@inkognitko "Dobrze tak somsiadowi, może kojfnie to jego hiektary wykupim!" A tak serio to u nas ludzie też sobie pomagają na wsi, nie myśl, że wszyscy są zawistni...
Mieszczuchy nie rozumieją. Chociaż sam nim jestem, to jednak nie identyfikuję się z pro-szczepionko-brako-mózgowcami, którzy kochają miasto, gdyż Maszty GSM chronią przed nowotworami, natomiast szczepionki zapobiegają autyzmowi. Tak samo jak glifosat, który jest bezpieczny dla zdrowia. Znaczy Polakom nie szkodzi. Smacznego pieczywa pszennego!
Wszystko pięknie, tylko że to miało miejsce w USA. Gdyby rzecz się działa w Polsce, to sąsiedzi nie tylko by nie pomogli, ale zatarliby ręce, że będzie dużo nowej ziemi do kupienia poniżej ceny, bo schorowany rolnik nie będzie w stanie jej uprawiać.
Dziś, ku wielkiemu podziwieniu, pokazujecie obrazki ilustrujące incydentalne sytuacje zza oceanu ...tymczasem kilkadziesiąt lat temu na polskiej wsi zwyczajnością było, że po skończonej pracy na własnym polu, szli chłopi pomagać tym, którzy jeszcze się ze żniwami nie uporali, a był to czas sprzed mechanizacji, gdy większość prac wykonywano ręcznie od świtu do zmierzchu. Prostych ludzi praca hartowała i fizycznie i moralnie. Tworzyli realną sąsiedzką wspólnotę, w sposób naturalny dla nich i oczywisty. Gwoli ścisłości dodam, że nie miało to nic wspólnego, a wręcz przeciwnie, z komunistyczną kolektywizacją jakiej po wojnie usiłowano poddać polską wieś.
OdpowiedzKomentuj obrazkiem
Zmodyfikowano
2 razy.
Ostatnia modyfikacja:
2 października 2020 o 19:32
@Cetus13 - powoli, powoli. Zwyczajem na polskiej wsi było takie pomaganie, które albo wynikało z przymusu, albo się opłacało. Sytuacja, o której piszesz miała miejsce przede wszystkim na pańskich polach. Pańszczyźniany chłop, jak już obrobił swoje i swoją część pańskiego, to był zobligowany pomagać innym na pańskim polu. I nie robił tego z dobroci serca, ale dlatego, że panowie stosowali odpowiedzialność zbiorową za nie zebrane plony. Natomiast po zniesieniu pańszczyzny w 1863 roku (w zaborze rosyjskim, bo w pruskim i austriackim było trochę inaczej), rolnicy pomagali sobie przede wszystkim dla własnego dobra. Jeżeli jeden rolnik się nie wyrobił ze żniwami przed deszczem, to faktycznie inni mu pomagali, ale nie robili tego bezinteresownie. On im później musiał odpalać część swoich zbiorów. W Polsce nigdy nie było tradycji pomagania ot tak sobie. Świetnie to wszystko opisał Reymont w "Chłopach". Na polskiej wsi nie było zmiłuj. Natomiast "kilkadziesiąt lat temu" jak napisałeś - to już był PRL czyli czasy państwowych gospodarstw rolnych, w których w ogóle nie było żadnej solidarności, tylko najemna praca rolna. Prywatnych gospodarstw było owszem sporo (przynajmniej jak na blok sowiecki), ale były to bardzo małe gospodarstwa . Na tyle małe, że każdy się sam wyrabiał. A jak się nie wyrabiał, to inni pomagali tylko gdy dostali coś w zamian. Idealizujesz polską wieś, ale zupełnie bezpodstawnie. Na pewno były przypadki bezinteresownej pomocy ludzi, którzy po prostu się dobrze znali i lubili, ale takie rzeczy się zdarzają zawsze i wszędzie. Nigdy nie była to jednak reguła.
OdpowiedzKomentuj obrazkiem
Zmodyfikowano
1 raz.
Ostatnia modyfikacja:
2 października 2020 o 21:35
@Quant
Człowieku ja mówię o tym co sam jeszcze oglądałem na własne oczy paredziesiąt lat temu, a co było naturalną codziennością dla moich rodziców, ty zaś mi sadzisz kocopoły ulęgłe z twoich fantasmagorii podlanych sosem ze szkolnej lekturki...
OdpowiedzKomentuj obrazkiem
Zmodyfikowano
1 raz.
Ostatnia modyfikacja:
6 października 2020 o 19:31
To oczywiste, że to nie w Polsce.
@inkognitko "Dobrze tak somsiadowi, może kojfnie to jego hiektary wykupim!" A tak serio to u nas ludzie też sobie pomagają na wsi, nie myśl, że wszyscy są zawistni...
zAPOMNIELIŚCIE DOPISAĆ ZE TO NIE NASZ KRAJ...
@BeatriceRouge Polska też nim nie jest.. Chyba, że z nazwy. Wystarczy się rozejrzeć czyje są banki, większość sklepów, czy nawet autobusy.
W Polsce to by zabrali co się da i sprzedali jako swoje.
W Polsce dostałbyś astronomiczny rachunek i połowę plonów a i kolejny zawał
Mieszczuchy nie rozumieją. Chociaż sam nim jestem, to jednak nie identyfikuję się z pro-szczepionko-brako-mózgowcami, którzy kochają miasto, gdyż Maszty GSM chronią przed nowotworami, natomiast szczepionki zapobiegają autyzmowi. Tak samo jak glifosat, który jest bezpieczny dla zdrowia. Znaczy Polakom nie szkodzi. Smacznego pieczywa pszennego!
USA? bo na 90% nic w Europie. Nie ma raczej u nas takich gospodarstw w rękach pojedynczych osób
@y0u Australia, Nowa Zelandia?
W Polsce jest podobnie. Znam to z własnego doświadczenia. Czas żniw, zawsze sąsiedzi pomagają jeden drugiemu.
Wszystko pięknie, tylko że to miało miejsce w USA. Gdyby rzecz się działa w Polsce, to sąsiedzi nie tylko by nie pomogli, ale zatarliby ręce, że będzie dużo nowej ziemi do kupienia poniżej ceny, bo schorowany rolnik nie będzie w stanie jej uprawiać.
Dziś, ku wielkiemu podziwieniu, pokazujecie obrazki ilustrujące incydentalne sytuacje zza oceanu ...tymczasem kilkadziesiąt lat temu na polskiej wsi zwyczajnością było, że po skończonej pracy na własnym polu, szli chłopi pomagać tym, którzy jeszcze się ze żniwami nie uporali, a był to czas sprzed mechanizacji, gdy większość prac wykonywano ręcznie od świtu do zmierzchu. Prostych ludzi praca hartowała i fizycznie i moralnie. Tworzyli realną sąsiedzką wspólnotę, w sposób naturalny dla nich i oczywisty. Gwoli ścisłości dodam, że nie miało to nic wspólnego, a wręcz przeciwnie, z komunistyczną kolektywizacją jakiej po wojnie usiłowano poddać polską wieś.
Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 2 października 2020 o 19:32
@Cetus13 - powoli, powoli. Zwyczajem na polskiej wsi było takie pomaganie, które albo wynikało z przymusu, albo się opłacało. Sytuacja, o której piszesz miała miejsce przede wszystkim na pańskich polach. Pańszczyźniany chłop, jak już obrobił swoje i swoją część pańskiego, to był zobligowany pomagać innym na pańskim polu. I nie robił tego z dobroci serca, ale dlatego, że panowie stosowali odpowiedzialność zbiorową za nie zebrane plony. Natomiast po zniesieniu pańszczyzny w 1863 roku (w zaborze rosyjskim, bo w pruskim i austriackim było trochę inaczej), rolnicy pomagali sobie przede wszystkim dla własnego dobra. Jeżeli jeden rolnik się nie wyrobił ze żniwami przed deszczem, to faktycznie inni mu pomagali, ale nie robili tego bezinteresownie. On im później musiał odpalać część swoich zbiorów. W Polsce nigdy nie było tradycji pomagania ot tak sobie. Świetnie to wszystko opisał Reymont w "Chłopach". Na polskiej wsi nie było zmiłuj. Natomiast "kilkadziesiąt lat temu" jak napisałeś - to już był PRL czyli czasy państwowych gospodarstw rolnych, w których w ogóle nie było żadnej solidarności, tylko najemna praca rolna. Prywatnych gospodarstw było owszem sporo (przynajmniej jak na blok sowiecki), ale były to bardzo małe gospodarstwa . Na tyle małe, że każdy się sam wyrabiał. A jak się nie wyrabiał, to inni pomagali tylko gdy dostali coś w zamian. Idealizujesz polską wieś, ale zupełnie bezpodstawnie. Na pewno były przypadki bezinteresownej pomocy ludzi, którzy po prostu się dobrze znali i lubili, ale takie rzeczy się zdarzają zawsze i wszędzie. Nigdy nie była to jednak reguła.
Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 2 października 2020 o 21:35
@gminnik - oczywiście, że wiem. I mam to w dupie :)
@Quant
Człowieku ja mówię o tym co sam jeszcze oglądałem na własne oczy paredziesiąt lat temu, a co było naturalną codziennością dla moich rodziców, ty zaś mi sadzisz kocopoły ulęgłe z twoich fantasmagorii podlanych sosem ze szkolnej lekturki...
Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 6 października 2020 o 19:31
@gminnik Rozwiń swój komentarz, bo jak na razie nie widzę w nim żadnego sensu.
W Polsce połowę plonu by wywieźli do siebie
https://wolnemedia.net/wolnosciowy-agraryzm-ignacego-solarza/
Wieś sobie pomaga. Nie pomagają sobie mieszczuchy. Tak było i będzie.