Kiedyś miałem wypłatę opóźnioną o ponad miesiąc. W końcu ją dostałem i jakoś przeżyłem na oszczędnościach ale to był ważny impuls żeby poszukać nowej pracy.
Mam to szczęście,że nie mam przelewu tam drugiego, piątego czy dziesiątego dnia
miesiąca.
Zawsze mam kasę na koncie ostatniego dnia przepracowanego miesiąca.
Dlatego szefowa wie,że zawsze może na mnie liczyć jak coś się w firmie dzieje.
I bez zbędnych słów trzymamy się tego od ponad 12 lat.
@szatol1 - rozumiem, że może na Ciebie liczyć tylko dlatego, że zawsze wypłatę otrzymujesz?
Kurdę, ja myślałem, że fakt otrzymania wypłaty konkretnego dnia w przypadku pracownika, to podstawa.
Na to by 'pracownik' był sam z siebie gotowy na każde wezwanie świątek piątek, to wypadało okazywać postawą coś więcej. No ale widocznie jeszcze za mało o świecie wiem...
@Lulus może źle zrozumiałem wpis do którego się odnosisz ale chyba chodził o na swój sposób wspólne działanie. Pracownik i właściciel firmy przecież wspólnie powinni działać na rzecz polepszenia swojego dobrobytu. Raz jeden ma jakieś zawirowania raz drugi. Ale wspierając się wspólnie jakoś to idzie. Widziałem takie "firemki" na prowincji. Oczywiście też "januszów biznesu" na prowincji widziałem wielu. Znowu Ty piszesz o oczywistych podstawach. Pamiętajmy też że praca to po prostu umowa. Jeżeli ktoś zgadza się na "nędzne" warunki to jego sprawa. Państwo ustala i powiedzmy pilnuje by zachowane zostały jakieś minimalne standardy.
@Rithven Też pracowałem w takiej firmie, gdzie średnio raz w roku był miesiąc, gdy pensje wychodziły pod koniec, a nie na początku miesiąca. Czasem od razu przychodziły dwie kolejne. Pracowite i dobre miesiące oznaczały konieczność zapłacenia z góry VATu za nie, a klienci opłacali faktury z kilkumiesięcznym poślizgiem. Jednocześnie bywało, że co kolejny dobry kwartał byłem informowany o podwyżce. To była firma, w której sami właściciele pracowali na 2-etaty. Człowiek wracał wypoczęty z weekendu, a okazywało się, że oni ten czas spędzali w pracy.
Lulus
Ale nie do końca rozumiem do czego się odnosisz?
Tak jak napisałem.
Zawsze,ale to zawsze mam na czas wypłatę,w firmie w której pracuję.
Może to dla Ciebie jest normalne,ale wierz mi,ja zaczynałem karierę zawodową prawie 30 lat temu i to nie zawsze było takie oczywiste.
Żona np w latach 90 przepracowała miesiąc w swojej firmie. raz dostała 2 stówy w innym tygodniu nic a w następnym pięć. mimo,że Jej się tam ze dwa tysie należały.,bo jej ówczesny szef akurat qwa nie miał kasy I miał tą sytuację w doopie. Czaisz?
Różnie bywało.
Widzisz,w swoim wpisie odniosłem się do tego,że jak pracodawca jest w stosunku do mnie w porządku, to i ja zachowuję się tak samo w stosunku do niego,a nawet moge zrobić coś co wykracza poza moje obowiązki,bo wiem,że nie zostanę oszukany,tylko doceniony.
I nie pochwałą wpisaną do akt,tylko przeważnie żywą gotówką. Co w tym niezrozumiałego?
Dla Januszy się nie pracuje, jak jest taki cwany to niech naparza sam
Kiedyś miałem wypłatę opóźnioną o ponad miesiąc. W końcu ją dostałem i jakoś przeżyłem na oszczędnościach ale to był ważny impuls żeby poszukać nowej pracy.
Mam to szczęście,że nie mam przelewu tam drugiego, piątego czy dziesiątego dnia
miesiąca.
Zawsze mam kasę na koncie ostatniego dnia przepracowanego miesiąca.
Dlatego szefowa wie,że zawsze może na mnie liczyć jak coś się w firmie dzieje.
I bez zbędnych słów trzymamy się tego od ponad 12 lat.
@szatol1 - rozumiem, że może na Ciebie liczyć tylko dlatego, że zawsze wypłatę otrzymujesz?
Kurdę, ja myślałem, że fakt otrzymania wypłaty konkretnego dnia w przypadku pracownika, to podstawa.
Na to by 'pracownik' był sam z siebie gotowy na każde wezwanie świątek piątek, to wypadało okazywać postawą coś więcej. No ale widocznie jeszcze za mało o świecie wiem...
@Lulus może źle zrozumiałem wpis do którego się odnosisz ale chyba chodził o na swój sposób wspólne działanie. Pracownik i właściciel firmy przecież wspólnie powinni działać na rzecz polepszenia swojego dobrobytu. Raz jeden ma jakieś zawirowania raz drugi. Ale wspierając się wspólnie jakoś to idzie. Widziałem takie "firemki" na prowincji. Oczywiście też "januszów biznesu" na prowincji widziałem wielu. Znowu Ty piszesz o oczywistych podstawach. Pamiętajmy też że praca to po prostu umowa. Jeżeli ktoś zgadza się na "nędzne" warunki to jego sprawa. Państwo ustala i powiedzmy pilnuje by zachowane zostały jakieś minimalne standardy.
@Rithven Też pracowałem w takiej firmie, gdzie średnio raz w roku był miesiąc, gdy pensje wychodziły pod koniec, a nie na początku miesiąca. Czasem od razu przychodziły dwie kolejne. Pracowite i dobre miesiące oznaczały konieczność zapłacenia z góry VATu za nie, a klienci opłacali faktury z kilkumiesięcznym poślizgiem. Jednocześnie bywało, że co kolejny dobry kwartał byłem informowany o podwyżce. To była firma, w której sami właściciele pracowali na 2-etaty. Człowiek wracał wypoczęty z weekendu, a okazywało się, że oni ten czas spędzali w pracy.
Lulus
Ale nie do końca rozumiem do czego się odnosisz?
Tak jak napisałem.
Zawsze,ale to zawsze mam na czas wypłatę,w firmie w której pracuję.
Może to dla Ciebie jest normalne,ale wierz mi,ja zaczynałem karierę zawodową prawie 30 lat temu i to nie zawsze było takie oczywiste.
Żona np w latach 90 przepracowała miesiąc w swojej firmie. raz dostała 2 stówy w innym tygodniu nic a w następnym pięć. mimo,że Jej się tam ze dwa tysie należały.,bo jej ówczesny szef akurat qwa nie miał kasy I miał tą sytuację w doopie. Czaisz?
Różnie bywało.
Widzisz,w swoim wpisie odniosłem się do tego,że jak pracodawca jest w stosunku do mnie w porządku, to i ja zachowuję się tak samo w stosunku do niego,a nawet moge zrobić coś co wykracza poza moje obowiązki,bo wiem,że nie zostanę oszukany,tylko doceniony.
I nie pochwałą wpisaną do akt,tylko przeważnie żywą gotówką. Co w tym niezrozumiałego?