A ja dziś miałem taką sytuację. Pracuję w centrum handlowym. Obok mnie, nie więcej niż 2metry, zaczyna
szarpać się dwóch typów: Mały i Duży. Mały wyrywa plecak Dużemu, więc Duży zaczyna go lać. Mały
nic, szarpie się, Duży krzyczy "oddawaj to "ku*o, to moje". Myślę-a niech leje złodzieja. Zbierają się gapie,
ktoś mówi "ej, zostaw go", pyta o co chodzi, Duży nic, tylko napie***a, Mały też cicho, klęczy i trzyma
plecak, osłania się rękami. Po minucie wraz ze mną już 5 chłopa w kółeczku, ktoś w końcu próbuje
odciągnąć Dużego na co Mały (w sam czas, po ponad 2 minutach obrywania butem i pięścią w pysk)
krzyczy- "Złodziej! Ja jestem z ochrony!". Okazało się, że "tajniak". Aż wstałem z wrażenia z krzesła,
ktoś złapał Dużego który momentalnie wyrwał się olewając plecak (wypełniony kradzionymi ciuchami) do
tego gubiąc swoją kurtkę. I teraz komentarz starszego pana w moją stronę-"dobry z pana kibic!". Cóż...
Ja się ze swojego postępowania tłumaczyć nie będę, chociaż muszę przyznać, że po pierwsze, gdybym
miał się wtrącić to instynktownie pomógłbym Dużemu (złodziei trzeba tępić), przez co bym się srogo
pomylił, a po drugie to w końcu robota ochrony. Szkoda, że Mały zamiast drzeć japę od razu, wolał
przyjmować buty na pysk. A może po prostu natura obdarowała go odwagą i odpornością na ból kosztem
rozumu? Jaka płaca, tacy ochroniarze... A może się jednak wytłumaczę. Raz jeden jedyny pomogłem
zatrzymać złodzieja ochronie z w/w sklepu. Więcej nie mam zamiaru.
OdpowiedzKomentuj obrazkiem
Zmodyfikowano
1 raz.
Ostatnia modyfikacja:
5 grudnia 2011 o 20:27
mówi się też na nich kibice ;] bo kibicują zamiast pomoc
szkoda tylko, że zaraz ogradzają teren wypadku i postronni nie mogą sobie ot tak wchodzić. więc kibicują
i najbardziej w.k.u.r.w.i.a.j.ą.c.y
śliczne zdjęcie :)
A ja dziś miałem taką sytuację. Pracuję w centrum handlowym. Obok mnie, nie więcej niż 2metry, zaczyna
szarpać się dwóch typów: Mały i Duży. Mały wyrywa plecak Dużemu, więc Duży zaczyna go lać. Mały
nic, szarpie się, Duży krzyczy "oddawaj to "ku*o, to moje". Myślę-a niech leje złodzieja. Zbierają się gapie,
ktoś mówi "ej, zostaw go", pyta o co chodzi, Duży nic, tylko napie***a, Mały też cicho, klęczy i trzyma
plecak, osłania się rękami. Po minucie wraz ze mną już 5 chłopa w kółeczku, ktoś w końcu próbuje
odciągnąć Dużego na co Mały (w sam czas, po ponad 2 minutach obrywania butem i pięścią w pysk)
krzyczy- "Złodziej! Ja jestem z ochrony!". Okazało się, że "tajniak". Aż wstałem z wrażenia z krzesła,
ktoś złapał Dużego który momentalnie wyrwał się olewając plecak (wypełniony kradzionymi ciuchami) do
tego gubiąc swoją kurtkę. I teraz komentarz starszego pana w moją stronę-"dobry z pana kibic!". Cóż...
Ja się ze swojego postępowania tłumaczyć nie będę, chociaż muszę przyznać, że po pierwsze, gdybym
miał się wtrącić to instynktownie pomógłbym Dużemu (złodziei trzeba tępić), przez co bym się srogo
pomylił, a po drugie to w końcu robota ochrony. Szkoda, że Mały zamiast drzeć japę od razu, wolał
przyjmować buty na pysk. A może po prostu natura obdarowała go odwagą i odpornością na ból kosztem
rozumu? Jaka płaca, tacy ochroniarze... A może się jednak wytłumaczę. Raz jeden jedyny pomogłem
zatrzymać złodzieja ochronie z w/w sklepu. Więcej nie mam zamiaru.
Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 5 grudnia 2011 o 20:27
I zamiast pomagać to się jeszcze śmieja a ty się trzepiesz jak ryba w kisielu.