W zeszłym roku na otwarcie własnego sezonu rowerowego przejechałem jednego dnia 70 km, bez wcześniejszego przygotowania... 3 dni chodziłem jak kaczka, też sobie mówiłem, że nigdy więcej, nie przejadę takiego dystansu bez wcześniejszego przygotowania...W zeszłym tygodniu, w czwartek otwierałem ten sezon i zrobiłem 102 km. Jak dojeżdżałem do domu to miałem łzy w oczach, ze względu na ból tyłka, a dopiero dzisiaj przestały mnie boleć ostatnie mięśnie. A niby uczymy się na błędach:D
Właśnie po dobrym treningu jest właśnie ta satysfakcja która motywuje do jeszcze cięższej pracy. Chyba że przez rok siedzisz na tyłku a potem nagle postanawiasz przebiec 10km i dziwisz się, że Ci nogi odpadają
:)
a następnym razem "trenujesz" jeszcze ciężej
Ooo ja po zgrupowaniu, na którym trener urządzał nam codziennie wielogodzinne marszobiegi, już nawet do autobusu nie biegnę. :)
W zeszłym roku na otwarcie własnego sezonu rowerowego przejechałem jednego dnia 70 km, bez wcześniejszego przygotowania... 3 dni chodziłem jak kaczka, też sobie mówiłem, że nigdy więcej, nie przejadę takiego dystansu bez wcześniejszego przygotowania...W zeszłym tygodniu, w czwartek otwierałem ten sezon i zrobiłem 102 km. Jak dojeżdżałem do domu to miałem łzy w oczach, ze względu na ból tyłka, a dopiero dzisiaj przestały mnie boleć ostatnie mięśnie. A niby uczymy się na błędach:D
Taak... Ale z bieganiem dajesz sobie spokój, a z wódką nie :))
aż dziwne że jeszcze nikt nie napisał o waleniu wódy... ;d
różnica jest taka, że po wódkę i tak sięgasz po raz drugi
A po wódce pijesz dalej
raczej : "nigdy więcej takiego małego dystansu" :D
Co za kretynizm, w życiu nie pomyślałbym tak, tylko, kiedy następny albo czy jutro tez się taki trening uda ...
Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 14 maja 2013 o 19:51
Właśnie po dobrym treningu jest właśnie ta satysfakcja która motywuje do jeszcze cięższej pracy. Chyba że przez rok siedzisz na tyłku a potem nagle postanawiasz przebiec 10km i dziwisz się, że Ci nogi odpadają