@Pasqdnik82 co innego sklep, co innego maraton na świeżym powietrzu., który w sobie już jest dość mocno obciążający a maseczka tutaj bardziej szkodzi niż pomagam. Nie róbmy z siebie idiotów, w miejscu publicznym na spacerze w centrum przy dużej liczbie ludzi: maseczka tak, na spacerze na świeżym powietrzu w parku itp. maseczka nie.
Nie rozumiem idei. Podziwiam panów oczywiście,że mieli tyle sił i chęci by biec i do tego pchać wózek ale jaki przekaz ma to dać? Gdy niepełnosprawna osoba wchodzi na górę czy wygrywa medal to przekaz jest jasny, natomiast tutaj niepełnosprawna osoba jest po prostu pchana jak wór ziemniaków sprawiają przy tym sporo kłopotów osobom,które ją pchają więc w sumie jaki w tym cel?
@Breva Jeszcze bym dodał że trzeba skończyć z tą niemal już apoteozą zespołu Downa.
Zespół Downa to wielka tragedia, a 'Downy" to nie są jakieś fajne, późnione w rozwoju dzieciaki.
Downy często są agresywne, nawet bardzo i niebezpieczne dla rodziców, przez co ciągle muszą być przyćpane żeby nie zrobiły komuś krzywdy. A nie daj Boże żeby downy się spotykały w okresie dojżewania, bo pociąg seksualny mają, ale hamulców nie mają żadnych i rodzice tego nieszczęścia mogą zaraz mieć wnuki z zespołem Downa. I kto się tym wszystkim zajmie wtedy?
Był taki lekarz który próbował rodziców zniechęcać do aborcji płodów ze zdiagnozowanym zespołem Downa, wysyłając ich do przedszkoli dla Downów. Efekt był odwrotny od zamierzonego, niezdecydowani rodzice wracali przerażeni i kategorycznie zdecydowani na aborcję.
@Breva Może chodzi o pokazanie że przyjaźń i oddanie nie mają ograniczeń?
A może o spełnienie marzenia niepełnosprawnego przyjaciela, który w inny sposób nie mógłby go spełnić?
Skoro to zrobili to widocznie było to dla nich ważne.
@Prally przy zespole Downa często występuje ograniczenie motoryki, nie jest to co prawda typowa niepełnosprawność ruchowa ale raczej przeszkadza w czynnym udziale w maratonie.
Nie jestem zwolenniczką rodzenia dzieci za wszelką cenę, miałam kontakt z osobami z zespołem Downa zarówno o lekkim jak i ciężkim stopniu upośledzenia i przyznaję że przy cięższych przypadkach opieka nad takim osobnikiem to tragedia.
Weźmy jednak pod uwagę że to wybór rodziców, często uwarunkowany religijnością.
To że sama nie zdecydowałabym się na urodzenie dziecka które do końca życia byłoby w pełni zależne od kogoś innego, to nie znaczy że nie rozumiem dlaczego ktoś nie bierze pod uwagę innego wyjścia.
A ja chciałbym odbiec od powyższej dyskusji i powiedzieć coś o domu, który widać w tle : Inat Kuća. W czasach monarchii austro-węgierskiej władze Sarajewa poleciły rozbiórkę tego, bo były plany przebudowy tej części miasta. Dom stał wtedy na brzegu rzeki Miljacki po stronie Starego Miasta. Właściciel nie chciał pozwolić na rozbiórkę ( za odszkodowaniem od władz miasta) i oddał sprawę do sądu. Sądy wtedy inaczej funkcjonowały i facet wygrał sprawę. Powstała sytuacja patowa, ale zaproponowano właścicielowi przeprowadzkę całego domu na drugi brzeg Miljacki. Dom został rozebrany i odbudowany w poprzednim kształcie. Obecnie jest tam kapitalna restauracja z regionalnymi potrawami. Polecam! A skąd nazwa Inat Kuća? Inat to przekora, nie zgadzanie się na coś, a kuća to po serbochorwacku dom
Ja tam bym nie zadedykował mojego przyjaciela osobom z zespołem Downa, ale co kto lubi...
maraton w maseczce?
@AVictor jak widać można, nie to co niektórzy którzy wchodząc do sklepu na 5-15 minut mają z tym problem i się duuuuuszą :P
@Pasqdnik82 co innego sklep, co innego maraton na świeżym powietrzu., który w sobie już jest dość mocno obciążający a maseczka tutaj bardziej szkodzi niż pomagam. Nie róbmy z siebie idiotów, w miejscu publicznym na spacerze w centrum przy dużej liczbie ludzi: maseczka tak, na spacerze na świeżym powietrzu w parku itp. maseczka nie.
Nie rozumiem idei. Podziwiam panów oczywiście,że mieli tyle sił i chęci by biec i do tego pchać wózek ale jaki przekaz ma to dać? Gdy niepełnosprawna osoba wchodzi na górę czy wygrywa medal to przekaz jest jasny, natomiast tutaj niepełnosprawna osoba jest po prostu pchana jak wór ziemniaków sprawiają przy tym sporo kłopotów osobom,które ją pchają więc w sumie jaki w tym cel?
@Breva Jeszcze bym dodał że trzeba skończyć z tą niemal już apoteozą zespołu Downa.
Zespół Downa to wielka tragedia, a 'Downy" to nie są jakieś fajne, późnione w rozwoju dzieciaki.
Downy często są agresywne, nawet bardzo i niebezpieczne dla rodziców, przez co ciągle muszą być przyćpane żeby nie zrobiły komuś krzywdy. A nie daj Boże żeby downy się spotykały w okresie dojżewania, bo pociąg seksualny mają, ale hamulców nie mają żadnych i rodzice tego nieszczęścia mogą zaraz mieć wnuki z zespołem Downa. I kto się tym wszystkim zajmie wtedy?
Był taki lekarz który próbował rodziców zniechęcać do aborcji płodów ze zdiagnozowanym zespołem Downa, wysyłając ich do przedszkoli dla Downów. Efekt był odwrotny od zamierzonego, niezdecydowani rodzice wracali przerażeni i kategorycznie zdecydowani na aborcję.
@Breva Może chodzi o pokazanie że przyjaźń i oddanie nie mają ograniczeń?
A może o spełnienie marzenia niepełnosprawnego przyjaciela, który w inny sposób nie mógłby go spełnić?
Skoro to zrobili to widocznie było to dla nich ważne.
@malaszaramysza Tylko co ma niepełnosprawność ruchowa z zespołem Downa?
@Prally przy zespole Downa często występuje ograniczenie motoryki, nie jest to co prawda typowa niepełnosprawność ruchowa ale raczej przeszkadza w czynnym udziale w maratonie.
Nie jestem zwolenniczką rodzenia dzieci za wszelką cenę, miałam kontakt z osobami z zespołem Downa zarówno o lekkim jak i ciężkim stopniu upośledzenia i przyznaję że przy cięższych przypadkach opieka nad takim osobnikiem to tragedia.
Weźmy jednak pod uwagę że to wybór rodziców, często uwarunkowany religijnością.
To że sama nie zdecydowałabym się na urodzenie dziecka które do końca życia byłoby w pełni zależne od kogoś innego, to nie znaczy że nie rozumiem dlaczego ktoś nie bierze pod uwagę innego wyjścia.
Cały maraton w maseczkach? Może to oni mają zespół Downa...
w maseczkach....debile
A ja chciałbym odbiec od powyższej dyskusji i powiedzieć coś o domu, który widać w tle : Inat Kuća. W czasach monarchii austro-węgierskiej władze Sarajewa poleciły rozbiórkę tego, bo były plany przebudowy tej części miasta. Dom stał wtedy na brzegu rzeki Miljacki po stronie Starego Miasta. Właściciel nie chciał pozwolić na rozbiórkę ( za odszkodowaniem od władz miasta) i oddał sprawę do sądu. Sądy wtedy inaczej funkcjonowały i facet wygrał sprawę. Powstała sytuacja patowa, ale zaproponowano właścicielowi przeprowadzkę całego domu na drugi brzeg Miljacki. Dom został rozebrany i odbudowany w poprzednim kształcie. Obecnie jest tam kapitalna restauracja z regionalnymi potrawami. Polecam! A skąd nazwa Inat Kuća? Inat to przekora, nie zgadzanie się na coś, a kuća to po serbochorwacku dom