Mój były szef, kiedyś zapytany przez klienta o wybór sosu wymienił: czosnek, bbq i słodko – ciasny
Ja biegałam przez korytarz do magazynku i musiałam wracać na kuchnię, żeby zobaczyć co robię bo zapominałam po co przyszłam. A jak byłam u lekarza to mówiłam do niego ,,szefie”
Ja wczoraj zamiast bułki wsadzić do pieca to zaniosłam do chłodni. Parę dni wcześniej sałatę umyłam gorącą wodą. I hit, nie wiem dlaczego, ale talerzy szukałam w podręcznej lodówce
Pojechałem do klienta bez zamówionego przez niego jedzenia
Spoko, ja podczas pracy sezonowej w Mielnie po kilku tygodniach pracy pod rząd, zamiast zapytać się: „ co dla ciebie” pytałem się czy „nocleg na jedną dobę czy na tydzień „( przed sezonem pracowałem w hotelu ). Albo jak gość zaczął mnie wyzywać od rudych konfitur powiedziałem że zapraszam do wyjścia ( otwarty ogródek bez drzwi). A jak przyjechała dostawa mięsa, to położyłem się w lodówce.
Kiedyś pierogi na słodko poszły z boczkiem
Tabaka, patrzę a mój kolega podaję właśnie klientom espresso z mlekiem zamiast wody
Ja po kilku dniach na kuchni przestawałem jeść w pracy. Po prostu nie byłem w stanie nic przełknąć, tak mnie te zapachy już odrzucały od jedzenia. Piłem tylko jakieś soki z tego co odsączyłem ze słoików. Jadłem dopiero jak wracałem do domu.
Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 23 sierpnia 2023 o 0:03
Teraz raz pojechałem po słomę, bez lawety na słomę. Samym traktorem....
Pracowałem w gastro jeszcze za komuny w jednym z najlepszych hoteli w stolicy, co tam się odp...alało! Później przyszedł czas na bezglutenowe pierożki ze szpinakiem i bryndza
Pomagalem szwagrowi w restauracji, akcja wesele, ile godzin? niewiem... zaczelismy w piatek po 15tej, a skonczylismy w niedziele po 2mo
po 20tej. komentarz mi uciekl. ogolnie przez tydzien chodzilem jak ćma... kluczem od mieszkania probowalem otworzyc auto, w pracy przykladalem karte wejacia zamiast do czytnika to do maszyny od napoi, kilka razy resetowalem haslo w lapie, do syna mowilem grzesiu zamiast jasiu... normalnie robot. przez ten czas wesela nawet niemialem czasu wypic kawy ani energetyak...
W nocy wstawałam i szłam do innego pomieszczenia mówiąc "sprawdzę w magazynie". To byl jedyny czas w życiu gdy we śnie wstawałam z łóżka. Dwa letnie miesiące w sklepie w kurorcie.
Pracowałam w lokalu gdzie mieliśmy taras. Oddzielony był od wnętrza takimi rozsuwanymi szklanymi drzwiami. Jednego dnia było wietrznie więc były otwarte tylko pojedyncze drzwi a nie cała ściana. Rano myłam te szyby i niby powinnam o tym pamiętać ale w ferworze walki weszłam w szybę, odbiłam się, zatoczyłam na stolik. Po czym jak odzyskałam w miarę ostrość widzenia wyszłam tymi otwartymi drzwiami na taras do stolika, dotknęłam nosa i zobaczyłam krew na palcach po czym powiedziałam "Przepraszam bardzo, za chwile podejdzie do Państwa kolega". I oczywiście byłam w jakiejś dziurze nad morzem gdzie nawet lekarza nie było. Prawdopodobnie miałam wstrząśnienie mózgu ale na następny dzień wróciłam do pracy z rozciętym nosem.
Najgorzej z tą sytuacją kojarzy mi się zachowanie kolegi który był stereotypowym "rudym" ujem. Najpierw przyszedł powiedzieć ze szkoda że nie ma kamer na sali bo by to wrzucił do neta i miał wyświetlenia, po jakichś 5 minutach przyszedł znowu z pojemnikiem pełnym sztućców i stwierdził że skoro i tak siedzę i nic nie robię to tą wolną ręką którą nie przykładam lodu do twarzy powinnam te sztućce powycierać.