Demotywatory.pl

Pokaż panel
Szukaj
+
302 311
-

Komentarze ⬇⬇


Komentarze


Dodaj nowy komentarz Zamknij Dodaj obrazek
P pochichrana
+9 / 11

Dobrze ze u mnie nie bylo takich problemow.. rodzina sama wiedziala ze najlepsze sa pieniadze.. wiec najczestrzym prezentem byla czekolada plus 20 - 50 zl, ale to byly inne czasy. Chociaz jak chodzilo o prezent od kolezanki/kolegi to faktycznie byly to zawsze materialne rzeczy. W sumie to nawet to tak troche glupio aby dziecko dziecku w formie prezentu dawalo pieniadze

Odpowiedz Komentuj obrazkiem

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 3 grudnia 2018 o 14:38

avatar ~Supernova111
+2 / 2

:NajczęstSZym"!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
N nkg
+5 / 5

U mnie też był zwyczaj dawania dziecku pieniędzy. Dla obdarowującego problem z głowy bo nie musiał myśleć co kupić, a dla obdarowanego też bo wiadomo było, że nie dostanie nietrafionego prezentu.

Efekt? Nauczyłem się gospodarować pieniędzmi. Pod koniec lat '90 zamiast całej masy badziewi nikomu nie potrzebnych miałem prawdziwy amatorski teleskop (nie jakąś lunetkę dla dzieciaka), który kupiłem za swoje. Cała klasa zaczęła palić fajki, a ja nie bo umiałem przeliczyć ile to będzie mnie kosztowało. W wieku 17 lat po zrobieniu prawka kupiłem sobie 6-letni samochód za swoje i nie był to Maluch!

Często słyszę, że dziecku nie należy pieniędzy dawać, bo to deprawuje itp. Wiecie co? Miałem potem takich kolegów na 2-tygodniowych wycieczkach. Dostał od rodziców 200zł na cały wyjazd, po 3 dniach pieniądze się skończyły. Na studiach w akademiku też spotykałem takich co sobie nie potrafili przyznanego od rodziców miesięcznego budżetu ogarnąć.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar Cascabel
+2 / 2

@nkg Nie powinno się dawać dziecku pieniędzy pod choinkę, na urodziny, czy imieniny. Za to dobrze poprosić dziecko o stworzenie listy prezentów z namiarami na to, co by chciało. U mnie w domu tego typu listy tworzy się do dziś: nie dotyczy to tylko dzieci. Listy do "Mikołaja" wędrują po rodzinie, każdy wykreśla z nich to co sam wybrał, jak jest droższy prezent - kilka osób po prostu się dogaduje. Ktoś ma lepszy pomysł? Po prostu go kupuje (np. dziecko które ciągle marudziło o gofry dostało własną gofrownicę). Pieniędzy dzieciom się nie daje bo te za często są "pożyczane" przez rodziców (a przy drugiej komunii na której dziecko zbiera na komputer i pomimo że uzbierało więcej to tego komputera nie dostaje - po prostu rodzina się dogaduje za plecami mamusi co gówniarzowi kupić).
To, co dziecko powinno nauczyć gospodarowania pieniędzmi - to kieszonkowe.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
N nkg
0 / 0

@Cascabel, pożyczali ode mnie często, głownie wujek, czasem babcia i rodzice. Zawsze potem oddawali 10% albo 20% więcej. To mnie też nauczyło, że opłaca się mieć oszczędności oraz, że warto pożyczać znajomym w potrzebie, ale ich obowiązkiem jest potem oddać z nawiązką. Były też zakupy, na komputer i teleskop gdy miałem 9 lat. Przed zakupem było wszystko uzgodnione ile to kosztuje i ile kto na to daje.

Efekt? Pomimo tego, że rodzicom nigdy się nie przelewało, a ja dopiero po roku od skończenia 5-letnich studiów zacząłem normalnie zarabiać, to zawsze miałem na czynsz, rachunki i jedzenie. W przeciwieństwie do wielu moich znacznie bogatszych kolegów. Bo bardzo dobrze nauczyłem się gospodarować pieniędzmi właśnie przez takie wychowanie.

Więc sorry, ale kompletnie się z Tobą nie zgadzam. A co jak dziecko nic nie potrzebuje na daną okazję? Wiele razy tak miałem. Na szczęście zamiast zasypywania mnie masą na siłę wymyślanych badziewi, nauczyłem się oszczędzać, a potem zarabiać. Teraz mam 35 lat i nadal widzę, jak moi rówieśnicy mają z tym problem, a ja nie. Dla mnie jest to rzeczą naturalną.

Natomiast jeżeli w jakiejś rodzinie pieniądze są "pożyczane" od dziecka przez rodziców na wieczne nieoddanie to jest to patologia. Dziecko ma prawo posiadać majątek. Do 18 r.ż. nie ma prawa nim w pełni dysponować, ale jego rodzice czy prawni opiekunowie też nie mają prawa go tego majątku pozbawiać. To jest kradzież!

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
D daclaw
+3 / 3

Teraz dzieci, jakby się nie starać tego racjonalizować, mają wszystkiego w chooy, za dużo. To co - ma sens kupowanie kolejnej gównianej maskotki, albo plastikowego chłamu z chińczyka (bo nic innego nie da się dostać > 50 PLN), gdy w domu jest tego już po sufit?

Za zebrane pieniądze dzieciak może mieć np. rower, narty albo można z nim pojechać na wycieczkę gdzieś.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar Cascabel
+1 / 1

@daclaw Już na poziomie podstawówki dzieciaki wiedziały co kolega chciałby dostać i miały kontakt ze sobą nawzajem. Za 50 zł nie zrobisz mega prezentu. Ale trójka dzieci za 150 zł, albo czwórka za dwieście? Jak najbardziej...
Problem jest taki, że później często i gęsto dziecko nic nie dostaje z tych pieniędzy, bo się gdzieś zapodzieją.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 7 grudnia 2018 o 17:42

avatar ~zajac2000
+2 / 4

nieststy to coraz częstsza "tradycja" dawania pieniędzy dla dzieci na urodziny. W klasie mojego dziecka wręcz dosłownie rodzice mówili że zamiast prezentu prosze przynieść pieniądze i to nie mniej niż 100zł. Z tego powodu przestaliśmy chodzić na takie urodziny (w wiekszosci organizowane w domu na zasadzie ...dzieci bawcie sie same ..dorośli dostana herbate)... dzieci w klasie jest ok 20... to ja przepraszam ale te prawie 2000zł wole przeznaczyc na własne dziecko...

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
F Fajnamysza
0 / 6

A może to dziecko zbiera pieniądze na jakiś większy prezent? albo na fundację, dom dziecka, schronisko? taka forma prezentu jest lepsza od jakiś pierdl zagracahacych pokój. u mnie w mieście popularne są bony do sklepu z zabawkami i nikt afer nie robi

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar chamzewsi
0 / 0

Nie jest to takie głupie, szczególnie, że istnieje całe mnóstwo gównozabawek, które wg mnie w ogóle nie powinny istnieć. Czasami taki prezent staje się zemstą na rodzicach/domownikach gówniaka, więc przychylam się do pomysłu.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
A Anna1907
0 / 0

Zgadzam sie, w dzisiejszych czasach dzieci maja wszystko. Bezsensu przynosic kolejna rzecz, ktora juz pewnie dziecko ma. Pieniadze pozwola solenizantowi na zakup prezentu, ktory doceni lub odlozy sobie do skarbonki. A jesli z zebranej kwoty dolozy rodzicom do kosztow inprezy to tez fajnie. Moim zdaniem sms jak najbardziej ok. A bol dupy autorki, ze jej dziecko chce zrobic wlasnorecznie cos fajnego, nie ma podstaw. Moze zrobic i dolozyc kase.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar Cascabel
0 / 0

@Anna1907 "Jeżeli dołoży do kosztów imprezy"... A czy to ma być inicjatywa dziecka, czy założenie rodzica?

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar ~S4muelWolf
0 / 0

Ale w tekście nie ma nic o kwocie, więc skąd narzekanie, że nie ma na taka samą? Poza tym może dzieciak na coś zbiera? Daclaw ma rację. Po co na siłę kupować coś, co być moze i tak nie będzie trafione? Wiem, uczono nas, żeby i tak nie okazywać rozczarowania i udawać, że się cieszymy. Tylko z logicznego punktu widzenia i tak obdarowujący wywala kasę w błoto. Mi też ludzie dają kasę, a mój kumpel z góry mówi co chce od kogo, kwoty są jak w podstawówce na mikołajki, każdego z nas stać. Ja mu jestem bardzo wdzięczny, bo nie muszę się zastanawiać nad prezentem.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar ~brytyl23
0 / 0

Ale prawda jest taka, że najlepszym prezentem... są pieniądze.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
M michael112
0 / 0

Wiesz, a może to po prostu PRAKTYCZNE?
Można w ten sposób zbierać pieniądze na coś cenniejszego, np. komputer, rower itp.
Po co mu 10 książek albo zabawek?
Chyba że te smsy były napisane w taki sposób, że sugerowały że KAŻDY ma dać jakąś kasę.
Nie możemy od kogoś WYMAGAĆ żeby dał, ale zaproponować inną formę jak najbardziej.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem