Ciekawe, czy w ZSRR były cytryny. Jeśli nie, to może być przyczyna zachowania Gagarina. A może po prostu Rosjanie mają inne zwyczaje. Być może pochodził z biednej rodziny, gdzie nic się nie marnowało.
To, że coś tam było uprawiane, nie oznacza, że było powszechnie dostępne. W Polsce produkowano wiele rzeczy, a półki w sklepach bywały puste, np. papier toaletowy kupowało się po kilka rolek na osobę.
Chociaż ktoś taki jak Gagarin należał do grupy mocno uprzywilejowanych, więc dla niego to nie powinno być problemem.
@Melotte A wiesz, że to możliwe?
Swego czasu, przy dłuższym pobycie w morzu na małym jachcie (podpowiem, że gdy płynęła banda dzieciaków, to wyżywienie składało się z zupek chińskich i pudliszek....), odruchowo potrafiłam sięgać po plasterki cytryny i po prostu je jeść - organizm ciut wariował, pamiętam że wtedy wydawały mi się słodkie. Ten odruch utrzymał się około tygodnia, potem znowu cytryna wydawała mi się mega kwaśna.
A więc: nawet jeżeli cytryny były dostępne, jak sugeruje @F18_hornet , to organizm mógł się dopominać o swoje.
@Cascabel Ciekawa historia :) Historia mówi, że sporej ilości marynarzy i zawodowych, i amatorów brakowało witaminy C, której źródłem jest niewątpliwie cytryna. Zatem po prostu dołączyłaś do długiej listy wilków morskich potrzebujących tej witaminy. Oni mieli szkorbut, a Ty na szczęście cytryny.
Rozumiem, że królowa chciała zatuszować nietaktowne jej zdaniem zachowanie Gagarina, a zamiast tego wykazała, że jest głupia jak pęk słomy. Facet lubił cytryny i sobie zjadł. Cóż w tym złego? Aż ciśnie się na usta stara sentencja: "Nic tak nie irytuje, jak głupiec, któremu się powiodło".
Kwestia tego czy smakuje komus czy nie, ale tu chodzi o to że w rosji nie ma takiej surowej i durnej etylkiet jak na dworze królewskim i on poprostu ją sobie zjadł
Hitler swego czasu posłodził wytrawne wino, ale jakoś się nie przyjęło.
Ciekawe, czy w ZSRR były cytryny. Jeśli nie, to może być przyczyna zachowania Gagarina. A może po prostu Rosjanie mają inne zwyczaje. Być może pochodził z biednej rodziny, gdzie nic się nie marnowało.
@El_Polaco W ZSRR zawsze były cytryny uprawiane w południowych republikach. O niebo lepsze od tego badziewia, które się u nas sprzedawało i sprzedaje.
To, że coś tam było uprawiane, nie oznacza, że było powszechnie dostępne. W Polsce produkowano wiele rzeczy, a półki w sklepach bywały puste, np. papier toaletowy kupowało się po kilka rolek na osobę.
Chociaż ktoś taki jak Gagarin należał do grupy mocno uprzywilejowanych, więc dla niego to nie powinno być problemem.
@El_Polaco
Ani nie jestem z Rosji, ani jakiejś specjalnej biedy w domu nie było a cytrynę z herbaty zjadam zawsze. Po prostu mi smakuje.
@El_Polaco Rozumiem, że byłeś w latach 60. w ZSRR i wiesz, że wtedy tam cytryn nie było, bo w Polsce nie było wielu rzeczy, które produkowaliśmy:)
@F18_hornet za to byly one w ZSRR i ruskie smiali sie z glupich Polaczkow
Nie wiem, czy cytryny były tam dostępne, ale wiem, że tam był socjalizm, więc patologie związane z tym systemem też tam występowały.
Bo to obyczaj wzięty z Kosmosu.
@Melotte A wiesz, że to możliwe?
Swego czasu, przy dłuższym pobycie w morzu na małym jachcie (podpowiem, że gdy płynęła banda dzieciaków, to wyżywienie składało się z zupek chińskich i pudliszek....), odruchowo potrafiłam sięgać po plasterki cytryny i po prostu je jeść - organizm ciut wariował, pamiętam że wtedy wydawały mi się słodkie. Ten odruch utrzymał się około tygodnia, potem znowu cytryna wydawała mi się mega kwaśna.
A więc: nawet jeżeli cytryny były dostępne, jak sugeruje @F18_hornet , to organizm mógł się dopominać o swoje.
@Cascabel Ciekawa historia :) Historia mówi, że sporej ilości marynarzy i zawodowych, i amatorów brakowało witaminy C, której źródłem jest niewątpliwie cytryna. Zatem po prostu dołączyłaś do długiej listy wilków morskich potrzebujących tej witaminy. Oni mieli szkorbut, a Ty na szczęście cytryny.
@Melotte wiem o tym ;) bardziej fascynująca była reakcja organizmu.
Choć i tak najpiękniejszy był smak świeżego chleba i świeżych owoców w portach...
A co tam robił Kołodko?
Rozumiem, że królowa chciała zatuszować nietaktowne jej zdaniem zachowanie Gagarina, a zamiast tego wykazała, że jest głupia jak pęk słomy. Facet lubił cytryny i sobie zjadł. Cóż w tym złego? Aż ciśnie się na usta stara sentencja: "Nic tak nie irytuje, jak głupiec, któremu się powiodło".
Wysokiej wartości informacja edukacyjną dziękuję!
Kwestia tego czy smakuje komus czy nie, ale tu chodzi o to że w rosji nie ma takiej surowej i durnej etylkiet jak na dworze królewskim i on poprostu ją sobie zjadł