Demotywatory.pl

Pokaż panel
Szukaj

Komentarze ⬇⬇


Komentarze


Dodaj nowy komentarz Zamknij Dodaj obrazek
avatar PIStozwis
+1 / 19

A ja zdecydowanie wolę nowy. Max 4-5 lat sprzedaję i kupuję nowy. Nawet nic się nie zdąży zepsuć. Nawet rdza nie zdąży się pokazać.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 13 lipca 2023 o 19:36

avatar Wolfi1485
+6 / 10

@PIStozwis No chyba że wybierzesz Mazdę albo Opla, to rdza może wyjść :->

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
I irulax
+13 / 15

@PIStozwis Wszystko i tak rozbija się o kwestię możliwości finansowych. Ja niestety/stety bujam się z używkami i wybieram te prostsze konstrukcje, z dostępem do części w rozsądnych cenach. Zbyt łatwo nadziać się na skarbonkę w której tylko płacisz i płaczesz.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar PIStozwis
+3 / 7

@irulax Ja miałem to szczęście, że prawie 20 lat mieszkałem i pracowałem w Stanach a i teraz pracuję dla amerykańskiej firmy. Finansowo mam łatwiej.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
I irulax
+11 / 11

@PIStozwis No i git. Nie musisz mi się tłumaczyć z tego, że dobrze zarabiasz. To nie jest jakaś skaza na życiorysie. Chyba, że zapisałbyś się do PIS. ;)
Odnośnie samochodów: staram się aby kupować coś, co nie jest w końcówce mojego zasięgu finansowego. Potem jest worek kłopotów aby grata utrzymać. Niestety z nówkami tez bywają takie "perełki" gdzie ludzie robią pielgrzymki po warsztatach zamiast cieszyć się z jazdy.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
Y yankers
+2 / 2

@PIStozwis Z jednej strony mam 4 letniego Fiata Fullback'a i nie narzekam, do tej pory największą i praktycznie jedyną awarią był padnięty sterownik klimatyzacji, ale jeszcze na gwarancji to zrobił :)
Z drugiej, mam prawie 2 letnie Audi Q7, które więcej stoi na serwisie, niż nim jeżdżę, sypie się prawie od samego początku.
No i mam dwa starsze auta z końcówki lat 90-tych, też nimi jeżdżę, choć to bardziej dla funu niż do codziennego użytku. Tyle że jak mam dłuższą trasę, to wolę starsze, są nieco bardziej pewne, bo mam je w bardzo dobrym stanie, po pełnych naprawach. Po prostu tyle już miałem z nowymi wizyt na serwisie w celu naprawy gwarancyjnej, że wolę czasami (nie zawsze, tak bym powiedział pół na pół) starszy pojazd.

Generalnie, dziś sporo ludzi wybiera to co woli, bo dobre i dobrze wyposażone auta z np. 2000, 2005 czy 2010 roku nie odstają jakoś drastycznie od tych nowszych. Oczywiście o ile są w miarę zadbane, bo niektóre to wręcz jeżdżące trumny z przegnitymi podłużnicami i zawieszeniem które już dawno powinno trafić na "żyletki", a nie dalej służyć w samochodzie.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem

Zmodyfikowano 4 razy. Ostatnia modyfikacja: 13 lipca 2023 o 21:07

avatar PIStozwis
0 / 2

@Wolfi1485 Nie. Na szczęście.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar Daroslaw_O
+1 / 1

@Wolfi1485
Prosta zasada, jad dbasz tak masz.
Miałem Vectrę B z 1999 roku (piękne czarne kombi :) ), kupiona jako 10 letnie auto z DE - stan bardzo dobry bez rdzy - tylko nalot na klapie bagażnika. Dbałem, konserwację sam robiłem co 4-5 lat. Części tanie, wymiana prosta, a i wyposażenie dość bogate jak na Opla - miło wspominam to auto.
Sprzedałem bo po 23 latach padł sterownik silnika - uznałem to za znak, że czas na wymianę :). Gościu kupił i mam pewność że nadal jeździ to auto (czyli ktoś zainwestował w nowy sterownik) bo co jakiś czas mijam moje byłe auto "na mieście".
Teraz mam od ponad roku Mazdę 6 z 2006 roku (też czarne kombi :) ). Rdza usunięta z drzwi, reszta nietknięta rudą. Więc twoja teoria nie tyczy moich samochodów :)
A że pracuję w firmie zatrudniającej ponad 3000 osób to mogę sobie zerknąć na te super auta co mają po 6-7 lat i pełno rudej uśmiechającej się spod progów :D

Odpowiedz Komentuj obrazkiem

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 14 lipca 2023 o 8:26

avatar rafik54321
0 / 0

@Wolfi1485 raczej VW haha.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
S stalowyj
-2 / 2

@Wolfi1485 widać, ze pojęcie o motoryzacji gdzieś zatrzymałeś w głębokich latach 90. Od astry H czyli tak 2003-2004 opel to swietnie ogarnął i cynkuje solidnie auta. Ja mam H z 2011, kolega 2007, nie ma grama rdzy na karoserii.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
E El_Polaco
+7 / 11

Jeśli masz na myśli to auto, co jest na zdjęciu, to dziękuję bardzo. Może i dałbyś radę naprawić wiele rzeczy sam, bez wzywania pomocy drogowej, ale one po prostu często się psuły, a komfort jazdy pozostawiał wiele do życzenia.

Jak już to np stare audi czy mercedes w dobrym stanie. Może Volkswagen albo jakieś japońskie. Amerykańskie auta nie, bo trzeba by zamawiać części z USA, czyli przez same koszty transportu byłoby drogo.

Ale nic z państw komunistycznych. Chyba że chce się cały czas leżeć pod autem i je naprawiać, a do tego strasznie trzęsie. Może poza ruską Wołgą. Raz taką jechałem i wydawała się wygodna. Ale do tego to dopiero trudno byłoby dostać części i nie mam pojęcia, jak często się psuła.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar Wolfi1485
+5 / 7

@El_Polaco Ze starym Audi trafiłeś w dziesiątkę. Mój wujek ma ponad 30-letnie Audi 80, chyba 90 albo 91 rocznik, ani jednej plamki rdzy, pewnie z pół miliona przebiegu albo i lepiej, i jak na ironię nic nie chce się w nim zepsuć :-> Nawet z myciem się nie męczy, chluśnie wiadrem wody i tyle.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 13 lipca 2023 o 19:48

Y yankers
0 / 0

@El_Polaco Do sporej ilości Japońców z lat 80-tych i 90-tych części są drogie, po prostu , spora ich ilość odniosła sukces sprzedażowy i sukces w różnych rajdach, przez co te bardziej zużywające się części, są drogie, bo auta te dziś robią jako young-timery do upalania.
No i zależy co chcesz, bo taki Mitsubishi 3000 (nie daj Boże VR4) czy Galant VR4, to skarbonki bez dna. Przepakowane technologicznie gruzy, które sypią się od nowości. A są "popularne" jak i poszukiwane, z dość prostej przyczyny. Mitsubishi 3000 VR4, był bardziej dopakowany technologicznie niż Lamborghini czy Ferrrari z tego samego okresu.

A co do auta z okresu komuny, miałem okazję jeździć Tatrą 613, już po lifcie, cholernie wygodne auto i prowadzi się naprawdę dobrze. Tyle że była zrobiona a nie góra rdzy z doczepionym silnikiem i przykręconymi częściami zawieszenia :D

Odpowiedz Komentuj obrazkiem

Zmodyfikowano 4 razy. Ostatnia modyfikacja: 13 lipca 2023 o 21:15

Y yankers
+2 / 2

@El_Polaco Do sporej ilości Japońców z lat 80-tych i 90-tych części są drogie, po prostu spora ich ilość odniosła sukces sprzedażowy i sukces w różnych rajdach, przez co te bardziej zużywające się części, są drogie. Bo auta te dziś robią jako young-timery do upalania.
No i zależy co chcesz, bo taki Mitsubishi 3000 (nie daj Boże VR4) czy Galant VR4, to skarbonki bez dna. Przepakowane technologicznie gruzy, które sypią się od nowości. A są "popularne" jak i poszukiwane, z dość prostej przyczyny. Mitsubishi 3000 VR4, był bardziej dopakowany technologicznie niż Lamborghini czy Ferrrari z tego samego okresu, a technologie te dziś są obecne w tych markach.
Taki Galant VR4, miał takie bajery jak tylna oś skrętna reagująca na to jaką masz prędkość (przy niższych skręt tylnych kół był większy niż przy wyższych prędkościach), do tego spojler reagujący na to jaką masz prędkość i czy hamujesz, tak aby regulować docisk w miarę potrzeb. Przy hamowaniu po prostu się stawiał prawie pionowo, tak aby pomóc wyhamować. W przypadku 3000 to standard wyposażenia, w przypadku Galanta był to dodatek, przez co tylko pewna część egzemplarzy to ma.

A co do auta z okresu komuny, miałem okazję jeździć Tatrą 613, już po lifcie, cholernie wygodne auto i prowadzi się naprawdę dobrze. Tyle że była zrobiona a nie góra rdzy z doczepionym silnikiem i przykręconymi częściami zawieszenia :D

Odpowiedz Komentuj obrazkiem

Zmodyfikowano 4 razy. Ostatnia modyfikacja: 13 lipca 2023 o 21:24

E El_Polaco
0 / 0

@yankers
Jakbym miał kupować jakieś stare auto, to najpierw zasięgnął bym informacji, jaki byłby najlepszy wybór. Także na razie tylko strzelam.

Takiej Tatry nigdy na oczy nie widziałem ani nawet o niej nie słyszałem, więc nic o niej nie wiem. Wiesz może jak z awaryjnością i dostępem do części?

Poza tym tatra jest czeska, a nawet za komuny ich przemysł motoryzacyjny stał dużo lepiej niż polski. Mieli własne konstrukcje.

W Polsce cały czas polegano na licencji fiata z lat siedemdziesiątych. I auta na rynek krajowy produkowano na odwal się, na akord, żeby było jak najszybciej, kosztem jakości. Te na eksport robiono dużo dokładniej, porządnie. Dlatego największym rarytasem były auta produkowane na eksport, które jednak miały jakieś drobne defekty i jednak nie sprzedano ich za granicę. Jak ktoś takie dostał, to mógł mieć całkiem solidne auto jak ma na tamte realia.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
U ubooot
0 / 8

napisz po prostu że cie nie stać na samochód zamiast wypisywać te bzdury

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar lokutus
+2 / 2

Niby prawda ALE podł kompa to 50 max 70 zl nie salon servis.miałem vw t1 z 63r chyba i tam nawet szyby były zmęczone A stare auto mimo konserwacji jest niebezpieczne podczas wypadku były testy naprężenia karoserji rdza lata osłabiania blach war.atmo.i nawet nie wiesz gdzie siedzi rdza to pokazal duda w tvn przy rem.malucha PS LUBIE STARĄ MOTORYZACJE a i z cześciami coraz gorzej nawet do mojej feli z 2000r a to nie bardzo stare auto

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
E elefun
+4 / 6

Pytanie co to jest "starszy"?
Jeżdżenia na co dzień, Polonezem, czy Maluchem to masochizm, ale jeżdżenie dobrym samochodem 20- letnim, to już inna sprawa.,
Sam wolę takie auto, z normlanym silnikiem ale nie nowoczesne wyroby samochodopodobne z silnikami z kosiarki.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar rafik54321
0 / 2

@elefun najśmieszniejsze że te nowe wozy niby są ekologiczne. Po co tyle asystentów? Przydaje się: radio, klima, szyby w prądzie, grzane fotele i w sumie tyle. Po co jakiś tam asystent rozpoznawania znaków drogowych? Zbędny bajer. A wideorejestratora ci fabrycznie nie wstawia bo po co? Haha.

Tak samo, po co turbo? Lepszy po prostu większy silnik wolnossący. Takie 1.6 wolnossące spali tyle co uturbione 1.0 a moc też podobna. Tylko to 1.6 wytrzyma dużo więcej. Producenci powinni się nauczyć odejmować zamiast dodawać.
Auta o mocy ponad 200KM nie są potrzebne. 150KM wystarczy w zupełności większości kierowców. Na miasto to 90KM to dużo. 60KM wystarczy.

Żeby było zabawniej. Ktoś gdzieś wziął stary wóz z lat 80tych, po remoncie, wsadził do niego nowy współczesny katalizator i wyszło że ten stary kopciuch spełniał normę euro 5. A jakby EGR i DPF dowalić? To może i euro 6 by ogarnął.

Sam mam Yamahę ybr z 2005r, jeszcze na gaźniku. Motor nie do zarzzniecia. Nawet jak jakis drobiazg nawali to naprawiam to za 50zl.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
E elefun
0 / 0

@rafik54321
Zgadzam się.
Zawodowo jeżdżę na co dzień dostawczakiem - prawie zabytkiem, bo ma ponad 20 lat.
Przejechane ok pół miliona km, spala na setkę ok 6,8-7,5 litra, w zimie +0,8-1,0l.
NIE BIERZE OLEJU. W ogóle! Zlewam tyle, ile wlewam, wymiana co 10-12 tys
Znajomy ma podobnej wielości nowe auto z DPF-ami, adBlue i elektroniką, podobna moc silnika, spala 10-12litrów!
Nie wspomnę o elektronice i DPF w nowych autach, które chrzanią się non-stop.

Jest jakaś nadziej w Mazdzie, ostatnio wypuścili CX-60 z silnikiem 3,3 diesel! 6 cylindrowy i to rzędowo :) Nie stać mnie teraz, ale może kiedyś... ;)

Odpowiedz Komentuj obrazkiem

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 16 lipca 2023 o 21:17

avatar rafik54321
0 / 0

@elefun Podobny temat jest w ciągnikach rolniczych. Przez pewien czas był rzut na "nowe ciągniki" ale bardzo szybko rolnicy się ogarnęli, że te nowe ciągniki są po prostu zawodne. Wymagające częstego i drogiego serwisu, względem takiego archaicznego C360, a nowe ciągniki palą stosunkowo dużo, nawet więcej niż taki staruszek.
Że lepszym pomysłem jest wziąć starego C360, wyremontować go (bo części jest od cholery i są stosunkowo tanie) i jego wziąć do większości prac, a nowego potężnego bydlaka, tylko do najcięższych prac, jak np oranie pola.

Uważam że powinna być taka opcja "przebicia homologacji emisji spalin".
Czyli jak masz stary wóz i w jakiś sposób ogarnąłeś sobie katalizator którego fabrycznie nie było, jakieś DPFy, EGRy itd, twój wóz miał normę np euro 0, a teraz spełnia euro 6, to powinien być traktowany jak nowy samochód (w prawach wjazdu na jakieś tam obszary). Cyk u diagnosty sprawdzenie składu spalin i on wtedy kwalifikuje wóz do danej normy. Haczyk - potem wóz już zawsze musi tę normę trzymać. Uczciwe.

Tu nawet dochodzi do większego paradoksu.
Bo owszem, dzisiejsze wozy mają niby większe moce a spalanie na 100km/h podobne. Tylko nikt nie mierzy spalania w momencie używania pełnej mocy i tu zależność jest miażdżąca. Im więcej KM, tym spalanie bardziej wypie****a w kosmos przy przyśpieszaniu. Logiczne.
Tylko aby jechać te 100km/h, auto potrzebuje mieć jakieś 40KM. I tylko 40KM, obojętnie czy wóz wyciąga maksymalnie 100KM, czy 5000KM, to aby jechać te 100km/h (przy masie około tony) potrzebuje te 40KM.

A te wyższe czasem spalanie aut względem starych wynika z prostej rzeczy - masy.
Popatrz sobie na wozy różnych generacji. Z generacji na generację pojazdy "tyją". Taki średni hatchback z lat 90tych ważył około tony, często nawet mniej (np golf 3 1020kg). Dziś golf 8 waży 1240kg. O ponad 20% więcej. A podobno każde 100kg masy do targania to +1l do spalania.

Duże silniki wolnossące to też przegięcie pały w drugą stronę. Jednak to już półka dla ludzi, którzy nie muszą się liczyć z kosztami, dlatego ich pomijam.

Sensowne pojemności dla "cywila" to tak od 1.0 (na miasto) do 2.0 (na trasy). Są to pojemności całkowicie wystarczające i moce od 65KM do 150KM.
Więcej po prostu nie potrzeba :P .

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
E elefun
0 / 0

@rafik54321
W pełni się z Tobą zgadzam, także w kwestii ciągników. (Mam C-330 z 76 roku i C-330M z 90-tego) Koszt części pomijalny, a spalanie bardzo niskie).
Podobnie z samochodami - mam małe autko z silnikiem 1,2, do latania wokół komina i na trasy mój "zabytek" z lat 99-2000 - 2,0 benzyna, turbo, 5 cyl. 220 KM. Nie będę rzucać marką, ale powiem tylko, że nazywane często "rządówką". Znawcy motortyzacji ogarną, co to za bryczka ;)

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar rafik54321
0 / 0

@elefun zwłaszcza że takie c360 po drobnych modernizacjach może być bardzo cywilizowanym ciągnikiem. Np brakuje wspomagania ale słyszałem że wstawiali przednia oś od Lublina z napędem 4x4. Już napęd i wspomaganie jest. Do tego jakaś mała turbinka i moc się zgadza. Do tego dołożyć klimę, jakieś radyjko fotel na sprężynie pneumatycznej i mamy bardzo cywilizowany ciągnik. A że nie wygląda? Nie musi haha. Ma działać. I taki remont ursusa ile może wyjść? Z 100tys zł? + Z 30tys na modernizację. Gdzie kupisz nowy ciągnik za taką kasę? Jak tam koszta idą w setki tysięcy.

Takie 1.2 na trasie też daje radę, te 100km/h jedzie i się nie męczy jakoś specjalnie. Tylko wyprzedzanie to by był dramat haha.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
D decalc
+2 / 4

Dorabianie ideologii do braku zdolności finansowych. Kluczem i śrubokrętem to można co najwyżej naprawić auto ze zdjęcia. Od mniej więcej 20 lat amatorskimi metodami niewiele się zdziała w przypadku awarii. Mnogość układów, czujników to uniemożliwia.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 15 lipca 2023 o 10:33

P pan_grajek92
0 / 0

Jeździć starym samochodem to jedno, utrzymać go w dobrym stanie to drugie :) jeśli ktoś nie jest samodzielny, nie ma warsztatu i odpowiedniego zaplecza to pojęcie "nie stać mnie na stary samochód" ma sens. Z uśmiechem na twarzy wsiadam do mojego 21 latka, natomiast gdybym miał płacić za naprawy to posiadanie takiego samochodu z ekonomicznego punktu widzenia nie miało by sensu

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
N niknik
+1 / 1

Mój facet nie dba o to czy nowy czy stary, ma Almerę z 2005 która czasem się psuje, ale jest łatwa do naprawy. Ostatnio w deszczu sami zawieszenie robiliśmy, bo z częściami i narzędziami nas to £150 kosztowało zamiast £500 w warsztacie. A narzędzia będą do użycia w przyszłości, więc poza siniakami, przetarciami i frustracją, dobrze na tym wyszliśmy xD

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
A adamis62
0 / 0

Jeżdżę samochodami od 1991. Nigdy nie musiałem stać bezradnie na drodze z powodu awarii. Jeśli już coś się przytrafiło zawsze dałem radę naprawić. Miałem chyba już ze 12 samochodów. Nie lubię zmieniać ich za czesto bo się przywiązuję.
Nigdy nie miałem auta młodszego niż 10 lat i nigdy nie trafiły mi się jakieś szczególnie awaryjne sytuacje. A jeżdżę dość dużo, bo 35-40 tys/rok.
Kupujac auto dość dużo czytam o wybranych modelach i decyduję się na to, które jest najmniej awaryjne, bez turbo, ale przede wszystkim nie koroduje.

Najlepsze jakie miałem to Audi 100 Avant z 1987 i Subaru Forester 1998. Teraz mam Forester z 2008. Auto rewelacyjne ale ma gorsze zawieszenie w stosunku do poprzednika (i tragiczny fotel kierowcy), którego miałem 10 lat i z bólem sprzedałem przy 430tys. przebiegu (na lpg).

Watpię czy taki prosty w naprawie Poldek nie zepsuje się poważnie na trasie kilkanaście razy na przestrzeni przejechanych 300 tys. km. Tyle robiłem Subaru bez żadnych awarii, nie bojąc wypuszczać się w długie trasy, np. do Chorwacji czy Odessy, kiedy auto miało ponad 300 tys. przebiegu. Czy autor wybrał by się w taką podróż Polonezem?
Mój sąsiad tak robił. W Bułgarii Poldek mu się zapalił. Ugasił go samodzielnie, podrutował i wrócił. Drugi Poldek zapalił mu się pod domem. Też go ugasił, (ukłon w stronę tych, co to rozsiewają po internecie bzdury, że nie da się ugasić auta jedną gaśnicą.
Nawet mojej żonie się to udało jak się jej Maluch zapalił) podrutował i jeździł takim jeszcze długo. Jednak ciągle przy tych Poldkach grzebał.

Napakowane elektroniką , choć wiekowe auto, też może być niezawodne, tylko trzeba wiedzieć jaką markę i model wybrać.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
D Deithwen_PL
0 / 0

Ja tam jednak dalej będę przedkładać takie zbyteczne nowoczesności jak klimatyzacja czy poduszka powietrzna nad możliwość włażenia na poboczu pod auto zamiast wezwania assistance.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
R repmuj
-1 / 1

jeździłem 6 lat BMW od nowosci, tragedia, nie dość że wszystko mnie wkur....ialo bo co chwilę jakiś system piszczał , auto kilka razy w tyg awaryjnie hamowało bo uznało że jest przeszkodą przed zderzakiem to jeszcze ciagle miałem wrażenie ze się zepsuje. teraz jeżdżę starym Lexusem i jest o niebo lepszy , nic nie piszczy , nie skrzypi , wygodniejszy i nic się nie psuje. Mimo że stać mnie na auto za pół miliona

Odpowiedz Komentuj obrazkiem