No widzisz... ja w ostatniej klasie miałem cztery, maturę próbną na 84% wtedy, teraz na 80% zdałem. I co?
W czasie wakacyjnych zajęć z natywem (jakieś projekty szkolno-unijne chyba) bez pomocy kumpla, albo słownika dupa była nie pogadanka...
dzisiejsze dzieci neo porozumiały by się tylko z obcokrajowacami gdyby Ci przyjechali na koniach kupić zbroje albo (wersja dla bardziej zaawansowanych) gdyby przyjechał autobus z fanami Justina Bimbera chętnie pokazali by im polską gościnność stadionową
Ludzie nie mogą się dogadać tylko dlatego ,że nie znają tego samego języka. Zwierzęta w ogóle nie potrafią mówić ,mimo tego dogadują się świetnie. Dziwne, co?
Wystarczy pojechać na tydzień, dwa do obcego kraju - np na wymianę i umiejętność konwersowania znacznie wzrasta.
Ja się doskonale za granicą z większością osób dogaduje, nie znając miliarda słówek - wystarczy umieć prostymi słowami tłumaczyć te trudniejsze słowa.
polecam nauke przez skype'a-znalezc ofiare z jezykiem ktorego chcemy sie nauczyc i dzwonic do takiej osoby i gadac o dupie Maryni ;) nawet nie zauwazycie jak juz wymiatacie
@mrrrau1
To zależy od sposobu nauczania, u mnie np. ćwiczymy głównie swobodną konwersację i efekty są - pier*olenie o niczym idzie mi lepiej niż kartkówki ze słowek. ;)
Prawdą jest że nie da się nauczyć języka w szkole. Głupie gry intranetowe i filmy po angielsku mogą cię nauczyć więcej niż szkołą podstawowa do liceum włącznie. Na studiach jest nieco lepiej. Możemy tylko liczyć że ci co teraz zaczynają szkołę, mając język obcy od 1 klasy będą lepiej edukowani od nas.
nie lubię niemieckiego ale ze starszymi ludźmi w niemczech można po rosyjsku gadać, z czego się cieszę że uczyłem sie tego języka choć niechętnie, ale nie mam problemu z dogadaniem się i z czytaniem, z angielskim mimo nauki najmniej jest mi przydatny, we włoszech niewiele się zda, trza sie bylo uczyc wloskiego i widze że egzotyczne języki bardziej mi się przydaja niz cały angielski
Ode mnie PLUS. Zaluje ze nie uczylem sie wloskiego badz francuskiego. W szkole na sile wciskano niemiecki. Nauka polegala na zakuwaniu slowek i czasow, a i tak nikt nie potrafil prowadzic rozmowy w tym jezyku.
Tzw. "pijacki angielski" - jesteś w tak szampańskim humorze, że automatycznie wydaje ci się, że twój język obcy jest zajebiście dobry i że wszyscy są zachwyceni... I tylko ci się tak wydaje.
Jest taka zasada w języku polskim, że nie powinno się kogoś poprawiać, jeżeli nie jest się pewnym. Czasowniki wybuchnęłam i wybuchłam są formami równoległymi, jednakże "osoba raczej wybuchnęła", zaś "wojna raczej wybuchła". Nie rozumiem więc, dlaczego komentarz dodany przez AniaaaxD jest na minusie?
OdpowiedzKomentuj obrazkiem
Zmodyfikowano
1 raz.
Ostatnia modyfikacja:
13 grudnia 2010 o 20:11
A to dziwne, bo po 9 latach nauki angielskiego byłem w stanie spokojnie posłuchać muzyki i pograć w coś bez większego tłumaczenia z prawie pełnym zrozumieniem. Kwestia nastawienia. Pamiętam, jak zaczynałem uczyć się niemieckiego. Po 3 latach gimnazjum i 1 roku liceum zapisałem się na dodatkowy niemiecki, bo postanowiłem się za niego wziąć. Po miesiącu na dodatkowym nauczyłem się więcej, niż przez poprzednie 4 lata i uczę się niemieckiego do dziś. Uczę się go 3 razy krócej od angielskiego, ale znam powiedmy tylko 1,5 raza gorzej.
jak się uczysz języków tak jak tutaj http://www.youtube.com/watch?v=K61ehNdpUeM to się nie dziwie, że nie możesz się dogadać.ja będąc w zeszłym roku w wakacje w południowej Francji dogadywałem się z anglikami bez problemu a było ich tam dużo,bo najważniejsze to uczyć się języka dla własnego dobra a nie dlatego, że trzeba
Ale Polacy średnio dość nieźle mówią po angielsku, za to często mówiąc mają tremę i zacinają się myśląc jak tu użyć prawidłowego czasu etc. Zachodnie nacje mogą mówić w stylu "kali głodny kali jeść", nie mają z tego powodu cienia kompleksów i się dogadują. Za to np Włosi albo Francuzi czasem udają że nie znają angielskiego, bo przecież każdy na świecie powinien mówić w ich języku ojczystym.
Bo angielski jest oklepany i obcokrajowcy to lenie powini sie uczyc jakiegos innego jezyka jeszcze.
Znam Rosyjski (mieszkam przy granicy) na własną ręke nauczyłem się Esperanto (łacina/włoski bardzo podobny)
I francuski tyle co w szkole.
Jak ktoś się nie potrafi dogadać z obcokrajowcami...po angielsku po kilku latach nauki...to faktycznie jest kiepsko. Takie osoby powinny się zastanowić, że coś jest albo z nimi nie tak albo ze szkołą. Czasami jedno i drugie...
Już nie mówię nawet na wakacjach pojedziesz gdzieś jakąś dziewczynę poznać... etc. same Polki nie chodzą tylko w Turcji, Grecji czy Hiszpanii :P
Zależy od tego jak się przykładasz. jak chodziłem do gimnazjum to styczność z angielskim miałem tylko w szkole.
Liceum było blisko Rynku Głównego w Krakowie a tam zawsze się kręci dużo Anglików i z każdą rozmową szło mi coraz lepiej. jak nie rozumiesz co do ciebie mówi to prosisz o powtórzenie. Nie ważne czy mówisz na 100 procent poprawnie gramatycznie. Ważne że potrafisz się skomunikować. Oni i tak będą się cieszyć, że wogóle ktoś ich zrozumiał i pomógł.
OdpowiedzKomentuj obrazkiem
Zmodyfikowano
1 raz.
Ostatnia modyfikacja:
7 grudnia 2010 o 19:48
Też tak mam - bo zbyt często okazuje się, że mówię po angielsku na tyle dobrze, a on na tyle źle, że on i tak nic nie rozumie i muszę mu tłumaczyć na migi.
w szkole uczysz się znaczenia słów a nie rozmowy, dopiero gdy już dosyć dużo się rozumie można rozmawiać ale nie z polakiem po np:niemiecku tylko z np:Niemcem bo to dopiero coś da i wcale nie jest to takie trudne jak wam się wydaje( można dogadać się z każdym obcokrajowcem byle by się chciało wcześniej pouczyć tych słówek)
jak oni przyjeżdżają do polski to oni powinni się gimnastykować z językiem a nie my... jak my jedziemy gdzieś tam to staramy się załapać choć parę słowek w ichniejszym języku.
Moja nauka języków obcych wcale bezowocna nie jest. Po rosyjsku/ bialorusku dogadam się bez problemu. Po angielsku też, chociaż czasami są problemy gramatyczne. Jak się postaram to i po niemiecku dam radę przeprowadzić normalną rozmowę. Więc nie jest źle, a do tego cały czas się uczę.
W Polsce jest beznadziejny system nauczania. Nawet ja będąc w klasie dwujęzycznej mam problemy. Za granicą naukę innych języków zaczynają od słówek, konwersacji, a potem dopiero gramatyka. I myślę, że u nas też tak powinno być.
Cholera, prawda. Ostatnio nam na pare dni do klasy hindusa dali. Ja myślałem że jestem w miare średni z ang. Ale jak miałem z nim pogadać to już ciężko było
Bezowocne? Gdyby nie angielski w mojej szkole, w życiu nie poznałabym tyle kultury Turków czy Litwinów. Może czasem się zacinam i nie wiem co powiedzieć, ale bez tego przedmiotu to przecież nie wydusiłabym nic!
Dżizus. Faktycznie jest sie czym chwalić, że się w szkole nie uważało. Chcecie mi powiedzieć, że jeśli sumiennie się uczycie słówek na lekcjach to nie jesteście w stanie wydusić kilku nawet najprostszych słów? To po kiego grzyba chodzicie do szkoły? Zajmujecie miejsce tylko. W XXIw. chwalić się, że się angielskiego nie zna. No normalnie gratuluje. Teraz to najlepiej zrzucić na poziom nauczania. No już w ogóle masakra. I co jeszcze ciekawego powiecie?
Dżizus. Tak głupiej odpowiedzi to się nie spodziewałem. Jeśli chodzisz do szkoły, bo tak każe prawo to od razu Ci mówię daj sobie spokój. To nie ma sensu i tak. Zapewniam, że jak przestaniesz chodzić i zaczniesz szukać pracy tak ambitnej jak kopanie dołów to nikt Cię nie ukaże, ani się na Ciebie nie obrazi. A cieciów do odśnieżania brakuje, więc jak znalazł. Powodzenia w życiu życzę.
żenada Cię bierze? Szkoda, że szlag cię nie trafia! Znam ludzi nieznających zaje.bistego angielskiego ale posługujących się rosyjskim bądź francuskim w mowie i piśmie. Ciemnogród???- echhhh... nie chcę niepotrzebnie bluźnić..
Angielski w dzisiejszych czasach to podstawa, choć owszem, źle to ujęłam -powinnam napisać "nie znają żadnego języka". Angielski posłużył mi tu jako przykład, bo akurat u mnie na uczelni taki język obowiązuje. I nie bulwersuj się tak, bo jeszcze ciebie szlag trafi.
Cóż, byłem ostatnio na obozie międzynarodowym. Jednego dnia był pokaz talentów. Węgrzy prezentowali sztuczki magiczne z kartami. Do każdej brali jakiegoś ochotnika. Większość od nas (tj. Polaków) chętnie brała w tym udział, w końcu jedynie ja zostałem. Pozostali z mojej grupy zaczęli mnie przekonywać, abym wziął udział w jednej ze sztuczek, więc w końcu poszedłem. Węgier zaczął coś do mnie mówić, mówił, mówił, a ja go praktycznie w ogóle nie rozumiałem. W końcu mówi do mnie "szafl". Chyba było to pierwsze słowo, które zrozumiałem. Tak więc potasowałem karty. Potem podzielił te karty na trzy kolumny i znowu mówi coś do mnie. Po pewnym czasie doszedłem do wniosku, że muszę wybrać jedną z tych kolumn, więc wybrałem. Wtedy on znowu potasował karty i kazał mi jedną wybrać. Wtedy zrozumiałem, że mam wybrać konkretną kartę i mówić, w której jest kolumnie. Oczywiście nie pamiętałem już, jakie karty były w tamtej kolumnie, którą wybrałem za pierwszym razem, więc wybrałem jedną z kart, która mi się wydawała, ze była w tamtej kolumnie. Od tej pory już jakoś szło. Za którymś razem wziął karty i podjął się wybrania tej karty, którą ja wybrałem. Ja zastanawiałem się, co zrobić, jeśli karty nie będą się zgadzały (powiedzieć, że odgadł kartę czy nie), jednak wybrał tę kartę, którą wybrałem. Od razu ulga.
Dodam, że jestem jednym z najlepszych uczniów w moim gimnazjum z angielskiego.
Jedno pytanie: Gdzie się uczyłeś języka? Ja w pracy czasem mam do czynienia z obcokrajowcami i rzecz jasna - muszę coś po angielsku powiedzieć. i po prostu mówiłem bez namyślania się jakby tu sklecić zdanie... było widać że ludzie rozumieli co do nich mówiłem.
Czasami zdarzają się w miare dobrzy nauczyciele języków obcych w naszych polskich szkołach...:)
Tyle, że większość nie zwraca dużej uwagi na wymowę jak właśnie na gramatykę. Tak naprawdę o wiele badziej przyda nam się nauka wymowy:)
Moja przyjaciółka która jest Amerykanką (mieszka w Polsce) jak nie trudno się domyślić gada po angielsku perfekcyjnie. A jak zapytałam czy pomoże mi w gramatyce to nic nie umiała. Wcześnie z tamtąd wyjechała i nie nauczyła sie tego w szkole. Gramatyka nie jest wcale taka potrzebna...:)
Jeśli chodzi o rozmowy bezpośrednio to faktycznie perfekcyjna gramatyka nie jest potrzebna. Ale jeżeli przyjdzie Ci tłumaczyć z ang na polski jakiś tekst to bez dobre znajomości gramatyki efekty są często podobne do tłumaczenia zrobionego przez Google Tłumacza. Słówka - przetłumaczone, sens - brak.
na terenie Polski strasznie chcesz się starać? Głupota... Gdziekolwiek się nie ruszysz w d.upie mają naszą ojczystą mowę, więc przyjeżdżając do Nas to oni powinni próbować jakoś się porozumieć. Starania powinniśmy zacząć przekraczając granice. Tyle w temacie..., a tak poważnie to rzeczywiście nauka języków obcych w szkole jest nie warta funta kłaków... :(
Ten demot jest prawdziwy pierwszy raz jak wyjechalem za granice po szkole to nic nie moglem sie dagadac, takze jezyk w szkole nie nauczy nas za bardzo, najlepiej nauczymy sie probujac rozmawiac z "obcokrajowcami"
To, że ty jesteś lebiega z języków nie znaczy, że każdy jest.
Ja na przykład z obcokrajowcami (Hiszpan i Hiszpanka) rozmawiam co najmniej 3 razy w tygodniu na lekcjach. Angielski to lepiej nie mówić - 3 klasa liceum, ostatnia klasówka 1 błąd na cały sprawdzian... Następny rok - SAE, a połowa osób w klasie ledwo FCE będzie zdawała.
Ta pewnie przy normalnym nauczycielu to po jego lekcjach się z nikim nie dogadasz lecz mój na każdy tydzień zadaje ok120-170 słówek czyli mi to za bardzo nie grozi znając to wszystko da się dogadać z anglikiem bo są jeszcze dodatkowo 'kartkówki' z czasów.
A ciekawe, bo po ukończeniu szkoły spokojnie dogadywałam się po angielsku z obcokrajowcami, a nigdy nie miałam dodatkowych lekcji. Chcieć to móc, większosć po prostu boi się używać języka, stąd problemy. Sophisticated może się przydać.
Łał, te wasze FCE, najmniej błędów na sprawdzianie i te de. Łaaał. Wystarczy pojechać do UK chociażby na zmywak, żeby z przeciętnego angielskiego mówić perfekt. Plus nikt nie nauczy Cię akcentu tak, jak masa brytoli dookoła.
Bzdura. Większość ludzi którzy pojechali do UK z kulejącym angielskim z podobnym językiem stamtąd wrócą po kilku latach. Owszem, radzą sobie na co dzień w pracy, dogadują się jakoś. "wash this", "go there", "wait here". I na tym kończy się ich znajomość angielskiego. Ludzie pracujący przez kilka lat w UK wśród anglików nie rozumieją np. korespondencji którą otrzymują, nie mówiąc o odpisaniu na nią. Chyba, że uczą się na kursach lub w domu. Ale nauka języka opierająca się wyłącznie na pracy wśród anglików (pracy typu zmywak, produkcja) nie przyniesie prawie żadnych efektów. Byłem, widziałem i wiem ;)
ja niby nie mam problemów z angielskim. a kiedyś na ulicy podbija do mnie para obcokrajowców w średnim wieku i pytają się po angielsku, czy wiem gdzie jesteśmy, pokazują mi mapę, i pytają się, jak dojść na jakąś tam ulicę. rozumiałam co chcą, ale jak miałam odpowiedzieć, to pustka w głowie. i nagle zapomniałam jak powiedzieć, żeby poszli prosto, a potem wzdłuż rzeki. to zawstydzona pokazałam im palcem gdzie mają iść. a jak już sobie poszli to doznałam olśnienia. i byłam na siebie mega zła, oczywiście.
Wyjedźcie do Stanów na pół roku. Najlepiej na zachodnie wybrzeże, gdzie nie ma Polaków. Po tygodniu sami wystawicie sobie ocenę, albo waszej szkole lub nauczycielowi angielskiego, na ile nauczył was tego języka.
Z każdym się po angielsku dogadam o ile nie jest to amerykanin od siedmiu boleści. Trafiło mi się już kilku takich w różnych grach internetowych. Szczególny problem sprawia im zrozumienie pytań zawierających or-y If-y i would-y. Dogadam się po angielsku z niemcem, czechem, anglikiem, francuzem, norwegiem, włochem, turkiem, malezjańczykiem a nawet ruskiem ale jak trafi się amerykaniec... olaboga ratunku. Niedouczony naród. Jakbym gadała z 3-latkiem.
Samos - to bardzo dobry sposób z tym skypem bo nie każdy może pozwolić sobie na wyjazdy. Szczerze mówiąc, miałam nadzieję, że w pl trochę się pozmieniało ale widzę, że jest tak samo jak kiedyś. Jak pierwszy raz wyjechałam z pl to pierwsze i OSTATNIE zarazem zrozumiałam 'Do you speak english?' - reszta wydawała mi się bełkotem; dodam, że w szkole "uczyłam sie" ang. 12 lat! - niestety z polskim akcentem :(
Jednak, jak to się mówi, podróże kształcą i po czterech latach w róznych krajach, prócz angielskiego, mówiłam jeszcze w 3 językach. Nigdy w życiu nie wyobrażałam sobie nauczyć się dobrze nawet jednego w naszej szkole.
Smutne to trochę bo jak się posłucha np. skandynawczyka to nie da się zorientować, że nie jest z anglojęzycznego kraju.
AnaMert - pogadaj z kimś z Cork (Irlandia) - amerykanin przy tym to bułka z bananem ;)
Mam nadzieję, że się bardzo nie powtarzam bo nie mam czasu czytać wszystkich kom.
Pozdrawiam i mówcie co chcecie pero always jest molto kalo sprechen w kilku idiomas :D
ja po rosyjsku umiem bez szkoły :)
No widzisz... ja w ostatniej klasie miałem cztery, maturę próbną na 84% wtedy, teraz na 80% zdałem. I co?
W czasie wakacyjnych zajęć z natywem (jakieś projekty szkolno-unijne chyba) bez pomocy kumpla, albo słownika dupa była nie pogadanka...
dzisiejsze dzieci neo porozumiały by się tylko z obcokrajowacami gdyby Ci przyjechali na koniach kupić zbroje albo (wersja dla bardziej zaawansowanych) gdyby przyjechał autobus z fanami Justina Bimbera chętnie pokazali by im polską gościnność stadionową
Ludzie nie mogą się dogadać tylko dlatego ,że nie znają tego samego języka. Zwierzęta w ogóle nie potrafią mówić ,mimo tego dogadują się świetnie. Dziwne, co?
Zamrok: Ludzie czasem w tym samym języku nie mogą się dogadać, niestety... ;/
Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 7 grudnia 2010 o 20:21
Wystarczy pojechać na tydzień, dwa do obcego kraju - np na wymianę i umiejętność konwersowania znacznie wzrasta.
Ja się doskonale za granicą z większością osób dogaduje, nie znając miliarda słówek - wystarczy umieć prostymi słowami tłumaczyć te trudniejsze słowa.
a ja po łacinie.
polecam nauke przez skype'a-znalezc ofiare z jezykiem ktorego chcemy sie nauczyc i dzwonic do takiej osoby i gadac o dupie Maryni ;) nawet nie zauwazycie jak juz wymiatacie
@mrrrau1
To zależy od sposobu nauczania, u mnie np. ćwiczymy głównie swobodną konwersację i efekty są - pier*olenie o niczym idzie mi lepiej niż kartkówki ze słowek. ;)
Prawdą jest że nie da się nauczyć języka w szkole. Głupie gry intranetowe i filmy po angielsku mogą cię nauczyć więcej niż szkołą podstawowa do liceum włącznie. Na studiach jest nieco lepiej. Możemy tylko liczyć że ci co teraz zaczynają szkołę, mając język obcy od 1 klasy będą lepiej edukowani od nas.
6 lat nauki angielskiego i noł spiking inglisz ;D
ja skutecznie napier***am w WoWa wiele lat i dzieki temu za granica nie mam problemu z dogadaniem sie. Oczywiscie poza granica kraju a nie Kalmidoru
E tam gadanie. Ja poradziłem sobie wzorowo. Bez najmniejszego zawahania odpowiedziałem... Sorry, I don't understand you
prawda
Bo to nie znajomość języków a umiejętność konwersacji. A wówczas możesz się dogadać z osobami znającymi inne języki niż ty.
nie lubię niemieckiego ale ze starszymi ludźmi w niemczech można po rosyjsku gadać, z czego się cieszę że uczyłem sie tego języka choć niechętnie, ale nie mam problemu z dogadaniem się i z czytaniem, z angielskim mimo nauki najmniej jest mi przydatny, we włoszech niewiele się zda, trza sie bylo uczyc wloskiego i widze że egzotyczne języki bardziej mi się przydaja niz cały angielski
Tak się zastanawiam. Koment wyżej jest całkiem znośny, brak wylgaryzmów więc jakim cudem dostał "poniżej poziomu?"
Ode mnie PLUS. Zaluje ze nie uczylem sie wloskiego badz francuskiego. W szkole na sile wciskano niemiecki. Nauka polegala na zakuwaniu slowek i czasow, a i tak nikt nie potrafil prowadzic rozmowy w tym jezyku.
po pijaku jest ok, kulawo znam jezyki, ale w tym stanie zawsze sie dogadam i jest git
Tzw. "pijacki angielski" - jesteś w tak szampańskim humorze, że automatycznie wydaje ci się, że twój język obcy jest zajebiście dobry i że wszyscy są zachwyceni... I tylko ci się tak wydaje.
heheh dokładnie Haludek;P;)
Jest bezowocna bo się nie przykładasz.
wybuchnełam śmiechem jak to przeczytałam ;)) +
Jest taka zasada w języku polskim, że nie powinno się kogoś poprawiać, jeżeli nie jest się pewnym. Czasowniki wybuchnęłam i wybuchłam są formami równoległymi, jednakże "osoba raczej wybuchnęła", zaś "wojna raczej wybuchła". Nie rozumiem więc, dlaczego komentarz dodany przez AniaaaxD jest na minusie?
Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 13 grudnia 2010 o 20:11
Ja z każdym obcokrajowcem się dogadam, tylko mnie potem ręce bolą od tłumaczenia.
Witamy w Polsce. Ja po 9 latach nauki angielskiego umiem tyle co po pierwszym roku nauki...
A to dziwne, bo po 9 latach nauki angielskiego byłem w stanie spokojnie posłuchać muzyki i pograć w coś bez większego tłumaczenia z prawie pełnym zrozumieniem. Kwestia nastawienia. Pamiętam, jak zaczynałem uczyć się niemieckiego. Po 3 latach gimnazjum i 1 roku liceum zapisałem się na dodatkowy niemiecki, bo postanowiłem się za niego wziąć. Po miesiącu na dodatkowym nauczyłem się więcej, niż przez poprzednie 4 lata i uczę się niemieckiego do dziś. Uczę się go 3 razy krócej od angielskiego, ale znam powiedmy tylko 1,5 raza gorzej.
A ta 'chuda' po co wystawa to kolano ????
Tak się nie dogada
jak się uczysz języków tak jak tutaj http://www.youtube.com/watch?v=K61ehNdpUeM to się nie dziwie, że nie możesz się dogadać.ja będąc w zeszłym roku w wakacje w południowej Francji dogadywałem się z anglikami bez problemu a było ich tam dużo,bo najważniejsze to uczyć się języka dla własnego dobra a nie dlatego, że trzeba
To, że masz 5 z angielskiego w szkole nie znaczy, że dobrze i komunikatywnie owy język znasz. Nauka angielskiego w szkołach to dno.
Zależy w jakich. Ja mam perfekcyjną nauczycielkę, bez problemu dogaduję się z obcokrajowcami:)
Ale Polacy średnio dość nieźle mówią po angielsku, za to często mówiąc mają tremę i zacinają się myśląc jak tu użyć prawidłowego czasu etc. Zachodnie nacje mogą mówić w stylu "kali głodny kali jeść", nie mają z tego powodu cienia kompleksów i się dogadują. Za to np Włosi albo Francuzi czasem udają że nie znają angielskiego, bo przecież każdy na świecie powinien mówić w ich języku ojczystym.
To prawda, prawdziwi Anglicy mówią szybko, bełkoczą i łączą kilka wyrazów w jeden. Do tego często mówią slangiem.
To bardzo dziwne, bo "prawdziwi Polacy" nie robią tak samo?
Bo angielski jest oklepany i obcokrajowcy to lenie powini sie uczyc jakiegos innego jezyka jeszcze.
Znam Rosyjski (mieszkam przy granicy) na własną ręke nauczyłem się Esperanto (łacina/włoski bardzo podobny)
I francuski tyle co w szkole.
A własnie ze nie ! MI sie jezyk wtedy rozkreca i wynajduje wyrazy ktorych nawet nie pamietam i wogole rozmowa sie sama rozkreca :D
Jak ktoś się nie potrafi dogadać z obcokrajowcami...po angielsku po kilku latach nauki...to faktycznie jest kiepsko. Takie osoby powinny się zastanowić, że coś jest albo z nimi nie tak albo ze szkołą. Czasami jedno i drugie...
Już nie mówię nawet na wakacjach pojedziesz gdzieś jakąś dziewczynę poznać... etc. same Polki nie chodzą tylko w Turcji, Grecji czy Hiszpanii :P
Zależy od tego jak się przykładasz. jak chodziłem do gimnazjum to styczność z angielskim miałem tylko w szkole.
Liceum było blisko Rynku Głównego w Krakowie a tam zawsze się kręci dużo Anglików i z każdą rozmową szło mi coraz lepiej. jak nie rozumiesz co do ciebie mówi to prosisz o powtórzenie. Nie ważne czy mówisz na 100 procent poprawnie gramatycznie. Ważne że potrafisz się skomunikować. Oni i tak będą się cieszyć, że wogóle ktoś ich zrozumiał i pomógł.
Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 7 grudnia 2010 o 19:48
Też tak mam - bo zbyt często okazuje się, że mówię po angielsku na tyle dobrze, a on na tyle źle, że on i tak nic nie rozumie i muszę mu tłumaczyć na migi.
Jak tu się dogadać z obcokrajowcem jak Polak z Polakiem nie potrafi
Bo języków to trzeba się uczyć z neta, z filmów, z rozmów etc. a nie "Wpisz w wolne miejsca present simple albo present continuous" ;)
w szkole uczysz się znaczenia słów a nie rozmowy, dopiero gdy już dosyć dużo się rozumie można rozmawiać ale nie z polakiem po np:niemiecku tylko z np:Niemcem bo to dopiero coś da i wcale nie jest to takie trudne jak wam się wydaje( można dogadać się z każdym obcokrajowcem byle by się chciało wcześniej pouczyć tych słówek)
"-We're talking about 2 hours by now and I still don't know where are you from. -Poland, and you? -K*rwa mać..."
Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 7 grudnia 2010 o 20:03
jak oni przyjeżdżają do polski to oni powinni się gimnastykować z językiem a nie my... jak my jedziemy gdzieś tam to staramy się załapać choć parę słowek w ichniejszym języku.
Moja nauka języków obcych wcale bezowocna nie jest. Po rosyjsku/ bialorusku dogadam się bez problemu. Po angielsku też, chociaż czasami są problemy gramatyczne. Jak się postaram to i po niemiecku dam radę przeprowadzić normalną rozmowę. Więc nie jest źle, a do tego cały czas się uczę.
Ale i tak największa trudność to dogadanie się z Węgrem w sklepie, który ni w ząb rosyjskiego, niemieckiego ani angielskiego.
Potwierdzam, są takie sklepy, które ni w ząb rosyjskiego, niemieckiego ani angielskiego.
Poza monopolowymi, tam każdy Polak się dogada.
To słabo się uczysz.
W Polsce jest beznadziejny system nauczania. Nawet ja będąc w klasie dwujęzycznej mam problemy. Za granicą naukę innych języków zaczynają od słówek, konwersacji, a potem dopiero gramatyka. I myślę, że u nas też tak powinno być.
szybciej się dogadam z obcokrajanem niż z moją panią z angla
Cholera, prawda. Ostatnio nam na pare dni do klasy hindusa dali. Ja myślałem że jestem w miare średni z ang. Ale jak miałem z nim pogadać to już ciężko było
Bezowocne? Gdyby nie angielski w mojej szkole, w życiu nie poznałabym tyle kultury Turków czy Litwinów. Może czasem się zacinam i nie wiem co powiedzieć, ale bez tego przedmiotu to przecież nie wydusiłabym nic!
Prędzej dogadam się z obcokrajowcem, niż dostanę 5 ;D
Dżizus. Faktycznie jest sie czym chwalić, że się w szkole nie uważało. Chcecie mi powiedzieć, że jeśli sumiennie się uczycie słówek na lekcjach to nie jesteście w stanie wydusić kilku nawet najprostszych słów? To po kiego grzyba chodzicie do szkoły? Zajmujecie miejsce tylko. W XXIw. chwalić się, że się angielskiego nie zna. No normalnie gratuluje. Teraz to najlepiej zrzucić na poziom nauczania. No już w ogóle masakra. I co jeszcze ciekawego powiecie?
Dżizus. Tak głupiej odpowiedzi to się nie spodziewałem. Jeśli chodzisz do szkoły, bo tak każe prawo to od razu Ci mówię daj sobie spokój. To nie ma sensu i tak. Zapewniam, że jak przestaniesz chodzić i zaczniesz szukać pracy tak ambitnej jak kopanie dołów to nikt Cię nie ukaże, ani się na Ciebie nie obrazi. A cieciów do odśnieżania brakuje, więc jak znalazł. Powodzenia w życiu życzę.
Ja to zawsze najpierw mam problem z rozpoznaniem jezyka:)
Minus, bo moja JEST owocna. Żenada mnie bierze, jak widzę ludzi, którzy są ze mną na drugim roku studiów i nie znają angielskiego. Ciemnogród.
żenada Cię bierze? Szkoda, że szlag cię nie trafia! Znam ludzi nieznających zaje.bistego angielskiego ale posługujących się rosyjskim bądź francuskim w mowie i piśmie. Ciemnogród???- echhhh... nie chcę niepotrzebnie bluźnić..
Angielski w dzisiejszych czasach to podstawa, choć owszem, źle to ujęłam -powinnam napisać "nie znają żadnego języka". Angielski posłużył mi tu jako przykład, bo akurat u mnie na uczelni taki język obowiązuje. I nie bulwersuj się tak, bo jeszcze ciebie szlag trafi.
Cóż, byłem ostatnio na obozie międzynarodowym. Jednego dnia był pokaz talentów. Węgrzy prezentowali sztuczki magiczne z kartami. Do każdej brali jakiegoś ochotnika. Większość od nas (tj. Polaków) chętnie brała w tym udział, w końcu jedynie ja zostałem. Pozostali z mojej grupy zaczęli mnie przekonywać, abym wziął udział w jednej ze sztuczek, więc w końcu poszedłem. Węgier zaczął coś do mnie mówić, mówił, mówił, a ja go praktycznie w ogóle nie rozumiałem. W końcu mówi do mnie "szafl". Chyba było to pierwsze słowo, które zrozumiałem. Tak więc potasowałem karty. Potem podzielił te karty na trzy kolumny i znowu mówi coś do mnie. Po pewnym czasie doszedłem do wniosku, że muszę wybrać jedną z tych kolumn, więc wybrałem. Wtedy on znowu potasował karty i kazał mi jedną wybrać. Wtedy zrozumiałem, że mam wybrać konkretną kartę i mówić, w której jest kolumnie. Oczywiście nie pamiętałem już, jakie karty były w tamtej kolumnie, którą wybrałem za pierwszym razem, więc wybrałem jedną z kart, która mi się wydawała, ze była w tamtej kolumnie. Od tej pory już jakoś szło. Za którymś razem wziął karty i podjął się wybrania tej karty, którą ja wybrałem. Ja zastanawiałem się, co zrobić, jeśli karty nie będą się zgadzały (powiedzieć, że odgadł kartę czy nie), jednak wybrał tę kartę, którą wybrałem. Od razu ulga.
Dodam, że jestem jednym z najlepszych uczniów w moim gimnazjum z angielskiego.
Bezowocna to była praca Twoich rodziców, kiedy Cię robili
" juł mast goł strejt, if juł get tu trafik lajts juł mast tern left" :)
Jedno pytanie: Gdzie się uczyłeś języka? Ja w pracy czasem mam do czynienia z obcokrajowcami i rzecz jasna - muszę coś po angielsku powiedzieć. i po prostu mówiłem bez namyślania się jakby tu sklecić zdanie... było widać że ludzie rozumieli co do nich mówiłem.
dokładnie :D
Chyba twoja.
test http://zadaniazmatmy.blogspot.com/
Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 7 grudnia 2010 o 23:19
oooo kerwa! na drugim planie Jim Morrison ! :O on żyje!
Czasami zdarzają się w miare dobrzy nauczyciele języków obcych w naszych polskich szkołach...:)
Tyle, że większość nie zwraca dużej uwagi na wymowę jak właśnie na gramatykę. Tak naprawdę o wiele badziej przyda nam się nauka wymowy:)
Moja przyjaciółka która jest Amerykanką (mieszka w Polsce) jak nie trudno się domyślić gada po angielsku perfekcyjnie. A jak zapytałam czy pomoże mi w gramatyce to nic nie umiała. Wcześnie z tamtąd wyjechała i nie nauczyła sie tego w szkole. Gramatyka nie jest wcale taka potrzebna...:)
Jeśli chodzi o rozmowy bezpośrednio to faktycznie perfekcyjna gramatyka nie jest potrzebna. Ale jeżeli przyjdzie Ci tłumaczyć z ang na polski jakiś tekst to bez dobre znajomości gramatyki efekty są często podobne do tłumaczenia zrobionego przez Google Tłumacza. Słówka - przetłumaczone, sens - brak.
na terenie Polski strasznie chcesz się starać? Głupota... Gdziekolwiek się nie ruszysz w d.upie mają naszą ojczystą mowę, więc przyjeżdżając do Nas to oni powinni próbować jakoś się porozumieć. Starania powinniśmy zacząć przekraczając granice. Tyle w temacie..., a tak poważnie to rzeczywiście nauka języków obcych w szkole jest nie warta funta kłaków... :(
demot:Rozmowy z obcokrajowcem:polska młodzież bije na głowę całą Europę!
Ten demot jest prawdziwy pierwszy raz jak wyjechalem za granice po szkole to nic nie moglem sie dagadac, takze jezyk w szkole nie nauczy nas za bardzo, najlepiej nauczymy sie probujac rozmawiac z "obcokrajowcami"
http://www.youtube.com/user/SzkolaOK#p/u/3/1TGUWo-_lM8
To tak odnośnie języków.
Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 8 grudnia 2010 o 13:25
To, że ty jesteś lebiega z języków nie znaczy, że każdy jest.
Ja na przykład z obcokrajowcami (Hiszpan i Hiszpanka) rozmawiam co najmniej 3 razy w tygodniu na lekcjach. Angielski to lepiej nie mówić - 3 klasa liceum, ostatnia klasówka 1 błąd na cały sprawdzian... Następny rok - SAE, a połowa osób w klasie ledwo FCE będzie zdawała.
Ta pewnie przy normalnym nauczycielu to po jego lekcjach się z nikim nie dogadasz lecz mój na każdy tydzień zadaje ok120-170 słówek czyli mi to za bardzo nie grozi znając to wszystko da się dogadać z anglikiem bo są jeszcze dodatkowo 'kartkówki' z czasów.
A ciekawe, bo po ukończeniu szkoły spokojnie dogadywałam się po angielsku z obcokrajowcami, a nigdy nie miałam dodatkowych lekcji. Chcieć to móc, większosć po prostu boi się używać języka, stąd problemy. Sophisticated może się przydać.
Łał, te wasze FCE, najmniej błędów na sprawdzianie i te de. Łaaał. Wystarczy pojechać do UK chociażby na zmywak, żeby z przeciętnego angielskiego mówić perfekt. Plus nikt nie nauczy Cię akcentu tak, jak masa brytoli dookoła.
Bzdura. Większość ludzi którzy pojechali do UK z kulejącym angielskim z podobnym językiem stamtąd wrócą po kilku latach. Owszem, radzą sobie na co dzień w pracy, dogadują się jakoś. "wash this", "go there", "wait here". I na tym kończy się ich znajomość angielskiego. Ludzie pracujący przez kilka lat w UK wśród anglików nie rozumieją np. korespondencji którą otrzymują, nie mówiąc o odpisaniu na nią. Chyba, że uczą się na kursach lub w domu. Ale nauka języka opierająca się wyłącznie na pracy wśród anglików (pracy typu zmywak, produkcja) nie przyniesie prawie żadnych efektów. Byłem, widziałem i wiem ;)
Jezus z tyłu :O
czemu tej pani z ust wchodzi łańcuch?
MUSI BYĆ JEJ CIĘŻKO JEŚLI MÓWI Z DRUTEM W BUZI
ja jestem we Francji pol roku i rozumiem co do mnie mowia, ale jeszcze nie potrafie im odpowiedziec dobrze bo nie znam slow.
to jest dobra nauka w ten sposob czlowiek szybciej sie uczy to takie polaczenie teori z praktyka
musisz sobie widocznie kupić lepszy mózg.
popieram przedmówcę. moja siostra wyjechała na wakacje za granicę. bez problemu dogadywała się z ludźmi, a nawet ma kilku kumpli.
ja niby nie mam problemów z angielskim. a kiedyś na ulicy podbija do mnie para obcokrajowców w średnim wieku i pytają się po angielsku, czy wiem gdzie jesteśmy, pokazują mi mapę, i pytają się, jak dojść na jakąś tam ulicę. rozumiałam co chcą, ale jak miałam odpowiedzieć, to pustka w głowie. i nagle zapomniałam jak powiedzieć, żeby poszli prosto, a potem wzdłuż rzeki. to zawstydzona pokazałam im palcem gdzie mają iść. a jak już sobie poszli to doznałam olśnienia. i byłam na siebie mega zła, oczywiście.
Wyjedźcie do Stanów na pół roku. Najlepiej na zachodnie wybrzeże, gdzie nie ma Polaków. Po tygodniu sami wystawicie sobie ocenę, albo waszej szkole lub nauczycielowi angielskiego, na ile nauczył was tego języka.
Z każdym się po angielsku dogadam o ile nie jest to amerykanin od siedmiu boleści. Trafiło mi się już kilku takich w różnych grach internetowych. Szczególny problem sprawia im zrozumienie pytań zawierających or-y If-y i would-y. Dogadam się po angielsku z niemcem, czechem, anglikiem, francuzem, norwegiem, włochem, turkiem, malezjańczykiem a nawet ruskiem ale jak trafi się amerykaniec... olaboga ratunku. Niedouczony naród. Jakbym gadała z 3-latkiem.
Samos - to bardzo dobry sposób z tym skypem bo nie każdy może pozwolić sobie na wyjazdy. Szczerze mówiąc, miałam nadzieję, że w pl trochę się pozmieniało ale widzę, że jest tak samo jak kiedyś. Jak pierwszy raz wyjechałam z pl to pierwsze i OSTATNIE zarazem zrozumiałam 'Do you speak english?' - reszta wydawała mi się bełkotem; dodam, że w szkole "uczyłam sie" ang. 12 lat! - niestety z polskim akcentem :(
Jednak, jak to się mówi, podróże kształcą i po czterech latach w róznych krajach, prócz angielskiego, mówiłam jeszcze w 3 językach. Nigdy w życiu nie wyobrażałam sobie nauczyć się dobrze nawet jednego w naszej szkole.
Smutne to trochę bo jak się posłucha np. skandynawczyka to nie da się zorientować, że nie jest z anglojęzycznego kraju.
AnaMert - pogadaj z kimś z Cork (Irlandia) - amerykanin przy tym to bułka z bananem ;)
Mam nadzieję, że się bardzo nie powtarzam bo nie mam czasu czytać wszystkich kom.
Pozdrawiam i mówcie co chcecie pero always jest molto kalo sprechen w kilku idiomas :D
A ta pani zjadła łańcuch i wyszedł jej potylicą...
ja umiem jedno zdanie po norwesku:
Jeg snakker ikke norsk
to znaczy nie mowie po norwesku
jak sie połyka łańcuchy to się zawsze dogada...
to się do nauki przyłóż a jeśli ci nie idzie- poświęć czas na coś pożytecznego
prawda, jak ostatnio chinczyk do nas podeszedl i pytal sie o autobus po angielsku to nas zatkalo O.o
Ja tam z innym polakiem dogadać nie mogę po lekcjach polskiego z moją polonistką. :)