Dopiero po zrobieniu zdjęcia, maskotka domaga się pieniędzy. Jeśli nie zapłacisz od razu, ludzie przebrani za postacie z bajek stają się bardzo agresywni i wymuszą zapłatę
Czeski jest mało znanym językiem, więc sprzedawcy widząc turystę, dobiją mu do rachunku kilka produktów lub przy małej ilości zakupów, wbiją wyższą cenę
Głównie w tych krajach, pomysłowi kelnerzy doliczą wam do rachunku klimatyzację, obrus, sztućce i tak dalej. Zawsze sprawdzaj dokładnie rachunek
Przystojny południowiec wręcza turystce różę komplementując jej wygląd. Zachwycona turystka bierze kwiat, przystojny Włoch przytula ją przy okazji sprawdzając zawartość jej torebki
Zazwyczaj to śliczne dzieciaczki zakładają bransoletkę na rękę turysty i proszą o drobną opłatę. Turysta chętnie da parę centów i nie zauważy, że dzieciaczki obserwują gdzie trzyma portfel. Potem często ten portfel ginie w niewyjaśnionych okolicznościach
Turyści podziwiają tańczące postacie z kreskówek, następnie kupują je za około 2 euro. Niestety, kupują tylko kawałki kartonu, które za nic się nie ruszą
Turyści nabierają się na niską cenę- za jedyne dwa euro mogą sobie zrobić zdjęcie w pięknym, ludowym stroju. Wypożyczający kostium dopiero po fakcie powie, że te 2 euro to cena za jedną część garderoby a nie za całość
Na targach sprawdź dokładnie resztę. Lokalsi często wydają resztę nie w eurocentach lecz lekach czy lewach
Jeśli nie ma twojego bagażu na taśmie, możesz być pewien, że za kilka sekund pojawi się grupka pomocnych tubylców. Oczywiście "zgubiony" bagaż odnajduje się szybko a pomocnicy żądają po kilka dolarów znaleźnego na głowę
"Pan tu podpisze petycję". Pan podpisuje a potem żądają od niego datku na szczytny cel. Jeśli nie chce tego zrobić, wymuszą przynajmniej opłatę za wypożyczenie papieru i długopisu
1 jak biały "miś na krupówkach" ??? :)
Odpowiedz2, 3 bzdura nigdy się nie spotkałem z czymś takim
4, 5 coś mi nie wyglądają na "południowców" chyba że bardzo "południowcy" z pod samego równika...
8 lek to chyba waluta w Albanii, lew to Bułgaria
reszty nie chce mi się nawet komentować
@Glaurung_Uluroki dokładnie, chyba ze poprosisz i maja to wydadza w euro/dolcach
We Włoszech spotkałam się z tym że facet karmi gołębie i na siłę wciska garść pszenicy turystom żeby gołębie usiadły na ręku a potem chcę za to pieniądze
OdpowiedzJa w Kijowie miałam sytuację gdzie baba posadziła na mnie jakieś pseudo gołębie i chciała za to 20 euro! Na Ukrainie xD
niech zapłacą gołebie!
Dodatkowe pozycje w rachunku - mogą się trafić nawet dwie!
OdpowiedzZawsze można nawijać po naszemu i niech próbują a ja nic nie rozumiem. Piszę tutaj o cwaniakach z ulicy.
OdpowiedzMieszkam we Włoszech od 7 lat. Jedyną z wymienionych sytuacji, z jaką się spotkałem to ankieterzy, podpisywanie petycji itp. Kilka lat temu jak jeszcze chodzili po domach zbierając na jakieś biedne, głodujące dzieci. Miałem jakieś monety w portfelu więc im dałem, jednak oni pieniędzy nie przyjęli tylko chcieli mój numer karty debetowej czy kredytowej... Zmieszany wręcz, powiedziałem że nie posiadam i wyprosiłem dwie panie.
OdpowiedzZwiększanie rachunków poprzez doliczanie do nich za obrusy, sztućce, klimatyzację itp? We Włoszech po prostu nazywa się to opłata na serwis tzw. coperto. Przeważnie jest to od 2 do 5 euro za osobę i zawsze jest to zaznaczone w menu. Może ktoś się spotkał z ukrywaniem tego, mi się nie zdarzyła taka sytuacja.
Co mi najbardziej przeszkadza mieszkając tutaj? Murzyni... nie chodzi mi o kolor skóry, pracujących czy uczących się ludzi czarnoskórych, tylko nachalnych, czasem wręcz agresywnych Murzynów próbujących wcisnąć jakieś gówno-gadżety. Jedni starają się coś sprzedać, drudzy coś wyżebrać, kolejni stoją pod marketami próbując odstawić komuś wózek, do którego trzeba wpierw włożyć monetę... Ogólnie jest ich cała masa.
Ale to czy są zależy od miasta. Sporo ich widziałam w Rzymie; we Florencji czy Bolonii ani jednego. (murzyni).
Odnośnie obsługi we Włoszech: masz to w każdym przewodniku, podobnie jak to że cena kawy przy stoliku jest sporo wyższa od tej przy barze.
@Cascabel Mieszkam w Modenie- 35km od Bolognii. Zarówno u siebie jak i Bolognii, w ktorej dość często bywam jest ich od groma. We Florencji ze 2 lata temu, kiedy byłem z 3 znajomych z Azji musiałem wręcz przeklinać i krzyczeć żeby się w końcu od nas odczepili.
Nie wiem, dwa tygodnie temu tego nie widziałam...
Fakt, byłam krótko, ale jako typowa turystyka. Nie do odczepienia za to było dwóch Włochów którzy chcieli pieniędzy za pomoc w obsłudze parkometru.
Coperto, czyli oplata za sztucce to po prostu legalny, drobny napiwek :) nie robmy z siebie wiesniakow klocac sie o tą pozycje na rachunku
Odpowiedz@HieronimaLucinda Wydaje mi się że coperto naliczany jest dopiero kiedy przyjdzie większa grupa gości do restauracji. Na przykład od siedmiu osób naliczane jest coperto w wysokości 10% zamówienia. Ale ręki sobie za to nie dam uciąć. Spotkałem się z czymś takim we włoskiej restauracji w Polsce:)
Tak sobie czytam te bzdury, jakich 99% na demotach, zastanawiając się, gdzie autor tego artystycznego dzieła był w swoim zyciu. Ciekawe, czy przekroczył choć raz granicę swojej gminy.
OdpowiedzMoja babcia się kiedyś nacięła w Gdańsku na "tańczące kartoniki". Po zakupie oczywiście ani drgnęły.
OdpowiedzZaskoczeniem dla mnie są ci Czesi. Często się przewijają w tym zestawieniu, a zawsze , mimo różnych stereotypów, mialam ich za przynajmniej uczciwych :]
Odpowiedzzawsze mnei ciekawiły te kartonowe ruszajace sie cosie, jak sie dzieje ze u sprzedawców sie ruszaja a jak kupie nie
Odpowiedzja podrózuje duzo i mam takie historie
Odpowiedz- w Bułgarii jak dolecielismy, otworzylismy bagaz bo zamki były nie w tym miejscu co zazwyczaj i tacie pracownicy zwineli sztange fajek
- w Kenii przed Tsavo gosc sprzedawał szmaciane kapelusze... po 600 $, nie jakos wciskał ale no że miał tupet o tyle prosic
Pół legenda, pół prawda...pół nieprawda
Odpowiedz