Demotywatory.pl

Pokaż panel
Szukaj

Komentarze ⬇⬇


Komentarze


Dodaj nowy komentarz Zamknij Dodaj obrazek
B bartes123
+6 / 8

Nie bardzo widzę możliwości oszczędzania gdy banka zabiera mi 2 tysiaki za kredyt hipoteczny na lichwiarskich warunkach, rachunki i opłaty to ponad tysiąc złotych, a jeszcze trzeba przeżyć, auto zatankować i tak dalej... A i tak wszystkie remonty u siebie w domu robię samemu...

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar ZONTAR
+1 / 1

@bartes123 Policz sobie ile pożyczyłeś od banku i ile będzie to traci na wartości co roku. Bank nie ma interesu w dopłacaniu do biznesu, kredyt musi się zwrócić w całości wartości i jeszcze przynieść wpływy, inaczej nikomu się nie opłaci pożyczać. Przy 10% inflacji na każde 100 tysięcy musisz im dopłacić przynajmniej 10 tysięcy w ciągu roku na samą utratę wartości, a do tego jeszcze musisz coś tam spłacać i musisz im odpalić jakąś prowizję. Dwa tysiaki to wcale nie jest tak dużo przy obecnej sytuacji na rynku., szczególnie jeśli masz coś rzędu 300+ tysięcy do spłaty i jednocześnie co miesiąc spłacasz przynajmniej kilkaset samego długu.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
B bartes123
+1 / 1

@ZONTAR widzisz, te 12 lat temu była to jedyna opcja na to żeby mieć dom. Kredyt na warunkach banku. A te warunki były jakie były - 285 tysi biorę, 550 tysi oddaje. I drobnym druczkiem że mniej nie będzie, ale może być więcej. To już było na granicy lichwy. A teraz, jak stopy poszybowaly to już nie 550 tysi oddaje ale w okolicach 7 stow. Kredyty ze zmienną stopą procentową na zachodzie praktycznie nie istnieją. Z okresowo zmienną stopą (coś co z dumą polskie banki zaprezentowały w zeszłym roku...) na zachodzie nazywają się kredytami podwyższonego ryzyka. I są dla desperatow. W Polsce mamy do czynienia z banksterką i dziką deweloperką. I to jest nawet już nie dziki zachód, ale dziki wschód. Ale spoko, powoli będzie się to zmieniało. 5 lat temu frankowiczom też kazali się pukać w czoło. Natomiast żeby Ci uzmysłowić jak to u mnie wygląda - po 10 latach spłacania tych 285 tysięcy, splacilem 65 tysiakow i zostało mi 220... Wiesz jak to działa na głowę?

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
M maryjuszpitagoras
+1 / 1

@bartes123 bardzo chętnie czytam takie komentarze. Frankowicze, złotówkowicze wszyscy jednym głosem mówią, że to oszustwo ale jednoczeście co 2 komentarz na grupach FB - "udało się, dostaliśmy kredyt na 30lat " i masa komentarzy - gratulacje. Inni znowu narzekają na wysokie raty mimo, że wiedzieli jakie to jest ryzyko ale kupowali mieszkania po 300k, domy po 500k i narzekają. Obecnie dzięki tym tanim kredytom młodzi mają opcje 40m2 za 700k lub dom za 1mln przy takim samym oprocentowaniu co "starzy". I co teraz? Kto ma gorzej/trudniej? Prawda jest taka, że przy wysokiej inflacji i braku bezrobocia kredyt się dewaluuje. Ty zarabiasz coraz więcej wiec te brakujące 200k, ktore Ci zostały są mniej warte niz 10 lat temu. I powiem więcej: Każdy chciałby przejąć Twój dom razem z takim kredytem w dzisiejszych czasach.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
B bartes123
+1 / 1

@maryjuszpitagoras aczkolwiek jest to dowód wystarczający dla poparcia tezy, że nie dziwi mnie w ogóle wynik z raportu z demotywatora. Nie mam oszczędności bo nie mam z czego ich mieć. Nawet pomimo tego że stosunkowo dobrze zarabiam, zdecydowanie ponad średnią krajową.
Fakt że udało mi się wybudować za 285 tysięcy kryje też tajemnicę taką, że bardzo wiele na etapie prac wykończeniowych zrobiłem samemu, więc teoretycznie "zaoszczędziłem". Ale jestem informatykiem a nie budowlańcem, więc trochę słabo, aczkolwiek miło wiedzieć że się coś więcej w tym życiu potrafi.
No i fakt jest taki, że mimo wszystko jednak mamy banksterski dziki zachód u nas, a sytuacja ta jest zupełnie inaczej ucywilizowana na zachodzie. Nie wspomnę nawet o Ameryce, gdzie kredytobiorca ma opcję, w momencie utraty możliwości spłaty kredytu, odesłania klucza do domu bankowi.
A z kolei wszystkie te kredyty 0%, 2%, dopłaty i inne nie powodują nic innego jak podniesienie cen domów i mieszkań. I dochodzę do wniosku, że wcześniej czy później (oby wcześniej) wszystko to musi ejbnąć.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar ZONTAR
0 / 0

@bartes123 Mylisz się tu co do jednej, ważnej kwestii. Podwyższone ryzyko nie jest dla desperatów. Dla desperatów jest branie na siebie ryzyka bez opcji awaryjnej. Podwyższone ryzyko w zamian za niższe oprocentowanie jest świetne, jeśli zabezpieczasz sobie kuper w alternatywny sposób. Jak? A chociazby możliwością sprzedaży lokalu i spłacenia zadłużenia, kiedy stopy pójdą w górę. Sam zrobiłem dokładnie to samo, spłaciłem cały kredyt jak tylko stopy miały wystrzelić w górę. To własnie stałe oprocentowanie bez możliwości wzięcia zmiennego jest chore, bo człowiek nawet za dobrych czasów musi ponosić uśrednione koszta. Myślisz, że byś zapłacił mniej przy stałym oprocentowaniu? Taki uj, chajs musi się zgadzać. Przy zmiennym nie mają bufora, bo w razie inflacji i wzrostu stóp, wzrośnie też oprocentowanie. Przy stałym muszą policzyć jak źle może być i uśrednić to na czas kredytu, więc jeśli statystycznie za 15 lat dojdzie do kryzysu, to już teraz będzie za to płacić. To jest ruch desperata, którego nie stać na korzystanie z dobrej sytuacji rynkowej. To samo z frankowymi. Były świetną opcją, ludzie oszczędzali dziesiątki tysięcy przez kilka lat. Później wystarczyło to przewalutować czy spłacić zanim sytuacja na rynku będzie stratna. Na tym polegają ryzykowne kredyty, sytuacja może się zmienić i musisz mieć opcję awaryjną.
Jest jedna, jedyna kwestia, która musi zawsze być zapewniona i jest to możliwość wcześniejszej spłaty bez dodatkowych kosztów. Bank nie powinien mieć żadnego prawa pobierać oprocentowania od niezrealizowanego kredytu. Masz kwotę zadłużenia, co miesiąc spłacasz jej skrawej i spłacasz odsetki od zadłużenia. Jak postanowisz spłacić 100 tysięcy czy całość, to wszystko ponad kwotę odsetek idzie na spłatę kredytu, a kolejny miesiąc jest liczony od tego, co pozostało do spłaty. I dokładnie tak działała większość kredytów jeśli ktoś czytał umowę.
Sam miałem 240 tysięcy kredytu 10 lat temu, wziąłem go na 25 lat. Wtedy było chudo z gotówką i spłacanie bodajże 1400 miesięcznie (z czego może kilka stów spłacało zadłużenie) było najlepszym, co mogłem zrobić. Nadal taniej od wynajmowania. Po jakichś 4-5 latach, jak już się urządziłem i dochody wzrosły, to spłaciłem z góry stówę. Od razu proporcje się zmieniły, większość raty to już była spłata zadłużenia, a mniejsza część była odsetkami. Po kolejnych 3 latach (zaraz przed wystrzeleniem stóp procentowych) spłaciłem resztę. Łącznie kredyt kosztował mnie jakieś 350-360 tysięcy. Sam wynajem przez 8 lat by kosztował więcej niż zapłaciłem w odsetkach. Co więcej, już w momencie spłaty lokal był wart ponad pół miliona, więc ostatecznie po 8 latach byłem koło 150 tysięcy do przodu zamiast koło 100 tysięcy w tyle przez wynajmowanie cudzego.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar ZONTAR
0 / 0

@bartes123
W racie kredytu masz wyszczególnione dwie rzeczy. Spłatę oprocentowania i spłatę zadłużenia. Według google aktualne RRSO to 8,5%. Nie chce mi się bawić w wyższą matematykę, więc rzućmy tu około 0.7% miesięcznie. Skoro masz 220 tysięcy do spłacenia, to miesięcznie płacisz 1540zł odsetek od samego zadłużenia, a przy 2000 zł raty zostaje 460zł spłaty. O tyle miesięcznie zmniejszasz swój dług. Naturalnie im dłużej go spłacasz, tym mniejszy jest dług, tym mniejsza jest wartość odsetek i kwota spłaty wzrasta. To normalne, na starcie kwota zadłużenia spada bardzo powoli, ale z czasem ta spłata jest coraz szybsza. Ostatniego dnia spłaty prawie całe 2000zł będzie wędrować na spłatę.
Masz tu więc dwie opcje.
1. Jeśli masz te 0.7% oprocentowania miesięcznego, to od każdych 10 tys zadłużenia płacisz 70zł miesięcznie. Jeśli trzymasz pod poduchą 10 tysięcy na wakacje, to do lipca będzie Cię to kosztować 560 zł (8*70). Czy te 560zł jest warte trzymania tego pod poduchą? Jeśli nie, to wpłać to na rzecz kredytu i będziesz miał 210 tys zadłużenia, oprocentowanie miesięczne spadnie o 70zł, a wysokość spłaty kredytu wzrośnie o 70zł, więc będzie on malał o dodatkowe 70zł miesięcznie. Myślisz o budowie altanki w ogrodzie, zmianie samochodu czy czymkolwiek innym - pomyśl o zadłużeniu. Czy wolisz obniżyć zadłużenie i płacić mniej w odsetkach, czy wolisz wydać na coś innego. Przez cały czas posiadanie kredytu każdy Twój dodatkowy wydatek jest obarczony odsetkami, których byś mógł uniknąć, gdybyś zamiast tego spłacił swój dług.
2. Odsetki są zależne od wysokości długu i płacisz je co miesiąc. Pozostała kwota obniża dług. Jeśli teraz płacisz 2000zł i obniżasz tym dług o 460zł, to gdybyś z własnej woli zapłacił 2460zł w miesiącu, ten dług będzie malał o 920zł miesięcznie. Jak z własnej woli przeznaczysz na spłatę kredytu niecałe 25% więcej, to spłata Twojego zadłużenia będzie dwukrotnie wyższa. Znowu, zastanów się ile zarabiasz, ile wydajesz, ile oszczędzasz i czy chcesz te oszczędności gromadzić na inny cel (godząc się na spłatę oprocentowania od długu, jaki masz), czy chcesz to przeznaczyć na spłatę zadłużenia.

Równie dobrze byś mógł wziąć 300 tysięcy kredytu i narzekać, że spłacając 2100zł miesięcznie to zadłużenie nie maleje i nigdy go nie spłacisz. Tak będzie, bo jeśli 0,7% od 300 tysięcy wynosi 2100zł i dokładnie tyle spłacasz miesięcznie, to nie spłacasz ani grosza swojego zadłużenia i jedynie pokrywasz odsetki. To różnica między wysokością raty, a kwotą odsetek określa to, jaką część kredytu spłacasz co miesiąc i to normalne, że na samym początku masz największe zadłużenie, więc spłacasz najmniej.

Nie wiem, za czym tak bardzo tęsknisz. Chcesz odesłać klucz bankowi? To tak zrób. Możesz jak człowiek sprzedać dom i spłacić kredyt. Teraz pewnie jest wart grubo ponad pół miliona, więc sprzedaj dom, spłać te 220 tysięcy i zostaniesz z 280 tysięcy w kieszeni. Możesz też przestać płacić. Jak sama nazwa wskazuje, kredyt jest zabezpieczony hipoteką. Jak przestaniesz płacić, to bank wejdzie na hipotekę, sprzeda dom, spłaci kredyt i dostaniesz nawet resztę. Tylko nie licz na to, że bank sprzeda to po dobrej cenie. Im będzie zależało na szybkiej spłacie kredytu, a że mniej zostanie Tobie, to już Twój problem.
Narzekasz na system, a sam nie masz pojęcia jak on działa i jakie masz prawa.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
V Vinyard
+2 / 6

To jest jeden z dowodów na to, jaki nam PiS dobrobyt przez 8 lat zorganizował a my niewdzięczni nie daliśmy im trzeciej kadencji, tak?

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
L leopardowski
-2 / 2

To proste - inflacja została wywołana po to, aby obywatele zużyli swoje oszczędności. Banki zaostrzają kryteria kredytowe, a jednocześnie koncerny budują mieszkania na wynajem - wg Klausa Schwaba, szefa Światowego Forum Ekonomicznego z Davos masz nie mieć nic i być szczęśliwym. Diabeł wcielony, widać po twarzy.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem