15 ciekawostek psychologicznych, które mogą pokazać nagą prawdę o życiu
(16 obrazków)
Według Japończyków mamy trzy różne twarze. Pierwsza to ta, którą pokazujemy światu. Druga to ta, którą pokazujemy tylko naszym bliskim znajomym i rodzinie. Nasza trzecia twarz to ta, której nikomu nie pokazujemy. Myślę, że rozumiesz, która z nich jest prawdziwa
Utrata czegoś jest 2 razy bardziej odczuwalna (jako nieszczęście) niż zyskanie czegoś (szczęście)
Mądrzy ludzie mają tendencję do umniejszania swojej wartości w przeciwieństwie do ludzi głupich – ci robią zupełnie na opak
Większość ludzi nie potrafi odróżnić osób błyskotliwych od tych którzy są pewni siebie. Jeśli pokażesz im, że wiesz co robisz, ludzie będą się skupiać wokół Ciebie
700 milionów ludzi jest mądrzejszych od ciebie. Brzmi obraźliwie? Pomyśl chwilę- jesteś w 10% najmądrzejszych ludzi na świecie
Nie wyspałeś się? To nic, przekonaj mózg, że twój sen był doskonały, a ty wypocząłeś. Twój mózg ci szybko uwierzy i nie będzie potrzebna kawa
Z chwilą, gdy przestaniesz się martwić, zrozumiesz, że jesteś mniej zmęczony i bardziej szczęśliwy
@adamis62 W ostatnim coś jest. Mój kumpel mieszkał na Krakowskim ładnym osiedlu i był tam jednym z najbogatszych. Kupił mieszkanie na Wiślanych Tarasach i ma dużo nadzianych sąsiadów, szczególnie Ukraińców. Sam powiedział, że zaczyna czuć się tak dziwnie, jak podchodzi do swojego samochodu kilkuletniego volkswagena Tiguana z 2017r., a wokół na parkingu stoją same wypasione samochody(merole, nowe dodge djurango itp)
Przedostatni jest "wybitny" - przestajesz się martwić, gdy rozwiążesz pozytywnie trapiący cię problem, - nic dziwnego, że wtedy czujesz się lepiej - mniej zmęczony i szczęśliwszy :D
@katem Wbrew pozorom jest to jedna z rzeczy, których trzeba się nauczyć przy leczeniu depresji. Czasem samo porzucenie jakichś planów czy poddanie się w jakiejś kwestii sprawia, że poczujesz się lepiej. Musisz tylko znaleźć to, co jest główną przyczyną problemów, a to jest bardzo trudne. Najczęściej dotyczy to czegoś, nad czym skupiałeś się zbyt długo i bez większych sukcesów.
@J_R Zgadzam się z Tobą, ale przecież oni nie przestaną się martwić, gdy im powiesz "nie martw się, ii tak nie masz na to wpływu", mogą się zacząć martwić (albo już się martwią) tym właśnie, że nie maja wpływu.
@ZONTAR No to powiedz komuś, kto ma depresję - przestań się martwić, to będzie ci lepiej. Problem został tu spłycony, ot tak po prostu. To "z chwilą, gdy przestaniesz się martwić" w niektórych okolicznościach jest bardzo trudne do osiągnięcia. Mam w tym ogromne doświadczenie ;-).
@katem Mnie tylko 10 lat zajęło nauczenie się tego. Jakby mi regularniej powtarzano, myślę, że nauczyłbym się wcześniej. Oczywiście to nie znaczy, że ignoruję takie rzeczy, po prostu nauczyłem się patrzeć na nie, jak na coś, na co trzeba się przygotować i zabezpieczyć, czyli jak na np huragan. Wielu ludzi natomiast to potrafi paraliżować lub frustrować.
@J_R Jednym ludziom coś trzeba powtarzać, aby do nich dotarło, a niektórych takie powtarzanie oczywistych (dla nich) rzeczy zwyczajnie irytuje i może działać wręcz przeciwnie. Akurat do takich należę i powtarzanie mi oczywistości nadzwyczaj mnie irytuje.
@katem Nikt tu nie spłyca problemu i nikt nie mówi "przestań się martwić". To osoba chora musi sama do tego dojść i sama podjąć decyzję o porzuceniu czegoś, na czym jej za bardzo zależało. Sam to przerabiałem, wiele lat depresji, wiele lat na prochach. Największym punktem zwrotnym był moment, w którym porzuciłem część rzeczy. Ot tak, pewnego dnia stwierdziłem "mam tego dość, nie potrzebuję tego i już tego nie chcę" i tak po prostu wszystko się zmieniło jakbym zrzucił jakiś ciężki plecak. Naprawienie szkód zajęło jeszcze lata, ale tak prosta decyzja była pierwszym i największym krokiem. Sęk w tym, że nie możesz się do niej zmuszać, przekonywać czy racjonalizować. Jeśli niby coś porzuciłeś, a nadal masz nadzieję, to nigdy się od tego nie oderwałeś i dalej będzie ciążyć. Sam byłem tym trochę zdziwiony i nie spodziewałem się takiej zmiany samopoczucia gdy tylko sobie postanowiłem o porzuceniu niektórych planów. Nic nie musiałem robić, po prostu podjęcie decyzji skreśliło masę obowiązków i odpowiedzialności, które na mnie od dawna ciążyły. Przestały mieć dla mnie znaczenie w jednym momencie i nagle życie stało się prostsze. Jak zrobisz to odpowiednio wcześnie, może nawet obejść się bez jakiejkolwiek terapii. U mnie szkody były na tyle poważne, że jeszcze kilka lat leczenia farmakologicznego było potrzebne aby ustabilizować poziom serotoniny. Dlatego też im dłużej to ciągniesz i im silniejszy jesteś w radzeniu sobie z takimi rzeczami, tym w większej D się znajdziesz kiedy będzie to już zbyt wiele. Z tym jest jak z terenówką. Im większą masz terenówkę, tym dalej będziesz musiał iść po ciągnik.
I tutaj nie chodzi o powtarzanie oczywistości. Będąc w depresji człowiek nie oczekuje dobrych rad i uśmiechów. Potrzebuje zrozumienia i kogoś, kto go wysłucha, pozwoli usystematyzować myśli. Nie możesz mu wmawiać, że coś nie jest problemem. Możesz go wysłuchać i nakierować go na taki tok myślenia, który pozwoli mu dojść do rozwiązania. Caly problem tkwi w tym, że to osoba chora musi rozwiązać swój problem. Nie możesz jej podać rozwiązania na tacy, możesz tylko pomóc jej zrozumieć to wszystko i dojść do wniosków, które rozwiążą ten problem. Nawet, jeśli rozwiązaniem ostatecznie będzie porzucenie jakiegoś pomysłu. Najczęściej nasze problemy i nasze zrozumienie tych problemów jest bardzo powierzchowne. Dopiero jak zaczniesz drążyć i wyjaśniać swoje zachowanie, zaczniesz odkrywać kolejne i kolejne dno, aż w końcu dojdziesz do prawdziwej przyczyny. Zazwyczaj jest tak, że zależy nam na jakiejś prostej rzeczy, której nie możemy osiągnąć. Gdy jednak się w to zagłębimy, to jednak ta rzecz jest tylko środkiem dążenia do innego celu, na którym nam zależy. Jak będziemy dalej drążyć, to i ten cel może się okazać jedynie środkiem i nagle dochodzimy do tego, że zależało nam tylko na jakichś częściowych środkach, a gdzieś zupełnie zapomnieliśmy o tym, po co to wszystko robimy i co jest dla nas faktycznie ważne.
@ZONTAR Znam to doskonale - niedługo będzie rok, gdy zmarł mój mąż i do tej pory nie mogę się pozbierać. Nie umiem przestać się "martwić" i rady "nie martw się", to przejdzie tylko mnie irytują. Wiem, że gdy przestanę się martwic - będzie lepiej, bo to oczywiste i na tą oczywistość zwróciłam uwagę, a nie na to, że ludzie się czymś tam martwią (i należy ich wspierać), bo każdy przecież ma jakieś swoje przyczyny do zmartwień.
OdpowiedzKomentuj obrazkiem
Zmodyfikowano
1 raz.
Ostatnia modyfikacja:
21 września 2021 o 11:32
@katem W przypadku depresji duży problem pojawia się wtedy, gdy już wyrządziła szkody. Na wczesnym etapie jeszcze da się zastanowić czym faktycznie się martwimy, na czym nam zależy i czasem da się wypracować jakieś rozwiązanie, które nad odciąży. Jak doszło już do poważnych szkód, to człowiek jest niestabilny emocjonalnie i zrobienie czegoś takiego jest bardzo poważnym problemem. Dlatego też pierwszym środkiem w leczeniu depresji bywają NaSSA, które stabilizują nieco poziom serotoniny, ale i zazwyczaj prowadzą do takiego stanu zawieszenia w próżni, gdzie nie odczuwasz za bardzo emocji, przestaje zależeć na wielu rzeczach. To pozwala się skupić i wrócić do jakiegoś funkcjonowania aby zacząć wprowadzać w życiu różne zmiany. Czasem bez tego już nie da się wrócić. No a dalej wspiera się to jeszcze SNRI aby wyregulować poziomy hormonów i powoli przywrócić normalne funkcjonowanie organizmu bez wyczuwalnego szoku.
W takich sytuacjach często problemem jest niepewność przyszłości. Człowiek stracił grunt pod nogami i boi się tego, co będzie w przyszłości, wszelkich problemów i obowiązków, o których jeszcze nie wie. Czasem bardzo trudno się pozbyć tego uczucia dopóki nie stanie się na nogi i nie odzyska się kontroli nad swoim życiem. Szczególnie, gdy nagle większość życia to wspomnienia, do których nie wrócisz i musisz się pogodzić z tym, że życie już nie będzie takie samo.
Nie wszystkie są mądre, ale ostatni to nie wiem kogo dotyczy. Faktycznie są tacy ludzie?
@adamis62 Gadasz, jakbyś w Polsce nie mieszkał. Zastaw się a postaw się, starsze od trzeciej RP.
@J_R Nawet niekoniecznie to. Ale często jest tak, że "ja nie muszę miec dobrze, byleby somsiadowi było gorzej".
@andyk77 Większości ludzi zupełnie wystarczy żeby mieć lepiej niż sąsiad, życzenie mu gorzej zamiast sobie lepiej to już bardziej patologia
@adamis62 W ostatnim coś jest. Mój kumpel mieszkał na Krakowskim ładnym osiedlu i był tam jednym z najbogatszych. Kupił mieszkanie na Wiślanych Tarasach i ma dużo nadzianych sąsiadów, szczególnie Ukraińców. Sam powiedział, że zaczyna czuć się tak dziwnie, jak podchodzi do swojego samochodu kilkuletniego volkswagena Tiguana z 2017r., a wokół na parkingu stoją same wypasione samochody(merole, nowe dodge djurango itp)
Tego typu zachowanie występuje wszędzie Np w Szwajcarii robiono badania, które to potwierdzają,że tak właśnie jest :)
Przedostatni jest "wybitny" - przestajesz się martwić, gdy rozwiążesz pozytywnie trapiący cię problem, - nic dziwnego, że wtedy czujesz się lepiej - mniej zmęczony i szczęśliwszy :D
@katem Wielu ludzi martwi się sprawami, na które nie ma wpływu. To naprawdę unieszczęśliwia.
@J_R Co więcej. Wiele osób martwi się "na zapas" sprawami, które nigdy się nie wydarzą.
@katem Wbrew pozorom jest to jedna z rzeczy, których trzeba się nauczyć przy leczeniu depresji. Czasem samo porzucenie jakichś planów czy poddanie się w jakiejś kwestii sprawia, że poczujesz się lepiej. Musisz tylko znaleźć to, co jest główną przyczyną problemów, a to jest bardzo trudne. Najczęściej dotyczy to czegoś, nad czym skupiałeś się zbyt długo i bez większych sukcesów.
@J_R Zgadzam się z Tobą, ale przecież oni nie przestaną się martwić, gdy im powiesz "nie martw się, ii tak nie masz na to wpływu", mogą się zacząć martwić (albo już się martwią) tym właśnie, że nie maja wpływu.
@ZONTAR No to powiedz komuś, kto ma depresję - przestań się martwić, to będzie ci lepiej. Problem został tu spłycony, ot tak po prostu. To "z chwilą, gdy przestaniesz się martwić" w niektórych okolicznościach jest bardzo trudne do osiągnięcia. Mam w tym ogromne doświadczenie ;-).
@katem Mnie tylko 10 lat zajęło nauczenie się tego. Jakby mi regularniej powtarzano, myślę, że nauczyłbym się wcześniej. Oczywiście to nie znaczy, że ignoruję takie rzeczy, po prostu nauczyłem się patrzeć na nie, jak na coś, na co trzeba się przygotować i zabezpieczyć, czyli jak na np huragan. Wielu ludzi natomiast to potrafi paraliżować lub frustrować.
@J_R Jednym ludziom coś trzeba powtarzać, aby do nich dotarło, a niektórych takie powtarzanie oczywistych (dla nich) rzeczy zwyczajnie irytuje i może działać wręcz przeciwnie. Akurat do takich należę i powtarzanie mi oczywistości nadzwyczaj mnie irytuje.
@katem Mnie też, ale okazuje się, że jednak pomaga, jak się do tych oczywistości nie stosuje. Ale każdy ma to i owo trochę inaczej.
@katem Nikt tu nie spłyca problemu i nikt nie mówi "przestań się martwić". To osoba chora musi sama do tego dojść i sama podjąć decyzję o porzuceniu czegoś, na czym jej za bardzo zależało. Sam to przerabiałem, wiele lat depresji, wiele lat na prochach. Największym punktem zwrotnym był moment, w którym porzuciłem część rzeczy. Ot tak, pewnego dnia stwierdziłem "mam tego dość, nie potrzebuję tego i już tego nie chcę" i tak po prostu wszystko się zmieniło jakbym zrzucił jakiś ciężki plecak. Naprawienie szkód zajęło jeszcze lata, ale tak prosta decyzja była pierwszym i największym krokiem. Sęk w tym, że nie możesz się do niej zmuszać, przekonywać czy racjonalizować. Jeśli niby coś porzuciłeś, a nadal masz nadzieję, to nigdy się od tego nie oderwałeś i dalej będzie ciążyć. Sam byłem tym trochę zdziwiony i nie spodziewałem się takiej zmiany samopoczucia gdy tylko sobie postanowiłem o porzuceniu niektórych planów. Nic nie musiałem robić, po prostu podjęcie decyzji skreśliło masę obowiązków i odpowiedzialności, które na mnie od dawna ciążyły. Przestały mieć dla mnie znaczenie w jednym momencie i nagle życie stało się prostsze. Jak zrobisz to odpowiednio wcześnie, może nawet obejść się bez jakiejkolwiek terapii. U mnie szkody były na tyle poważne, że jeszcze kilka lat leczenia farmakologicznego było potrzebne aby ustabilizować poziom serotoniny. Dlatego też im dłużej to ciągniesz i im silniejszy jesteś w radzeniu sobie z takimi rzeczami, tym w większej D się znajdziesz kiedy będzie to już zbyt wiele. Z tym jest jak z terenówką. Im większą masz terenówkę, tym dalej będziesz musiał iść po ciągnik.
I tutaj nie chodzi o powtarzanie oczywistości. Będąc w depresji człowiek nie oczekuje dobrych rad i uśmiechów. Potrzebuje zrozumienia i kogoś, kto go wysłucha, pozwoli usystematyzować myśli. Nie możesz mu wmawiać, że coś nie jest problemem. Możesz go wysłuchać i nakierować go na taki tok myślenia, który pozwoli mu dojść do rozwiązania. Caly problem tkwi w tym, że to osoba chora musi rozwiązać swój problem. Nie możesz jej podać rozwiązania na tacy, możesz tylko pomóc jej zrozumieć to wszystko i dojść do wniosków, które rozwiążą ten problem. Nawet, jeśli rozwiązaniem ostatecznie będzie porzucenie jakiegoś pomysłu. Najczęściej nasze problemy i nasze zrozumienie tych problemów jest bardzo powierzchowne. Dopiero jak zaczniesz drążyć i wyjaśniać swoje zachowanie, zaczniesz odkrywać kolejne i kolejne dno, aż w końcu dojdziesz do prawdziwej przyczyny. Zazwyczaj jest tak, że zależy nam na jakiejś prostej rzeczy, której nie możemy osiągnąć. Gdy jednak się w to zagłębimy, to jednak ta rzecz jest tylko środkiem dążenia do innego celu, na którym nam zależy. Jak będziemy dalej drążyć, to i ten cel może się okazać jedynie środkiem i nagle dochodzimy do tego, że zależało nam tylko na jakichś częściowych środkach, a gdzieś zupełnie zapomnieliśmy o tym, po co to wszystko robimy i co jest dla nas faktycznie ważne.
@ZONTAR Znam to doskonale - niedługo będzie rok, gdy zmarł mój mąż i do tej pory nie mogę się pozbierać. Nie umiem przestać się "martwić" i rady "nie martw się", to przejdzie tylko mnie irytują. Wiem, że gdy przestanę się martwic - będzie lepiej, bo to oczywiste i na tą oczywistość zwróciłam uwagę, a nie na to, że ludzie się czymś tam martwią (i należy ich wspierać), bo każdy przecież ma jakieś swoje przyczyny do zmartwień.
Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 21 września 2021 o 11:32
@katem W przypadku depresji duży problem pojawia się wtedy, gdy już wyrządziła szkody. Na wczesnym etapie jeszcze da się zastanowić czym faktycznie się martwimy, na czym nam zależy i czasem da się wypracować jakieś rozwiązanie, które nad odciąży. Jak doszło już do poważnych szkód, to człowiek jest niestabilny emocjonalnie i zrobienie czegoś takiego jest bardzo poważnym problemem. Dlatego też pierwszym środkiem w leczeniu depresji bywają NaSSA, które stabilizują nieco poziom serotoniny, ale i zazwyczaj prowadzą do takiego stanu zawieszenia w próżni, gdzie nie odczuwasz za bardzo emocji, przestaje zależeć na wielu rzeczach. To pozwala się skupić i wrócić do jakiegoś funkcjonowania aby zacząć wprowadzać w życiu różne zmiany. Czasem bez tego już nie da się wrócić. No a dalej wspiera się to jeszcze SNRI aby wyregulować poziomy hormonów i powoli przywrócić normalne funkcjonowanie organizmu bez wyczuwalnego szoku.
W takich sytuacjach często problemem jest niepewność przyszłości. Człowiek stracił grunt pod nogami i boi się tego, co będzie w przyszłości, wszelkich problemów i obowiązków, o których jeszcze nie wie. Czasem bardzo trudno się pozbyć tego uczucia dopóki nie stanie się na nogi i nie odzyska się kontroli nad swoim życiem. Szczególnie, gdy nagle większość życia to wspomnienia, do których nie wrócisz i musisz się pogodzić z tym, że życie już nie będzie takie samo.