Demotywatory.pl

Pokaż panel
Szukaj
+
486 490
-

Komentarze ⬇⬇


Komentarze


Dodaj nowy komentarz Zamknij Dodaj obrazek
avatar Wandejczyk
+8 / 8

Tak było w latach dziewięćdziesiątych oraz jakiś czas po reformie edukacji. Każdy szturmował licea i studia, śmiejąc się z tych którzy poszli do zawodówek. Aż okazało się, że każdy chce być krawaciarzem w każdej firmie, a nikt nie potrafi obsługiwać maszyn produkcyjnych.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
W warszawiaczanka
-1 / 3

@Wandejczyk Tylko problem jest taki, że to rodzice tych osób latami wmawiali im jaka to taka droga edukacji jest super. Taka młoda osoba idzie na bezwartościowy kierunek, rodzic cały w skowronkach, bo dziecko studiuje i jeszcze piąteczki przynosi. Na własne oczy widziałam taki przypadek. Dziewczyna skończyła historię sztuki. Cała rodzinka szczęśliwa. Tylko dwie czarne owce w rodzinie czyli ja i mój partner mówiliśmy, żeby przerwała puki nie zmarnowała za dużo czasu i pieniędzy. Matka dziewczyny prawie grzmiała na nas oburzona "Moja córka się KSZTAŁCI!" A na nasze pytania o perspektywy zawodowe już taka pewna nie była. Dziś dziewczyna ma około 30lat, robi doktorat i nie przepracowała ani jednego dnia w swoim życiu. Mamusia zaczyna płakać, że musi utrzymywać dorosłą córkę, a pozostali w rodzinie zaczęli mówić to samo co my na początku. Oczywiście nikt się nie przyzna nawet przed samym sobą, że przyczynił się do motywowania dziewczyny do brnięcia w tą życiową ślepą uliczkę. Znam jeszcze drobniejsze przypadki, kiedy ludzie pokończyli studium i siedzą na kasie w dyskoncie, ale ta historia jest najjaskrawsza. Dlatego nie oceniam tego studencikowego pokolenia tak surowo. To właśnie starsze pokolenie często pcha ich w tym kierunku. Mnie też pchali, ale się nie dałam ;)

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar Ahzek
+2 / 2

@warszawiaczanka Moja matka jako pielęgniarka z 25 letnim doświadczeniem zarabia mniej niż ci w dyskoncie obecnie, więc chyba problem jest trochę głębszy niż ci się wydaje. Trzeba sobie powiedzieć wprost - wielu specjalistów z dużą odpowiedzialnością w polszy zarabia skandalicznie mało i często łatwiej jest po prostu zrezygnować z tego i pójść na mało zobowiązującą posadę na której zarobimy nawet minimalnie więcej.

I to nie rodzice są winni, bo rodzice z reguły sami gówno wiedzą i szukają porady. Winą trzeba obarczyć tych co nakręcają kult dyplomu w mediach czy portalach z pracą, bo to stamtąd pomysły biorą rodzice, a potem te pomysły bez korekty trafiają w głowy ich pociech.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
S seybr
-1 / 3

@warszawiaczanka to jedna z historii. Wiesz ludzie pchają się na kierunki bez perspektyw. Gorzej jest jak ci sami ludzie trafiają do urzędów bo znajomości. Zero kompetencji i narzekanie bo pensja niska. Miałem nie raz styczność z takimi osobami. Pani nie potrafiła wydać poprawnej decyzji i naraziła mnie na straty. Spokojnie rozmawiam, tłumaczę a ta ze podważam jej kompetencję. Jeszcze z ryjem ona jest magistrem, ona wie lepiej. Wk.. odpowiedziałem a ja mam ku... doktorat z ekonomii a pani jakiego ma magistra. Wyszło, że jest po jakiejś gównianej humanistyce. Kazała mi ponownie czekać na decyzję 7 dni. Powiedziałem nie, idę do wójta. Sprawę szybko dało się załatwić. Jak ktoś myśli że skończy studia to od razu będzie kierownikiem, oby się nie zdziwił. Znam takich ludzi, których opisałaś. Wielu z nich pierdzi w stołek lub pracuje fizycznie za granicą. Życie pokazało im środkowy palec.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
W warszawiaczanka
0 / 2

@Ahzek Oczywiście, że problem jest głębszy, zupełnie nie wyczerpałam tematu. Opowiedziałam historię ze swojej rodziny. "I to nie rodzice są winni, bo rodzice z reguły sami gówno wiedzą..." Moim zdaniem niektórzy rodzice właśnie SĄ winni, bo gówno wiedzą, nie myślą logicznie, a kierują swoim dzieckiem. Wyznają taki(jak to świetnie ująłeś) kult dyplomu "Dziecko zrób gówniany kierunek bez przyszłości, zmarnuj 5lat edukacji, ale zrób koniecznie ten dyplomik. Nie ważne jaki, ale zrób." Nie zwalałbym tego na media. Pokolenie moich rodziców nie znało internetu, a zjawisko już funkcjonowało. To nie jest coś co się pojawiło 15-20 lat temu. Może to jakiś kompleks starszego pokolenia. Oni nie mieli tak swobodnego dostępu do studiów więc jak zauważyli zmianę to pchali swoje dzieci w tę stronę. Nie wiem. Mogę tylko zgadywać.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
W warszawiaczanka
-1 / 1

@seybr A to co piszesz to już w ogóle patologia. Mnie jednak zastanawia skąd się bierze to przeświadczenie o boskości studiów. Czemu tyle sobie ludzie obiecują idąc na uczelnie? Czy to ich własne przeświadczenie, czy ktoś ich tego nauczył?

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar ~niematotam
-1 / 1

@warszawiaczanka niestety mnie sytuacja zmusiła do liceum - technik był konkretnie słaby i drogi... a nie miałam perspektywy na wyjazd. Od przeszło 10 lat żałuję, że poszłam na studia. Matołów się przepycha, żeby się ich pozbyć. A jednostki czytające coś więcej niż wyświetlacz telefonu z odpaloną twarzoksiążką po prostu się gnoi. No chyba, że ma się znajomości czy rodziców dających na sprzęty na uczelni... studiów w końcu nie skończyłam, bo podpadłam jednej babce z wykładów za zadawanie pytań, które obaliły kompletnie jej kompetencje i jestem spalona na uczelniach w okolicy (poza nauczaniem pełniła taką funkcję, że zwyczajnie przez zwykłe pytania podstawowe wytknęłam jej tak karygodne błędy, że powinna w ogóle zrezygnować z funkcji). Powinnam się zapisać na jakieś coś, co zapewni mi pracę. Ale pracę, a nie umowę zlecenie za 600 czy 800 zł. I myślę, co mogłabym wybrać. Są studia, ale są też kursy itd. Może masz jakieś sugestie? Pozdrawiam.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar Lulus
0 / 2

@warszawiaczanka - ahh! :) "jakie to studia są beznadziejne, jakie bezsensowne" - normalnie złote myśli. Ktoś na poważnie kończy pierwsze lepsze kierunki z myślą o dobrze płatnej pracy? Patrz! A ja myślałem, że na studia się idzie dla własnego samorozwoju i pasji. Poza tym, nie sama pensja wyznacza "dobrą pracę" - jeśli dziewczynę te rzeczy ciekawią, dlaczego ma nie robić kariery naukowej? Owszem, nie zbije kokosów, ale inaczej się pracuje robiąc to co się lubi. Poza tym, na niektóre zawody wymaga się pewnych kwalifikacji. Lekarzem, Weterynarzem, Filmowcem, Konserwatorem zabytków itp - nie zostaje się ot tak. Trzeba pokończyć specjalne szkoły i min. Studia.
Jak kogoś jara praca na budowie, magazynie, fabryce - ok, nie mam więcej pytań i gratuluję niskich horyzontów. Ale nie wrzucajcie do jednego worka ludzi, którzy poszli na uczelnie własnie dla kariery naukowej, lub dla konkretnego zawodu.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
W warszawiaczanka
-1 / 1

@niematotam Nie wiem jaki rynek pracy jest dookoła, Twojego miejsca zamieszkania. Jedyne co mogę polecić to zdobądź zawód, który lubisz. Uroda? Kosmetyki? Kucharzenie? Języki obce? Może wolisz coś ścisłego? Księgowość? Informatyka? Geodezja? Jeśli masz gadane i lubisz magiczne klimaty możesz nawet zająć się wróżbiarstwem. Blog może pomóc + kanał na YT.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
W warszawiaczanka
-1 / 1

@Lulus Absolutnie nigdzie nie pisałam, że studia to strata czasu. Jeśli ktoś ma perspektywę dostania się do muzeum i pójdzie na historię sztuki to czemu go za to krytykować? Idzie do szkoły, żeby zdobyć zawód. Nie ważne ile za to dostanie pieniędzy, satysfakcja też się liczy. Źle myślałeś, że na studia idzie się dla rozwoju i pasji. Na studia idzie się, dla zdobycia pracy, a jak idzie to w parze z naszymi zainteresowaniami to podwójny plus. No chyba, że idziesz na uczelnię, żeby rozwinąć swoją pasję i zostać magistrem bezrobocia, albo najbardziej wykształconym operatorem kasy fiskalnej w markecie. My akurat rozmawiamy o ludziach, którzy na siłę robią dyplom,albo bez zastanowienia co dalej. Nie wiem gdzie wyczytałeś, ze krytykujemy ludzi, którzy wiedzą co robią.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar Ahzek
+1 / 1

@warszawiaczanka Właśnie wytłumaczyłaś czemu rodzice nie mogą być winni za to co się dzieje, bo są oni takimi samymi ofiarami jak ich dzieci. Po pierwsze - oni byli i są kształtowani przez media główne, z naciskiem na telewizję i prasę. To, że nie było internetu to nie ma znaczenia akurat większego, bo wielu z nich dalej jest odporna na to źródło informacji. Każdy rodzic to też człowiek, a ludzie są w naszym społeczeństwie w dużej mierze mierni i zachowują się w oparciu o "chłopski rozum". Rolę decydenta przejmuje więc niejako siła medialna i państwowa, bo nikt inny się tego nie chce podjąć. Efekt jest taki, że sypną nagrodami jakąś uczelnię, media nagłośnią, rodzice pomyślą "ale super tam musi być" i już gotowe. Rodzice są często tak samo zagubieni jak dzieci i słusznie starają się pomóc, nawet z deficytami w wiedzy. Jakby nie chcieli, to bym się zastanawiał nad tym co z nich za rodzice.

Oczekiwanie wyższego pomyślunku od większości ludzi jest objawem skrajnej ignorancji po twojej stronie. Rolą osób myślących jest uświadamianie i aktywna pomoc reszcie ludzi, bo inaczej cyrk będzie trwał wiecznie. Warto zacząć od drobnych rzeczy - np. pokazania i wyjaśnienia statystyk dotyczących losów absolwentów poszczególnych kierunków i uczelni. Ja w ten sposób "uratowałem" już 6 osób przed zmarnowaniem lat studiów na gówno-kierunkach. Siadłem i wyjaśniłem im, korzystając z twardych danych, własnej wiedzy i opinii absolwentów różnych kierunków (kontaktując się z nimi!) jak mają wybierać studia, aby byli pewni chociaż lepszych perspektyw zawodowych. To jest raptem 15min pracy, którą powinien wykonywać doradca zawodowy na poziomie gimnazjum (teraz podstawówki) lub liceum. Zapewne właśnie skandaliczny poziom (niemal jego brak) doradztwa zawodowego w polszy też odpowiada za takie wybory młodych. Pracodawcy też są po części winni, bo dopiero niedawno zaczęli się angażować powszechnie w takie pomysły jak kształcenie dualne czy wizyty studyjne(tak, od tego powinno się zacząć - od wizyty w miejscu potencjalnej pracy), gdzie to jest ich zasrany obowiązek jak marzy im się w przyszłości pracownik wykwalifikowany.

TL;DR - Rodziców i ich dzieci trzeba nauczyć jak mają podejmować racjonalne decyzje, a dopiero potem wymagać decydowania. Warto pomyśleć o doradztwie zawodowym z prawdziwego zdarzenia.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 8 kwietnia 2018 o 1:49

avatar Ahzek
0 / 0

@niematotam Napisz chociaż coś o sobie, bo ja ci mogę polecić kurs programowania obrabiarek CNC, ale wątpię byś się odnalazła. Co już potrafisz, jaki masz charakter, czego się brzydzisz? Póki co jedyne co wiem to to, że nie potrafisz się dostosować do sytuacji i jesteś uparta, bo za darmo nikt cię nie skreśli w całej okolicy. Na tym etapie to na pewno odradzam ci pracę dla dużych firm w zakresie marketingu, komunikacji, sprzedaży czy finansów, bo jak takie przedszkole jak studia cię przerosły pod tym względem, to charakterem się nie nadasz na żadne korpo, gdzie normą jest włażenie w dupę i nie kwestionowanie niekompetencji innych osób.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar ~nei_znam_się_w_tym_temacie
+2 / 2

@Wandejczyk
nawet nie, że nie umie się obsługiwać maszyn, bo obecnie obsługa maszyny przez operatora to "guzik zielony", "guzik czerwony"...
po prostu dużo osób poszło na jakieś uczelnie typu "zarządzanie piaskiem na pustyni" i "gospodarka upraw zbóż na arktyce" - po prostu bezużyteczne kierunki

krótko mówiąc - muzea, teatry, biblioteki, urzędy - to nie miejsca które budują się co chwile nowe... więc nie ma podaży pracy na tak dużą liczbę ludzi po humanie... wszyscy więc szukają pracy za biurkiem - w czystości bo się ma dyplom

z drugiej strony brak zawodówek jeszcze ten stan pogłębił, że brak pracowników najniższego szczebla

jest to obecnie dobra wiadomość dla pracowników (bo podwyżki są i ogólnie lepsza tendencja) ale nie zapominajmy, że utrzymanie tak szybkiej tendencji spowoduje spadek konkurencji na rynku towarów i usług (ze względu na szybko rosnące koszty pracy) i w końcu zagraniczne firmy (i nie tylko) przeniosą się dalej na wschód (Rumunia, Bułgaria, itp.)
teraz to nie problem przenieść fabryki wielkości montowni VW... wszystko projektuje się modułowo...

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar Ahzek
+1 / 3

@nei_znam_się_w_tym_temacie Ja popracowałem fizycznie przez kilka okresów swojego życia - w Irlandii na parku rozrywki czy też w Polsce na montażu pomostów na okręcie. W weekend (3x12h) na statku zarabiałem więcej niż wielu znajomych przez 2tyg normalnej pracy i to bez wymaganych jakichkolwiek kompetencji (uczyłem się trzymać szlifierkę, więc w ogóle beton był ze mnie). Czy bym wrócił do tego? Absolutnie nie, chyba, że sytuacja życiowa zmusi. Praca kompletnie nierozwijająca, bez perspektyw awansu, zachęcająca do cwaniactwa, wyniszczająca umysłowo i fizycznie. Wolę ukończyć zarządzanie piaskiem i mieć nawet gównianą wejściówkę do korpo-śmietnika niż robić w tamtym syfie do końca swoich dni. Ja akurat mam przykład ojca, który całe życie pracował fizycznie (elektyk) i teraz na starość już to kolorowo nie wygląda. Nie chce tego samego losu. Zakładam, że wielu myśli podobnie i stąd te wybory.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem