Demotywatory.pl

Pokaż panel
Szukaj
+
1739 1750
-

Komentarze ⬇⬇


Komentarze


Dodaj nowy komentarz Zamknij Dodaj obrazek
avatar koszmarek66
+33 / 33

Do dziś pamiętam te wibracje i ciepło na tej pokrywie silnika oraz zapach oleju ze spalinami. A creme de la creme to było siedzieć na tym pojedynczym miejscu po prawej stronie jak "pomocnik kierowcy" albo król... co tak naprawdę znaczyło niemal to samo. Coś jak wygrać na loterii albo zwyciężyć w wyścigu.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar sfzgkkp
+10 / 10

@koszmarek66
To pojedyncze miejsce w autobusach PKS było zarezerwowane dla konduktora.
W przejściu, między siedzeniamy, były składane siedziska bez oparcia - oparcie stanowił skórzany pas, rozpinany między siedzeniami na wysokości łopatek siedzącego.
Wsród satrszych osób, szczególnie kobiet, dużą popularnością cieszyły się siedzenia tuż za kierowcą i konduktorem, jeszcze na podwyższeniu.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 10 lutego 2024 o 20:21

avatar perskieoko
+10 / 10

@koszmarek66
Ponieważ ojciec pracował w firmie 7km za miastem, to dowoził tam pracowników i ich rodziny (obok były ogródki pracownicze), dokładnie taki autobus (z taką samą tablicą kierunkową). Ponieważ czasami jeździłem tam, to zawsze starałem się wsiadać jako pierwszy, żeby zająć to premiowane miejsce (w normalnej eksploatacji siedział tam sprzedawca biletów - tak, tak, kierowca nie sprzedawał biletów, miał do tego pomocnika). Tak jak piszesz, jazda na tym miejscu to był creme de la creme!

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
1 13Puchatek
+11 / 11

@sfzgkkp

W PKS tak, ale ja z racji peselu pamiętam jeszcze, jak te jelcze jeździły jako autobusy komunikacji miejskiej w Warszawie. I faktycznie, jak się zdarzyło, że udało się usiąść na tym miejscu, to było jak drugie Boże Narodzenie :-)

A czasami, jak w autobusie był tłok, to - jeśli kierowca pozwolił - dziadek sadzał pięcioletniego mnie właśnie na tej pokrywie silnika i też byłem szczęśliwy :-)

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
T trolik1
+3 / 3

@13Puchatek nie tylko w Wawie, u nas też jeździły ogórki. A miejsce na pokrywie silnika miało taki reling jak na zdjęciu, na to kierowca kładł koc i tam trzymał drobniaki na bilety oraz bilety.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar Laviol
+2 / 2

@13Puchate, też je pamiętam w Warszawie. I trajlusie.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar hek_sa
+8 / 10

Nawet moje dzieciatka jeździły takim. Raaaany! Jaka ja stara jestem ! ;-))))))

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
E elefun
+8 / 8

Pamiętam, do tego ten specyficzny zapach, hałas silnika, ciepła pokrywa silnika :) W zimie każdy chciał na tym siadać :) Drzwi z aluminiową klamką, które dzisiaj zostałyby uznane za niebezpieczne, fotele ze skaju i ogólnie wszystko telepało i robiło hałas, a prędkość 45 km/h :))) Pamiętam jak w zimie w mojej okolicy taki wypadł z drogi i dosłownie wylądował na dachu w rowie. Postawili go dźwigiem odpalili i pojechał o własnych siłach :)

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar perskieoko
+8 / 10

Każdy kto ma więcej niż 50 lat. No chyba że jakiś hobbysta-restaurator starych pojazdów.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
F Fim
+4 / 4

Jelcz tzw. ogórek. W wersji z górskim hamulcem jeździł nad Morskie Oko.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
J jurand1967
+13 / 15

ogórek. a podróżował ktoś ogórkową przyczepką?

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar bartoszewiczkrzysztof
+5 / 5

Jeździłem takim do szkoły, najchętniej w przyczepie bo było ciszej i jak wspomnieli poprzednicy, od spalin w ''ogórku'' robiło się mdło. Jeździłem też Sanem H-100. Ktoś jeszcze pamięta?

Odpowiedz Komentuj obrazkiem

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 10 lutego 2024 o 14:03

avatar nicoz
+10 / 10

Jelcz "Ogórek" - jak byłem mały to już stopniowo zastępowały je Autosany i prawdę mówiąc - czekając na autobus zawsze miałem nadzieję na Autosana, bo były bardziej komfortowe. Dziś jarał by, się Jelczem. Ta pozioma dźwignia, w kształcie litery L na desce rozdzielczej - to hamulec górski. Kierowcy prawie nigdy go nie używali, bo działał poprzez przysłanianie wylotu spalin z silnika, co często kończyło się wydmuchaniem uszczelki pod głowicą. W "zagródce" na pokrywie silnika zawsze był klaser z plikami różnych biletów i dziurkacz. Gdy kupowaliśmy bilet, zawsze zastanawiałem się, dlaczego kierowca dał nam ten a nie inny z tak wielu rodzajów i dokąd, w jak niezwykłe miejsca można by pojechać, gdyby mieć bilet z innego pliczku. Byliśmy młodzi, piękne czasy

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar bartoszewiczkrzysztof
+4 / 4

@nicoz Tak żyło się jakoś inaczej, bardziej bezstresowo pomimo cięźkiej sytuacji politycznej i gospodarczej. Co do autobusów, to ja najbardziej cieszyłem się jak podjechał Sanos pod peron. To był rejs po cichej tafli wody XD chociaż to oczywiście było trochę później. Jeszcze później tata jeździł TAM-em, w biurze podróży, uwielbiałem z nim jeździć.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar mooz
+3 / 3

@bartoszewiczkrzysztof
Jazda Sanosem to był luksus po telepaniu się ogórkiem.
Fakt, że żyło się bardziej bezstresowo, ale pewnie dlatego, że prawie wszyscy mieli niewiele możliwości i do tego niewiele pieniędzy, więc życie było monotonne. Teraz możliwości rozwoju są ogromne kosztem braku stabilności. Coś za coś. Zdecydowanie nie chciałbym wrócić do tamtych czasów. Jedyny wyjątek - w Tatrach było niewiele turystów, można było uciec daleko od tłumu. Nawet gdy autobus dowoził pasażerów do schroniska nad Morskim Okiem (albo później przez wiele lat na Włosienicę) w całej dolinie było wtedy wielokrotnie mniej ludzi niż obecnie.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar bartoszewiczkrzysztof
+4 / 4

@mooz Ja również nie chciałbym wracać do tamtej słusznie minionej epoki, bo pamiętam tą PRL-owską siermiężność. Ale jednak byliśmy jakoś bardziej dostosowani, samodzielni. Pamiętam że już od pierwszej klasy pomykałem pieszo/rowerem kilka kilometrów do szkoły, zależnie od aury. Od czwartej klasy dojeżdżałem do zbiorczej szkoły gminnej jakieś dwadzieścia kilometrów, często stopem, lub wspomnianym wcześniej ogórkiem, również bez opieki dorosłych. Po lekcjach wracało się do pustego domu z kluczem na szyi, bo rodzice pracowali i często wracali dopiero wieczorem. Podróż w tym czasie PKS-em do miasta, do miejsca pracy rodziców również nie stanowił problemu, obecnie to jest niedopuszczalne.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
T trolik1
+1 / 1

@nicoz potem weszły Ikarusy. Do nich to się trzeba bylo wspinać jak na Giewont. ;)

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
A acotam43
+7 / 7

Jechałam raz i do dziś pamiętam smród spalin, od którego zwymiotowałam...

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
A adamis62
+4 / 4

@acotam43 , miałem to samo. Ze 3 razy. A dziesiątki razy, blady jak kreda, jednak wytrzymałem.
Nie cierpiałem tych komór gazowych na kołach.
Podobnie było w Żukach i Nysach.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
J jurand65
+5 / 9

Super pojazd! 14 godzin dokładnie takim samym z rurkami zamiast wysokich oparć z południa nad morze. Trauma do dziś!

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
U UFO_ludek
0 / 0

Pasażerowie.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar U99
+3 / 3

Škoda 106 RTO. Żartuję. To Jelcz 043.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
P Paszko_Rymbaba
+4 / 4

Nie zna życia ten, kto nie jechał na wakacje ogórem, koniecznie takim, który po drodze się zepsuł...

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
T trolik1
+1 / 1

@Paszko_Rymbaba to było to. Na kolonie na drugi koniec Polski ogórek, a na miejscu na wycieczki Ikarusy czasem się Man znalazł. Inna bajka. Albo wycieczki z jazdą na kole zapasowym rzuconym luźno na podłogę

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar agnieszkax
+2 / 2

Na sam widok przypomniała mi się choroba lokomocyjna.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
G gieroj777
+1 / 3

wspomnień czar...na pokrywie silnika najlepiej się jechało. fajny widok i stare baby nad głową nie stały, żeby miejsce ustąpić

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
S Suchar24
-4 / 4

Twój ojciec

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
H Hermenegilda22
-1 / 1

Mój dziadek jechał.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
Z Zastary
0 / 0

No cóż. I jeździłem takim, i prowadziłem. Takim Sanem też się jeździło. No cóż....

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
L LechKierdej
0 / 0

Chyba w 1987 jechałem takim do Pustkowa nad Bałtykiem (przegapiliśmy pociąg, więc jechaliśmy kilkoma autobusami, łącznie z takim). Zapach sprawiał że nie mogłem zjeść kanapek...przez parę dni po dojechaniu :)

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
T Tmaniek
0 / 0

Ogór?

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
K Krokodylek13
0 / 0

Pamiętam, jak jechałem takim autobusem na wsi, trzymałem się poręczy przy siedzeniu i nagle kierowca gwałtownie zahamował. Poleciałem do przodu i wylądowałem na pokrywie silnika. Kierowca z papierosem w zębach popatrzył na mnie i rzekł:
- Młody trzym sie, bo jo się dopiero ucza.

Piękne czasy

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
Y YebacPISowcow
0 / 2

@Krokodylek13 Palenie fajek w autobusie, jeszcze w dodatku przez kierowcę który się uczy się jeździć, już nie wspomnę o tym ze fajki palono nawet w knajpach i to było normalne. Naprawdę piękne czasy.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 12 lutego 2024 o 3:46

A Amper80
0 / 0

I ten smród spalin w środku.. bezcenne. Do dnia dzisiejszego zastanawiam się jak spaliny dostawały się do środka. Co ciekawe w miejskich IKARUSach było to samo.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
M Madrian_PL
0 / 0

Jelcz 043. Licencyjna odmiana Skody 706 RO. Nasz różnił się od oryginału owalnym grillem. Skoda miała prostokątny (brzydszy IMHO).
Kiedyś jechałem takim w góry na zimowe kolonie. 3 Ikarusy i Jelcz. Dojechaliśmy prawie na miejsce, zostało podjechać pod dużą górkę, nieco ośnieżoną. Ikarusy jeden po drugim się poddawały i ich pasażerowie musieli z walizkami zasuwać pod górę na piechotę.
A Jelcz zaryczał silnikiem i wjechał... Jak królowie pod sam internat wjechaliśmy. ;)

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
Q Qarhodron
0 / 0

20-parę lat temu jeździłem takim do szkoły :D

Odpowiedz Komentuj obrazkiem

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 12 lutego 2024 o 5:09

A Artem234
0 / 0

Ile wy cholera macie lat.. Ja 30 latek pamiętam jedynie H9-ki.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem