Debile są różni. Dzisiaj jadąc autostradową obwodnicą wrocławia (niecałe 120km/h środkowy pas, na 3) zauważyłem jak coś spada z busa (pick-up). Okazał się że to rura, dość gryba, której ten debil nie przypiął. Ciężarówka jadąca prawym pasem zrobiła unik żeby nie przywalić i zjechała na lewy pas hamując. Samochód jadący przede mną zrobił unik przed ciężarówką w lewo i ja tak samo, jakbym jechał szybciej to bym nie zdążył. Dobrze że jadące lewym pasem audi też się zorientowało o co chodzi i w porę wyhamował. Teraz strach pomyśleć co by się stało gdyby ktoś z nas źle zareagował. Prawie jak oszukać przeznaczenie.
pisałem już parę razy, że jeżdżę zawodowo... różne sytuacje się zdarzają, ale dzisiejszy dzień był na prawdę super. Jakaś wieś, zatrzymuję się by przepuścić kobietę na pasach. W lusterku dostrzegłem auto zaczynające mnie wyprzedzać. Nie mam klaksonu, wrzuciłem jeden, wystrzeliłem ze sprzęgła i depłem od razu po hamulcach. Kobieta odskoczyła w tył robiąc oburzoną minę. Jej mina szybko zmieniła się w bardzo zdziwioną, gdy zobaczyła auto wyprzedzające mnie na pasach z dosyć dużą prędkością. Szkoda, że sprinterem nie jestem w stanie dogonić osobówki :] Parę godzin później podobna sytuacja, droga jednokierunkowa, pasy. Jechałem prawą stroną, puszczam kobietę. I znowu luk w lusterku, a gość jadący za mną wyrywa do przodu. Dobrze, że jakaś starsza kobieta szła i nie zdążyła się wychylić... A mnie znowu aż zatelepotało z nerwów, bo nic tylko zlapać takiego gnoja i sponiewierać. Spieszyć się trzeba z głową.
OdpowiedzKomentuj obrazkiem
Zmodyfikowano
2 razy.
Ostatnia modyfikacja:
19 czerwca 2012 o 17:22
Dawid podziękowała choć Tobie, ja na jej miejscu szybko poleciał bym po flaszkę z górnej półki lub stos słodyczy, czy czegoś tam. To i tak było by mało, ale jakiś symbol podziękowania musiał by być.
Nikt mi za nic nie dziękował. Staram się nie stwarzać niebezpiecznych sytuacji na drodze np. przepuszczając ludzi na pasach, zawsze lukam w lusterko co się dzieje za mną. Szczególnie na dwupasmówkach, zwalniam z lekkim wyprzedzeniem i patrzę co robi gość na sąsiednim pasie, jeśli widzę, że również zwalnia to się zatrzymuję, jeśli widzę, że jedzie dalej to przyspieszam nie dając możliwości pieszemu wejścia na pasy. Czasami jednak trafi się na debila, który wyrwie się bezmyślnie do wyprzedzania i wtedy ciężko jest w jakikolwiek sposób zareagować. A miałem akurat pecha dzisiaj trafić na dwóch takich. Irytują mnie tacy, don figo-fago, jacy to oni nie są kierowcy. Ludzie zrozumcie, że siadając za kierownicę bierzecie odpowiedzialność również za innych, za zdrowie i życie postronnych ludzi. Najbardziej przeraża mnie widok małych dzieci stojących przy przejściach, jeśli tylko mam możliwość bezpiecznie je przepuścić, to zawsze się zatrzymuję, bez względu na to jak mi się spieszy, choćby z tego powodu, że dziecko poczeka chwilę cierpliwie, a po chwili stwierdzi, że "pewnie zdąży" przebiec i niewiele trzeba... Sam nie uważam się za dobrego kierowcę, ale staram się używać mózgu.
Ja jak kogoś przepuszczam na pasach, to też zawszę patrzę co robi ktoś na drugim pasie, tylko ja zawszę się już zatrzymuje i najwyżej używam klaksonu, jak widzę że ktoś jedzie dalej ( jak jadę autem ), zwykle jednak poruszam się rowerem i największy problem mam na przejazdach rowowych, znam przepisy i jeżdżę zgodnie z nimi, a i tak kierowcy albo hamują awaryjnie, tuż przed przejazdem, albo nawet nie zwalniają i jadą jak dyby nigdy nic, na szczęście mam hamulce tarczowe, choć już raz mnie gościu potrącił, zatrzymał się, widzi że na niego krzyczę i wymachuję co on najlepszego robi, przecież widział że jadę, dlaczego mnie nie przepuścił, a ten odjeżdża...
Też miałem DwaiD taką sytuację że na pasach misiałem odskoczyć do tyłu bo my mnie pierdyknął koleś taką japońską małą ciężarówka. Dobrze że z za osobówki wiedziałem co robi. Ale jakby szła jakaś starsza osoba czy niższa ode mnie ze 20 cm to by mogło być po człowieku.
Też przepuszczam na pasach dzieci i kobiety z wózkami. Jak widzę że ktoś się waha to też wolę puścić, bo na drodze trzeba myśleć za wszystkich. ja jak jeżdżę rowerem to po chodniku lub ścieżce. I do takich rowerzystów mam szacunek, i traktuje ich na równi z pieszymi. Ale tych ślimaków co hamują cały ruch jadąc ulicą nienawidzę. Może dlatego że jeżdżę szybko nawet jak mi się nie spieszy. Ale mimo iż czasem zapierdzielam 150 po mieście to nigdy nie zajeżdżam, nie wymuszam, nie jadę wolnym pasem do końca żeby się wepchnąć na właściwy przed samymi światłami (takich nie puszczam), zjeżdżam jak widzę że mnie ktoś chce wyprzedzać, i przede wszystkim na bieżąco naprawiam wszystkie usterki związane z zachowaniem samochodu na drodze. I nawet jak miałem Nexie wartą 1000 zł to ładowałem w do próchno żeby było bezpieczne.
@Qrvishon - od razu mówię, rowerzysta nie może jechać po chodniku, niemały mandat jest za to, w mieście może jechać dragą jak i ścieżką rowerową, zmuszony jest jechać ścieżką tylko i wyłącznie, jak obok drogi takowa się znajduje, a na drodze jest podniesiona prędkość ( większa niż standard. 50 km/h ) jeśli nie ma obok równoległej ścieżki rowerowej, to może jechać po tej drodze. Chyba że jest postawiony znak zakazu ruchu rowerowego. Ja rowerem na równej drodze jeżdżę zwykle ok 40 km/h i skoro ograniczenie jest do 50 km/h to jakoś nie widzę żebym tamował ruch, zresztą to ograniczenie do 50 km/h mnie też obowiązuje :D Niestety ale lubię jeździć drogą, ponieważ jestem bezpieczniejszy na niej, niż na ścieżce rowerowej. Jak jadę drogą, to kierowcy respektują moje prawa, czasem tylko zajeżdżają drogę. Jak jadę ścieżką, to niestety o potrącenie jest bardzo łatwo, kierowcy w ogóle nie respektują pierwszeństwa na przejeździe rowerowym. Czasem jadąc po ścieżce boję się jechać szybko, raz już mnie potrącili, kilkanaście razy było bliżej niż pół metra, więc sorry, ale jak prawnie będę mógł jechać po ulicy, to będę nią jechać. Oczywiście są tacy, co się wloką ulicą, ale ja jeżdżę dość szybko, i myślę że nikomu to nie przeszkadza...
Jeśli nie ma ścieżki rowerowej to możesz jechać po chodniku. Żeby jechać po ulicy musisz mieć co najmniej kartę rowerową, a nie wszyscy tym dysponują. Ja zazwyczaj jeżdżę od 60 do 90km/h zależnie od warunków w mieście (strefy wolniej oczywiście). Ale rowerzystów i pieszych puszczam zawsze jak skręcam, taki jest przepis. A poza tym przecież widać kolesia na rowerze jak się go wyprzedza na kilka sekund przed skrętem w prawo (zazwyczaj) więc wiadomo że można w niego trafić. Ale przyznaje że wielu kierowców to po prostu debile, a za debilizm niestety uprawnień się nie odbiera.
Jakim trzeba być samolubem, żeby popełniając samobójstwo wplątywać w to niewinne osoby, najgorzej mają maszyniści, bo oni widząc ofiarę mają ponad kilkanaście sekund do samego zdarzenia i wiedzą, że nie mogą absolutnie nic zrobić, chwila w której maszynista zauważa samobójce na torach jest jedna z najgorszych o jakich mogę pomyśleć... a ci samolubni samobójcy nawet nie pomyślą o drugiej osobie, czy nie mogli by wszyscy popełniać samobójstw skacząc z mostu, czy jakoś tak ? Ogólnie moim zdaniem najlepszy jest skok z samolotu ze spadochronem, bo w trakcie spadania zawsze możesz się rozmyślić i rozłożyć spadochron ( a nuż ci się spodoba skakanie ze spadochronem )... :D
OdpowiedzKomentuj obrazkiem
Zmodyfikowano
1 raz.
Ostatnia modyfikacja:
18 czerwca 2012 o 23:04
raich: wtedy mam spadochron, właśnie po to :)
Malolata: no sorry, jak już chcesz się zabić, to chyba wysupłasz 1500zł na skok, to jest miesiąc dłużej w pracy, jeśli pracujesz na kasie w markecie.
Dokładnie char, właśnie przez spadochron ( możliwość rezygnacji z planu samobójstwa, w trakcie spadania ) myślę że jest to ciekawe rozwiązanie, a to że drogo wydaje mi się słabym argumentem, zaciągnąć kredyt jest łatwo, a samobójca zwykle wcale nie myśli o pieniądzach...
tak na serio, to jest ok 5 k na szkolenie, żeby móc oddać samodzielny skok, ale za tam 200 zł można skoczyć w tandemie z instruktorem, tylko że tam nie ma się jak zabić...
Małolata: jak nie umiesz zabić się z klasa, to lepiej nie rob tego wcale! :P
Co do tych 5k, to nie trzeba od razu kupowac kursu AFF. Wystarczy skok z liny, z 800m. Jak sie zdecydujesz, to odpinasz glowny i nie otwierasz zapasowki. :)
"pie*dolona k*rwa"? człowieku, a znałeś jej problemy, jej życie, to co czuła... nie. nie wiesz nic o sytuacji więc proszę nie oceniaj tak łatwo, bo możesz to zrobić źle
aha, czyli jak mam problem to pozwala mi to bez żadnych wyrzutów zabić dwoje niewinnych dzieci??? po za tym przeczytałeś fragment: "że jeśli ona nie może mieć dzieci przy sobie, to i on ich nie dostanie" ? to świadczy, że kobieta zabiła je specjalnie... niewinne, małe dzieci.
OdpowiedzKomentuj obrazkiem
Zmodyfikowano
1 raz.
Ostatnia modyfikacja:
19 czerwca 2012 o 16:57
Jednak i tatulek zasłużył na miano pie...nego sk...na. Idioci wierzący w "prawo do szczęścia" powinni pamiętać, że rozwód zawsze masakruje dzieci, ten zmasakrował je również dosłownie.
Zamiast emocji proponuję zdziebko sprawiedliwości i logiki. Albo:
a. kobieta była niepoczytalna, wtedy nie można jej nazywać pie..ną k..wą, albo:
b. nie była niepoczytalna, wtedy tatulek, który chce jej odebrać prawa do dzieci, jest pie..nym sk..nem. Jest też tchórzem, bo nie potrafi walczyć o to, co najważniejsze. A rozwód jest fajny tylko w amerykańskich filmach. W życiu jest straszny jak masakra piłą mechaniczną.
Mój kolega jeździł jak to zwał Tirami (wiem że jest to błędna nazwa). Wracał do domu, pozostało jemu z 5 km. Była noc padało, jechał powoli. Dwóch pijaczków bez świateł wjechało jemu prosto pod koła. Wyjechali z drogi leśnej. Ile miał przez to problemów i posiedział trochę w areszcie. W końcu wyszedł jako nie winny. Do tej pory ma wyrzuty sumienia. Już więcej nie wsiadł w tego typu auta. Zmienił pracę, która nie daje mu tyle satysfakcji co jazda wielkim ciągnikiem siodłowym.
Pracuję w autopomocy, często jestem w trasie i wiele widze.. Dzisiaj trasa ok 500 km i niezliczenie wiele akcji na drodze. Co dziwne najczęściej niebezpiecznie wyprzedzały mnie kobiety.. - przedsctawicielki handlowe. Właśnie przedstawiciele handlowi w swoich służbowych autach to zmora na naszych drogach i nie mówcie że nie. Pozdrawiam koledzy
Dlatego właśnie zgodziłem się na warunki rozwodowe z pozwu byłej żony. Ale idź do sądu i powiedz, że masz taki problem - jak w sądach rodzinnych nie słyszeli o parytecie?
Ja też mam tam konto i opisuję wyłącznie prawdziwe wydarzenia.
Debile są różni. Dzisiaj jadąc autostradową obwodnicą wrocławia (niecałe 120km/h środkowy pas, na 3) zauważyłem jak coś spada z busa (pick-up). Okazał się że to rura, dość gryba, której ten debil nie przypiął. Ciężarówka jadąca prawym pasem zrobiła unik żeby nie przywalić i zjechała na lewy pas hamując. Samochód jadący przede mną zrobił unik przed ciężarówką w lewo i ja tak samo, jakbym jechał szybciej to bym nie zdążył. Dobrze że jadące lewym pasem audi też się zorientowało o co chodzi i w porę wyhamował. Teraz strach pomyśleć co by się stało gdyby ktoś z nas źle zareagował. Prawie jak oszukać przeznaczenie.
pisałem już parę razy, że jeżdżę zawodowo... różne sytuacje się zdarzają, ale dzisiejszy dzień był na prawdę super. Jakaś wieś, zatrzymuję się by przepuścić kobietę na pasach. W lusterku dostrzegłem auto zaczynające mnie wyprzedzać. Nie mam klaksonu, wrzuciłem jeden, wystrzeliłem ze sprzęgła i depłem od razu po hamulcach. Kobieta odskoczyła w tył robiąc oburzoną minę. Jej mina szybko zmieniła się w bardzo zdziwioną, gdy zobaczyła auto wyprzedzające mnie na pasach z dosyć dużą prędkością. Szkoda, że sprinterem nie jestem w stanie dogonić osobówki :] Parę godzin później podobna sytuacja, droga jednokierunkowa, pasy. Jechałem prawą stroną, puszczam kobietę. I znowu luk w lusterku, a gość jadący za mną wyrywa do przodu. Dobrze, że jakaś starsza kobieta szła i nie zdążyła się wychylić... A mnie znowu aż zatelepotało z nerwów, bo nic tylko zlapać takiego gnoja i sponiewierać. Spieszyć się trzeba z głową.
Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 19 czerwca 2012 o 17:22
@Qrvishon: To teraz uważaj na wszystko co robisz. Śmierć zawsze dopomina się o swoje. :P
Dawid podziękowała choć Tobie, ja na jej miejscu szybko poleciał bym po flaszkę z górnej półki lub stos słodyczy, czy czegoś tam. To i tak było by mało, ale jakiś symbol podziękowania musiał by być.
Nikt mi za nic nie dziękował. Staram się nie stwarzać niebezpiecznych sytuacji na drodze np. przepuszczając ludzi na pasach, zawsze lukam w lusterko co się dzieje za mną. Szczególnie na dwupasmówkach, zwalniam z lekkim wyprzedzeniem i patrzę co robi gość na sąsiednim pasie, jeśli widzę, że również zwalnia to się zatrzymuję, jeśli widzę, że jedzie dalej to przyspieszam nie dając możliwości pieszemu wejścia na pasy. Czasami jednak trafi się na debila, który wyrwie się bezmyślnie do wyprzedzania i wtedy ciężko jest w jakikolwiek sposób zareagować. A miałem akurat pecha dzisiaj trafić na dwóch takich. Irytują mnie tacy, don figo-fago, jacy to oni nie są kierowcy. Ludzie zrozumcie, że siadając za kierownicę bierzecie odpowiedzialność również za innych, za zdrowie i życie postronnych ludzi. Najbardziej przeraża mnie widok małych dzieci stojących przy przejściach, jeśli tylko mam możliwość bezpiecznie je przepuścić, to zawsze się zatrzymuję, bez względu na to jak mi się spieszy, choćby z tego powodu, że dziecko poczeka chwilę cierpliwie, a po chwili stwierdzi, że "pewnie zdąży" przebiec i niewiele trzeba... Sam nie uważam się za dobrego kierowcę, ale staram się używać mózgu.
Ja jak kogoś przepuszczam na pasach, to też zawszę patrzę co robi ktoś na drugim pasie, tylko ja zawszę się już zatrzymuje i najwyżej używam klaksonu, jak widzę że ktoś jedzie dalej ( jak jadę autem ), zwykle jednak poruszam się rowerem i największy problem mam na przejazdach rowowych, znam przepisy i jeżdżę zgodnie z nimi, a i tak kierowcy albo hamują awaryjnie, tuż przed przejazdem, albo nawet nie zwalniają i jadą jak dyby nigdy nic, na szczęście mam hamulce tarczowe, choć już raz mnie gościu potrącił, zatrzymał się, widzi że na niego krzyczę i wymachuję co on najlepszego robi, przecież widział że jadę, dlaczego mnie nie przepuścił, a ten odjeżdża...
Też miałem DwaiD taką sytuację że na pasach misiałem odskoczyć do tyłu bo my mnie pierdyknął koleś taką japońską małą ciężarówka. Dobrze że z za osobówki wiedziałem co robi. Ale jakby szła jakaś starsza osoba czy niższa ode mnie ze 20 cm to by mogło być po człowieku.
Też przepuszczam na pasach dzieci i kobiety z wózkami. Jak widzę że ktoś się waha to też wolę puścić, bo na drodze trzeba myśleć za wszystkich. ja jak jeżdżę rowerem to po chodniku lub ścieżce. I do takich rowerzystów mam szacunek, i traktuje ich na równi z pieszymi. Ale tych ślimaków co hamują cały ruch jadąc ulicą nienawidzę. Może dlatego że jeżdżę szybko nawet jak mi się nie spieszy. Ale mimo iż czasem zapierdzielam 150 po mieście to nigdy nie zajeżdżam, nie wymuszam, nie jadę wolnym pasem do końca żeby się wepchnąć na właściwy przed samymi światłami (takich nie puszczam), zjeżdżam jak widzę że mnie ktoś chce wyprzedzać, i przede wszystkim na bieżąco naprawiam wszystkie usterki związane z zachowaniem samochodu na drodze. I nawet jak miałem Nexie wartą 1000 zł to ładowałem w do próchno żeby było bezpieczne.
@Qrvishon - od razu mówię, rowerzysta nie może jechać po chodniku, niemały mandat jest za to, w mieście może jechać dragą jak i ścieżką rowerową, zmuszony jest jechać ścieżką tylko i wyłącznie, jak obok drogi takowa się znajduje, a na drodze jest podniesiona prędkość ( większa niż standard. 50 km/h ) jeśli nie ma obok równoległej ścieżki rowerowej, to może jechać po tej drodze. Chyba że jest postawiony znak zakazu ruchu rowerowego. Ja rowerem na równej drodze jeżdżę zwykle ok 40 km/h i skoro ograniczenie jest do 50 km/h to jakoś nie widzę żebym tamował ruch, zresztą to ograniczenie do 50 km/h mnie też obowiązuje :D Niestety ale lubię jeździć drogą, ponieważ jestem bezpieczniejszy na niej, niż na ścieżce rowerowej. Jak jadę drogą, to kierowcy respektują moje prawa, czasem tylko zajeżdżają drogę. Jak jadę ścieżką, to niestety o potrącenie jest bardzo łatwo, kierowcy w ogóle nie respektują pierwszeństwa na przejeździe rowerowym. Czasem jadąc po ścieżce boję się jechać szybko, raz już mnie potrącili, kilkanaście razy było bliżej niż pół metra, więc sorry, ale jak prawnie będę mógł jechać po ulicy, to będę nią jechać. Oczywiście są tacy, co się wloką ulicą, ale ja jeżdżę dość szybko, i myślę że nikomu to nie przeszkadza...
Jeśli nie ma ścieżki rowerowej to możesz jechać po chodniku. Żeby jechać po ulicy musisz mieć co najmniej kartę rowerową, a nie wszyscy tym dysponują. Ja zazwyczaj jeżdżę od 60 do 90km/h zależnie od warunków w mieście (strefy wolniej oczywiście). Ale rowerzystów i pieszych puszczam zawsze jak skręcam, taki jest przepis. A poza tym przecież widać kolesia na rowerze jak się go wyprzedza na kilka sekund przed skrętem w prawo (zazwyczaj) więc wiadomo że można w niego trafić. Ale przyznaje że wielu kierowców to po prostu debile, a za debilizm niestety uprawnień się nie odbiera.
Jakim trzeba być samolubem, żeby popełniając samobójstwo wplątywać w to niewinne osoby, najgorzej mają maszyniści, bo oni widząc ofiarę mają ponad kilkanaście sekund do samego zdarzenia i wiedzą, że nie mogą absolutnie nic zrobić, chwila w której maszynista zauważa samobójce na torach jest jedna z najgorszych o jakich mogę pomyśleć... a ci samolubni samobójcy nawet nie pomyślą o drugiej osobie, czy nie mogli by wszyscy popełniać samobójstw skacząc z mostu, czy jakoś tak ? Ogólnie moim zdaniem najlepszy jest skok z samolotu ze spadochronem, bo w trakcie spadania zawsze możesz się rozmyślić i rozłożyć spadochron ( a nuż ci się spodoba skakanie ze spadochronem )... :D
Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 18 czerwca 2012 o 23:04
Dokladnie, tez na to wpadlem, ze gdybym kiedys popelnial samobojstwo to skaczac z samolotu ;D To jest bardzo praktyczne podejscie :)
Char a po 3 sekundach zdałbyś sobie sprawę, że jeszcze by się w życiu....
raich: wtedy mam spadochron, właśnie po to :)
Malolata: no sorry, jak już chcesz się zabić, to chyba wysupłasz 1500zł na skok, to jest miesiąc dłużej w pracy, jeśli pracujesz na kasie w markecie.
Dokładnie char, właśnie przez spadochron ( możliwość rezygnacji z planu samobójstwa, w trakcie spadania ) myślę że jest to ciekawe rozwiązanie, a to że drogo wydaje mi się słabym argumentem, zaciągnąć kredyt jest łatwo, a samobójca zwykle wcale nie myśli o pieniądzach...
tak na serio, to jest ok 5 k na szkolenie, żeby móc oddać samodzielny skok, ale za tam 200 zł można skoczyć w tandemie z instruktorem, tylko że tam nie ma się jak zabić...
Małolata: jak nie umiesz zabić się z klasa, to lepiej nie rob tego wcale! :P
Co do tych 5k, to nie trzeba od razu kupowac kursu AFF. Wystarczy skok z liny, z 800m. Jak sie zdecydujesz, to odpinasz glowny i nie otwierasz zapasowki. :)
ciota z ciebie skoro wymiekles czytajac to
Z ciebie jest ciota w dodatku głupia.
ty piotrek chcesz wpierrdol
powiedział dziesięciolatek xD NONIEMOGE
Wujek mojego kolegi miał podobną sytuacje, koleś specjalnie wjechał pod jego ciężarówke.
Pier*olona kur*a, tak? A ty kim jesteś, że ją tak nazywasz? Postaw się w sytuacji, nigdy chyba człowieku problemów nie miałeś!
nick zobowiązuje...
edit. a z demotem zgadzam się w 100%
Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 19 czerwca 2012 o 16:30
Czyli twój wkład w demota to nazwanie kogoś "pie*doloną k*rwą"? To się wysiliłeś twórczo.
"pie*dolona k*rwa"? człowieku, a znałeś jej problemy, jej życie, to co czuła... nie. nie wiesz nic o sytuacji więc proszę nie oceniaj tak łatwo, bo możesz to zrobić źle
aha, czyli jak mam problem to pozwala mi to bez żadnych wyrzutów zabić dwoje niewinnych dzieci??? po za tym przeczytałeś fragment: "że jeśli ona nie może mieć dzieci przy sobie, to i on ich nie dostanie" ? to świadczy, że kobieta zabiła je specjalnie... niewinne, małe dzieci.
Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 19 czerwca 2012 o 16:57
Jak miała problemy,to powinna się szmata powiesić sama w piwnicy,a nie mordować niczemu winne dzieci
Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 19 czerwca 2012 o 20:02
Kara śmierci dla niej.
Jednak i tatulek zasłużył na miano pie...nego sk...na. Idioci wierzący w "prawo do szczęścia" powinni pamiętać, że rozwód zawsze masakruje dzieci, ten zmasakrował je również dosłownie.
Równie dobrze mógł wystąpić o ograniczenie jej praw bo była psychiczna i zagrażała dzieciom. Nawet nie wiesz kto wystąpił o rozwód.
Zamiast emocji proponuję zdziebko sprawiedliwości i logiki. Albo:
a. kobieta była niepoczytalna, wtedy nie można jej nazywać pie..ną k..wą, albo:
b. nie była niepoczytalna, wtedy tatulek, który chce jej odebrać prawa do dzieci, jest pie..nym sk..nem. Jest też tchórzem, bo nie potrafi walczyć o to, co najważniejsze. A rozwód jest fajny tylko w amerykańskich filmach. W życiu jest straszny jak masakra piłą mechaniczną.
Mój kolega jeździł jak to zwał Tirami (wiem że jest to błędna nazwa). Wracał do domu, pozostało jemu z 5 km. Była noc padało, jechał powoli. Dwóch pijaczków bez świateł wjechało jemu prosto pod koła. Wyjechali z drogi leśnej. Ile miał przez to problemów i posiedział trochę w areszcie. W końcu wyszedł jako nie winny. Do tej pory ma wyrzuty sumienia. Już więcej nie wsiadł w tego typu auta. Zmienił pracę, która nie daje mu tyle satysfakcji co jazda wielkim ciągnikiem siodłowym.
nie wiem czemu ale to brzmi jak jedna z tych miejskich legend.
Dno człowieczeństwa. Już nie można zrobić nic gorszego niż z zemsty na mężu zabić własne dzieci.
Ja bym ku*wę wskrzesił i zapewnił jej śmierć w męczarniach.
Fajniej jednak by było wskrzesić dzieci.
Pracuję w autopomocy, często jestem w trasie i wiele widze.. Dzisiaj trasa ok 500 km i niezliczenie wiele akcji na drodze. Co dziwne najczęściej niebezpiecznie wyprzedzały mnie kobiety.. - przedsctawicielki handlowe. Właśnie przedstawiciele handlowi w swoich służbowych autach to zmora na naszych drogach i nie mówcie że nie. Pozdrawiam koledzy
Matko Boska! Oby takich ludzi było jak najmniej. :(
Dlatego właśnie zgodziłem się na warunki rozwodowe z pozwu byłej żony. Ale idź do sądu i powiedz, że masz taki problem - jak w sądach rodzinnych nie słyszeli o parytecie?