich śladu. Najlepsze frytki jakie jadłem, były przy lokomotywowni w Rzeszowie (nakładane ręką z miednicy na papier gazetowy) w latach 80' Po roku 2004 nie było już po nich śladu. Pizza "o" Poranku w Słupsku... no Ci chociaż żyją. Ta,ta,także piźnij się Adaś.
A czy autor przeczytał chociaż artykuł? czy tylko robi gównoburzę na podstawie nagłówka?
oraz proszę podać link do artykułu w źródle, a nie tylko "gazet wyborcza'
no co ty , zaprzeczasz ?dzięki "rzondowi" pis-u to wszystko dzięki ich "rzondom" a wcześniej to tylko Polska w ruinie
@xxwielebnyxx Po co mieszasz w to PIS ? Czy gość stwierdził że to wszystko wprowadził PIS czy że nie zawdzięczamy tego UE ? Weź znajdź jakieś hobby, czy coś bo ci jeszcze żyłka pęknie...
@Saladyn1- straszne, ale już tłumaczenie bałaganu pis-owskiego rządami PO,bo PO coś tam coś tam , nie jest dla Ciebie problemem ?
@xxwielebnyxx Przecież w tym democie nie ma nic o PIS... Nie ma nawet nic o opozycji, więc o czym Ty piszesz ?
@Saladyn1 Daj spokój wielbmy pisze aby pisać, on nawet nie wiem o czym jest demot, nie zna się na danym temacie a i tak musi swoje wrzucić i wpleść w to PiS, za to mu płacą wiec działa.
Debile uwierzą we wszystko....:P
Gwiazda Śmierci wiele głupot wmówiła ludziom. Ostatnio przeczytałem w niej taki kwiatek, że Polacy są posłuszni wobec władzy i lubią zadawać cierpienie innym, ponieważ na SWPS-ie powtórzono eksperyment Milgrama, który oczywiście miał taki efekt, jak każde powtórzenie eksperymentu Milgrama na świecie.
@Arbor Ogóle dla Gazety Wyborczej wszystko jest winą PiS. Nawet głód w Afryce to wina PiS.
Sam nie lubię PiS, uważam ich działania za szkodliwe, ale demonizacja tej opcji i przypisywanie jej rzeczy, za które obiektywnie po prostu nie odpowiada to durnota.
Raczej przed 89. Ja akurat pamiętam tę "różnorodność" jedzenia w PRLu...
Cały artykuł jest tutaj:
http://wyborcza.pl/magazyn/7,124059,21545379,unia-europejska-na-talerzu-teraz-kupisz-jedzenie-z-calego-swiata.html
Rozumiem, że IQ autora demota nie pozwala na czytanie testkow ze zrozumieniem, tylko na plucie jadem na Wyborcza.
Pizza, spagetti, hamubrgery, frytki czy hot-dogi to junk food, ktory byl w Polsce od dawna - ale trudno to nazwac kuchnia europejska... Z reszta pizza czy spagetti w wersji Polskiej ma malo wspolnego z tym co sie podaje np we Wloszech.
Hamburgery z wolowina, a nie gownianym mrozonym kotletem, staly sie popularne raptem kilka lat temu. Przyprawy tez byly srednio dostepne... otwarcie rynku i granic duzo zmienilo.
@czacho - spaghetti czy pizza to nie jest mój drogi junk food. Porównanie tego do hot-dogów nie najlepiej świadczy o Twojej znajomości kuchni włoskiej.
Są we Włoszech świetne restauracje, w których za takie jedzenie zapłaciłbyś krocie. Pizza jest różna w zależności od regionu Włoch, ale bzdurą piramidalną jest, że w wersji polskiej (małą literą!), cokolwiek to miałby znaczyć, ma mało wspólnego z włoską. Są takie, które robią bardzo, bardzo zbliżoną.
@michkrak - niestety autor demota zestawił te potrawy koło siebie. To co było dostępne w Polsce klika lat temu (poza wyjątkami) i nazywało się pizzą czy pastą, to był junk-food. Oczywiście były miejsca gdzie można było zjeść bardzo dobrą pizzę i pastę, ale to była rzadkość.
Teraz miejsc z dobrą włoską kuchnią jest więcej, a i ceny są niższe, bo produkty są bardziej dostępne.
Natomiast nadal jest wiele pseudo pizzerii, gdzie jedynie co dostaniesz to coś co można nazwać okrągłą zapiekanką i to jest dla mnie polska wersja, która nie ma nic wspólnego z pizza napoletana.
Co do samej kuchni, to trzeba być naprawdę ślepym, aby twierdzić, że UE (otwarcie granic, zniesienie ceł, ruchy ludności) nic nie zmieniła na rynku gastronomii.
Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 6 kwietnia 2017 o 19:29
@czacho Przyznasz jednak, że poziom dziennikarza GW jak zwykle blisko dna - weszła do nas Europa i przykłady tej Europy: kuchnia koreańska, turecka i orientalna.
Jak to w ogóle można komentować? Poza oczywistością, że swobodny przepływ towarów sporo ułatwia, tylko, żeby z tego robić taką sensację?
Typowy przykład niedouczonego debila nie potrafiącego przeczytać tekstu ze zrozumieniem. Mowa o "wejściu do nas Europy", a nie "wstąpieniu Polski do UE", a to pierwsze następowało stopniowo od 1989. Dwa, tekst dotyczy rynku warzyw i owoców i dostępności po 1989 całorocznego, szerokiego wyboru owoców i warzyw, gdzie faktycznie wcześniej, o tej porze roku z owocami i warzywami w sklepach było ciężko. A wiadomością dnia w Dzienniku przed Wielkanocą było czy statek - chłodniowiec z ładunkiem albańskich pomarańczy (zielone ;) zdąży przypłynąć do Gdyni przed świętami czy nie i czy w sklepach będzie sens stać w kolejkach po te, sprzedawane po kilka na osobę, pomarańcze. No, ale skoro znalazł się nieuk który wyczytał w tym tekście coś o dostępności pizzy przed 2004 to faktycznie mamy demota, pokazującego z kim współtworzymy społeczeństwo.
@adawo Wcześniej byliśmy w Azji.
Jeszcze kilka lat temu kupienie owoców morza sensownej jakości w rozsądnej cenie graniczyło z cudem. Stąd na przykład mit o wyjątkowości dań z ośmiorniczek. Teraz w Dronce można kupić kilka rodzajów krewetek, ośmiornice, ostatnio podobno był homar. W innych sklepach można kupić świeże! mule, kalmary, ryby, które kiedyś również były egzotyką. Spowodowane to jest tym, że ludzie zaczęli wyjeżdżać, skosztowali tu i tam tego i owego i przestali się bać zapłacić kilkadziesiąt zł za coś, czego nie wiedzieli "jak to jeść". Popyt spowodował podaż. Masowy popyt spowodował masowe, a więc tańsze sprowadzanie egzotycznych dla nas produktów. Sam kiedyś nie wiedziałbym jak do muli podejść ale po kilku daniach w zagranicznych restauracjach już czytając przepis na jakieś danie zaczynam wyobrażać sobie smak i potem mogę eksperymentować i najczęściej nie są to zmarnowane pieniądze. To samo z owocami. Liczi, mango, avocado, "swojskie" już teraz pomelo - gdzieżby 15 lat temu ktoś czegoś takiego w sklepach szukał? A teraz? Jak sklep tego w ofercie nie ma to uznaję go za słabo zaopatrzony! Czy gdybyśmy nie weszli do UE mielibyśmy to samo co mamy? Można spekulować. Faktem jednak niepodważalnym jest to, że na przykład sushi w markecie przed erą UE kupić się nie dało...
Ja pamiętam co innego. Przed wejściem do Unii miałam kupić samochód, bo wymagała tego moja praca. Miałam do wyboru albo Poloneza, albo przechodzonego Mercedesa, albo Dużego Fiata ale wszystkie zjadała rdza. Dodam, że mieszkałam przy jednej z większych giełd samochodowych w Polsce. W końcu po znajomym kupiłam 15letniego Kadetta na ropę. Bo pracował w Niemczech i przewiózł dla siebie. Bez wspomagania, porządnego ogrzewania, klimatyzację miał jak dokupiłam "owiewki" na okna. Kosztował wtedy mnie 4tys. złotych. Ropa wtedy była po 1,5zł/l. Miesięczny koszt remontów to statystycznie wynosił koło 150zł, bo wciąż coś siadało... Co dziś kupiłabym za 12 tys? Bo zakładam, że tak jak paliwo trzeba pomnożyć przez 3 cenę auta... Tego już ludzie nie pamiętają, ale z mojej perspektywy TO był największy skok w jakości życia. Następnego już miałam rodzimego Hyundaja po pierwszym właścicielu. Bo ceny aut już zaczęły być normalne. A teraz rynek się wysycił i Kadetta nie uświadczysz. Wszystko zezłomowane już dawno...
Ale jak weszła do nas Europa? Co to Lidl?
Najlepsze bułki z parówą jakie jadłem były na rynku w Prokocimiu w latach 80'. Po 2004 nie było już po nich śladu. Najlepsze frytki jakie jadłem, były przy lokomotywowni w Rzeszowie (nakładane ręką z miednicy na papier gazetowy) w latach 80' Po roku 2004 nie było już po nich śladu. Pizza "o" Poranku w Słupsku... no Ci chociaż żyją. Ta,ta,także piźnij się Adaś.
Celowo mieszają ludziom w głowach, myląc 2004 z 1989. W 1990 faktycznie nagle pojawiły się Snickersy, Coca Cola, gumy Wrigley i inne rzeczy.
A czy autor przeczytał chociaż artykuł? czy tylko robi gównoburzę na podstawie nagłówka?
oraz proszę podać link do artykułu w źródle, a nie tylko "gazet wyborcza'
A tak na serio, co złego jest w cebuli, kapuście kiszonej, ziemniakach i chrzanie?