Z Twojego demota wynika, że p. Dziektarz niewiele z cytowanego tekstu zrozumiał i wszystko mu się chyba z prąciem kojarzy. Zarzuty p. Rajagopal też są nie do końca zrozumiałe, bo samo użycie w publikacji naukowej jakiegoś programu do wytworzenia ilustracji nie jest wielkim problemem: czasem się je robi w R i edytuje w Inkscape, czasem w Statistice i obrabia Photoshopem a czasem Ilustratorem. Pokazane w democie figury coś ilustrują, natomiast niczego nie udowadniają. Może być co najwyżej problem z prawami autorskim.
Z drugiej strony żurnale z Frontiers Media mają co najmniej wątpliwą opinię, patrz Predatory Reports.
OdpowiedzKomentuj obrazkiem
Zmodyfikowano
1 raz.
Ostatnia modyfikacja:
16 lutego 2024 o 9:50
nawet jeśli naukowcy będą dawać się na to nabierać
jeśli nawet naukowcy będą dawać się na to nabierać
jeśli naukowcy nawet będą dawać się na to nabierać
jeśli naukowcy będą dawać się nawet na to nabierać
jeśli naukowcy będą dawać się na to nawet nabierać
To nie jest problem. Artykuł z niszowej dziedziny przeczyta 5 osób w skali świata. Jedna z tych osób to student, który zacytuje te bzdury w swojej nic nie wartej pracy dyplomowej, pozostałe 4 osoby to specjaliści w tejże niszowej dziedzinie, którzy natychmiast wyłapią, że to fejk. Może się to mocno odbić na reputacji czasopisma w małym środowisku, gdzie wszyscy się znają.
Prawdziwym problemem jest to, że państwowa telewizja może bezkarnie i bez żadnych skrupułów, całymi dniami, przez 8 lat, zapodawać bzdury i kłamstwa, w które święcie uwierzy kilka milionów ludzi. I nikomu włos za to z głowy nie spadnie. W najgorszym wypadku - zamiast milionów ów nikt będzie musiał się zadowolić dziesiątkami tysięcy.
Taka jest jakość pseudonauki i pseudopublikacji, szczególnie tych z Indii i Azji.
@cozabalwantonapisal Dlatego na przykład zamykano lasy w trakcie tzw pandemii czy też zamykano ludzi w domach
Z Twojego demota wynika, że p. Dziektarz niewiele z cytowanego tekstu zrozumiał i wszystko mu się chyba z prąciem kojarzy. Zarzuty p. Rajagopal też są nie do końca zrozumiałe, bo samo użycie w publikacji naukowej jakiegoś programu do wytworzenia ilustracji nie jest wielkim problemem: czasem się je robi w R i edytuje w Inkscape, czasem w Statistice i obrabia Photoshopem a czasem Ilustratorem. Pokazane w democie figury coś ilustrują, natomiast niczego nie udowadniają. Może być co najwyżej problem z prawami autorskim.
Z drugiej strony żurnale z Frontiers Media mają co najmniej wątpliwą opinię, patrz Predatory Reports.
Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 16 lutego 2024 o 9:50
A brak podanego źródła nie wpisuje się przypadkiem w tę samą fejkową działalność?
"Edukacja, głupcze!"
Niestety, ale recenzowanie prac naukowych powoli również przejmuje (jakżeby inaczej) AI...
nawet jeśli naukowcy będą dawać się na to nabierać
jeśli nawet naukowcy będą dawać się na to nabierać
jeśli naukowcy nawet będą dawać się na to nabierać
jeśli naukowcy będą dawać się nawet na to nabierać
jeśli naukowcy będą dawać się na to nawet nabierać
Miejsce wtykania ma znaczenie...
To nie jest problem. Artykuł z niszowej dziedziny przeczyta 5 osób w skali świata. Jedna z tych osób to student, który zacytuje te bzdury w swojej nic nie wartej pracy dyplomowej, pozostałe 4 osoby to specjaliści w tejże niszowej dziedzinie, którzy natychmiast wyłapią, że to fejk. Może się to mocno odbić na reputacji czasopisma w małym środowisku, gdzie wszyscy się znają.
Prawdziwym problemem jest to, że państwowa telewizja może bezkarnie i bez żadnych skrupułów, całymi dniami, przez 8 lat, zapodawać bzdury i kłamstwa, w które święcie uwierzy kilka milionów ludzi. I nikomu włos za to z głowy nie spadnie. W najgorszym wypadku - zamiast milionów ów nikt będzie musiał się zadowolić dziesiątkami tysięcy.
Największa fala znawców pojawiła się po tzw. pandemii covid. I to z jednej i drugiej strony