Podobnie było z moją fretką. Jak zjawiła się u nas w domu była bardzo wystraszona, ze snu wyrywał ją najmniejszy szmer, atakowała nas w napadach paniki, gryzła aż do krwi. Potrzebowaliśmy dużo czasu, cierpliwości i miłości, żeby nam zaufała. Odwdzięczyła się radością, niespożytą energią na zabawę.
Ciekawe,czy oswoił się tylko z nią czy ogólnie z ludźmi, bo to różnie u kotów
Śliczny zwierzak, pewnie miał złe doświadczenia z ludźmi że tak się bał na początku.
Jak zaufa jednej osobie, to z innymi też się zaprzyjaźni. Akurat tym się zajmuję, to wiem - nie ma dzikuska, którego nie można oswoić…
A moje koty mają mnie gdzieś, chyba że chodzi o żarcie. Siedzą ze mną, wysłuchują moich narzekań ale pieścić dają się córce, a nie mnie.
Podobnie było z moją fretką. Jak zjawiła się u nas w domu była bardzo wystraszona, ze snu wyrywał ją najmniejszy szmer, atakowała nas w napadach paniki, gryzła aż do krwi. Potrzebowaliśmy dużo czasu, cierpliwości i miłości, żeby nam zaufała. Odwdzięczyła się radością, niespożytą energią na zabawę.