Śmiejesz się, ale ja mam prywatne muzeum. Właśnie jechaliśmy na oparach. Dosłownie, bo zostało 10 worków węgla, czynsz od listopada do zapłacenia, wielka pucha na koncie i w towarze w sklepiku (większość się przeterminowała, czyli musiałam zeżreć). Może muzea nie są tak liczne jak gastro, ale też chcemy normalnie żyć.
Śmiejesz się, ale ja mam prywatne muzeum. Właśnie jechaliśmy na oparach. Dosłownie, bo zostało 10 worków węgla, czynsz od listopada do zapłacenia, wielka pucha na koncie i w towarze w sklepiku (większość się przeterminowała, czyli musiałam zeżreć). Może muzea nie są tak liczne jak gastro, ale też chcemy normalnie żyć.
"A propoS" slomobuciaku :)