Demotywatory.pl

Pokaż panel
Szukaj
+
468 480
-

Komentarze ⬇⬇


Komentarze


Dodaj nowy komentarz Zamknij Dodaj obrazek
avatar rafik54321
+5 / 5

A w praktyce jest tak, że jeśli komuś pokażesz tę "kroplę na ustach" to przyjdzie do ciebie z taśmą klejącą, co by się nic nie ulało...

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
I Iasafaer
+5 / 5

Problem będzie narastał. Samo leczenie depresji to już zdecydowanie za mało.
To generalnie choroba cywilizacyjna wynikająca z przyśpieszającego ciągle świata.
Ludzie nie nadążają, świat rozwija się szybciej, niż nasze zdolności adaptacyjne. Człowiek nie jest w stanie dostosować się do zmieniającego się świata, więc czuje się zagubiony.
Próby nadążania za zmieniającym się światem wymagają niewspółmiernych sił i środków.

Życie człowieka stało się kompletnie pozbawione głębszego sensu.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar rafik54321
+1 / 3

@Iasafaer Nie w tym jest sęk. Samo tempo zmieniającego się świata jest do przyjęcia. Problem jest w czymś innym. W niepewności jutra.
Jeśli nie jesteś pewny jutra, to nie możesz sobie żyć beztroską, zwłaszcza jeśli masz jakieś zobowiązania. Do tego jest jeszcze taka kwestia, że na każdego człowieka spadają błędy innych ludzi.
Przykładowo błędy polityków najbardziej dotykają szarych obywateli, a nie polityków samych w sobie.
Kolejny problem to pewna "doktryna światowa". Zapytaj pierwszą osobę z brzegu, co by zrobiła gdyby dostała do ręki miliard złotych. Miażdżąca większość będzie wymieniać wyłącznie rzeczy które by sobie kupiła. To willę na 50 sypialni, to loty na tropikalne wakacje, basen olimpijski, ferrari, rolexa na łapie itd. Mało kto ci będzie wymieniać jakieś działania mające na celu poszerzenie wiedzy czy umiejętności. Konsumpcjonizm na pełnej petardzie. Tu jest problem w mediach, bo nie pokazują nam celebrytów którzy robią coś wartościowego, tylko pokazują nam co ci celebryci mają. Jak szastają kasą - i ludzie jak te małpy chcą robić to samo :/ . Ale nie mogą.

I to są wg mnie 2 takie podstawowe filary powodu istnienia depresji ogólnoświatowej. Brak pewności jutra i gonitwa za kasą. Ludzie chcą mieć, a nie być kimś.

Jednak jeszcze pozostają kwestie depresji o podłożu traumatycznym, ale to trochę inna para kaloszy :/ .

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
M Maja123456
-4 / 4

@Iasafaer Nie do konca. To nasz wybor, czy zatracamy siebie, gonimy za wartosciami materialnymi, nie baczac na siebie samych. Tacy ludzie maja depresje. Ludzie ktorzy nie sa w stanie kochac, nie zyja w zgodzie ze samym soba. Wystarczy zaczac od prostych rzeczy, jak nie mam sily wykonac obowiazkow domowych, to ich nie robie. Jak wiem, ze jestem delikatny, taki i owaki, to nie biore na siebie mnostwo obowiazkow, nie robie dziecka, do ktorego trzeba miec mnostwo energii. To czy krecimy sie w tym kolowrotku, czy nie, zalezy od nas samych.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar Cascabel
0 / 0

@Maja123456 @rafik54321 Materializm nie jest jedynym źródłem.
Goniąc za umiejętnościami, które niekoniecznie muszą służyć czemukolwiek innemu, możemy wpaść w równie duży kołowrotek i coś, co nam sprawia frajdę - rzeczoną frajdę sprawiać przestanie. Czy to będzie nauka języków, czy stolarka, czy ogrodnictwo, czy taniec - często wynika to z braku odbicia w cudzych oczach i braku czegoś, co nazywa się "wsparciem" i "uznaniem",
To nie brak pewności jutra i gonitwa za kasą się pojawiły. To brak prostej sympatii drugiego człowieka i zmiana sposobu funkcjonowania społeczeństwa.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar rafik54321
+1 / 1

@Maja123456 no właśnie nie. Bo jeśli wiecznie próbujesz ledwo związać koniec z końcem to MUSISZ gonić. Jeśli przestaniesz - całe twoje życie runie jak domek z kart. W takiej sytuacji musisz coś poświęcać i co wydaje się najrozsądniejsze? Poświęcanie właśnie czasu dla siebie i dla własnych rozrywek. Nie zapominaj też o czasie na regenerację z którego zrezygnować się nie da, a nie jest to jednocześnie "czas dla siebie".

W końcu sił zaczyna braknąć pomimo wszystkich starań.

Każdy człowiek ma jakiś limit wytrzymałości psychicznej i to różny dla różnych osób. Im osoba wrażliwsza, tym ten limit jest mniejszy.
Np taki niewrażliwy człowiek ma 2000pkt, a wrażliwy tylko 1000pkt.
Każda przykrość ujmuje jakąś wartość i musi ona zostać właśnie zregenerowana.
Tylko tu też różni ludzie mają różne tempo regeneracji. Jeden by miał 10pkt/h, inny tylko 1pkt/h. I póki tempo regeneracji jest szybsze od tempa szkód i przykrości, to w depresję nie wpadniesz. Bo prostu przez jakiś czas taka osoba nie będzie zadowolona.
Jednak jeśli tempo szkód jest wyższe niż tempo regeneracji (a pamiętaj że tempo regeneracji można podkręcić czasem dla siebie, z którego trzeba rezygnować bo braknie czasu na załatwianie spraw doczesnych), to wtedy masz działanie rzędu 1500pkt - 200pkt + 20pkt - 150pkt + 25pkt - 300pkt + 5pkt - 450pkt=450pkt i depresja gotowa.
Dodatkowo warto nadmienić że im niższy twój poziom aktualnych punktów tym większy bonus minusowy do regeneracji dostajesz :/ .
Naturalnie to co napisałem powyżej to przenośnia dla zobrazowania mechanizmu.
W pewnym momencie jak zauważysz, wpadasz w pewien wir, w którym cała twoja moc przerobowa, cała wola, wszystkie siły i środki to zwyczajnie za mało aby się z tego wyrwać.
Twoje zdanie brzmi jakby to był wybór alkoholika że wpadł w alkoholizm. Tylko czemu nie pytasz CZEMU wpadł w nałóg? Co się stało?
Właśnie taki jest problem z depresjami i nałogami - zawsze przegapisz tą granicę i dowiesz się o tym gdy już będzie za późno.

"Jak wiem, ze jestem delikatny, taki i owaki, to nie biore na siebie mnostwo obowiazkow, nie robie dziecka, do ktorego trzeba miec mnostwo energii. " - tylko właśnie sęk w tym, że nie tylko ty decydujesz o tym ile obowiązków na ciebie spadnie.
Przykładowo, nie masz dzieci, ale to czy masz rodziców to już od ciebie nie zależy. Załóżmy że są w wieku emerytalnym i wymagają stałej opieki, co nie jest rzadkością. Co robisz? W przytułkach miejsc nie ma, a przecież na ulicę ich chyba nie wywalisz... W efekcie nie masz wyboru i musisz przyjąć kolejny obowiązek na barki.
To samo dotyczy pracy. To twój szef wybiera ci zakres obowiązków, a zmiana pracy jest ryzykowna. Jeśli nie masz "finansowego sadła", to trzeba by znaleźć pracę przed rezygnacją z poprzedniej. Tylko tu znowu pytanie czy ex szef cię puści "ot tak se" i czy nowy szef będzie chciał czekać. Gdy się zarabia dużo, można sobie zorganizować poduchę finansową i na spokojnie ten manewr wykonać.
Znowu mamy w Polsce w pytę patorodzin. I załóżmy że ty z takiej pochodzisz. Dzień w dzień awantury, chlanie, ćpanie itd. Lodówka pusta. Do tego cię tłuką i poniżają. Co robisz? Czekasz byle do 18tki i spie***sz z takiego domu. Tylko gdzie dostaniesz sensowną pracę w wieku 18 lat bez szkoły, bo przecież nawet nie masz szans jej skończyć? A wynajem pokojów to już od 1000zł w górę przy najniższej 2000tys zł. Kasa wegetatywna. A ty mówisz "to twój wybór".
Dziwisz się że ktoś gnębiony od kołyski, który musi uciec z domu nim de facto dorośnie, kiedy zrzuca się na taką osobę zadania do których nawet nie miał szans dorosnąć, wpada w ciężką depresję i mówisz "to twój wybór"?
Paradoksalnie w depresję prawie zawsze wpędzają nas inne osoby. W ten czy inny sposób, mniej lub bardziej świadomie.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar rafik54321
0 / 0

@Cascabel pytanie czy chcesz dążyć do umiejętności tylko po to aby być akceptowanym czy po to aby być z siebie zadowolonym? To pierwsze, to objaw problemu. I częściowo wynika to właśnie z błędów otoczenia, które nie docenia starań danej jednostki.
To drugie, to prawidłowe podejście. Jeśli ktoś buduje swoją samoocenę wyłącznie przez pryzmat oceny innych osób to robi się kwas, z drugiej strony ocena siebie wyłącznie przez pryzmat samooceny prowadzi do narcyzmu. Potrzeba tu wyważenia jednego z drugim. Depresję bardzo często wywołuje fakt że ktoś zaczął krytykować bezpodstawnie przez co zaczynamy wątpić w siebie, no bo skoro wszyscy tak mówią to może faktycznie jesteśmy do bani. W końcu udaje się takim osobom nas przekonać i spirala się nakręca. A osób chętnych do serio konstruktywnej krytyki jest mało, głównie hejt. Bo łatwiej komuś dokopać niż samemu coś osiągnąć, a im inni mają gorzej tym nam się wydaje że mamy lepiej.

Dlatego osobiście straciłem totalnie wiarę w ludzi. Nie ma sensu zawierać znajomości. Bo ostatecznie i tak ci dokopią, to nie jest kwestia "czy" tylko "kiedy".
Chyba jestem dinozaurem bo wolałbym żyć w społeczności opartej o współpracę. W takiej gdzie podkładanie komuś świni jest piętnowane a nie promowane jako zaradność.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
N niobe66
0 / 0

@Iasafaer to nie jest moim zdaniem kwestia braku umiejętności adaptacyjnych ( to nasz sukces ewolucji) ale wymagania, które sami sobie stawiamy rosną zbyt szybko.. Nie szanujemy się jako gatunek..

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar ZONTAR
0 / 0

@Iasafaer Trochę w tym prawdy, ale to nie sam postęp cywilizacyjny prowadzi do depresji, a stres wywołany liczebnością zobowiązań, stopniem złożoności różnych rzeczy czy oczekiwaniami społecznymi. Życie po prostu stało się stanowczo zbyt trudne i wymagające, a najczęściej w depresję wpadają ci, którym zależy.
Wystarczy spojrzeć na to, ile czasem biurokracji potrzeba do jakiejś prostej rzeczy i łatwo zrozumieć, że niektórych może to przerastać, mogą czuć ciągły stres, że coś zrobią nie tak, że coś przeoczyli, że zgubili się w labiryncie prawnym. Podobnie jest z ekonomią, trzeba być ostrożnym z umowami, wszystko czytać, unikać problematycznych zobowiązań, ale człowiekowi życia by nie starczyło na przeczytanie warunków wszystkiego, z czym ma do czynienia. Podpisujesz jakąś umowę, a tam 2137 stron prawniczego bełkotu i nie wiesz, czy chcesz poświęcić miesięczne oszczędności na prawnika, czy chcesz poświęcić dwa tygodnie wczytując się i próbując zrozumieć. Stres wynika głównie z tego, że oczekujemy od siebie czegoś, czego nie jesteśmy pewni, czego nie potrafimy zrobić, przez to żyjemy w ciągłym poczuciu zagrożenia i zwątpienia. Niektórym nie zależy, niektórzy się poddali, a niektórym po prostu się udało. Niektórzy się w tym świetnie odnajdują, inni o tym starają się nie myśleć, a spora grupa ludzi jednak stara się i im średnio wychodzi, zawsze czują, że mogło i powinno być lepiej. Co jednak najważniejsze, ten stres siedzi w naszej głowie, ostatecznie to my stawiamy sobie konkretne cele i wymagania, to my rozliczamy z nich siebie i to my określamy stopień, w jakim otoczenie na nas wpływa. Potrzeba jednak bardzo dużo samoświadomości aby mieć nad tym jakąkolwiek kontrolę, rozumieć swoje emocje i sposób, w jaki funkcjonuje nasz umysł, a większość osób nie potrafi tego zrobić. Między innymi dlatego pierwszym krokiem jest psycholog i psychoterapia. Większości ludzi wystarczy ktoś, kto ich poprowadzi za rączkę, wskaże drogę i nauczy myśleć tak, aby nie ciągnąć siebie na samo dno.
Największym problemem cywilizacyjnym jesteśmy my sami. To my jesteśmy swoim własnym wrogiem, bo ostatecznie to my decydujemy o tym, czym się przejmujemy. Problemem nie jest to, że jeździsz starym gratem. Problemem jest to, że chcesz to zmienić i nie radzisz z tym sobie. Problemem nie jest to, że mieszkasz w małej klitce na 40 lat kredytu. Problemem jest to, że ci to przeszkadza, że chciałbyś osiągnąć więdzej, a jednak nie jesteś w stanie spełnić własnych oczekiwań. Problemem nie jest to, że jesteś 40 letnim kawalerem. Problemem jest to, że oczekujesz od życia czegoś, czego nie potrafisz osiągnąć. To ludzi boli, to my stawiamy sobie wymagania i to nasze wymagania nas ostatecznie stresują, a postęp cywilizacyjny jedynie sprawił, że stawiamy sobie coraz większe wyzwania i wszystko jest jakby bardziej wymagające.

Szczerze mówiąc, chciałbym zobaczyć szczere wyznania losowych ludzi mówiących o tym, co ich obecnie męczy. Bez ukrywania, bez unikania osobistych spraw, po prostu przyznać się wprost, co nas boli. To jest pierwszy krok do samodiagnozy, zrozumieć czego oczekujemy od siebie i dlaczego to nas stresuje.

@Maja123456 Oj, z pierwszą połową zupełnie się nie zgodzę, z drugą zgadzam się w 100%.
Ludzie goniący za kwestiami materialnymi są wręcz najbardziej odporni na depresję. Stawiają sobie klarowne cele, często dobrze idzie im osiąganie ich i są najmniej podatni na stres codziennego życia. Najbardziej podatni na depresję są ludzie, którzy stawiają sobie bardzo abstrakcyjne wymogi, są bardziej emocjonalni, bardziej świadomi życia i dostrzegają dużo więcej nieosiągalnych kwestii.
Druga kwestia to właśnie to. Pogodzić się z tym, że nie wszystko nam się uda, nie wszystko musimy osiągnąć czy zrobić. Po prostu, trzeba sobie pewne rzeczy odpuścić, bo dążenie do nich jedynie nas zmęczy i nigdy nas nie zadowoli. Nawet prostych rzeczy. Nie ważne, czy nie jesteś w stanie założyć rodziny, czy nie masz siły posprzątać kuchni. Poczujesz się lepiej wtedy, gdy przestanie ci zależ

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar Cascabel
-1 / 1

@rafik54321 Dokładnie o tej krytyce, nakręcającej się spirali, nazywaniu pasji "stratą czasu" mówię.
Mogę się uczyć, by być z siebie zadowolonym, ale czasem każdy potrzebuje odbicia w oczach innych ludzi. By nie negowali pasji. Jeżeli będziesz ciągle słyszeć, że rzępolisz na gitarze, że to i to działanie nie ma sensu, albo że "powinieneś był zrobić to, to i to, a nie malować ten obraz" to pasja zamiera. Podobnie jak wtedy, gdy staje się obowiązkiem: na przykład masz namalować pięć identycznych obrazów dla kogoś, bo tak chce.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar rafik54321
0 / 0

@Cascabel tylko tu potrzeba działań odgórnych, bo od dołu nic nie zdziałasz.

Teraz jest durna moda na bycie "popularnym". Zauważyłaś że dziś bycie np dziewicą jest przez niektórych określane jako wada? Jest krytykowane. Nie kumam czemu. Lepsza dziewica bez umiejętności, niż puszczalska lala którą miało pół miasta XD.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
I Iasafaer
0 / 0

@rafik54321 Tempo życia jest przerażające, a z tym wiąże się właśnie niepewność jutra. Wysokie tempo to duża szansa na popełnianie błędów. Błędy to konsekwencja braku czasu na analizę sytuacji.
Kurde... tu można by napisać elaborat, tomy książek. Nie omówimy tego w jednym komentarzu, czy pod jednym demotem.
Powiem najkrócej jak potrafię. Ludzkość stoi na pewnego rodzaju rozstaju. Jeśli nie wymyślimy czegoś na poczekaniu to można niemal z całą pewnością stwierdzić, że ludzkość jest albo gatunkiem dążącym nieświadomie do autoanihilacji, albo staniemy się jakąś pokraką. Trudno powiedzieć.
Tempo rozwoju ludzkości jest za szybkie, a jednocześnie sprawia wrażenie, że jest to tempo całkowicie naturalne, wynikajace po prostu z naszych intelektualnych zdolności.
Niepewność jutra to również zbyt szybki rozwój.
@niobe66 Nasze zdolności adaptacyjne mają ograniczenia. Jeszcze 200 lat temu dziadek nie miał problemu ze zrozumieniem świata swojego wnuka. Dzisiaj świat małego dziecka ucieka nawet młodym stosunkowo rodzicom.
@Maja123456 Iluzja. Nie masz tak naprawdę wyboru. Jeśli się bardzo uprzesz i dokonasz takiego wyboru "samoograniczającego" to stracisz grunt pod nogami, najpewniej zostaniesz opuszczona przez innych.
Możesz się też oszukiwać i ograniczać na siłę, a w środku być kłębkiem nerwów, bo czujesz instynktownie, że świat Ci ucieka. Mówią, że pieniądze szczęścia nie dają, ale tak po prawdzie mówiąc nie ma chyba obecnie lepszego czasu na to by przyznać uczciwie, że tylko konkretne pieniądze dają dziś względny spokój.
Większość ludzi pracuje całymi dniami i relatywnie niewiele z tego ma. Jeśli choć na chwilę się wyłamią i zechcą odpocząć to dywan ucieka spod nóg.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar rafik54321
0 / 0

@Iasafaer Tylko że kwestię tempa życia rozwiązuje zdolność do adaptacji. Oczywiście zakładając że cała reszta działa cacy i problemem jest wyłącznie tempo. Tylko właśnie nie samo tempo jest problemem.

Z całą pewnością spowolnienie byłoby na plus, ale samo w sobie nie rozwiązałoby sytuacji. Co najwyżej spowolniło skutki.

W zasadzie, jak określić czym jest depresja?
Wg mnie, to zwyczajnie odwrotność szczęścia. Niejako są to 2 przeciwstawne skrajności. Jeśli jesteś szczęśliwy - nie masz depresji. Jeśli masz depresję, to z definicji nie jesteś szczęśliwy.

Więc wypada tu określić czym szczęście jest. Dla mnie szczęście to stan w którym wszystkie lub większość potrzeb zostaje zaspokojona. To można by przytoczyć piramidę Maslova.
Więc depresja to stan w którym drastyczna większość potrzeb człowieka nie jest zaspokojona.
Czy tempo życia gdziekolwiek figuruje jako potrzeba? Figuruje potrzeba odpoczynku, snu, przynależności do grupy, akceptacji społecznej itd, ale tempa życia jako takiego tam nie ma. Druga sprawa że tempo życia zmienia krajobraz świata, zmieniają się realia i jednego dnia do danej grupy należysz, drugiego tej grupy już nie ma.

Ludzie chyba nie chcą pojąć że świat jest po prostu zbyt wielki. Że wszystkiego w nim nie zobaczą, nie każdy szczyt zdobędą itd. Bo nawet gdyby żyli po 500 lat i funkcjonowali 2 razy szybciej, to i tak by im czasu zabrakło na wszystko XD.
Ja akurat to akceptuję. Wolałbym się skupić na małej części tego świata która mi odpowiada. Na wędkarstwie i motoryzacji. Tu mam realną szansę poznać z grubsza wszystko. Czy to znaczy że się ograniczam? Chyba niespecjalnie, po prostu nie gonię za tym co nierealne i wolę docenić to co faktycznie jest w moim zasięgu.
Gdzieś w jakiejś grze słyszałem mniej-więcej taki tekst "Jest wiele sów, lepszych, ale ta, jest moja".

Najbardziej dołujące dziś jest to, że na pstryknięcie palcem, możesz stracić dorobek życia i to nie przez własne błędy. Bo to jak samemu się popełni błąd - to ok. Odwaliłem, zapłaciłem za to, mam nauczkę i idziesz dalej. Jednak jak tu się po prostu nie wkur***ć jak tyrasz całe życie, próbujesz się pozbierać, odmawiasz sobie przyjemności by do czegoś dojść, już powoli możesz przechodzić do "konsumpcji" swojej pracy a tu JEBS, czyjaś decyzja, a ty nie masz nic.
Dziś życie to jak układanie domku z kart. Jeśli są odpowiednie warunki i nikt nie przeszkadza, to można coś w życiu osiągnąć, ale jak non stop ktoś ci w około biega, to nie ma szans.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
I Iasafaer
0 / 0

@rafik54321 Zdolność adaptacji - napiszę raz jeszcze - posiada swoje ograniczenia. Już Stanisław Lem dostrzegał problem, że nasza cywilizacja zaczyna rozwijać się szybciej, niż nasza zdolność adaptacji.

I teraz w odniesieniu tego co napisałeś. Tempo nie widnieje jako potrzeba, bo dlaczego miałoby tak być?
Tempo powoduje, że pozostałe potrzeby nie są zaspokajane, bo do tego potrzeba utrzymywać coraz bardziej rosnące tempo życia, ergo nie jesteśmy w stanie zaspokajać nawet podstawowych potrzeb.
Obecnie, żeby żyć na "jakimś tam poziomie" trzeba tak naprawdę zapieprzać niewspółmiernie do zysku. Jesteśmy przepracowani, a nic z tego nie mamy. Co gorsza, młodsze pokolenia kopią po dupie te starsze. Starsi nie nadążają, młodzi mają lepsze zdolności adaptacyjne, ale oni też szybko przestają być młodzi przy tak wysokim tempie.
Kiedyś mówiono, że około 40-stki zaczynają wygryzać Cię w pracy młodsi. Dzisiaj obniżyłbym ten wiek do 35, a może nawet do 30 lat. Masz 30 lat i w pracy efektywniej i lepiej radzi sobie 20-latek. Ty nadrabiasz póki co doświadczeniem, ale czujesz, że to tempo nie jest dla Ciebie. Jeśli na chwilę odpuścisz, szybko zostaniesz w tyle.

Ja się kiedyś interesowałem komputerami jako nastolatek. Byłem na bieżąco. Wystarczył rok, żebym bezpowrotnie utracił kontakt z tym środowiskiem.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar rafik54321
0 / 0

@Iasafaer tylko dziś to nie jest jeszcze ten problem. Lem miał raczej na myśli sytuację osobliwości technologicznej.

Raczej obwiniałbym tu samą politykę. Zauważ że ilość podatków wzrasta, inflacja wzrasta. Zobacz że w zasadzie biedniejemy. TU jest problem. Dlatego trzeba podkręcać tempo ponad miarę by utrzymać jakikolwiek stan rzeczy.

I to w zasadzie nie zmieniający się technicznie świat jest problemem, a złe zarządzanie gospodarką przez polityków.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
I Iasafaer
0 / 0

@rafik54321 Technologia ma w tym swój udział niestety.
Nie oszukujmy się.
Prawdę mówiąc, gdyby ten temat ująć filozoficznie, nieco katastroficznie to pędzimy ku zagładzie.
Ponieważ...
Jeśli postęp technologiczny jest obecnie tak szybki, że powoli JUŻ W TEJ CHWILI zaczynamy tracić trochę nad tym kontrolę, a jednocześnie wiemy, że tempo tego postępu rośnie wykładniczo to co będzie dalej? Gdzie nas jako ludzkość to zaprowadzi?
Przez ostatnie 200 lat poczyniliśmy postęp jakiego ludzkość nie poczyniła przez poprzednie tysiąclecia. To naprawdę fascynujące, ale jednocześnie przerażające, bo człowiek tak szybko się nie zmienia, nasze możliwości adaptacyjne są wciąż na niewiele wyższym poziomie, niż nasi przodkowie sprzed tysięcy lat.

Zatem to też jest problem.
A myślisz, że kwestionowanie nauki, szybki rozwój środowisk antynaukowych, tzw foliarzy to z czego wynika? Z zabawy? Z buty przeciwko nauce?
Wynika z braku zrozumienia, z braku odpowiednich, kompetentnych osób, które wytłumaczą. Technologia napier...ala do przodu zostawiając wszystkich z tyłu. To co się wokół nas dzieje rozumie raptem garstka wykwalifikowanych fachowców. Reszta musi brać na wiarę. Gorzej, że już chyba nawet samym fachowcom zaczyna się usuwać grunt spod nóg.
To doprawdy nie jest normalne, bo dochodzimy do miejsca, w którym należy sobie zadać pytanie, czy człowiek jest już i czy będzie do czegokolwiek potrzebny?
Słuchaj... nie przekwalifikujesz milionów pracowników niższego szczebla nagle na wyższe stanowiska tylko dlatego, że pojawił się automat, który wykonuje ich pracę szybciej, lepiej i taniej.
Słowa o "znikaniu jednych miejsc pracy i powstawaniu nowych" zdezaktualizowały się równie szybko jak pędzi postęp technologiczny. To duży problem, bo przekwalifikowanie się z dorożkarza na taksówkarza nie stanowi problemu, ale nie zrobisz z szeregowego górnika nagle programisty maszyny od automatycznego fedrowania.
Ci ludzie zostaną bez pracy, nikt ich nie przekwalifikuje, bo to niewykonalne. Będą musieli na prędce szukać innego zajęcia na swoim poziomie, ale te zawody będą znikać. Z kolei zanim się przekwalifikują ich miejsca zajmą młodzi, ambitni, lepiej dostosowani do teraźniejszości. Co oni wszyscy ze sobą zrobią? Zabijemy ich?
Młodzi się póki co cieszą, ale gdzieś pod skórą czują, że to tempo jest nienormalne. Czują na szyi już oddech kolejnego młodego pokolenia.

Nie no bez jaj. To brzmi oczywiście strasznie przygnębiająco, ale ja osobiście nie widzę siebie za 20 lat. Gdzie ja będę, co będę robił.
Chłopie, ja mam 30 lat i nie wiem w co ręce włożyć, a wydaje mi się, że z choinki się nie urwałem.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
A acotam43
+1 / 1

Trzymaj się tam i szukaj pomocy, trzymam kciuki x

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar KL89
-5 / 5

Według mnie pojęcie "depresji" jest obecnie nadużywane. Nie twierdzę absolutnie że tego nie ma, lecz to, że ktoś ma gorszy dzień, jest zdołowany jakimś wydarzeniem, czy zły na cały świat - i już mówi, że ma depresję. A przecież depresja, to nie jakiś tam sobie "dołek", tylko prawdziwa jednostka chorobowa, która - pozostawiona samej sobie - dość często kończy się próbami samobójczymi. To prawdziwa niechęć do życia, niechęć do wstania z łóżka, poczucie bezsensu istnienia i jakiegokolwiek działania, paraliżujący lęk przed światem.
Jak już się wpadnie w prawdziwą depresję, to moim zdaniem tutaj już tylko specjalista może pomóc. Depresja to zbyt poważna sprawa by grać twardziela i udawać, że sobie z tym poradzimy sami.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
N niobe66
0 / 0

Ratowanie z depresji zawsze powinno oznaczać zmianę otoczenia bo to ( zazwyczaj) ono jest źródłem choroby w innym wypadku ratujemy tylko na chwilę bo człowiek wyciągnięty z goowna dalej w nim musi zamieszkać...

Odpowiedz Komentuj obrazkiem