Cackiem bym tego nie nazwał. Właśnie taki był problem z polską motoryzacją, że się nie rozwijała. Tak jak w latach 70-tych zaczęto produkować fiaty, to takie same produkowano do lat 90-tych. Nie miały szans w konkurencji z nowszymi typami skody, a tym bardziej audi, volkswagenami czy mercedesami.
@MichaelGlory
Trzeba było próbować przeprowadzać reformy tą drogą, co Korea Południowa czy Tajwan. A i USA, wbrew temu, co mówi Korwin i jego wyznawcy, wcale nie było państwem w 100% wolnorynkowym w XIX-tym wieku. To było państwo protekcjonistyczne. Może i był wolny rynek na produkty z USA, ale na importowane nakładali wysokie cło, żeby obcy kapitał nie zdominował ich rynku. A Polska całkowicie się otworzyła na zagraniczne korporacje. I stało się, co się stało. Polski przemysł, poza paroma wyjątkami, był słaby i nie miał szans z taką konkurencją. Z drugiej strony była bieda i inwestycje, albo przynajmniej kasa na inwestycje, były potrzebne.
A teraz, mimo że polskiego przemysłu prawie nie ma, żyje się dużo lepiej,
OdpowiedzKomentuj obrazkiem
Zmodyfikowano
1 raz.
Ostatnia modyfikacja:
3 lutego 2024 o 21:03
@JaPierwszy
Coś tam zmieniano, ale dlaczego w latach 90-tych ludzie zaczęli masowo kupować auta zachodnie, a nie polskie fiaty? Chcesz mi wmówić, że polskie auta były lepsze? Porównaj sobie audi, volkswageny czy mercedesy z lat 70-tych, kiedy zaczęto produkcję fiata w Polsce, z autami tych samych marek w latach 90-tych. W porównaniu z tym polska motoryzacja stanęła w miejscu. No i ta słynna PRL-owska jakość wykonania. To nie tylko w filmach Barei zdarzały się egzemplarze, co po zjechaniu z taśmy od razu się psuły.
Mało wiem o rajdach, więc sprawdziłem w Google. Wg artykułów, które znalazłem, polskie fiaty świetnie sobie radziły na tych rajdach w latach 70-tych. Wtedy mogły być konkurencyjne, ale 15-20 lat później nie. Poza tym produkcja auta przeznaczonego na rajdy była zupełnie inna niż produkcja bubli na akord, co było typowe w PRL. Tam dokładano starań, żeby wszystko zrobić jak najlepiej, a nie na odwal się. Bo w PRL-u, ustroju z 0% bezrobocia i przyzwoleniem na chlanie w pracy, gdzie "czy się stoi, czy się leży 1500 się należy", liczyła się sztuka, a nie jakość.
A minusy, które dostałem, to nie wiem, czy za moje zdanie na temat polskiej motoryzacji, czy krytykę Korwina. Tyle że jego tezom zaprzeczają fakty, które przytoczyłem.
Ja. Może i była słaba, wyposażona w ABC (absolutny brak czegokolwiek), dużo paliła nawet na gazie ale miała swój klimat. Najlepsze jest to że w momencie zakończenia produkcji nysy niemcy już od 4 lat produkowali WV T4.
Najlepsze podsumowanie jakości, załączone jest na obrazku. Już w momencie opuszczania taśmy produkcyjnej, jest niesprawna (brak jednego światła). Miałem okazję jeździć, głównie jako pasażer ''na stopa''. Kierowca ładował ludzi ile wlezie, a każdy się cieszył że jedzie, choćby w kucki.
Nyska, Żuk i Tarpan. Przeszły już wszystkie etapy: jedyny dostępny ale upragniony środek transportu, środek transportu dla ubogich, których nie było stać na nic zachodniego, bezwartościowy złom i... pożądany klasyk. Kiedyś oddawano je na złom, nawet takie w znośnym jeszcze stanie. Dziś - ale by było fajnie pojechać taką na wakacje. Albo na Złombol.
Kolejny powód dla którego należy się cieszyć że PRL został epoką słusznie minioną. Sentyment ludzie potrafią mieć do wszystkiego, nawet do pasa, którym ojciec ich lał jak burą sukę.
Ja jeździłam. Podjeżdżały na dworzec w Katowicach między odjazdami autobusów i można było szybciej dojechać do domu. Mówiło się na nie pieszczotliwie Nyska. Trzęsło, śmierdziało spalinami ale jeździło.
Nysa była w porządku. Ja najgorzej wspominam dzieło niemieckie, z NRDowa, nazywało się to Robur. Ten pojazd miał tę cechę, że strasznie bujał szczególnie w pionie, góra - dół. Nie można było się opierać o opracie jak się siedziało. Plecy cały czas tarły o oparcie i po prostu parzyły. Życie mnie zmusiło do odbycia wielu podróży tym cudem techniki i nieodmiennie po najdalej 20 minutach musiałem siedzieć pochylowny w przód bo plecy paliły a pojazd bezlitośnie chodził góra - doł. I to niezależnie prawie od nawierzcni. Asfalt czy dziury.
Cackiem bym tego nie nazwał. Właśnie taki był problem z polską motoryzacją, że się nie rozwijała. Tak jak w latach 70-tych zaczęto produkować fiaty, to takie same produkowano do lat 90-tych. Nie miały szans w konkurencji z nowszymi typami skody, a tym bardziej audi, volkswagenami czy mercedesami.
@El_Polaco za to teraz problem z polską motoryzacją jest taki że nie ma jej wcale.
@MichaelGlory
Trzeba było próbować przeprowadzać reformy tą drogą, co Korea Południowa czy Tajwan. A i USA, wbrew temu, co mówi Korwin i jego wyznawcy, wcale nie było państwem w 100% wolnorynkowym w XIX-tym wieku. To było państwo protekcjonistyczne. Może i był wolny rynek na produkty z USA, ale na importowane nakładali wysokie cło, żeby obcy kapitał nie zdominował ich rynku. A Polska całkowicie się otworzyła na zagraniczne korporacje. I stało się, co się stało. Polski przemysł, poza paroma wyjątkami, był słaby i nie miał szans z taką konkurencją. Z drugiej strony była bieda i inwestycje, albo przynajmniej kasa na inwestycje, były potrzebne.
A teraz, mimo że polskiego przemysłu prawie nie ma, żyje się dużo lepiej,
Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 3 lutego 2024 o 21:03
@JaPierwszy
Coś tam zmieniano, ale dlaczego w latach 90-tych ludzie zaczęli masowo kupować auta zachodnie, a nie polskie fiaty? Chcesz mi wmówić, że polskie auta były lepsze? Porównaj sobie audi, volkswageny czy mercedesy z lat 70-tych, kiedy zaczęto produkcję fiata w Polsce, z autami tych samych marek w latach 90-tych. W porównaniu z tym polska motoryzacja stanęła w miejscu. No i ta słynna PRL-owska jakość wykonania. To nie tylko w filmach Barei zdarzały się egzemplarze, co po zjechaniu z taśmy od razu się psuły.
@JaPierwszy
Mało wiem o rajdach, więc sprawdziłem w Google. Wg artykułów, które znalazłem, polskie fiaty świetnie sobie radziły na tych rajdach w latach 70-tych. Wtedy mogły być konkurencyjne, ale 15-20 lat później nie. Poza tym produkcja auta przeznaczonego na rajdy była zupełnie inna niż produkcja bubli na akord, co było typowe w PRL. Tam dokładano starań, żeby wszystko zrobić jak najlepiej, a nie na odwal się. Bo w PRL-u, ustroju z 0% bezrobocia i przyzwoleniem na chlanie w pracy, gdzie "czy się stoi, czy się leży 1500 się należy", liczyła się sztuka, a nie jakość.
A minusy, które dostałem, to nie wiem, czy za moje zdanie na temat polskiej motoryzacji, czy krytykę Korwina. Tyle że jego tezom zaprzeczają fakty, które przytoczyłem.
Ja. Może i była słaba, wyposażona w ABC (absolutny brak czegokolwiek), dużo paliła nawet na gazie ale miała swój klimat. Najlepsze jest to że w momencie zakończenia produkcji nysy niemcy już od 4 lat produkowali WV T4.
Tjaaa. Może i była słaba, wyposażona w ABC, dużo paliła, ale za to była hałaśliwa, niewygodna i miała niewielkią ładowność.
@kikurenty, ten "swój klimat" to były tylko spaliny zawsze przedostające się do kabiny. To samo było w Żuku czy Jelczu.
Egzamin na prawo jazdy zdawałem na takiej.
Najlepsze podsumowanie jakości, załączone jest na obrazku. Już w momencie opuszczania taśmy produkcyjnej, jest niesprawna (brak jednego światła). Miałem okazję jeździć, głównie jako pasażer ''na stopa''. Kierowca ładował ludzi ile wlezie, a każdy się cieszył że jedzie, choćby w kucki.
Nyska, Żuk i Tarpan. Przeszły już wszystkie etapy: jedyny dostępny ale upragniony środek transportu, środek transportu dla ubogich, których nie było stać na nic zachodniego, bezwartościowy złom i... pożądany klasyk. Kiedyś oddawano je na złom, nawet takie w znośnym jeszcze stanie. Dziś - ale by było fajnie pojechać taką na wakacje. Albo na Złombol.
Nawet przepisać nie potrafisz, bez błędu?
miałem okazję jechać kilka razy. ale miała bardziej niebieski kolor;). i biały napis na bokach
Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 3 lutego 2024 o 18:46
@jurand1967 Bo to była suka :)
Kolejny powód dla którego należy się cieszyć że PRL został epoką słusznie minioną. Sentyment ludzie potrafią mieć do wszystkiego, nawet do pasa, którym ojciec ich lał jak burą sukę.
@Jur4578 kiedyś przynajmniej coś produkowaliśmy i dzięki temu dziś mamy co wspominać. Dziś nie mamy niczego a debile się z tego cieszą.
@MichaelGlory, i chodzimy boso, mieszkamy w lepiankach, nie mamy pracy (bo przecież nic nie produkujemy), nic nie eksportujemy, a debile płaczą.
Naprawde? nic o ZSRS?
@antydemagog głąb napisał, inne głąby i tak nie widzą, bo nie wiedzą. Normalka.
Cackiem? Chyba żartujesz... Miałem okazję parę razy jechać Żukiem, jako pasażer oczywiście, i k***a, nigdy więcej! Trzęsło jak cholera!
nie umiesz numeru z szyby przepisać
Kto miał okazję jechać? Robiłem tą maszynę. Znaczy się, pracowałem w tej fabryce.
Ja. Samochód to w tym wypadku wielkie słowo, a dostawczy, to już grube przegięcie.
To w koncu 380 575 czy 380 757 ??
Ja jeździłam. Podjeżdżały na dworzec w Katowicach między odjazdami autobusów i można było szybciej dojechać do domu. Mówiło się na nie pieszczotliwie Nyska. Trzęsło, śmierdziało spalinami ale jeździło.
Kolegi Tata pracował w piekarni i rozwoził chleb. Zabrał nas, dzieciaków, kiedyś na trasę i wtedy pierwszy raz jechałem 100km/h :) Właśnie Nysą
@Ddrek To pewnie bujało na wszystkie strony. Ja w Żuku już przy 60km/h miałem wyższe ciśnienie, i obawy czy zaraz nie wylecimy z drogi :-/
Nysa była w porządku. Ja najgorzej wspominam dzieło niemieckie, z NRDowa, nazywało się to Robur. Ten pojazd miał tę cechę, że strasznie bujał szczególnie w pionie, góra - dół. Nie można było się opierać o opracie jak się siedziało. Plecy cały czas tarły o oparcie i po prostu parzyły. Życie mnie zmusiło do odbycia wielu podróży tym cudem techniki i nieodmiennie po najdalej 20 minutach musiałem siedzieć pochylowny w przód bo plecy paliły a pojazd bezlitośnie chodził góra - doł. I to niezależnie prawie od nawierzcni. Asfalt czy dziury.
Ja. W mojej pierwszej pracy. Mój pierwszy samochód po zrobieniu prawa jazdy na maluszku. Czułem się jak kapitan lotniskowca.