„Kiedyś myślałem, że najgorszą rzeczą w życiu jest samotność. To nieprawda. Najgorszą rzeczą w życiu jest bycie z ludźmi, którzy sprawiają, że czujesz się samotny”
„Myślę, że najsmutniejsi ludzie zawsze próbują z całych sił uszczęśliwiać innych, bo wiedzą, jak to jest czuć się kompletnie bezwartościowym i nie chcą, by inni tak się czuli”
„Czasami człowiekowi nic nie wychodzi, ale takie dni pozwalają docenić szczęście, które się ma,
a którego się na co dzień nie zauważa.”
— Robin Williams jako Sean Maguire w filmie Buntownik z wyboru
„Ciężko jest czytać artykuł, który opisuje cię w nieprzychylny sposób. Zupełnie jakby ktoś dźgał cię nożem w serce. Ale to ja jestem najbardziej wymagającym krytykiem swojej pracy”
„Proszę, nie martwcie się tak bardzo. Bo ostatecznie nikt z nas nie zostanie na tym świecie za długo. Życie jest krótkie. I jeśli kiedykolwiek będziecie zaniepokojeni, skierujcie oczy na letnie niebo, kiedy gwiazdy przelatują przez aksamitny nieboskłon”.
— Robin Williams jako Jack Powell w filmie Jack
Przeszedłem kryzys wieku średniego w wieku 30, więc mam to już za sobą. Kiedy skończyłem 50 lat, to było w porządku. Poczułem się dosłownie u szczytu swojego życia. Wszystko ułożyło się po mojej myśli. Doszedłem do miejsca, w którym nie musiałem już o nic walczyć”
„Jeśli już wszystko zrobisz nie tak, pozostaje tylko właściwa decyzja”
Lubiłem go oglądać i szanuję za kunszt aktorski ale dziwnie czyta mi się jego pozytywne przemyślenia skoro targnął się na własne życie.
Miał bardzo poważny przypadek demencji. Prawdopodobnie właśnie ze względu na jego tryb życia, ciągle pozytywne myślenie, inteligencję emocjonalną i ciągle ćwiczenie umysłu, był w stanie z tym dosyć długo żyć. Kiedy innych ludzi już dawno by pokonała i zamieniła w warzywo, on sam widział jak jego umysł degraduje, co poważnie odbiło się na psychice.
Wyobraźmy sobie osobę, która całe życie akcentowała znaczenie zdrowia fizycznego, dbała o kondycję, dietę i swoje ciało, była świetnym przykładem jak utrzymać się w formie. Z czasem zachorowała na ciężka chorobę, która stopniowo niszczy organizm. Większość ludzi by szybko odeszła, gdy organizm się podda, a ta jedna osoba z uporem maniaka dalej dbała o siebie i długo obserwowała, jak jej działania powoli przestają mieć znaczenie. To tylko wydłużało agonię i stopniowo odbierało wszystko.
On nie był już w stanie normalnie żyć, po prostu zakończył to zanim by zniszczyło wszystko, na co pracował całe życie.
Można mówić o sentymentach, ale opieka nad osobą w takim stanie jest dużym obciążeniem. W najlepszym wypadku wydajesz górę pieniędzy aby możliwie jak najwięcej przykrości odebrał ktoś inny i tylko co jakiś czas widujesz chorego, który stopniowo przestaje być człowiekiem. Traci kontrolę nad sobą, traci kontakt z rzeczywistością, nic nie pamięta, myli wydarzenia z przeszłości, nie rozpoznaje ludzi, stopniowo przestaje sobie radzić z prostymi czynnościami. Jedynie co jakiś czas ma przebłyski świadomości jak pacjent przykuty do łóżka, który nagle obudził się w bólu widząc, jak całe jego ciało gnije, a on umiera. Tym bardziej bolesne dla kogoś, kto stracił to, co najbardziej w życiu ceni.
Dzięki za wyjaśnienie
A co z Kochaj Życie, Wałcz do Końca, Nigdy się nie poddawaj. Wziąl i sobie odszedł. Tyłu ludzi walczy z chorobami, którzy chcą żyć, a ten wziął i sobie poszedł ...
Lestar trafiłeś z komentażem w samo sedno, to naturalna myśl i dodego nikogo nie dyskredytująca więc zastanawia mnie ta trójka skończonych imbecyli.. czyżby ktoś im płacił za naciskanie czerwonego kółeczka?
bo w pewnym momencie już jest ci wszystko obojętne i walczy się tak długo, dopóki ma się na to chęć.