Kilka lat temu wyprowadziliśmy się z mężem na wieś. W pewien piękny, gorący, letni poranek wybraliśmy się do miasta. Jechaliśmy z otwartymi oknami i pech chciał, że do samochodu wpadł trzmiel i przysiadł na kolorowej koszulce męża (mąż prowadził auto). Więc bez paniki, powoli zjechaliśmy do zatoczki gdzie zatrzymują się busy i zaczęliśmy wyganiać zwierzaka. W pewnym momencie drzwi z tyłu otwierają się i do auta wsiada elegancka pani (tak na oko około 50 lat). Szok! Patrzymy na siebie z głupkowatą miną, a pani sadowi się wygodnie na tylnym siedzeniu, zapina pasy i mówi - do Łodzi. Ale jak to? Pani mówi - jadę z państwem do Łodzi. Nie było innej rady - podrzuciliśmy panią, akurat też tam jechaliśmy, ale skąd wiedziała? Do tej pory nie wiem:)
Ja za czasów liceum często wracałem pieszo do domu. Od wiski z przystankiem PKP do mojej wioski ok. 7km.
Pewnego razu zatrzymał się facet i pyta "Podrzucić Cię? Mam nadzieję, że żadnego noża w plecaku nie masz?
Ja: "heh, dzisiaj nie zabrałem"
Oczywiście skłamałem, zatrzymałem goscia przy lesie, poćwiartowałem i poszedłem dalej do domu.
Ok, żartowałem, tego dnia nie miałem akurat noża.
Aby było śmieszniej. Śmierć w oczach to miałem ja. Koleś pracował w fabryce papierosów, wyglądał jakby palił paczkę na godzinę, samochód w środku składał się tylko z popiołu, on był przećpany ćmikami i jechał jak poje... całą drogą.
OdpowiedzKomentuj obrazkiem
Zmodyfikowano
1 raz.
Ostatnia modyfikacja:
14 maja 2021 o 14:26
jadę w nocy z kumplem na oblot po okolicy. Zbliża się 22. Jesień. Lekko pada deszcz. Auto to 3 drzwiowa Micra K10. I stoi koleś, łapie stopa. Kolega mówi, bierzemy chłopaka. To zabieramy i ruszamy w dalszą drogę. Jedziemy może 10 minut, po czym koleżka się odwraca i mówi do chłopaka...i co boisz się...dobrze, że koleś się nie zesrał...mina bezcenna...być może byliśmy jego ostatnim autostopem...
Kiedyś wracajac z pracy o 22 na obrzeżach miasta pewna że to kolezanka z pracy czeka na przystanku bo ciemno było i nie widać za bardzo podjechałam na przystanek nagle obca baba mi wsiada ja w szoku i mówi o matko kochana Pani jest ostatni empek mi uciekł nie miała bym jak do domu wrócić są dobrzy ludzie na tym świecie... Byłam w szoku ale zabrałam ja i odwiozłam do domu mimo że miałam nie po drodze dla tej miny wdzięczności warto było zwłaszcza ze jej syn 11 lat sam był w domu ona nie miała jak wrócić. Dobrze się czasem pomylić
Kilka lat temu wyprowadziliśmy się z mężem na wieś. W pewien piękny, gorący, letni poranek wybraliśmy się do miasta. Jechaliśmy z otwartymi oknami i pech chciał, że do samochodu wpadł trzmiel i przysiadł na kolorowej koszulce męża (mąż prowadził auto). Więc bez paniki, powoli zjechaliśmy do zatoczki gdzie zatrzymują się busy i zaczęliśmy wyganiać zwierzaka. W pewnym momencie drzwi z tyłu otwierają się i do auta wsiada elegancka pani (tak na oko około 50 lat). Szok! Patrzymy na siebie z głupkowatą miną, a pani sadowi się wygodnie na tylnym siedzeniu, zapina pasy i mówi - do Łodzi. Ale jak to? Pani mówi - jadę z państwem do Łodzi. Nie było innej rady - podrzuciliśmy panią, akurat też tam jechaliśmy, ale skąd wiedziała? Do tej pory nie wiem:)
@EozynaHematoksylina tablice rejestracyjne?
@neltisen tablice były z Pucka, także tego... A i droga którą jechaliśmy prowadziła wprawdzie do Łodzi ale przez kilka miejscowości.
@EozynaHematoksylina podejrzewam, że tą drogą ciężko było jechać gdzie indziej...
A w bagażniku nie ma miejsca, bo jeden taki autostopowicz był zbyt ciekawski
Tak było, pamiętam :>
Już ze dwa razy było.
Ja za czasów liceum często wracałem pieszo do domu. Od wiski z przystankiem PKP do mojej wioski ok. 7km.
Pewnego razu zatrzymał się facet i pyta "Podrzucić Cię? Mam nadzieję, że żadnego noża w plecaku nie masz?
Ja: "heh, dzisiaj nie zabrałem"
Oczywiście skłamałem, zatrzymałem goscia przy lesie, poćwiartowałem i poszedłem dalej do domu.
Ok, żartowałem, tego dnia nie miałem akurat noża.
Aby było śmieszniej. Śmierć w oczach to miałem ja. Koleś pracował w fabryce papierosów, wyglądał jakby palił paczkę na godzinę, samochód w środku składał się tylko z popiołu, on był przećpany ćmikami i jechał jak poje... całą drogą.
Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 14 maja 2021 o 14:26
jadę w nocy z kumplem na oblot po okolicy. Zbliża się 22. Jesień. Lekko pada deszcz. Auto to 3 drzwiowa Micra K10. I stoi koleś, łapie stopa. Kolega mówi, bierzemy chłopaka. To zabieramy i ruszamy w dalszą drogę. Jedziemy może 10 minut, po czym koleżka się odwraca i mówi do chłopaka...i co boisz się...dobrze, że koleś się nie zesrał...mina bezcenna...być może byliśmy jego ostatnim autostopem...
Było, ale śmieszy zawsze :)
Kiedyś wracajac z pracy o 22 na obrzeżach miasta pewna że to kolezanka z pracy czeka na przystanku bo ciemno było i nie widać za bardzo podjechałam na przystanek nagle obca baba mi wsiada ja w szoku i mówi o matko kochana Pani jest ostatni empek mi uciekł nie miała bym jak do domu wrócić są dobrzy ludzie na tym świecie... Byłam w szoku ale zabrałam ja i odwiozłam do domu mimo że miałam nie po drodze dla tej miny wdzięczności warto było zwłaszcza ze jej syn 11 lat sam był w domu ona nie miała jak wrócić. Dobrze się czasem pomylić