Demotywatory.pl

Pokaż panel
Szukaj

Przewodnik po Mt. Everest Gelji Sherpa ratuje malezyjskiego wspinacza, który utknął na wysokości 8430 m n.p.m.

0:39

www.demotywatory.pl
+
370 373
-

Komentarze ⬇⬇


Komentarze


Dodaj nowy komentarz Zamknij Dodaj obrazek
Q Quant_
+8 / 12

Żeby znosić dorosłego faceta z Everestu... Czapki z głów. Na 8-tysięcznikach generalnie panuje zasada: nie jesteś w stanie sam zejść - umierasz. Rannych czy niezdolnych do samodzielnego poruszania, po prostu się zostawia. I nie dlatego, że himalaiści to ludzie bez serca, ale dlatego, że próby ratowania zazwyczaj kończą się śmiercią zarówno ratowanego jak i ratującego. Ten Szerpa musiał mieć niewiarygodną kondycję aby się podjąć czegoś takiego. No i pogoda dopisała, bo przy załamaniu pogody, to nawet Szerpa nic nie pomoże. W każdym razie wielki szacun.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
J jakisgoscanonim
+1 / 3

@Quant_ A tym bardziej imponuje fakt, że on chodzi w miarę swobodnie mimo sporego obciążenia. Aczkolwiek pewnie mógł być przyzwyczajony do dżwigania ciężkiego plecaka wypełnionego wieloma różnymi rzeczami od jedzenia przez namiot kończąc na narzędziach. Mógł też liczyć na pomoc ze strony dwójki, która pewnie nosi wszystko w swoich plecakach. Ja nie jestem w stanie chodzić i utrzymać sprawność oddychania po kilku minutach chodzenia z plecakiem od 5 kg(klatka szewska sprawia, że mam problem z oddychaniem w pewnych warunkach jak kilkusekundowy bieg czy obciążenie na plecach. Już sam dół w mostku powoduje rozmieszczanie się pewnych rzeczy jak lekkie upchanie brzucha organami zaokrąglając brzucha, przesunięcie łopatek i ogólnie w konsekwencji wymuszone wysuwanie się barków i głowy do przodu powodując zwyrodnienie kręgosłupa szyjnego). Również nie jestem w stanie swobodnie oddychać się z wodą do szyi, to takie monstrualne obciążenie pozbawiłoby mnie możliwości oddychania.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 2 czerwca 2023 o 15:56

avatar Czarny_motyl
-3 / 3

@Quant_ "Czy w wysokich górach obowiązują inne prawa moralne niż tu na dole? Nie, obowiązują te same." Jakoś tak brzmiała wypowiedź W. Rutkiewicz, Kukuczka zresztą się wypowiedział podobnie.

Pewnie się nie znali i użytkownicy Demotów lepiej się znają na wspinaczce, alpiniźmie oraz himalaiźmie.

Skąd te dane, że niby "zazwyczaj"? Skąd? Jakieś statystyki?
Bez przesady, z pola bitwy ludzi się ściąga, w czasie trwania walk. Desmont Doss itd. Pewnie, że do tego trzeba i trochę szczęścia też, żeby nie było huraganu. Są też różne formy "ściągania". Nie zawsze przecież trzeba nieść, czasami wystarczy tylko dostarczyć tlen, ciepłą herbatę czy pożyczyć inne puchowe spodnie.

Wszystko zależy od sytuacji dlatego każdą śmierć w górach raczej bada prokuratura. Nie można sobie tak wygodnie założyć: "TAM SIĘ NIE RATUJEMY".

Odpowiedz Komentuj obrazkiem

Zmodyfikowano 3 razy. Ostatnia modyfikacja: 3 czerwca 2023 o 8:18

Q Quant_
+3 / 5

@Czarny_motyl - porównujesz rzeczy nie porównywalne. Z pola bitwy ściąga się rannych bo to jest wykonalne (czasem nie jest i wtedy ranni zostają). Zazwyczaj sprowadza się to do przeciągnięcia czy przeniesienia rannego na niewielki dystans, a dalej znajdują się już służby sanitarne z noszami, sprzętem transportowym itd. Droga z ośmiotysięcznika to wielogodzinna mozolna wędrówka, z wieloma miejscami, w których trzeba się opuszczać na linach, wszystko w ekstremalnych warunkach temperaturowych i przy poważnym niedoborze tlenu. Droga powrotna z takiej góry jest trudna i niebezpieczna nawet dla człowieka, który idzie sam (większość ludzi w Himalajach ginie właśnie podczas schodzenia). A co dopiero mówić o niesieniu kogoś. Statystyki? Do 2021 roku tylko na samym Everescie zginęło co najmniej 311 osób. Natomiast nigdy nikogo z tej góry nie zniesiono. Były przypadki gdy do wypadku czy utraty sił doszło na mniejszych wysokościach, w związku z czym delikwenta trzeba było doholować tylko kilkaset metrów do miejsca, gdzie już mógł lądować helikopter. Ale nikt dotąd nikogo nie zniósł ze "strefy śmierci" czyli z wysokości powyżej 7900 m. A piszę tylko o samym Evereście, który jest nie tylko najwyższym, ale i najłatwiejszym ośmiotysięcznikiem. Nawiązując do cytowanego przez Ciebie stwierdzenia, oczywiście że w górach zasady moralne są takie same jak na dole. Ale i na dole nie masz moralnego obowiązku ratowania kogoś, gdy ma to Cię kosztować własne życie. Ludzie w górach sobie pomagają. Dzielą się zapasami i lekami, pomagają słabszym nieść sprzęt, czasem cofają się na swojej drodze aby towarzyszyć komuś, kto sam nie daje rady. Jak trzeba to potrzebującego się sprowadza na dół. Ale się go NIE NOSI, bo najczęściej w ogóle nie ma jak. W tym konkretnym przypadku (doczytałem) nastąpił zbieg bardzo korzystnych dla ofiary okoliczności. Po pierwsze Szerpa był w drodze na górę, gdy zobaczył tego Malezyjczyka, więc jeszcze nie był bardzo zmęczony. Po drugie tego dnia była piękna pogoda, więc helikopter mógł podlecieć na wysokość 7162 m (III obóz), skąd zabrał poszkodowanego. Po trzecie Malezyjczyk szedł najłatwiejszym podejściem na Evereście, bez żadnych rozpadlin po drodze. Po czwarte wreszcie, Malezyjczyk - pomimo, że nie mógł iść, był w ogólnie dobrym stanie, w szczególności - co najważniejsze - nie miał odmy płucnej, która jest normą u ludzi, którzy nie dają rady sami zejść. Zresztą sam sobie poczytaj o tym przypadku. W każdym artykule przeczytasz, że to była wyjątkowa akcja i że takie rzeczy generalnie się nie zdarzają. A poza tym polecam Ci książkę pt. "K2 triumf i tragedia". Dotyczy co prawda innej góry, ale doskonale opisano tam realia zdobywania ośmiotysięcznika i występującego przy tym ryzyka.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
5 5g3g
+1 / 1

@Quant_ możliwości ratowania zależą od sytuacji. Z butla tlenową dzięki której wysycenie hemoglobiny tlenem jest b >90%, tragarzami niosącymi zapasowe butle i sprzęt, przy ładnej pogodzie, stosunkowo łatwym i przygotowanym podejściu, założonymi obozami, ... Wciąż imponujące, ale jak widać wykonalne.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 2 czerwca 2023 o 18:22

avatar Czarny_motyl
-1 / 1

@Quant_ Najłatwiejsze jest Cho Oyu. Napisałeś, że nikogo dotąd nie zniesiono ze strefy śmierci. No właśnie tego Malezyjczyka zniesiono ze strefy śmierci. Piszą, że to "bardzo rzadkie", ale rzadkie, nie oznacza "niewykonalne" i że nikt tego nie robi. W 2017 przykładowo, Abdul Jabbar Bhatti i Szerpa Dawa Sange osłabli i spędzili noc na wysokości 8600 m, po czym zostali uratowani.
"Rannych czy niezdolnych do samodzielnego poruszania, po prostu się zostawia."- po R. Halla w 1996 wyszli Szerpowie, chociaż był pod Południowym Wierzchołkiem. Wrócili, bo wrócił huragan.
Ale to właśnie był wyjątek, bo zlekceważyli nadchodzące chmury. Stali na tym wierzchołku jeszcze o 16:00, podczas gdy trzeba schodzić najpóźniej o 14:00.
Scotta Fishera też odnaleziono na wysokości 8400, ale już nie żył. Niemniej specjalnie po niego poszli. Skoro sam nie schodził, to znaczy, że nie był zdolny do "samodzielnego poruszania się".
Nie wiem o co chodzi z tym noszeniem. Napisałeś, że zostawia się "każdego, kto nie może samodzielnie iść". To mówię, że nie jest tak.

Jest też różnica w rodzaju śmierci. Inną rzeczą jest osłabienie czy kontuzja, inną lawina, inną upadek z wysokości. Wiadomo, że po kogoś z rozbryzganym mózgiem nikt nie będzie szedł. Nie można wszystkiego wrzucać do jednego worka. I generalizować, że "zasadą jest" pozostawianie tych, co nie są w stanie samodzielnie się poruszać. Nie wiem czyją zasadą.

Generalnie nie zdarza się piękna pogoda, posiadanie dużej ilości sił?
Owszem, jest tam okienko pogodowe, nawet dwa w ciągu roku.
Anatolij Burkiejew, czy Szerpowie obsługujący wyprawę w 1996 jak najbardziej wrócili pod górę.

Ludzie mogą już nie móc zejść przy AMS, bo mają zawroty głowy. Mogą mieć ślepotę śnieżną czyli nic nie widzą, Odma to przy HAPE akurat. HACE spowoduje dezorientację i zaburzenia świadomości.
Czyli wcale nie trzeba mieć "urwanej nogi" czy pluć krwią.
Everestu dotyczą np."Into the Everest", "Wspinaczka" A. Burkiejewa. Polecam zwłaszcza tę drugą.

Natomiast jeśli chodzi o inne góry to różnica jest nieporównywalna, bo na Everest jest 400 wejść rocznie, a na K2 4.
Więc, jak mówię, każdą sytuację rozpatruje się indywidualnie, a uczestnicy tłumaczą się przed sądem.
Nie ma, więc żadnej zasady, że na ośmiotysięcznikach się zostawia każdego, kto nie jest w stanie się samodzielnie poruszać.

Skąd takie wnioski?

Odpowiedz Komentuj obrazkiem

Zmodyfikowano 4 razy. Ostatnia modyfikacja: 2 czerwca 2023 o 20:13

G gieroj777
0 / 4

zdobywcy tych wszystkich szczytów opiewani w mediach byliby niczym bez szerpów, którzy im bagaż targali na sam szczyt i czasem tak jak teraz znosili pracodawcę do domu.paniczyk wchodził na luziku, kilka selfi zrobił i w glorii chwały wracał do domu a szerpa zapierdzielał z następnym paniczykiem żądnym sławy

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
Q Quant_
+2 / 2

@gieroj777 - niezupełnie. Zjawisko, które opisujesz jest stosunkowo nowe. Dopiero w XXI wieku narobiło się firm logistycznych sprzedających kompleksowe wsparcie przy wchodzeniu na Everest - nie wyłączając asysty Szerpów przez całą trasę w tę i z powrotem. Bardzo rozwinęła się także technika i obecnie sprzęt jest dużo lżejszy niż kiedyś. To dlatego w ostatnich dwóch dziesięcioleciach na Everest wdrapało się tylu amatorów. Ale jeszcze w latach 80-tych, a nawet 90-tych wyglądało to zupełnie inaczej. Szerpów można było wynająć tylko do wtargania sprzętu do obozu bazowego w okolicach 5000 m, czasem do obozu pierwszego. Jednak w przeszłości Szerpowie nie towarzyszyli wspinaczom na sam szczyt. Tacy ludzie jak Jerzy Kukuczka czy Wanda Rutkiewicz dźwigali swój sprzęt sami. Do tego wchodzili bez tlenu, bo butle były za ciężkie aby nimi zwiększać i tak już ciężkie plecaki. Himalaiści, którzy zasługują na miano zawodowców, robią tak zresztą do dzisiaj. Na tlenie i z asystą Szerpów niosących cały sprzęt, wchodzą turyści, a nie himalaiści. A turystów nikt nie opiewa w mediach.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
A Agitana
0 / 0

@gieroj777 Akurat Mount Everest ze wszystkich 8-tysiecznikow jest ta najlatwiejsza gora. Sa dni, ze przypomina sciezke na Rysy.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
Q Quant_
+1 / 1

@Agitana - nawet lepiej, bo na podejściu pod Everest nie ma łańcuchów, a na Rysy są :) A tak bardziej poważnie, to w porównaniu z Annapurną czy Lhotse, nie mówiąc już o K2, to wejście na Everest przypomina bardziej spacer, niż wspinaczkę. Ale i tak to na Evereście ginie najwięcej ludzi, co wynika z tego, że na inne ośmiotysięczniki idą głównie zawodowcy, a na Everest pchają się całymi tabunami turyści, którym tylko się wydaje, że są himalaistami.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar Czarny_motyl
-2 / 2

@gieroj777 Szerpowie czy tragarze? Bo bagaż to niosą tragarze do bazy na 5500. Potem w zależności czy ktoś idzie z komercyjnymi czy nie, to przewodnicy (nie tylko Szerpowie nimi są) poręczują drogę, a jak grupa jest "własna", to robi to sama, jak również zakłada sama obozy.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 2 czerwca 2023 o 20:38

avatar Czarny_motyl
0 / 0

@Agitana xDDD Tak, zwłaszcza Hilary Step robi się jak Przełączka pod Rysami. najłatwiejsze jest Cho Oyu.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
H humman
+1 / 1

W Death Stranding też były misje gdzie niosło się zwłoki do najbliższej spalarni i początkowy kadr wyglądał prawie jak ta gra

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
P Przemo112233
-1 / 3

ale frajer.jak se debil sam wlazl to niech schodzi.a jak nie daje rady to niech wogule nie wlazi..albo kaput.proste.ja bym nie zlazl.to nie wchodze.i problemu nie mam.a jak ktos jest debil to sory.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar TrinityKiller
+1 / 5

Śmieszni ludzie. Zanurkujcie na taką samą głębokość cwaniaczki.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem