Znam kilka małżeństw które są bardziej wierzące i naprawdę wydają się w porządku - tj żyją w zgodzie, wydają się szczęśliwi, dzieci wyglądają na zadowolone, dobrze wychowane i dobrze się rozwijające. Oczywiście zapewne mają problemy o których nie wiem, ale to samo dotyczy wszystkich rodzin. I zupełnie rozumiem ludzi, którzy chcieliby mieć taką rodzinę - bardziej wierną i oddaną niż przeciętna, z niższym priorytetem na kasę ale wyższym na dbanie o siebie wzajemnie.
Problematyczne są katolickie rodziny bez głębokiej wiary ale za to zmagające się z kościelnym nauczaniem o seksie; zaczynając od nastolatków co to nie chcą seksu przed małżeństwem, chyba że w pupę, wtedy OK, potem ślub bo ciąża, potem próbują kościelnej strategii antykoncepcyjnej i kończą z kolejnymi nieplanowanymi, niechcianymi dziećmi, potem rozwód to grzech ale przemoc małżeńska albo zdrada to ojtam ojtam. I tak żyją z jednej strony narzekając że kościół zniszczył im życie, z drugiej nie potrafiąc ułożyć sobie tego samemu, z trzeciej - nigdy nawet nie myśląc o takich rzeczach jak miłość bliźniego etc. Koniec końców zostają bardziej sfrustrowani i bardziej niemoralni niż przeciętni niewierzący.
@Albiorix
osobiście jestem zdania, że niezwykle trudno jest być moralnym bazując na zewnętrznych motywatorach takich jak religia. Jeżeli moralność nie wynika z własnego budowanego latami światopoglądu, to jest najczęściej oparta na strachu i zabobonach. Praktycznie bezwartościowa.
@Pug_79 trudno jest być moralnym, kropka.
Ludzie wierzący tak samo "budują latami światopogląd" co niewierzący, robią to po prostu na innych fundamentach, przeczytają trochę więcej żywotów świętych albo encyklik a trochę mniej filozofów. Wciąż - ostatecznie sami muszą odpowiedzieć na prawdziwe moralne dylematy.
Wierzący którzy pozostają na poziomie strachu i zabobonów oczywiście istnieją ale ich odpowiednikiem są niewierzący którzy pozostają na poziomie mądrości życiowych mieszczących się w jednym akapicie na obrazku wrzucanym na Fejsa.
A co na to longplaye?
Czyli zamiast drętwo - zakłamanego "radujmy się", będzie teraz jeszcze bardziej puste "kochajmy się"?
Znam kilka małżeństw które są bardziej wierzące i naprawdę wydają się w porządku - tj żyją w zgodzie, wydają się szczęśliwi, dzieci wyglądają na zadowolone, dobrze wychowane i dobrze się rozwijające. Oczywiście zapewne mają problemy o których nie wiem, ale to samo dotyczy wszystkich rodzin. I zupełnie rozumiem ludzi, którzy chcieliby mieć taką rodzinę - bardziej wierną i oddaną niż przeciętna, z niższym priorytetem na kasę ale wyższym na dbanie o siebie wzajemnie.
Problematyczne są katolickie rodziny bez głębokiej wiary ale za to zmagające się z kościelnym nauczaniem o seksie; zaczynając od nastolatków co to nie chcą seksu przed małżeństwem, chyba że w pupę, wtedy OK, potem ślub bo ciąża, potem próbują kościelnej strategii antykoncepcyjnej i kończą z kolejnymi nieplanowanymi, niechcianymi dziećmi, potem rozwód to grzech ale przemoc małżeńska albo zdrada to ojtam ojtam. I tak żyją z jednej strony narzekając że kościół zniszczył im życie, z drugiej nie potrafiąc ułożyć sobie tego samemu, z trzeciej - nigdy nawet nie myśląc o takich rzeczach jak miłość bliźniego etc. Koniec końców zostają bardziej sfrustrowani i bardziej niemoralni niż przeciętni niewierzący.
Redemptoryści. Gdyby to był Ojciec Derektor to OK, ale jakiś mało znany ojciec mnie nie przekona.
Może przynajmniej na tym katolickim Tinderze laska nie szuka sponsora na Malediwy, a facet kolejnej szpary do zapchania.
@Albiorix
osobiście jestem zdania, że niezwykle trudno jest być moralnym bazując na zewnętrznych motywatorach takich jak religia. Jeżeli moralność nie wynika z własnego budowanego latami światopoglądu, to jest najczęściej oparta na strachu i zabobonach. Praktycznie bezwartościowa.
@Pug_79 trudno jest być moralnym, kropka.
Ludzie wierzący tak samo "budują latami światopogląd" co niewierzący, robią to po prostu na innych fundamentach, przeczytają trochę więcej żywotów świętych albo encyklik a trochę mniej filozofów. Wciąż - ostatecznie sami muszą odpowiedzieć na prawdziwe moralne dylematy.
Wierzący którzy pozostają na poziomie strachu i zabobonów oczywiście istnieją ale ich odpowiednikiem są niewierzący którzy pozostają na poziomie mądrości życiowych mieszczących się w jednym akapicie na obrazku wrzucanym na Fejsa.
Nawet niegłupi pomysł. Zejdą się ludzie o podobnych poglądach. Kwestie wiary potrafią podzielić w związku
Jeżeli dla kogoś kwestia wiary jest aż tak istotna to czemu nie. Nikomu krzywdy nie robią.