Demotywatory.pl

Pokaż panel
Szukaj

Komentarze ⬇⬇


Komentarze


Dodaj nowy komentarz Zamknij Dodaj obrazek
G glupiobywatel
+2 / 4

Problemem nie jest brak możliwości naprawy rzeczy, a cena tejże usługi. Jeżeli cena nowej rzeczy będzie niewiele wyższa od kosztów naprawy używanej, to żadne przepisy nie zmienią tego, że ludzie wybiorą nowe. Największym kosztem w przypadku naprawy tańszych rzeczy będzie ludzka praca i to tu jest pies pogrzebany. Nawet jak części zamienne będą kosztowały grosze i będą łatwo dostępne to koszt ich sprowadzenia indywidualnego do serwisu, koszt robocizny, pozostałe koszty usługi, transport do i z serwisu spowodują, że i tak się skończy na kupnie nowej rzeczy bo w efekcie wyjdzie tyle ile trzeba by było zapłacić za nową rzecz lub oszczędność będzie tak niewielka, że naprawa byłaby bezsensowna.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar perskieoko
+2 / 6

Są partie (np Konfederacja) które nadrzędną zasadą w życiu gospodarczym uważają całkowitą wolność gospodarczą. Pogląd może i dobry, ale w XIX wieku. Dziś, kiedy większość produkcji przemysłowej pochodzi od światowych gigantów, którzy starają się zwiększać swoje dochody kosztem konsumentów, takie uregulowania szkodzą zwykłym ludziom. Są również partie (np Konfederacja), które twierdzą że integracja europejska jest z gruntu zła (zrzekamy się własnej suwerenności). Tymczasem dla wielkich koncernów lepiej byłoby, aby Europa była jak najbardziej rozdrobniona; łatwiej byłoby im wywierać presję na poszczególne kraje i nie musieliby przejmować się jeśli w jakimś kraju zostaliby "zbanowani".

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
A Azheal
+4 / 4

@perskieoko Całkowita wolność i brak regulacji to najprostsza droga do nadużyć.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
P Paszko_Rymbaba
+1 / 3

@perskieoko
Nawet w prostych rzeczach EU udowodniła, że presja standaryzacyjna i wymogi techniczne w tym prawo do naprawy ma dużo sensu. EU skończyła z epoką stu tysięcy ładowarek i kabelków - do każdego telefonu inny. Ostatnią firmą stawiającą opór jest Apple i tylko dlatego sobie na to pozwala, bo ma największą od dawna sprzedaż telefonów (kwota sprzedaży a nie ilość sztuk).

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar perskieoko
-2 / 4

@Paszko_Rymbaba
A teraz wyobraź sobie że nie ma silnej UE, tylko kilkadziesiąt pojedynczych państw. Integracja UE jest racją stanu wszystkich państw Unii. I to pełna integracja!

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar rafik54321
0 / 4

@perskieoko Wg mnie podział na państwa wewnątrz UE, osłabia ją. Rozrywa. Wydaje mi się że niezłym punktem wyjścia by było to, aby UE prowadziło politykę międzynarodową wobec krajów spoza UE, jako jeden twór. Czyli np ministerstwo spraw zagranicznych, nie może prowadzić polityki z Chinami, bo to leży w gestii ministerstwa spraw zagranicznych UE (że to tak roboczo nazwę).

Bo powiedzmy sobie prawdę w dziób, już Polska nie jest w pełni niepodległym krajem, skoro prawo UE wyznacza nam prawo krajowe :/ .
A podział na narodowości wewnątrz UE, to po prostu wyższy podział etniczny i tyle. W Polsce też mamy Ślązaków, Kaszubów, Kujawian, Mazowszan itd. Czemu nie stać się po prostu Europejczykami? W końcu dążymy chyba do globalnego zjednoczenia :) .
Kiedyś w Polsce też było rozbicie dzielnicowe i raczej naszemu krajowi na dobre to nie wyszło :/ .
Chciałoby się zobaczyć takie zdrowe USE (na wzór USA), ale tu potrzeba by dogłębnych zmian w funkcjonowaniu UE. Zmian w głosowaniu na polityków, trzeba by utworzyć partie europejskie, zamiast wciskania na siłę polityków z danego kraju i to tylko po przez pryzmat populacji danego państwa...
Wtedy, taka idea jednocząca byłaby na prawdę potęgą nie do złamania.
Podobnie chciałoby się zobaczyć armię USE, w końcu UE ma setki milionów obywateli. Suma żołnierzy państw UE mogłaby przekroczyć siłą militarną USA.
Myślę że to słuszny kierunek, pytanie czy będzie słusznie wykonany :/ .
I może w końcu skończyłoby się pitolenie że ci czy tamci to są tacy a tacy - bo wszyscy byśmy byli jednym narodem :) .

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
P Paszko_Rymbaba
0 / 4

@perskieoko
Ja to wiem, ale nie brakuje takich, którzy uważają, że dobrobyt i szczęście jest poza EU a Polska jest tak silna, że sobie ze wszystkimi spokojnie poradzi.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar perskieoko
+1 / 3

@rafik54321
Niestety opór przeciw jednoczeniu się Europy jest nie tylko w Polsce. Głupich ludzi można wszędzie spotkać. A globalna sytuacja przedstawia się nieciekawie dla Europy; Chiny już są globalną potęgą i taką politykę prowadzą ( w Afryce już są hegemonem), Indie dołączą do nich wkrótce. Rosja jak się pozbiera po wojnie w Ukrainie (za 20-30 lat) też może dołączyć do tego grona. Więc w takiej sytuacji rozdrobniona Europa nie będzie partnerem do rozmów, tylko wykonawcą nacisków i żądań.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar rafik54321
+3 / 3

@perskieoko myślę że w dużej mierze ten opór przeciw jednoczeniu wynika z dwóch rzeczy: historycznych uraz (jak np polski żal za II WS do Niemiec) oraz braku zaufania do sojuszników., do tego dochodzi pomniejszy temat - egoizm poszczególnych krajów.
Tylko to droga donikąd. Osobiście bardzo bym poparł USE, pod jednym warunkiem - że Polacy nie będą traktowani jak obywatele drugiej kategorii i to zasadniczo jedyna moja obawa. To że w USE byliby równi i równiejsi :/ .

Ruscy raczej są mniejszym zagrożeniem. Nie ogarnęli się w 30 lat po ZSRR, to teraz będą mieli jeszcze trudniej się pozbierać.
Chiny to realne zagrożenie, ale z drugiej strony Chiny nie są też lubiane. Do tego Chiny są potencjalnie zagrożone rewolucja, z powodów coraz to nowych środków kontroli obywateli.
Afryka jest zbyt zacofana techniczne, oczywiście nie oznacza to że zawsze tak będzie.
Bardziej realnym problemem są indie, ale one mogą ulec problemowi zbyt szybkiego wzrostu, szybki wzrost lubi szybki upadek. W przypadku Indii problemem może być populacja.

Dziś jest dobry czas na tworzenie USE. USA raczej nie będzie przeszkadzać USE. USA byłoby w stanie trzymać Azję w szachu. USE, trzymać ruskich i Afrykę. Poza tym zostanie bardzo niewiele świata. W zasadzie sama Ameryka Południowa i Australia.

Dziwię się że Japonia nie jest w NATO, choć to chyba problem ściśle arbitralny, bo Japonia oficjalnie nie ma armii.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar ZONTAR
+2 / 2

@perskieoko Na temat Konfusi się nie wypowiem, ale bardzo często w tych poglądach w parze z wolnością gospodarczą idzie mniejsza ingerencja państwa w kwestie patentowe czy ochronę praw autorskich. To jest w dużej mierze problem, które kraje stworzyły sobie same. Ci giganci mogą takie rzeczy odwalać, bo nikt nie ma prawa zapełnić luki na rynku. Jeśli jednocześnie jest wolny rynek i giganci mogą sobie lecieć w uja, ale inny producent może zacząć zapewniać zamienniki bez obaw o łamanie praw autorskich, to zachowujemy balans. Z resztą, dokładnie o to samo chodzi w piractwie. Obecny rynek cyfrowy jest chory, już praktycznie nie możesz kupić nic na własność, nie masz praw nawet do posiadanych rzeczy, większość umów jest wiązana, parcie w abonamenty i subskrybcje, skrajne zawyżanie cen (rzeczy po 300zł z sezonową promocją za 30zł itp), wszystko ma na celu wycisnąć ile tylko się da z klienta korzystając z tego, że nikt nie ma absolutnie prawa do zaoferowania alternatywy, bo umowy licencyjne tego zabraniają. Piractwo jest często jedyną opcją aby zdobyć coś niedostępnego, coś o chorych cenach czy coś, co zostało zgodnie z prawem zabrane zanim zdążyłeś tego użyć, bo producent wyłączył serwery czy usunął coś z dystrybucji odbierając dostęp nawet tym, którzy ponoć to kupili (jak ostatnio Sony).

Presja na standardy to nieco inna kwestia, ale to dotyczy raczej rzeczy, w których faktycznie standard nie jest ograniczeniem. Nawet w przypadku srajfona mieli odrobinę racji twierdząc, że lightning jest cieńszy. No jest, USB-C technicznie rzecz biorąc wymaga odrobinę więcej miejsca i trzeba na poważnie rozważyć to, czy narzucenie takiego standardu nie ograniczy możliwości sprzętu. O ile tu mowa o ułamku milimetra, to w innych kwestiach będą większe różnice i musimy liczyć się z nimi. Natomiast jeśli mamy X alternatyw i narzucimy wszystkim tą, która spełnia wszystkie wymogi pozostałych, to jak najbardziej może to być regulowane. Wszystko sprowadza się do tego, czy jest to ograniczeniem funkcjonalnym, czy nie.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar rafik54321
+1 / 5

Przeczytałem ten artykuł i w zasadzie niczego on nie zmieni, to typowe "działactwo".
Bo piszczą żeby można było naprawiać - ale kto tego zabrania? Nawet w okresie gwarancji możesz grzebać w swoim sprzęcie - jest twój. Co najwyżej może gwarancja polecić, ale jeśli decydujesz się na naprawę we własnym zakresie, to raczej gwarancja już odpadła.
Lepiej by było uszczelnić prawo tak, aby producenci faktycznie respektowali gwarancję. Bo mi kiedyś gwarancji nie uznano, POMIMO że telefon miał fabryczne plomby i sprawa rozbiła się nawet o rzecznika praw konsumenta - bezskutecznie.

Dlaczego naprawy sprzętów są nieopłacalne? Bo zwykle ceny części są zaporowe.
Jakiś rok temu z hakiem, nawaliły mi łożyska w pralce. Komora piorąca jest zgrzana, więc zasadniczo do wymiany powinna być cała komora piorąca. Cena takiej komory - 600zł. Gdzie tu sens, jak nowa pralka kosztuje niewiele więcej?
Jednak tu udało się zhakować system :P . Komorę rozciąłem, łożyska i uszczelniacz wymieniłem (dałem za to 50zł), nawierciłem sobie otwory do skręcenia komory, klej uszczelniający (za śruby i klej dałem drugie 50zł), skręciłem do kupy i działa XD.
A taka komora piorąca jest warta najwyżej 200-250zł.

Jeśli faktycznie UE, chce poprawić temat napraw, to musi zapewnić tani dostęp do części, a to jest możliwe WYŁĄCZNIE wtedy, kiedy każdy mógłby produkować części zamienne. Tu niestety wchodzi prawo patentowe :/ .

Bo tak to co? Producent sobie specjalnie narzuca chore ceny komponentów i ma to w odwłoku. Albo wprowadzić prawo, że cena wszystkich elementów z których jest złożony produkt, nie może przekraczać 120% ceny gotowego produktu. Dość logiczne, skoro cały sprzęt kosztuje 1000zł, to cena wszystkich elementów nie powinna kosztować więcej XD. 20% na górkę to koszta logistyczne.
Oraz zmusić producenta do zapewnienia dostępności części przez min 10 lat po zakończeniu produkcji. Ale takiego prawa to nie wprowadzą.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
F Fim
+1 / 1

Spróbuj z części złożyć samochód. Cena razy 4.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar rafik54321
-1 / 1

@Fim i to jest absurd. W końcu auto składa się z tych samych części, dlaczego części kupione z osobna mają być droższe? Zwłaszcza znacząco.

To tak jakby twierdzić że 1+1+1+1+1=12 :/. Ale w pakiecie jako kompletny produkt 1+1+1+1+1=5.

Jestem w stanie zrozumiec 20% nadwyżkę. Kwestia logistyczna, osobne pakowanie, dystrybucja its ale reszta?

Do póki ceny części nie będą adekwatne do ceny produktu, do póty będą cyrki z naprawami.

Podobne problemy to celowe zatajanie lub uniemożliwianie naprawy. Np elektronarzędzia. Silniki bezszczotkowe wymagają elektronicznego sterowania, a te mają programowane mikroprocesory. Jak walnie procesor to jego wymiana jest dość prosta dla serwisu, ale gorzej z programem. Piny do programowania często mają zabezpieczenie i po zaprogramowaniu te piny są celowo przepalanie wewnątrz procesora. Tu niezależny serwis musi znów wykazać się kreatywnością i dobrać lub przerobić sterownik od innego urządzenia (które nie ma takich zabezpieczeń) oraz upchnąć to w obudowie. Taki mały procesor kosztuje kilkanaście złotych a przerobienie całego sterownika lub cały sterownik od czegoś innego jest znacznie droższy.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
S sw3
+2 / 4

Tak samo jak dzięki dyrektywie ciasteczkowej i RODO jesteśmy bezpieczni?

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
A adamis62
+3 / 3

Mogli by coś zrobić z koszmarnym zawyżaniem cen niektórych oryginalnych części.
Np. czujnik temperatury zewnetrznej u jakiego kolwiek producenta kotłów gazowych kosztuje czasem grubo ponad 300 zł. Plastykowa obudowa, dwa zaciski do kabla, wlot kabla i termistor, który kosztuje około 1 zł - to całe bogactwo warte jest może 20, no niech będzie 30 zł , razem z kosztami produkcji.
Podobnie bezczelnie rżną klienta w innych branżach.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar ZONTAR
+1 / 1

Ja bym się obawiał o to, że unia zrobi to po unijnemu i wyjdzie tak samo, jak z dbaniem o czyste powietrze. W tego typu kwestiach bardzo często toczy się bój pomiędzy prawodawcami, a ludźmi ogarniającymi daną dziedzinę i niestety często ostatecznie prawodawcy podejmują zupełnie bezsensowne decyzje oparte o rozumowanie na chłopski rozum. Już mieliśmy australijskich geniuszy chcących wsadzić do więzienia każdego, kto nie umie odszyfrować dysku (nawet jeśli dysk nie był sformatowany i zawierał śmieci, a nie zaszyfrowane dane), było sporo inicjatyw jak dopłaty do pieców gazowych aby wprowadzić opłaty od grzania gazem niedługo po tym, żyłowanie norm emisji spalin w oparciu o nierealistyczne testy drogowe, które doprowadziły do absurdalnego downsizingu i powstawania silników niskoemisyjnych wyłącznie przy nierealistycznym sposobie jazdy. Ot, urzędnicy unijni potrafią dobry koncept zamienić w gówno, więc trzeba być tu ostrożnym z opiniami.
Oczywiście można wprowadzić wymogi publikowania instrukcji i dokumentacji technicznej aby każdy mógł zrozumieć jak coś działa, kupić elementy i wymienić co trzeba. Problem pojawia się z kwestią rozbieralności, bo to producent ostatecznie decyduje co jest elementem. Płyta główna razem z pamięcią, dyskiem i procesorem? W wielu urządzeniach to jeden element, nie przewiduje się wylutowania kości pamięci czy procesora, wymienia się całość. I co teraz? Gdzie postawić granicę nierozbieralności? Przesadne dzielenie na mniejsze elementy może prowadzić do zwiększonych kosztów, a nawet ograniczyć możliwości konstrukcyjne. Znowu w drugą stronę producenci mogą po prostu tworzyć duże elementy, których wymiana nigdy się nie opłaci. Można próbować wzorować się na lotnictwie i chociażby wymagać odpowiednich testów dotyczących żywotności danego elementu. Jeśli jest bardzo żywotny i wymiana nie będzie potrzebna - ok. Jeśli jakiś element ma ryzyko usterki czy zużycia lub jest podatny na uszkodzenia, ma być oddzielony i łatwiejszy w naprawie. No ale to znowu będzie wymagać wielu testów, które mogą ubić wielu mniejszych producentów i tylko molochy będą mogły sobie pozwolić na spełnienie wszystkich warunków.

Wszystko wygląda ładnie na serwertce zanim zaczniemy poważnie myśleć nad tym, jak to w rzeczywistości rozwiązać.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar rafik54321
0 / 0

@ZONTAR Proponuję dużo prostsze i łatwiejsze w egzekwowaniu rozwiązanie kwestii napraw:
- A, zmusić producentów do zapewniania dostępności części przez cały okres produkcji i 10 lat po zakończeniu produkcji lub udostępnienia możliwości produkowania zamienników przez innych producentów, do wyboru producenta, po tych 10ciu latach, producent musi pozwolić produkować części zamienne innym producentom,
- B, suma ceny wszystkich części składających się na produkt, nie może wynosić więcej niż 120% ceny gotowego produktu.
Trudno by było to jakoś sensownie obchodzić. Bo jeśli producent sprzętu nie chce się bawić w udostępnianie części - musi zrezygnować ze swojego prawa patentowego, a podwykonawcy będą się ścigać, kto zrobi części taniej.
A z drugiej strony, skoro kompletny sprzęt kosztuje np 1000zł, to suma cen części z których powstał, nie powinna być wyższa, bo jak? Skoro opłaca się sprzedawać za 1000zł finalny produkt, to sprzedawać same części za w sumie 1000zł powinno się opłacać jeszcze bardziej (odpada koszt montażu części). Te 20% to już można przymknąć oko, logistyka, osobne pakowanie bla bla bla...

Jest takie drobne ryzyko, które jest średnio realne, że wtedy producenci będą produkować sprzęt tak, aby padała jedna część, która będzie miała 110% ceny sprzętu. Jednak z drugiej strony, wtedy wszystkie inne części musiałyby się zmieścić w cenie 10%, a więc producent musiałby te części sprzedawać ze stratą :/ . Dlatego więc raczej strzelam że ten typ zagrożenia raczej nie wystąpi.

I to chyba najbardziej optymalne rozwiązanie, które nie godzi w interes kogokolwiek. Producent jest w stanie wciąż wychodzić na swoje i chronić swoje patenty przez 10 lat (co w przypadku większości urządzeń w zupełności wystarczy). Klienci nie będą dojeni, bo ceny części będą adekwatne względem ceny urządzenia. W ostateczności wchodzi wolny rynek i różni podwykonawcy mogliby produkować części wg zapotrzebowania.
Bardziej optymalnego rozwiązania nie znam.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar ZONTAR
0 / 0

@rafik54321 Z punktem A się zgadzam, ale to bardziej pasuje do mojego ogólnego poglądu dotyczącego praw autorskich i patentów. Ogólnie uważam, że rzecz raz wprowadzona na rynek nie może zostać z niego wycofana. Jeśli producent rezygnuje z monetyzacji czegoś, do czego ma prawa (które nadaje mu państwo, bo ochrona praw autorskich czy ochrona patentowa to sztuczny wytwór), to z automatu powinien te prawa stracić. Przestałeś produkować coś do swojego urządzenia? Ok, inni mogą legalnie zrobić kopię 1:1. Trzeba tu jednak dodać, że sprzedaż po absurdalnych cenach powinna być traktowana jak celowe wycofywanie towaru. Jak ekrany do telefonu będą sprzedawane po milion dolców, to jakby ich w ogóle nie sprzedawali.

Nie wiem, czy punkt B da się dobrze zrealizować. Z częściami zamiennymi jest trochę inaczej. Jak produkujesz telefony, to każdej części potrzebujesz dokładnie tyle, ile telefonów, wszystko leci w jedno opakowanie i jest sprzedawane na półce. Z zamiennikami każdy musi zostać zapakowany osobno, sprzedawany osobno, magazynowany osobno, do tego jednych potrzeba więcej, innych mniej. No i co ważniejsze, jak skończysz produkcję telefonów, to wypychasz ostatni rzut i jak sprzedane, to sprzedane. A co z częściami zamiennymi? Jak wyprodukujesz za mało, to zabraknie i będziesz zmuszony przez prawo do wznowienia produkcji czegoś, czego linię już dawno przezbroiłeś. Jak wyprodukujesz za dużo, to zostaniesz ze stertą elektrośmieci. Dlatego też wiele części zamiennych kosztuje więcej, bo niektóre z nich leżą latami w jakichś magazynach czekając na sprzedaż. Koszt produkcji jest teraz, a części się będą sprzedawać na przestrzeni nadchodzących lat i musisz zapewnić ich tyle, żeby starczyło na ustawowo wymagany czas. Trudno więc pogodzić ograniczenie ceny zamienników z wymogiem utrzymania odpowiedniego stanu magazynowego przez określony czas.

No ale jeśli połączymy to z udostępnieniem praw do domeny publicznej po wyczerpaniu zapasów, to zaczyna nabierać sensu. Nie chcesz sprzedawać części zamiennych w rozsądnej cenie po zatrzymaniu produkcji urządzenia? Nie ma problemu, ktoś inny to zrobi, udostępnij tylko dane techniczne aby każdy mógł to zrobić.

Warto jednak pamiętać, że Right to Repair opiera się bardziej o kwestię celowego blokowania możliwości naprawy, najczęściej przez oprogramowanie. Nawet teraz nie ma tak dużego problemu z częściami zamiennymi, ale bardzo często urządzenia są zrobione tak, aby nie działały z zamiennikami. Nawet coś tak głupiego jak drukarki. Wiesz, że obecnie bodajże HP nie pozwoli drukować, jeśli nie masz subskrybcji na dostawy tonera? Nawet, jeśli masz w drukarce toner, to odmówi drukowania, bo nie zapłaciłeś abonamentu na wymiany tonera. No a to dopiero początek. Zobacz sobie co odwalił Newag, aż się ABW zainteresowało.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar rafik54321
0 / 0

ale nie mówiłem aby wprowadzić tylko prawo A lub tylko prawo B. Oba te prawa powinny być wprowadzone na raz, bo się właśnie świetnie uzupełniają.

Piszesz o problemie ekranu po milion dolarów - tu właśnie całe na biało wchodzi prawo B. Bo skoro telefon kosztował 2000zł, to ekran (wraz z wszystkimi innymi częściami) nie może być droższy od telefonu.

Oczywiście że handel częściami jest trudniejszy, dlatego dostają ekstra 20% zapasu. Z drugiej strony, producent nie jest do tego zmuszony "na siłę". Ma alternatywę - pozwolić produkować zamienniki innym przedsiębiorcom. To jest jego wybór. Albo sam się w to bawi i nie może łupić klientów, albo olewa temat, wydaje dokumentację i cześć.

Znowu popatrz na branżę motoryzacyjną. Paradoksalnie, większość samochodu nie jest produkowana przez producenta auta. Producent auta to "projektant" i montownia. Np świece zapłonowe produkuje NGK, szyby Fuyao, elektronika np boscha, opony barum, hamulce TRW, amortyzatory KYB itd... Ile faktycznie zostaje autorskiej produkcji producenta?
Idziesz do ASO, kupujesz świece, ładne logo producenta auta, a gdzieś drobnym druczkiem "producent NGK" i 3krotna przebitka w cenie :/ . To gdzie te wszystkie koszta składowania, produkcji itd, które wymieniłeś? Przecież to ponosi podwykonawca.
Tu jakoś producenci aut, nie mają problemu z tym aby produkowano zamienniki praktycznie od początku produkcji auta.
A z branżą elektroniczną jest praktycznie to samo. Ekrany produkuje np samsung, elektronikę TEXAS INSTRUMENTS, płytki drukowane w Polsce może wykonywać (razem z montażem układów) np Jabil. To co zasadniczo zostaje w gestii producenta bezpośrednio?

Cen zamienników nie trzeba kontrolować, bo nie mają cen monopolistycznych, bo może je produkować każdy.
Więc jeśli np (wracając do tematu motoryzacyjnego), producent oryginalny NGK narzuciłby cenę po 10tys zł za 4 świece (jako już producent zamiennika), to inni producenci: ISKRA, champion, denso itd prześcigaliby się kto to zrobi taniej, a klienci znacznie chętniej patrzyliby na produkt za 100zł, niż za 10tys XD.

I tu znów, wracamy do branży motoryzacyjnej. Ile masz fiatów 126p na drogach? Tyle co nic, a części w opór. Do auta którego produkcję rozpoczęto 50 lat temu, a zakończono dobre 20 lat temu. Blach do naprawy znajdziesz tyle, że najpewniej wystarczyłoby aby całego malucha wyspawać XD. Nawet opony 12 cali idzie dostać, choć ten rozmiar to nie był popularny nawet w latach 90tych, bo wtedy w modzie to już były 13tki i 14tki.

Lepsze prawo do naprawy, to gdyby UE, zamiast zrobić to jak zwykle "po unijnemu i bez sensu", wprowadzili prawo, aby producent nie mógł blokować części zamiennych.
Tylko tu znów, pojawia się inny problem. Tu fajnie uwydatnił się w tym materiale.
https://www.youtube.com/watch?v=xx1YxJbRKII
Padł procesor sterownika i jego wymiana nie jest specjalnie trudna (dla serwisu). Wgranie oprogramowania również nie byłoby problemem, sęk w tym, że oprogramowania nie ma (producent nie udostępnia), a ze starego procesora nie można zgrać oprogramowania, bo piny do programowania zostały celowo przepalone. W tym konkretnym przypadku da się problem obejść, montując sterownik o mniej drakońskim podejściu, np sterownik od samochodzików zdalnie sterowanych RC, ale chyba nie o to do końca chodzi. Skoro fizycznie da się wymienić jedną elektroniczną kostkę i będzie działać - po co wymieniać cały sterownik? I zasadniczo przecież tu nie ma jako-takiego utrudnienia naprawy. Bo wystarczy przecież wylutować, wlutować, wgrać i cześć. Niby można nawet samemu napisać program bla bla bla... I tak by się producent wykręcał.

Kolejny problem, jest taki, że czasem producenci lubią gnębić ludzi, którzy obchodzą takie durne zabezpieczenia producentów. Bodajże apple ścigało gościa który potrafił naprawić ich telefony za rozsądne, adekwatne pieniądze.
Innym razem, Nintendo gnębiło firmę bodajże Code Masters, za to że produkowali własne kartridże do NESa, które działały normalnie. W trakcie procesu, Code Masters nie mogło produkować w

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar rafik54321
0 / 0

CDN
Code Masters nie mogło produkować własnych kartridży. Ostatecznie Code Masters proces wygrało, ale proces sądowy trwał tak długo, że NES umarł śmiercią naturalną, a odszkodowanie zasądzone przez sąd było znacząco niższe niż potencjalny zarobek ze sprzedaży gier dla Code Masters.

Myślę że niedługo, sporo rzeczy może się producentom odbić czkawką, kiedy klienci po prostu zaczną w kółko remontować stare sprzęty bo tak wyjdzie taniej. W branży rolniczej powoli zaczyna ten trend wchodzić. Sporo rolników, do lżejszej pracy, woli wyremontować i podrasować starego ursusa C360, niż kupować nowe ciągniki. Bo wezmą starego ursusa, wyremontują silnik, części w opór które są tanie, dołożą turbo, dowalą nagrzewnicę, w tyłek zimno nie jest, przednia oś ze wspomaganiem od starej ciężarówki (chyba od lublina pasuje), jakieś radio + 1 głośnik, dodatkowe oświetlenie i masz całkiem cywilizowany ciągnik. Zważywszy że nowe ciągniki potrafią kosztować w okolicach miliona złotych, to taki remont ursusa + jego modernizacja za 50tys jest bardzo kusząca XD.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem