Depresja to wymówka dla wszystkich tych co mają tzw "doła" aby nic nie robić. Nie pomogą żadne leki... trzeba po prostu wziąć się w garść - wyjść do ludzi i znaleźć sobie jakieś zajęcie. Sam czasami mam doła i jakoś nie uważam sie za osobę chorą. Uważanie depresji za chorobę to szczyt obłudy
@ed_wood O Justynie Kowalczyk też tak powiesz? Straciła dziecko - straciła chęć do życia. Jak pisałam w swojej pierwszej wypowiedzi - depresja równa się samotności. Nie fizycznej, ale mentalnej. Taka osoba nie widzi wyjścia i zapada się coraz głębiej. Powody są różne. Porównywanie "dołu", z "depresją", jest jak porównywanie wieczoru z nocą z czasie nowiu - niby ciemno w obu wypadkach, ale jednak wielka różnica.
PS. Leki wywołują stymulację chemiczną pewnych obszarów u człowieka. Dlatego dobrze dobrane, pomagają.
Człowieku nie wiesz o czym mówisz... mój ojciec jest chory na depresje afektywną dwubiegunową czyli najcięższy przypadek. Albo pół roku leży w łóżku ( praktycznie zero kontaktu, brak dbania o higienę, umiarkowane jedzenie - jeśli w ogóle, ) albo pracuje po 15 - 20 godzin na dobę i praktycznie nie śpi...
Ta choroba polega n atym że człowiek nie może "wziąc się w garść". To choroba nie stan psychiczny i styl życia. Tak jakby człowiek z chora tarczycą miał "nie szukac wymówek". Pomyliłes depresje z nerwicą, nie licząc ostrych przypadków człowiek może sobie poradzić sam, ale nie w depresji. To nie to samo co problemy i smutek!
Akurat ten aktor lubił zaglądać do kieliszka i to głębiej niż statystyczny Polak. Zresztą jak go odnaleźli to ewidentnie stwierdzono pozostałości w organiźmie substancji psychoaktywnych a nie jakąś depresja.
@pi3s_t0_grz2ł
Tak. Alkohol i depresja się "lubią". Jest nawet osobny gatunek depresji, zwana właśnie "alkoholową". Alkoholik wstydzi się że pije(kontynuuję temat, nie wiem, czy Robin W. był alkoholikiem, czy nie... ze swojego otoczenia mogę powiedzieć, że takie osoby dobrze się ukrywają przed "zewnętrznym światem"), ale nie umie się powstrzymać. Więc nie chcąc, by ludzie go oglądali, gdy pije, specjalnie ich odpycha, by móc w końcu się napić. Wywołuje to u niego poczucie winy, a ono też może prowadzić do depresji...
Wybacz, połączyłam temat "zaglądania do kieliszka" z depresją.
Nałogi są tez ucieczką od problemów osoby w depresji.
Poza tym wiele osób, przynajmniej duża część, przed samobójstwem zażywa substancje psychoaktywne, bo nie są wystarczająco odważne by popełnić taki czyn. Co nie oznacza, że wszyscy samobójcy odurzają się takimi środkami itp.
Synonimem "depresji" jest samotność. Zwykle tacy ludzie - nie ważne, czy to przeciętny Kowalski z żoną, dzieckiem, psem i "stałą pracą", czy znany aktor w willi z basenem i pełnym osób domem - po prostu nie mają z kim porozmawiać. Nie o imprezie, która była wczoraj. Nie o tym, że zarabia tyle-a-tyle. Każdy ma swoje lęki i problemy, i nawet pozornie introwertycznych melancholików, czy flegmatyków, w samotności opadną wątpliwości.
Jeśli jesteś samotny z wyboru i w każdej chwili możesz to zmienić, nie ma problemu. Jeśli jesteś samotny nie ważne co i gdzie robisz... To w dłuższej perspektywie albo stanie się cud i ktoś Ci pomoże, albo się NIE stanie...
@Sasame @Sasame Jest tysiace ludzi samotnych i smutnych bez depresji. To choroba gdzie zmiany sa w metaboliźmie kory mózgowej/neuronów/hormonów etc nie twoim postrzeganiem swiata. Gdybyście dostali narkotyk likwidujący dopamine i serotonine to nawet najwięsze wasze wymarzobne pieniądze wille i dzi*ki o których marzycie by was nie cieszyły. Alkohol-dlaczego się po nim cieszysz skoro rzeczywistośc dookoła jest taka sama? Po kawie masz energie do czynności których przed chwilą robic nie chciałeś. Chcesz zjeśc czekolade, ale po zjedzieniu np 5 nie chcesz szóstej a przeciez smakuje tak samo.
@cerebrumpalm
Naprawdę nie widzisz różnicy (dla normalnego człowieka) między rozmową o tym, że "żydzi, komuniści, pe*ły je*", a o tym, co Ciebie, jako osobę, gryzie( osoby przypisane do imion, konkretne sytuacje)? Wątpię, byś czuł się "prawdziwie wysłuchany", pisząc o swoich problemach na jakimś forum. Co innego, gdy rozmawiasz z kimś, komu czujesz, że możesz zaufać...
Damn, ale ze mnie hipokrytka. Jestem świetna z teorii, tyle, że aemocjonalna. xD
Ale wychowywanie się w spaczonym środowisku, stałe, wieloletnie kontakty z ludźmi ze zdiagnozowaną, np. depresją, może człowieka takim uczynić. ^u=
Mój ojciec pił, potem mama zachorowała na raka. Ojciec się utopił, 2 lata później mama zmarła na raka. Rok później urodziło mi się niepełnosprawne dziecko (które kocham nad życie). Nie zachorowałam na depresję bo cały czas Bóg ze mną był. Do Niego się wygadywałam, do Niego modliłam, nieraz krzyczałam i płakałam ale byłam i jestem szczęśliwa. Wiedziałam i czułam że mam kogoś. Nie znam się na depresji żeby ktos nie powiedziałam że się wymądrzam, opisuję tylko mój przypadek. Mój mąż z kolei zawsze powtarza że kiedys ludzie na piechote z Syberii przychodzili i my mamy się załamywać?
Ja nie słyszałem u "powojennyc"h ludzi żeby którys na depresję chorował. Wpiepsz..ali zmarznięte buraki aby przeżyć i nikt się nie skarzył. Mój dziadek ( był w AK) pod gnojówką w chlewie rok przesiedział taraz ma 101 lat a cieszy się jak 16 latek że ma co jeść gdzie spać i na łeb nie leje
Depresja to wymówka dla wszystkich tych co mają tzw "doła" aby nic nie robić. Nie pomogą żadne leki... trzeba po prostu wziąć się w garść - wyjść do ludzi i znaleźć sobie jakieś zajęcie. Sam czasami mam doła i jakoś nie uważam sie za osobę chorą. Uważanie depresji za chorobę to szczyt obłudy
@ed_wood O Justynie Kowalczyk też tak powiesz? Straciła dziecko - straciła chęć do życia. Jak pisałam w swojej pierwszej wypowiedzi - depresja równa się samotności. Nie fizycznej, ale mentalnej. Taka osoba nie widzi wyjścia i zapada się coraz głębiej. Powody są różne. Porównywanie "dołu", z "depresją", jest jak porównywanie wieczoru z nocą z czasie nowiu - niby ciemno w obu wypadkach, ale jednak wielka różnica.
PS. Leki wywołują stymulację chemiczną pewnych obszarów u człowieka. Dlatego dobrze dobrane, pomagają.
Człowieku nie wiesz o czym mówisz... mój ojciec jest chory na depresje afektywną dwubiegunową czyli najcięższy przypadek. Albo pół roku leży w łóżku ( praktycznie zero kontaktu, brak dbania o higienę, umiarkowane jedzenie - jeśli w ogóle, ) albo pracuje po 15 - 20 godzin na dobę i praktycznie nie śpi...
Ta choroba polega n atym że człowiek nie może "wziąc się w garść". To choroba nie stan psychiczny i styl życia. Tak jakby człowiek z chora tarczycą miał "nie szukac wymówek". Pomyliłes depresje z nerwicą, nie licząc ostrych przypadków człowiek może sobie poradzić sam, ale nie w depresji. To nie to samo co problemy i smutek!
Akurat ten aktor lubił zaglądać do kieliszka i to głębiej niż statystyczny Polak. Zresztą jak go odnaleźli to ewidentnie stwierdzono pozostałości w organiźmie substancji psychoaktywnych a nie jakąś depresja.
@pi3s_t0_grz2ł
Tak. Alkohol i depresja się "lubią". Jest nawet osobny gatunek depresji, zwana właśnie "alkoholową". Alkoholik wstydzi się że pije(kontynuuję temat, nie wiem, czy Robin W. był alkoholikiem, czy nie... ze swojego otoczenia mogę powiedzieć, że takie osoby dobrze się ukrywają przed "zewnętrznym światem"), ale nie umie się powstrzymać. Więc nie chcąc, by ludzie go oglądali, gdy pije, specjalnie ich odpycha, by móc w końcu się napić. Wywołuje to u niego poczucie winy, a ono też może prowadzić do depresji...
Wybacz, połączyłam temat "zaglądania do kieliszka" z depresją.
Nałogi są tez ucieczką od problemów osoby w depresji.
Poza tym wiele osób, przynajmniej duża część, przed samobójstwem zażywa substancje psychoaktywne, bo nie są wystarczająco odważne by popełnić taki czyn. Co nie oznacza, że wszyscy samobójcy odurzają się takimi środkami itp.
Synonimem "depresji" jest samotność. Zwykle tacy ludzie - nie ważne, czy to przeciętny Kowalski z żoną, dzieckiem, psem i "stałą pracą", czy znany aktor w willi z basenem i pełnym osób domem - po prostu nie mają z kim porozmawiać. Nie o imprezie, która była wczoraj. Nie o tym, że zarabia tyle-a-tyle. Każdy ma swoje lęki i problemy, i nawet pozornie introwertycznych melancholików, czy flegmatyków, w samotności opadną wątpliwości.
Jeśli jesteś samotny z wyboru i w każdej chwili możesz to zmienić, nie ma problemu. Jeśli jesteś samotny nie ważne co i gdzie robisz... To w dłuższej perspektywie albo stanie się cud i ktoś Ci pomoże, albo się NIE stanie...
@Sasame to o czym piszesz to osamotnienie - gdy mimo prób kontaktu nikt nie chce z nami rozmawiać.
@Sasame - brzmi to nieco smiesznie w swiecie gdzie kazdy moze sie wypowiedziec pod byle obrazkiem.
@Sasame @Sasame Jest tysiace ludzi samotnych i smutnych bez depresji. To choroba gdzie zmiany sa w metaboliźmie kory mózgowej/neuronów/hormonów etc nie twoim postrzeganiem swiata. Gdybyście dostali narkotyk likwidujący dopamine i serotonine to nawet najwięsze wasze wymarzobne pieniądze wille i dzi*ki o których marzycie by was nie cieszyły. Alkohol-dlaczego się po nim cieszysz skoro rzeczywistośc dookoła jest taka sama? Po kawie masz energie do czynności których przed chwilą robic nie chciałeś. Chcesz zjeśc czekolade, ale po zjedzieniu np 5 nie chcesz szóstej a przeciez smakuje tak samo.
@SDMarit
Tak. Samotność w tłumie, czyli osamotnienie. Przy tym upale to słowo wyleciało mi z głowy. ;/
Pozdrawiam.
@cerebrumpalm
Naprawdę nie widzisz różnicy (dla normalnego człowieka) między rozmową o tym, że "żydzi, komuniści, pe*ły je*", a o tym, co Ciebie, jako osobę, gryzie( osoby przypisane do imion, konkretne sytuacje)? Wątpię, byś czuł się "prawdziwie wysłuchany", pisząc o swoich problemach na jakimś forum. Co innego, gdy rozmawiasz z kimś, komu czujesz, że możesz zaufać...
Damn, ale ze mnie hipokrytka. Jestem świetna z teorii, tyle, że aemocjonalna. xD
Ale wychowywanie się w spaczonym środowisku, stałe, wieloletnie kontakty z ludźmi ze zdiagnozowaną, np. depresją, może człowieka takim uczynić. ^u=
Mój ojciec pił, potem mama zachorowała na raka. Ojciec się utopił, 2 lata później mama zmarła na raka. Rok później urodziło mi się niepełnosprawne dziecko (które kocham nad życie). Nie zachorowałam na depresję bo cały czas Bóg ze mną był. Do Niego się wygadywałam, do Niego modliłam, nieraz krzyczałam i płakałam ale byłam i jestem szczęśliwa. Wiedziałam i czułam że mam kogoś. Nie znam się na depresji żeby ktos nie powiedziałam że się wymądrzam, opisuję tylko mój przypadek. Mój mąż z kolei zawsze powtarza że kiedys ludzie na piechote z Syberii przychodzili i my mamy się załamywać?
Ja nie słyszałem u "powojennyc"h ludzi żeby którys na depresję chorował. Wpiepsz..ali zmarznięte buraki aby przeżyć i nikt się nie skarzył. Mój dziadek ( był w AK) pod gnojówką w chlewie rok przesiedział taraz ma 101 lat a cieszy się jak 16 latek że ma co jeść gdzie spać i na łeb nie leje