Niestety ale ani na rok ani na 10 lat. Po prostu się nie da. Jak ktoś chce, to da radę się zorganizować w pierwszy wspolny dzień wolny. Na grilla to bez większych problemów, ale ognisko w lesie? Trafić na towarzystwo, z którym się da to prawie że cud.
@El_Polaco nie mówię że się nie spotka, po prostu poprzedza to planowanie jak na wojnę :) Rozmowa z koleżanką sprzed około miesiąca gdy chciałyśmy sobie zrobić babski wypad:
-w tym tygodniu mam popołudniówki więc odpada. Może w przyszłym? Tylko w czwartek i piątek nie mogę bo mąż ma popołudniówki a ktoś musi z dzieckiem zostać
- u mbie w poniedziałek jedziemy z jednym dzieckiem na szczepienie a we wtorek drugi syn chodzi na świetlicę na plastykę. Czyli zosraje środa.
A zdarza się że przesuwa się o tydzień-dwa bo akurat terminy się nie zgrywają
Jasne. Zdarza się, że najbliższy pasujący wszystkim termin będzie za kilka miesięcy, ale jednak go uzgodnią i przyjdą, jeśli chcą się spotkać. Jeśli nie chcą, to nigdy nie ma odpowiedniego terminu.
OdpowiedzKomentuj obrazkiem
Zmodyfikowano
1 raz.
Ostatnia modyfikacja:
12 marca 2024 o 17:58
Kiedyś...
Telefon:
-jedziemy do mnie na działkę, wpadasz? Dziewczyny z roku będą za 20min u mnie.
-teraz??? No tak za 30min mogę być.
-ile masz w portfelu?
-47zł i paczkę fajek w kieszeni
-styka, zagrychę kupimy u mnie w osiedlowym
-ale gdzie ta działka?
-a czy to ważne?
-czekaj....
-PIII PIII
Ja akurat nie lubię spontanicznych akcji. Muszę przynajmniej dzień wcześniej wiedzieć na co mam się przygotować. Pewnie przyszło to z wiekiem, bo jak za małolata powiedziałem matce, że wychodzę na 5min do kolegi, bo zaraz miał być obiad to wylądowałem w Sopocie i wróciłem wieczorem:P teraz odpada:)
Właśnie sobie uświadomiłem, że w wieku, w którym są teraz moje córki wychodziłem z domu, jechałem do innego miasta na cały dzień bez telefonu, bez informowania gdzie idę, a teraz córki muszą nawet idąc do sąsiadki czy na boisko być pod telefonem:)
Jak my przeżyliśmy te lata 90-te? :O
@Kunta_Kinte A muszą, bo jest takie ogólne prawo, czy po prostu wynika to z Twoich zasad w Twoim domu? Wiesz przecież, że nie musisz kontrolować swoich dzieci przez 100% czasu. Znam opowieści o rodzicach, którzy instalują swoim dzieciom na telefonach zdalny dostęp do kamerki i mikrofonu, więc praktycznie są w stanie dowiedzieć się o wszystkim, co dziecko robi, gdzie jest, z kim rozmawia, o czym etc. Wg mnie jest to dramat. Ale jednocześnie ci sami rodzice biadolą, jak to ich dzieci są uzależnione od urządzeń, nie spędzają tyle czasu na świeżym powietrzu i że w ogóle teraz to już nie ma czasów.
Jestem ciekaw, jak być się ustosunkował do takiego czegoś.
@Eaunanisme
Wiesz na czym polega moja kontrola?
Jeżeli mówię córce, że ma być o 18 w domu i ja do niej zadzwonię o 18:30 to ma odbierać telefon. Pozwolę jej zostać dłużej, ale muszę wiedzieć czy jest cała i zdrowa. Niedawno była sytuacja, że pod szkołą kręcił się facet oferujący słodycze i zapraszający dzieci do domu.
Bezpieczeństwo moich dzieci jest dla mnie najważniejsze i wole już, żeby moje córkom czasami było smutno, że nie mogą pobiegać po podwórku 30min dłużej niż później płakać, że nie zapobiegłem tragedii, bo póki co ich bezpieczeństwo to moja odpowiedzialność.
Trzeba znaleźć jakiś złoty środek, bo nie da się połączyć absolutnej wolności z dbaniem o bezpieczeństwo dzieci.
Chyba nie brzmi to jak dyktatura?:)
Moich rodziców nie interesowało gdzie jestem i co robię i raz za gówniarza prawie straciłem nogę (może i życie) gdy psychopata w lesie gonił mnie z siekierą i gdyby mój śp. piesek Saba nie wciągnęła mnie spod płotu to bym stracił nogę.
Tak może skończyć się brak kontroli i wolność naszych pociech.
@Kunta_Kinte Żeby nie było - moim zamierzeniem nie było zarzucanie Ci wprowadzania dyktatury, czy podważanie metod wychowawczych w ogóle. Jasnym dla mnie jest, że rodzic najlepiej czuje, jaki zakres kontroli swoich pociech jest najlepszy z punktu widzenia równowagi między własnym sumienie, bezpieczeństwem dziecka i jego potrzebami wolności. Sam nie mam i nie planuję mieć dzieci, jednak bardzo dobrze pamiętam swoje przejścia z rodzicami, to z czym mierzyli się moi rówieśnicy, a także śledzę, co takie w swoim arsenale mają obecni opiekunowie niepełnoletnich brzdąców.
Nie ukrywam jedynie, że czasem śmiesznie mi się zestawia narzekania moich rówieśników w kwestii tego, jakie to dzieci teraz są i jacy to my byliśmy inni (w zamyśle - lepsi, bardziej świadomi, samodzielni, mniej pod kontrolą etc.).
@Eaunanisme
Ja nie podchodzę do tematu zero-jedynkowo i nie jestem zwolennikiem mówienia "my" i "oni" czy "Teraz, a dawniej". Są aspekty, w których można stwierdzić, że kiedyś było lepiej, a w niektórych odwrotnie. Jeśli chodzi o znanie zagrożeń to dzisiejsze dzieciaki są zdecydowanie bardziej świadome "zasad BHP". Ja w porównaniu do moich dzieci byłem można powiedzieć samobójcą.
Nawiązując do Twojego ostatniego zdania to mam mniej więcej takie zdanie:
Kiedyś czasy były inne i większa samodzielność to była konieczność. Chcąc, nie chcąc musieliśmy być bardziej samodzielni, bo nie mieliśmy łatwego kontaktu z rodzicami, żeby się poradzić, nie mieliśmy dostępu do informacji, żeby coś zweryfikować, teraz taka samodzielność nie jest konieczna.
Tak więc nie można podsumowywać w ten sposób, że kiedyś było lepiej, a teraz jest gorzej, bo to zależy co mamy na myśli. Lepiej było, że kiedyś jako dzieci siedzieliśmy w pokojach na święta i wdychaliśmy dym papierosowy od najmłodszych lat, bo kiedyś ludzie nie byli świadomi zagrożeń związanych z biernym paleniem? No nie.
Czy teraz lepiej jest, że dzieciaki zamiast spędzać czas aktywnie wolą garbić się przed telefonem czy komputerem? No też nie. Tak więc kończąc uważam, że każde czasy mają swoje plusy i minusy.
Niestety ale ani na rok ani na 10 lat. Po prostu się nie da. Jak ktoś chce, to da radę się zorganizować w pierwszy wspolny dzień wolny. Na grilla to bez większych problemów, ale ognisko w lesie? Trafić na towarzystwo, z którym się da to prawie że cud.
@El_Polaco tylko czasem trudno znaleźć ten wolny termin który wszystkim odpowiada
@Amera
Moje doświadczenia są takie, że jak się nie chce, to żaden termin nie pasuje i zawsze jest coś ważniejszego. A jak się chce, to na ogół jakoś da radę.
@El_Polaco nie mówię że się nie spotka, po prostu poprzedza to planowanie jak na wojnę :) Rozmowa z koleżanką sprzed około miesiąca gdy chciałyśmy sobie zrobić babski wypad:
-w tym tygodniu mam popołudniówki więc odpada. Może w przyszłym? Tylko w czwartek i piątek nie mogę bo mąż ma popołudniówki a ktoś musi z dzieckiem zostać
- u mbie w poniedziałek jedziemy z jednym dzieckiem na szczepienie a we wtorek drugi syn chodzi na świetlicę na plastykę. Czyli zosraje środa.
A zdarza się że przesuwa się o tydzień-dwa bo akurat terminy się nie zgrywają
@Amera
Jasne. Zdarza się, że najbliższy pasujący wszystkim termin będzie za kilka miesięcy, ale jednak go uzgodnią i przyjdą, jeśli chcą się spotkać. Jeśli nie chcą, to nigdy nie ma odpowiedniego terminu.
Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 12 marca 2024 o 17:58
kiedyś to była decyzja na teraz .... jedziemy na ognisko tak lub nie
Kiedyś...
Telefon:
-jedziemy do mnie na działkę, wpadasz? Dziewczyny z roku będą za 20min u mnie.
-teraz??? No tak za 30min mogę być.
-ile masz w portfelu?
-47zł i paczkę fajek w kieszeni
-styka, zagrychę kupimy u mnie w osiedlowym
-ale gdzie ta działka?
-a czy to ważne?
-czekaj....
-PIII PIII
Dawno to było...
Ja akurat nie lubię spontanicznych akcji. Muszę przynajmniej dzień wcześniej wiedzieć na co mam się przygotować. Pewnie przyszło to z wiekiem, bo jak za małolata powiedziałem matce, że wychodzę na 5min do kolegi, bo zaraz miał być obiad to wylądowałem w Sopocie i wróciłem wieczorem:P teraz odpada:)
Właśnie sobie uświadomiłem, że w wieku, w którym są teraz moje córki wychodziłem z domu, jechałem do innego miasta na cały dzień bez telefonu, bez informowania gdzie idę, a teraz córki muszą nawet idąc do sąsiadki czy na boisko być pod telefonem:)
Jak my przeżyliśmy te lata 90-te? :O
@Kunta_Kinte A muszą, bo jest takie ogólne prawo, czy po prostu wynika to z Twoich zasad w Twoim domu? Wiesz przecież, że nie musisz kontrolować swoich dzieci przez 100% czasu. Znam opowieści o rodzicach, którzy instalują swoim dzieciom na telefonach zdalny dostęp do kamerki i mikrofonu, więc praktycznie są w stanie dowiedzieć się o wszystkim, co dziecko robi, gdzie jest, z kim rozmawia, o czym etc. Wg mnie jest to dramat. Ale jednocześnie ci sami rodzice biadolą, jak to ich dzieci są uzależnione od urządzeń, nie spędzają tyle czasu na świeżym powietrzu i że w ogóle teraz to już nie ma czasów.
Jestem ciekaw, jak być się ustosunkował do takiego czegoś.
@Eaunanisme
Wiesz na czym polega moja kontrola?
Jeżeli mówię córce, że ma być o 18 w domu i ja do niej zadzwonię o 18:30 to ma odbierać telefon. Pozwolę jej zostać dłużej, ale muszę wiedzieć czy jest cała i zdrowa. Niedawno była sytuacja, że pod szkołą kręcił się facet oferujący słodycze i zapraszający dzieci do domu.
Bezpieczeństwo moich dzieci jest dla mnie najważniejsze i wole już, żeby moje córkom czasami było smutno, że nie mogą pobiegać po podwórku 30min dłużej niż później płakać, że nie zapobiegłem tragedii, bo póki co ich bezpieczeństwo to moja odpowiedzialność.
Trzeba znaleźć jakiś złoty środek, bo nie da się połączyć absolutnej wolności z dbaniem o bezpieczeństwo dzieci.
Chyba nie brzmi to jak dyktatura?:)
Moich rodziców nie interesowało gdzie jestem i co robię i raz za gówniarza prawie straciłem nogę (może i życie) gdy psychopata w lesie gonił mnie z siekierą i gdyby mój śp. piesek Saba nie wciągnęła mnie spod płotu to bym stracił nogę.
Tak może skończyć się brak kontroli i wolność naszych pociech.
@Kunta_Kinte Żeby nie było - moim zamierzeniem nie było zarzucanie Ci wprowadzania dyktatury, czy podważanie metod wychowawczych w ogóle. Jasnym dla mnie jest, że rodzic najlepiej czuje, jaki zakres kontroli swoich pociech jest najlepszy z punktu widzenia równowagi między własnym sumienie, bezpieczeństwem dziecka i jego potrzebami wolności. Sam nie mam i nie planuję mieć dzieci, jednak bardzo dobrze pamiętam swoje przejścia z rodzicami, to z czym mierzyli się moi rówieśnicy, a także śledzę, co takie w swoim arsenale mają obecni opiekunowie niepełnoletnich brzdąców.
Nie ukrywam jedynie, że czasem śmiesznie mi się zestawia narzekania moich rówieśników w kwestii tego, jakie to dzieci teraz są i jacy to my byliśmy inni (w zamyśle - lepsi, bardziej świadomi, samodzielni, mniej pod kontrolą etc.).
@Eaunanisme
Ja nie podchodzę do tematu zero-jedynkowo i nie jestem zwolennikiem mówienia "my" i "oni" czy "Teraz, a dawniej". Są aspekty, w których można stwierdzić, że kiedyś było lepiej, a w niektórych odwrotnie. Jeśli chodzi o znanie zagrożeń to dzisiejsze dzieciaki są zdecydowanie bardziej świadome "zasad BHP". Ja w porównaniu do moich dzieci byłem można powiedzieć samobójcą.
Nawiązując do Twojego ostatniego zdania to mam mniej więcej takie zdanie:
Kiedyś czasy były inne i większa samodzielność to była konieczność. Chcąc, nie chcąc musieliśmy być bardziej samodzielni, bo nie mieliśmy łatwego kontaktu z rodzicami, żeby się poradzić, nie mieliśmy dostępu do informacji, żeby coś zweryfikować, teraz taka samodzielność nie jest konieczna.
Tak więc nie można podsumowywać w ten sposób, że kiedyś było lepiej, a teraz jest gorzej, bo to zależy co mamy na myśli. Lepiej było, że kiedyś jako dzieci siedzieliśmy w pokojach na święta i wdychaliśmy dym papierosowy od najmłodszych lat, bo kiedyś ludzie nie byli świadomi zagrożeń związanych z biernym paleniem? No nie.
Czy teraz lepiej jest, że dzieciaki zamiast spędzać czas aktywnie wolą garbić się przed telefonem czy komputerem? No też nie. Tak więc kończąc uważam, że każde czasy mają swoje plusy i minusy.
Na "bronksa" to tak z 10 lat temu się chodziło to może już się spotkali.