A najlepsze jest to, że dzisiaj żaden koncern nie podjąłby takiego wyzwania z obawy, że po dwóch dniach takiego pędu auto nie będzie nadawało się do jazdy. Poza tym remontu silnika nie da rady teraz przeprowadzić na poboczu jak kiedyś.
@jareksitek Nie, no da się. Problemem jest tylko stopień integracji części i fakt że na ogół nie ma się dostępu do interfejsu diagnostycznego.
Dzisiaj 50 tys. kilometrów to nie wyczyn (chyba że się kupiło coś wyjątkowo nieudanego, jak wczesne EcoBoosty i 2.0TDI). Natomiast wtedy istniał cały szereg ograniczeń technicznych, np. ówczesne oleje mineralne były bardzo niestabilne temperaturowo i pod obciążeniem można było łatwo zatrzeć silnik, a ilość nagarów jakie zostawiały była taka, że po 40 tys. kilometrów na kanałach olejowych był półcentymetrowy nagar.
Dla kontekstu dodam, że ruch na drodze nie był zamknięty
Ależ wolno. Na torze wyścigowym.
A najlepsze jest to, że dzisiaj żaden koncern nie podjąłby takiego wyzwania z obawy, że po dwóch dniach takiego pędu auto nie będzie nadawało się do jazdy. Poza tym remontu silnika nie da rady teraz przeprowadzić na poboczu jak kiedyś.
@jareksitek Nie, no da się. Problemem jest tylko stopień integracji części i fakt że na ogół nie ma się dostępu do interfejsu diagnostycznego.
Dzisiaj 50 tys. kilometrów to nie wyczyn (chyba że się kupiło coś wyjątkowo nieudanego, jak wczesne EcoBoosty i 2.0TDI). Natomiast wtedy istniał cały szereg ograniczeń technicznych, np. ówczesne oleje mineralne były bardzo niestabilne temperaturowo i pod obciążeniem można było łatwo zatrzeć silnik, a ilość nagarów jakie zostawiały była taka, że po 40 tys. kilometrów na kanałach olejowych był półcentymetrowy nagar.