Demotywatory.pl

Menu Szukaj

Myślałem, że kupując stary, bardzo tani samochód, sprawdza się, czy odpala, jedzie, skręca i hamuje. Okazuje się, że jestem w błędzie. Bardzo poważnym błędzie...

Kiedyś sprzedawałem Citroena AX 1.5 diesel za 1500 zł. Auto było w dobrym stanie technicznym, zero rdzy. Przyjechało dwóch znawców, zaczęli oglądać z każdej strony jak pod mikroskopem. Tam jakiś odprysk, słupek podobno przekrzywiony, pokręcili nosem i pojechali. Następnego dnia przyjechał mechanik samochodowy (potrzebował służbówki dla pracowników), przeszedł się obejrzeć, po minucie powiedział, że super auto i nie ma co oglądać za te pieniądze. Zadowolony odjechał serio dobrym samochodem. * * * * * No bo tak jest, że ignoranci oczekują za tę kasę auta przynajmniej prawie w salonowym stanie, za to jak ktoś zna realia, sprawdzi, czy odpala i jeździ i wie, czy brać. Też miałem ten problem z autem za 2500 zł. Jak widziałem ludzi wyciągających mierniki lakieru, to zamykałem auto i szedłem do domu, bo szkoda było mojego czasu. * * * * * Próbowałem sprzedać auto w cenie świeżo wymienionego rozrządu plus parę stówek za samo auto i po kilku Januszach typu "daję 1/3 kwoty, której oczekujesz" dałem sobie spokój. A że ludzie wymagają uj wie czego w aucie za cenę wypłaty, to osobny temat...

Ja raz wystawiłem VW Polo z '97 roku za 1500 zł. Ludzie dzwonili i pytali, czy jestem im w stanie zagwarantować, że auto nie miało wypadku, czy przebieg jest oryginalny i na pewno nie cofany (było 240 000 km) i najlepsze, czy mogą przyjechać z mechanikiem i czujnikiem lakieru... * * * * * Ja raz sprzedawałem Suzuki Swift '97 za 1100 PLN , przyjechał kupiec z jakimś znawcą, oglądali godzinę z każdej strony, a najlepsze było, jak odpalili auto. Kupujący odkręcił korek wlewu oleju, przyłożył ucho i do znawcy z tekstem: - Ty, bo u mnie w corsie robiło bul bul, a tu nie robi. Dlaczego?

Trzy lata temu chciałem sprzedać Felicję z 1999 r. w bardzo dobrym stanie bez rdzy, za 700 złotych. Jak zaczęli przyjeżdżać, to kur#$@ za 300 zł chcieli brać... Od tamtej pory trzymam ją jako drugie auto. Zrobiłem 40 000 kilometrów i jedyną awarią był wylany amortyzator. Koszt 2 sztuk to 150 zł. * * * * * Ja sprzedawałem Golfa 4 TDI za 3 tysiące. Jeżdżący, ale wiadomo, do porobienia było parę rzeczy. Raczej mało kosztownych, typu błotnik przedni, poduszki silnika. A ludzie wydziwiali, jakbym z 10 tysięcy chciał. Najlepiej wzięliby za darmo. W tym samym czasie Angliki i rozbite po 5 tysięcy były wystawiane.

Kiedyś sprzedawałem Megane I z 2000 roku, za 5500 zł wystawiona. Uczciwe, zadbane auto. Letnie koła na alusach, zimowe na stali. Klima działa, bezwypadek, oryginalny lakier prócz błotnika, rdzy nie było na tym aucie. Znaczy była tylko na masce w okolicach atrapy. Poza tym czysto. Przyjechali znawcy, oglądali, niuchali po vin, sprawdzali. Nawet wyszło im, że to nie powinien być diesel, tylko benzyna (tak w briefie podczas pierwszej rejestracji dla jaj mu wpisali, że diesel). Ile się nachrząkali: a to, że tu klar schodzi, a to, że listwy dachowe odłażą (standard w megane 1 ph2). Co się nasłuchałem o tym samochodzie, to moje. Pojechali w pizdu. Godzinę później przyjechał następny. - Cena jaka minimalna? - 5000 zł. - Ładne opony ma (miała ładne Continentale na alufelgach). - No ma ładne. - A zimówki są? - No są na stalówkach. - Klima sprawna? - Sprawna. - To biorę. Zapłacił i pojechał. Najlepsze jest to, że na drugi dzień bez telefonu przyjechali ci pierwsi i od razu, że za 4 koła wezmą. Powiedziałem, żeby pogadali z kupcem, może się zgodzi im za 5500 odsprzedać. Co mnie wybluzgali, że jak to mogłem ICH samochód sprzedać. Ludzie są dziwni. * * * * * Też ostatnio miałem okazję sprzedawać auto za 1700 zł. Niestety byłem w pracy i narzeczona sama została z "kupcem". Co ludź wymyślał... Nawymyślał tyle rzeczy, że wyszło chyba na to, że to ona ma mu zapłacić, żeby wziął to auto... A prawda jest taka, że za 1500 zł to dobry rower ciężko kupić... Ja pierdykam... Co tu oglądać za taka kasę? Pali, jeździ, skręca, hamuje, blachy zdrowiutkie, części sporo nowych i opłacone? Biorę i jadę...

Sprzedawałem Lagunę 2000 rok. Wiadomo, tu trochę rdzy, tam wgniotka, stopiony zderzak (barany podpaliły śmietniki i podprowadzili na parking). Wystawiłem auto za 2200 z felgami lub 1700 bez. Przyjechał chłopak, przejechał się i nawet nie targował, tylko zdjęliśmy felgi, poszła za 1700. Ostatnio sprzedawałem za 1200 zł Scenica z 1997 roku, koleś się krzywił, że klima nie działa i że on w takim razie kupi za 700... * * * * * Sprzedawałem kiedyś najtańsze Audi A3 1.8T na Olx. Typ chciał pisemną gwarancję na wszytko.

Laguna 1 gen polift 1.6 16V, opisane na portalu wszystko, od czasu sprowadzenia z Niemiec po dzień wystawienia, jedyny mankament to prawa strona trochę zagięta, co też pokazałem na zdjęciach, dlatego cena 2800 zł. Świeże OC, przegląd, klima, bla bla bla. Przychodzi dzień sprzedaży, w drodze do kupca urwał się tłumik końcowy (przegnity nad belką), o czym poinformowałem i powiedziałem, że te 200 mogę zejść na naprawę i poza tym nic więcej. Nie tyle co klient, a Cygan razem z bratem cwaniakiem chcieli mi wcisnąć 1100 zł, a resztę pieniędzy.... W perfumach, tak, kurwa, w perfumach. Wyśmiałem go i jego braciszka, co się chwalił, że widział takie za 800 i więcej nie dostanę. Wywaliłem obu z auta, następnego dnia gość przyjechał, zobaczył, kupił, prosił o wysłanie listy co i jak do zrobienia i podziękował. Dwa miesiące później jeszcze wysyłał zdjęcia z roboty u blacharza i dziękował. * * * * * Ja miałem auto od nowości z salonu, nigdy nawet najmniejszej stłuczki. Przyjechał Janusz z miernikiem i mi wciska, że auto bite, że ćwiartka wstawiana, że licznik kręcony. Trzeba z ceny zejść najlepiej z 10 000 w dół. Uwielbiam takich znawców. * * * * * Też miałem akcję ostatnio. Wystawiona Astra F, silnik zdrowiutki, nadkola tył do roboty. Samochód za 800 zł... A ludzie dzwonią i się pytają, co auto ma na wyposażeniu.

Kiedyś sprzedawałem Skodę Favorit za całe 700 zł. Pan zadzwonił, powiedział skąd jest i chciał, bym to ja do niego przyjechał. Po długich i ciężkich negocjacjach w końcu zdecydował się samemu ruszyć cztery litery. Dotarł, oglądnął wóz, stwierdził, że ma poczucie estetyki i do tego samochodu musiałby dołożyć. Później chciał jechać na stację diagnostyczną, żeby mu to sprawdzili i zaoferował "dwie, trzy stówki". Po wyśmianiu i informacji, że złomiarze płacą za to więcej, odparł: - Widzi pan, jak się chce sprzedać, żeby ktoś jeździł, to się sprzeda taniej. A jak się chce zarobić, to się odda na złom! Wiem, że to jest niewiarygodne, sam nie wierzyłem w to co słyszę... * * * * * Miałem podobnie tylko, że auto za 500 złotych bez przeglądu. Gość chciał, żebym mu je zawiózł 70 kilometrów. * * * * * Jak sprzedawałam stare Polo za 1200 zł, to ludzie do mnie dzwonili i krzyczeli na mnie, że krótko opłaty ma... (było napisane w ogłoszeniu dokładnie do kiedy OC i przegląd). * * * * * Handlarz do mnie dzwonił oficjalnie, że za auto wystawione za 2000 da 700. - Panie, bo muszę zarobić. Dwa dni później przyjechał, że niby dla teściowej - jako prywatny (śmieszna sytuacja), a na koniec wyciągnął pieczątkę, że kupujemy na firmę Auto Handel, ale to dla siebie... Auto poszło za 1500 zł. Ale finał to hit był taki, że za 10 minut nawet z moimi zdjęciami stał za 3500 zł i zyskał cudownie dodatkowe wyposażenie (dzwoniłem pytać - tak, wszystko sprawne, tylko trzeba przejrzeć, ale od starszego pana pasjonata).

Na OLX nauczyłem się jednego. Że jak się sprzedaje coś starego, i to nieważne, czy to auto czy pralka, to trzeba jeszcze dodać do ceny jakieś 30-40% "Januszowego". Po to żeby uzyskać drogą negocjacji pożądana kwotę. Z 7 lat temu starego Civica sprzedawałem. Wystawiłem za 2000 zł, auto sprawne, progi o dziwo całe, hamulce, silnik wszystko OK. Trochę korozji na nadkolach. Auto po remoncie całego zawieszenia. Milion telefonów od Januszy, co za 1000 chcieli brać. Zmieniłem cenę na 3000 i poszła za 1800. * * * * * Kiedyś sprzedawałem Cordobę 1995 rok, 1.6 benzyna, ubezpieczone na rok, z przeglądem na rok, gazem wbitym w dowód, w sumie nawet nie pordzewiała, tylko klar schodził. Wystawiłem za 1600 zł. Przyjechał facet z miernikiem i nie wziął, bo w miejscu, w którym było widać, że schodzi klar - była mniejsza grubość lakieru. Ludzie mają w głowach sieczkę. * * * * * Dużo rzeczy żem sprzedawał, ale jednego gościa nie zapomnę, jak mi napisał, żebym mu odłożył towar, że on to kupi. Nie pamiętam dokładnie, co to było, ale gość odezwał się po 2 latach, że już to bierze. Towar wart 50 zł miałem mu przytrzymać 2 lata.

Normalna sprawa. Ja sprzedawałem Passata b5 fl z 2002 roku. Gość przyjechał z miernikiem lakieru i komputerem diagnostycznym (jakimś kabelkiem i vcds - pewnie pirat) do samochodu, za który chciałem 8000 zł. Oczywiście nie mógł się połączyć ze sterownikiem silnika i stwierdził, że jestem kombinatorem, ponieważ poprzestawiałem coś w sterowniku i on nie może kodów błędów i parametrów silnika odczytać. No i stwierdził, że samochód się nie nadaje, bo po dużym dzwonie był, ponieważ samochód miał malowany cały bok. A jak zobaczył trochę szpachli na ćwiartce (na rancie błotnika), to wielkie pretensje. Niech więcej będzie programów typu Auto Ściema, to będzie coraz gorzej. PS Po podjechaniu do znajomego mechanika z dobrym komputerem diagnostycznym wszystko dało się połączyć i odczytać. * * * * * Sześciu klientów wraz ze swoimi specjalistami (szwagrami najczęściej) stwierdzało ogromny przebieg w Passacie b6. Wszystko na podstawie wytartego włącznika świateł. Kupiłem taki nowy na allegro za 50 zł. Siódmy klient (również z pijanym szwagrem w roli specjalisty) kupili z tekstem: - No ten to widać, że zadbany, a nie jak te wycieruchy, co my oglądali wcześniej. * * * * * U mnie stwierdzili w Audi 80 całą ćwiarę wymienioną. A potem stwierdzili, że cały bok, bo był malowany, znaczy wymieniony albo po srogim dzwonie. A był malowany, bo jakiś jełop mi auto od błotnika do błotnika gwoździem porysował. Dotarł się do blachy, to od razu pomalowałem. I choć miałem zdjęcia, że tam było tylko szlifowanie, matowienie i lakierowanie, to nie - znawcy wiedzieli lepiej. Według nich tam było kilo szpachli, w podłodze spawy i wstawiany bok. No nie przetłumaczysz. Pojechali w diabły. A przysłał ich mój znajomy, bo wiedział, że auto sprzedaję i wiedział, że jest to samochód zdrowy i pewny. Potem mówił, że kupili faktycznie mega ulepa. I to takiego spawanego z co najmniej dwóch. A wyszło, jak im zaczął na tylnym słupku pękać po miesiącu i okazało się, że tam to dopiero jest szpachli i spawania... Ale tamten pomalowany był w całości, więc mówili - patrz, jaki zadbany, lakierek jak nowy, widać, że ktoś dbał. Oj dbał, dbał. A to były czasy przed miernikami lakieru.

Trabanta wystawiłem za 3000 zł i jeden bystry zadzwonił, że bierze za 1300, bo to panie popytu na to nie ma, i tak nie sprzedam za 3000 i będzie mi tylko niepotrzebnie zawalał garaż. A, i dodał, że za tydzień po niego zadzwoni, bo na pewno nie sprzedam, ale już nie da 1300, tylko 1100. Zadzwonił po tygodniu i powiedział, że może 1200 dać. Powiedziałem, że jemu w życiu nie sprzedam, a następnemu kto zadzwoni po auto za 500 puszczę. I po godzinie chyba jego kolega jakiś dzwonił, bo od razu spytał, czy za 500 pójdzie? Zdjąłem z OLX, bo mnie krew zalewała z każdym następnym telefonem. Trabant stoi i drożeje... * * * * * Ja sprzedawałem Megane za 800 zł. Już przy telefonie, czy aktualne, pytał gościu ile opuszczę. Przyjechało małżeństwo i zaczęli wydziwiać: bo żona do pracy ma 100 km w jedną stronę i potrzebuje pewnego auta, dlaczego tak dymi, szkoda, że bez gazu itp. No i ile pan opuści? Wkurzyłem się i powiedziałem, że oddam za darmo i jeszcze zatankuję im do pełna. Żona bystrze stwierdziła: - Jedźmy, bo coś nie tak z tym autem, że za darmo chce oddać... Opowiadali użytkownicy Motokillera https://mklr.pl/

+
118 126
-

Zobacz także:


rafik54321
+5 / 5

@agnieszkax Niby tak, ale jak kupujesz auto za mniej niż 2tys zł, to wiadomo że nie będzie w super stanie. Oczywiście warto sprawdzić czy to auto jest wgl zdatne do jazdy, czy zaraz nie odleci koło w siną dal itp. Ale nie ma co się oszukiwać. Wiadomo że te auta są mega przetłuczone XD.

Kiedyś sprzedawałem motocykl Yamahy YBR 125. 30tys przebiegu, licznika nie cofałem. Motorek praktycznie żyleta. Ale miał pęknięty błotnik i zdechły akumulator. Ileż to januszy go oglądało i wybrzydzało, że za 2tys to by wzięli (chciałem 3,5 tys). Przyjechał jeden facet z (chyba) Mikołajek, tylko podpiął swój akumulator (pewnie się bał czy rozrusznik działa XD), przejechał się i od ręki wziął za 3300 i jeszcze szczęśliwy :D .

Trepan
+2 / 4

@agnieszkax sami sobie zepsuliśmy rynek. Nie spotkałem ani jednego uczciwego handlarza. Myślisz, że to biadolenie ile on do auta dopłaca (bo mu się tego jednego nie udaje opchnąć i bidulek w koszty popada) ma coś wspólnego z prawdą? Najprostsze sztuczki to zmiana akumulatora w tanim aucie na byle jaki (jeśli ma dobry to ten ląduje w droższym pojeździe), można też wymienić koła jak pasują i wszystko co nie jest dla konkretnego modelu przypisane. Ukrywanie przeszłości, kręcenie liczników, sprzedawanie składaków lepionych z dwóch. Mamy masę grzechów motoryzacji. Klient chce za tysiąc kupić auto z salonu, z kolei ceny dobrych aut przez galopującą inflację są kosmiczne. Ostatnio mi się zamarzyło auto z salonu i dostałem czkawki, poza samochodami miejskimi tylko jedna oferta sensowna poniżej 50000zł. Zwykły hatchback popularnej marki z najbiedniejszym wyposażeniem cenią na ponad 70000zł. Jakbym miał wydać taką kasę to wolę włożyć w jedno z obecnie posiadanych autek i miałbym stary, dobry wóz sportowy. Wystarczyłoby na wymianę zawieszenia, hamulców, tapicerki, zakucie i uturbienie silnika (który goły ma kilkaset koni), przelakierowanie go i zrobienie konmserwacji na kilka(naście) lat.

Klebern
0 / 0

@Trepan

Nowy samochód z salonu i gotówka? Panie, to trzeba troszkę spać na forsie. Dla zwykłego zjadacza chleba, który troszkę lepiej zarabia ni z inni, ale bez szaleństw, to tylko leasing konsumencki.

johnyrabarbarowiec
0 / 0

@agnieszkax cze cze czekaj... Kupujesz złom za mniej niż 2000 i oczekujesz, że to złomem nie będzie? Ja rozumiem być czepialskim przy aucie nie wiem, za 10 tys, ale nie za 1000 czy 2000 gdzie z założenia takie auto ma wiele przejechane, lakier do doopy, rdza i inne problemy. Osobiście jak sprzedaję samochody to już się nie godzę na oględziny rodzinne, jeden chłop, ewentualnie z kimś kto podwozi, jedziemy na stację diagnostyczną i decyduje czy bierze czy nie bo dla Januszy szkoda mi czasu, a diagnosta 100 PLN i powie Ci wszystko, tak też samochody kupuję, jadę po prostu do diagnosty i słucham o historii samochodu od specjalisty a nie Janusza i jego szwagrów. Nawet w moim obecnym aucie za 20 tys PLN znalazła się szpachla w jednym miejscu ale brałem bo i tak dobre auto jak na takie pieniądze, a jakbym miał brać auto za 1000 PLN to bym po prostu sprawdził czy jeździ i tyle, czego oczekiwać więcej po takim aucie?

Trucker_87
-1 / 1

Masakra, skrwesyn kupuje samochód który jest na chodzie w cenie złomu i jeszcze kręci nosem. Jak się nie podoba to przecież można udać się do salonu. Jak wygląda kilkunastoletnie auto, normalnie użytkowane, nie jakoś specjalnie i wybitnie zniszczone, parkowane pod chmurką i mające oryginalny przebieg w granicach 400kkm? No krwa, wygląda jak wygląda, jest po prostu wyjeżdżone ale tyle również kosztuje. W samochodzie do 2k zł nie ma strachu, jak coś się urwie to na złom i bierzesz następnego sztrucla. Gdybym osobiście posiadał samochód warty do 2k zł i chciał się go pozbyć to pewnie poszedł by na olx, ale tylko jeden, jedyny raz, gdyby ktoś przyszedł oglądać z miernikiem lakieru to bym go pogonił kijem a samochód powędrował by na złom, ale to w trybie natychmiastowym!

Odpowiedz
T thegajer
+1 / 1

Ja tak zrobiłem poprostu nie wytrzymałem . Wie pan lakier podrapany , olej trzeba zmienić itp cena 1700 zł za meganke noszkurła . Byłem gotów spuścić do 1400 pln ale tak marudził że nie wytrzymałem , nie mam nerwów do debili .

B Bloodonice
+1 / 1

Niedawno sprzedawałem motocykl i to w naprawdę świetnym stanie. Najpierw przyjechało 3 gości z moich okolic, wielkich znawców motoryzacji. Zaczęli się czepiać wszystkiego co możliwe, aż do granic absurdu i narzekać, na koniec wsiedli do samochodu i odjechali. Jakiś czas później, przyjechało 2 gości ze Śląska i to handlarzy. Kupili motocykl za niewiele niższą cenę, niż ta, za którą był wystawiony i pojechali zadowoleni z zakupu.

Zmodyfikowano 2 razy Ostatnia modyfikacja: 18 May 2019 2019 17:24

Odpowiedz
A art16v
0 / 0

ja miałem lepszą sytuację niż wszyscy sprzedający . chciałem kupić golfa anglika okazało się że od januszy golf był z 3700 cena grała potrzebny mi był silnik ok reszta ujdzie przychodzi ojciec sprzedającego i mówi że ostatnio do golfa tankował i kto mu odda 100 zł myślałem że to żart więc powiedziałem żeby se wypompowali przynieśli pompkę która się spaliła więc padło hasło albo dołożę 100 albo nie mamy o czym gadać pozdrawiam Bytom

Odpowiedz
A assam91
0 / 0

sprzedawałem vectre c 3.0 w klekocie nalatane 300 tyś przy 250 robiłem remont silnika, sprzedawałem tylko przez szkodę całkowitą za 7 tyś co w tamtych czasach było nawet nie połową wartości rynkowej. Najlepsze są pytania czemu przebieg taki duży, sam zrobiłem tym autem 200tyś. teraz będę sprzedawał swojego w163 i już czuję jaki będzie cyrk.

Odpowiedz
K kartonowy
0 / 0

ja sprzedaje seicento za 1000zł. Pierwszy właściciel od nowości, 19 lat. Jeździ, skręca i hamuje. Cudów nie ma. Przyjechali oglądali. Z ich rozmowy to chyba by chcieli włożyć w to auto z 2k zł. Chyba oddam na złom, przynajmniej sam się okrednę.

Odpowiedz