Jeśli chcą na nie odpowiadać ale nie znając się na czymś - sięgają po pomoce dydaktyczne - to sukces. Oczywiście to nie tak dobrze jak gdyby każdy był wykształcony i mądry, ale dużo lepiej niż kiedy tysiące losowych pytań kończą się krzykiem "daj mi spokój!" zamiast odpowiedzią.
Apropo powszechnego przekonania, że rodzic najlepiej wie, co jest najlepsze dla jego dziecka, a wiedzę tę zsyła (najprawdopodobniej) Duch Święty w chwili porodu - tak nie jest. Czasem trudno o większe poczucie zagubienia, niż to, którego doświadcza rodzic, chcąc być zaangażowanym. Poza całkowicie sprzecznymi zaleceniami lekarzy i szkołami rodzenia, prowadzonymi przez nawiedzone indywidua, nie ma ŻADNEGO wsparcia.
@daclaw - czy młodzi rodzice mają wsparcie czy nie - to bardzo indywidualne. Czasem mają za sobą dwie rodziny i hordę pomocnych przyjaciół. Czasem nikogo.
@psiekrwia w języku polskim o genitaliach mówi się albo wulgarnie, albo medycznie, czy też infantylnie. Nie ma jakichś "fajnych" określeń. Ale można to jakoś sobie ułożyć, tylko przykre jest to, ze rodzice nie potrafią rozmawiac z własnymi dziećmi. Wstydzisz się mówić o seksie? To jakim cudem nie wstydzisz się go uprawiać? Najgorsze są teksty: jesteś za mała na taką rozmowę. A potem niespodzianka, bo 13-letnia córka przychodzi do domu z brzuchem.
@maggdalena18 nie wydaje mi się żeby rozmowa o seksie musiała sprowadzać się do nazewnictwa genitaliów, zresztą taki problem istnieje nie tylko w j. polskim. Mój komentarz dotyczył jednak trochę szerszego zagadnienia nie koniecznie związanego seksem. Wydaje mi się ze rodzice nie potrafią wyjaśnić swoim dzieciom wielu zagadnień ponieważ sami ich nie rozumieją, w szkołach uczy się pisać dyktanda, testy, odpowiadać na pytania za pomocą wyuczonych regułek, ale nie wymaga się tam rozumienia przerabianych zagadnień, wystarczy ze znasz odpowiedzi na konkretne pytania i zdajesz do kolejnej klasy a tak naprawdę nie wiesz nic i to moim zdaniem jest największą porażką współczesnej edukacji.
@psiekrwia też racja. Ja mówiłam o seksie szeroko pojętym. Bo czasami dziewczynka pyta, co ona ma między nogami,a co chłopiec, bo jemu coś wisi, a jej nie. Co odpowiada rodzic? Pisiorka i muszelkę. WTF?! Albo udziela innej, równie debilnej odpowiedzi. Błędem jest też traktowanie po macoszemu wychowania do życia w rodzinie. W podstawówce moja klasa chodziła, w gimnazjum było to częścią wosu podczas jednego semestru (mieliśmy 3), a w lo nie chodził nikt, bo to było dodatkowo. A poza tym, to co się robi na WDŻcie? Gada formułki. Jest nudno i nieciekawie. A lepsze byłoby chociaz pokazanie nastolatkom, jak się prezerwatywę zakłada, żeby wiedzieli, jak się zabezpieczyć. O ile nie będą się wstydzili gumek kupić, bo to też się zdarza.
To prawdziwy sukces edukacji kiedy trzeba pisać rodzicom poradniki jak odpowiadać na pytania dzieci.
to był sarkazm
Jeśli chcą na nie odpowiadać ale nie znając się na czymś - sięgają po pomoce dydaktyczne - to sukces. Oczywiście to nie tak dobrze jak gdyby każdy był wykształcony i mądry, ale dużo lepiej niż kiedy tysiące losowych pytań kończą się krzykiem "daj mi spokój!" zamiast odpowiedzią.
Apropo powszechnego przekonania, że rodzic najlepiej wie, co jest najlepsze dla jego dziecka, a wiedzę tę zsyła (najprawdopodobniej) Duch Święty w chwili porodu - tak nie jest. Czasem trudno o większe poczucie zagubienia, niż to, którego doświadcza rodzic, chcąc być zaangażowanym. Poza całkowicie sprzecznymi zaleceniami lekarzy i szkołami rodzenia, prowadzonymi przez nawiedzone indywidua, nie ma ŻADNEGO wsparcia.
@daclaw - czy młodzi rodzice mają wsparcie czy nie - to bardzo indywidualne. Czasem mają za sobą dwie rodziny i hordę pomocnych przyjaciół. Czasem nikogo.
@psiekrwia w języku polskim o genitaliach mówi się albo wulgarnie, albo medycznie, czy też infantylnie. Nie ma jakichś "fajnych" określeń. Ale można to jakoś sobie ułożyć, tylko przykre jest to, ze rodzice nie potrafią rozmawiac z własnymi dziećmi. Wstydzisz się mówić o seksie? To jakim cudem nie wstydzisz się go uprawiać? Najgorsze są teksty: jesteś za mała na taką rozmowę. A potem niespodzianka, bo 13-letnia córka przychodzi do domu z brzuchem.
@maggdalena18 nie wydaje mi się żeby rozmowa o seksie musiała sprowadzać się do nazewnictwa genitaliów, zresztą taki problem istnieje nie tylko w j. polskim. Mój komentarz dotyczył jednak trochę szerszego zagadnienia nie koniecznie związanego seksem. Wydaje mi się ze rodzice nie potrafią wyjaśnić swoim dzieciom wielu zagadnień ponieważ sami ich nie rozumieją, w szkołach uczy się pisać dyktanda, testy, odpowiadać na pytania za pomocą wyuczonych regułek, ale nie wymaga się tam rozumienia przerabianych zagadnień, wystarczy ze znasz odpowiedzi na konkretne pytania i zdajesz do kolejnej klasy a tak naprawdę nie wiesz nic i to moim zdaniem jest największą porażką współczesnej edukacji.
@psiekrwia też racja. Ja mówiłam o seksie szeroko pojętym. Bo czasami dziewczynka pyta, co ona ma między nogami,a co chłopiec, bo jemu coś wisi, a jej nie. Co odpowiada rodzic? Pisiorka i muszelkę. WTF?! Albo udziela innej, równie debilnej odpowiedzi. Błędem jest też traktowanie po macoszemu wychowania do życia w rodzinie. W podstawówce moja klasa chodziła, w gimnazjum było to częścią wosu podczas jednego semestru (mieliśmy 3), a w lo nie chodził nikt, bo to było dodatkowo. A poza tym, to co się robi na WDŻcie? Gada formułki. Jest nudno i nieciekawie. A lepsze byłoby chociaz pokazanie nastolatkom, jak się prezerwatywę zakłada, żeby wiedzieli, jak się zabezpieczyć. O ile nie będą się wstydzili gumek kupić, bo to też się zdarza.
"Człowiekiem jestem, i nic co ludzkie nie jest mi obce".
Odpowiedź rodzica na taki tekst - "Za brzydka jesteś. I tak cię nikt nie zechce, wiec nie musisz się uczyć tego zawodu."
Uważam, że to dobrze, że ktoś umie wyjaśnić takie rzeczy. Rodzic nie jest wszechwiedzący, a dziecko zasługuje na odpowiedzi na swoje pytania