Pamiętam, jak swego czasu na brak postępów w chudnięciu narzekała bliska mi osoba. "No przecież nie jem śniadań, obiad lekki, a na kolację to tylko coś tam skubnę".
Tymczasem "coś tam skubnę na kolację" to np. CAŁE opakowanie orzeszków 240 g o wartości kalorycznej 1300 kCal lub CAŁA paczka suszonych owoców 200 g o wartości kalorycznej 700 kCal.
"No przecież mówią, że orzechy i suszone owoce są zdrowe, to chyba lepiej, niż czekoladki czy cukierki...?"
a te kalorie pochodzą z maka czy z cukierni, a jedyny ruch jaki masz to jedynie podczas drogi do tych miejsc.
Pamiętam, jak swego czasu na brak postępów w chudnięciu narzekała bliska mi osoba. "No przecież nie jem śniadań, obiad lekki, a na kolację to tylko coś tam skubnę".
Tymczasem "coś tam skubnę na kolację" to np. CAŁE opakowanie orzeszków 240 g o wartości kalorycznej 1300 kCal lub CAŁA paczka suszonych owoców 200 g o wartości kalorycznej 700 kCal.
"No przecież mówią, że orzechy i suszone owoce są zdrowe, to chyba lepiej, niż czekoladki czy cukierki...?"
700kcl, bez śniadania i lekki obiad? Musiała być niska i szczupła, że te dajmy na to 1400kcl nie pozwalało schudnąć.
Chwalimy się metaforyczną krótkowzrocznością co?