Parę lat temu pracowałem w firmie, w której mniej więcej rok wcześniej wprowadzili elektroniczny system obiegu dokumentów. Było to o tyle wygodne, że przy wytwarzaniu dokumentów (np. pism albo wniosków) po prostu tworzyło się sprawę, generowało się wzór pisma, wrzucało to środka treść, a następnie ustawiało wszystkich świętych, którzy mieli to pismo zaakceptować i po elektronicznym podpisaniu przez głównego szefa mogło sobie wyjść do sekretariatu, gdzie dziewczyny wysyłały do adresata (mailem lub papierowo).
Wszystko śmigało mniej więcej do momentu, kiedy jeden z nowych menedżerów stwierdził, że nie dla niego takie nowinki i wymagał, aby przekazywać mu pismo w papierze, a on dopiero jak je zobaczy fizycznie, to będzie w stanie kliknąć w systemie.
Hitem było, jak kiedyś (jako czwarty lub piąty w długiej kolejce akceptowania) dostał pismo w papierze i stwierdził, że nie podoba mu się jedno słowo, więc zwrócił tylko papier z poleceniem korekty, a w systemie nie kliknął zwrotu, czym zablokował cały proces na ok. dwa tygodnie, bo tego samego dnia wyjechał w delegację.
Parę lat temu pracowałem w firmie, w której mniej więcej rok wcześniej wprowadzili elektroniczny system obiegu dokumentów. Było to o tyle wygodne, że przy wytwarzaniu dokumentów (np. pism albo wniosków) po prostu tworzyło się sprawę, generowało się wzór pisma, wrzucało to środka treść, a następnie ustawiało wszystkich świętych, którzy mieli to pismo zaakceptować i po elektronicznym podpisaniu przez głównego szefa mogło sobie wyjść do sekretariatu, gdzie dziewczyny wysyłały do adresata (mailem lub papierowo).
Wszystko śmigało mniej więcej do momentu, kiedy jeden z nowych menedżerów stwierdził, że nie dla niego takie nowinki i wymagał, aby przekazywać mu pismo w papierze, a on dopiero jak je zobaczy fizycznie, to będzie w stanie kliknąć w systemie.
Hitem było, jak kiedyś (jako czwarty lub piąty w długiej kolejce akceptowania) dostał pismo w papierze i stwierdził, że nie podoba mu się jedno słowo, więc zwrócił tylko papier z poleceniem korekty, a w systemie nie kliknął zwrotu, czym zablokował cały proces na ok. dwa tygodnie, bo tego samego dnia wyjechał w delegację.
A nie prościej przybić pieczątkę do ekranu komputera? ;D