Nie tak znowu słabo, wbrew pozorom ogląda to całkiem sporo osób jak na porę w której leci, a wstawiliby to ramówkowo w porze 17-18 i nie byłoby sensu produkować "trudnosprawopodobnych"...
"Jak wiele osób ogląda zwykły Polsat, TVP, TVN itd., jak wiele osób ogląda HBO i inne poważne kanały rozrywkowe i dlaczego prawie nikt nie ogląda Polsat Play?" - oto jest pytanie.
A ja myslalem, ze pan Fajbusiewicz to taka fajtlapa, ktora nic nie potrafi, jak tylko namalowac sprawe i przedstawic hipotezy. Z tego, co pamietam, przed Fajbusiewiczem byl lepszy program - w sensie z lepszym, jak mi sie wydaje, prowadzacym - gdzie wykrywalnosc byla wieksza, a i prowadzacy byl bardziej charyzmatyczny. No... ale skoro 300 zlapal, to sie chwali.
Lubię Fajbusiewicza, tym bardziej że znam go osobiście, a jego program był niewątpliwie pożyteczny. Jednak autor demota nieco mija się z prawdą. Po pierwsze nie jest prawdą, że w "997" prezentowano wyłącznie sprawy "beznadziejne" (cokolwiek to znaczy). Wprost przeciwnie - w programie prezentowano najczęściej sprawy, w których zebrano sporo dowodów (inaczej niemożliwe byłoby odtworzenie przebiegu zdarzeń), a jedynie nie udało się wytypować konkretnego sprawcy, dlatego poszukiwano świadków. Było kilka spraw rzeczywiście nie rokujących powodzenia, ale co charakterystyczne - w ich wyjaśnieniu program nie pomógł. Po drugie, ujęcie sprawcy zbrodni prezentowanej w programie absolutnie nie oznacza, że ujęto go własnie dzięki programowi. Zapewne w wielu przypadkach tak było, jednak na pewno nie można powiedzieć, że wszyscy spośród tych 300 zabójców trafili za kratki dzięki "997". W tych sprawach poza wyemitowaniem apelu Policji na antenie programu, podejmowano także mnóstwo innych działań i nie jest prawdą, że sprawę do programu przyjmowano dopiero po wyczerpaniu innych źródeł dowodowych. Często było tak, że program był emitowany swoją drogą, a Policja łapała sprawcę zupełnie niezależnie od niego. A na koniec ciekawostka: sam Fajbusiewicz bardzo niechętnie przyjmował do programu sprawy o niewielkim prawdopodobieństwie wykrycia sprawcy. Znam przypadki, w których sprawa lądowała na przysłowiowym szarym końcu kolejki, ponieważ twórcy programu wiedzieli, że nie będzie sukcesu (dotyczyło to spraw, w których od zabójstwa minęło bardzo dużo czasu np. 25 lat, albo w których na miejscu zbrodni nie zabezpieczono żadnych śladów, tudzież w których ciało denata znaleziono w odludnym miejscu). Po trzecie wreszcie, znaczenie tego typu programów dla wykrywalności sprawców zbrodni, jest powszechnie przeceniane, trzeba bowiem pamiętać, że prawdopodobieństwo ujęcia sprawcy na skutek wyemitowania programu telewizyjnego, jest wprost proporcjonalne do wielkości widowni, tymczasem to są programy niszowe, emitowane w późnych godzinach i oglądane przez stosunkowo niewielką ilość widzów. A po czwarte, znacznie większe sukcesy w "997" miał akurat poprzednik Fajbusiewicza - pułkowik Płucienniczak, który w przeciwieństwie do Fajbusiewicza miał doświadczenie zawodowe w sprawach kryminalnych (był wysokiej rangi oficerem pionu dochodzeniowo-śledczego Milicji).
OdpowiedzKomentuj obrazkiem
Zmodyfikowano
1 raz.
Ostatnia modyfikacja:
10 maja 2016 o 20:01
@Quant Muszę się odnieść do tego komentarza:
1. "Po pierwsze nie jest prawdą, że w "997" prezentowano wyłącznie sprawy "beznadziejne"- przeczytaj podpis demota uważnie
2. "trzeba bowiem pamiętać, że prawdopodobieństwo ujęcia sprawcy na skutek wyemitowania programu telewizyjnego, jest wprost proporcjonalne do wielkości widowni, tymczasem to są programy niszowe, emitowane w późnych godzinach i oglądane przez stosunkowo niewielką ilość widzów."- w czasach świetności "MK 997" miał wielomilionową publikę, rekord to ok. 18 milionów widzów (lata 80-te, gdzie praktycznie nic innego w tym samym czasie w telewizji nie emitowano). Ale nawet później "MK997" miał ogromną publikę- w 2006 średnio 2-4 miliony ludzi oglądało każdy odcinek. Późniejsze programy Fajbusiewicza robione dla Polsatu rzeczywiście były niszowe.
3.A po czwarte, znacznie większe sukcesy w "997" miał akurat poprzednik Fajbusiewicza - pułkowik Płucienniczak"- do tego niestety nie mogę się konkretnie odnieść, nie mam danych, chętnie poczytam o tych sukcesach. Płk Płucienniczak prowadził "MK 997" chyba tylko przez 5 lat, ale ten program od początku tworzył Fajbusiewicz. Po prostu wtedy (znowu lata 80-te) nie wyobrażali sobie, żeby tego typu program mógł prowadzić ktoś spoza MO.
@jedrzej - No to po kolei: ad. 1) przeczytałem demota uważnie. Jest tam napisane "w programach ZAZWYCZAJ prezentowano sprawy beznadziejne". Otóż nie, sprawy beznadziejne prezentowano rzadko, a zazwyczaj były to sprawy w toku, kiedy jeszcze nikt nie był w stanie oszacować poziomu ich beznadziejności, a z których wiele zostałoby rozwiązanych i bez programu. Ad.2) Co do widowni, to istotnie program miał bardzo dużą oglądalność, jednak dotyczy to przede wszystkim początkowego okresu, tj. czasów jeszcze PRL-u i tak się składa, że w okresie największej oglądalności, program prowadził Płucienniczak. W tamtych realiach pokazanie w TV czegokolwiek nowego przyciągało przed telewizory miliony ludzi. Po transformacji ustrojowej widownia była już znacznie mniejsza, a po rozpoczęciu emisji przez stacje komercyjne, oferta telewizji poszerzyła się na tyle, że "997" przestał być już taką atrakcyjną pozycją. Nie wiem skąd masz dane o widowni 2-4 miliony w 2006 roku i mówiąc szczerze mocno w nie wątpię. Ad.3) Mylisz się, tego programu nie tworzył Fajbusiewicz. Fajbusiewicz wprowadził pewne zmiany i można powiedzieć, że rozbudował program, jednak absolutnie nie można powiedzieć aby "program od początku tworzył Fajbusiewicz". W istocie sam sobie zaprzeczasz, bo najpierw przyznajesz, że Płucienniczak prowadził program przez 5 lat, po czym stwierdzasz, że od początku go tworzył Fajbusiewicz. Wychodzi na to, że Twoim zdaniem przez te 5 lat program funkcjonował pomimo, że go jeszcze nie stworzono. Trochę to nielogiczne, nie sądzisz? To prawda, że w czasach PRL-u takiego programu nie mógł prowadzić ktoś spoza MO, ale czego ma dowodzić ten argument? Największe sukcesy program osiągał właśnie za czasów Płucienniczaka, od wielkości widowni, po wpływ na sukces śledztw. Ad.4) Nie znam wywiadu z Fajbusiewiczem w TOK FM, byłbym jednak zdziwiony gdyby powiedział cokolwiek innego, niż Ty przytaczasz. Tym bardziej, że jest to człowiek dość poważnie traktujący kwestie autopromocji ;)
A ja pana Fajbusiewicza spotkałem niedawno osobiście. Już nie wygląda tak dobrze jak na tym zdjęciu. Ma wielki brzuch przed sobą. Ale to bardzo sympatyczny człowiek i dalej robi swój program tylko dla prywatnej telewizji kablowej. Dużo jeździ za granicę. I mimo że mnie nie znał to poświęcił mi 10 minut i porozmawiał ze mną.
TVP ma chociaż "magazyn ekspresu reporterów" czy "Sprawę dla Reportera", zawsze coś, Polsat czy TVN nawet nie próbują.
@mareczek00713 A czemu mają próbować, skoro to się słabo ogląda?
Nie tak znowu słabo, wbrew pozorom ogląda to całkiem sporo osób jak na porę w której leci, a wstawiliby to ramówkowo w porze 17-18 i nie byłoby sensu produkować "trudnosprawopodobnych"...
@mareczek00713 To teraz nieźle pojechałeś. Chciałbyś zlikwidować najbardziej oglądane programy, na rzecz czegoś co się ogląda słabo?
Akurat Fajbusiewicz prowadzi podobny program na Polsat Play. Więc nie próbują?
"Jak wiele osób ogląda zwykły Polsat, TVP, TVN itd., jak wiele osób ogląda HBO i inne poważne kanały rozrywkowe i dlaczego prawie nikt nie ogląda Polsat Play?" - oto jest pytanie.
nawet W11 się skończyło....
"Cholera"- Sebastian Wątroba
jest kartoteka na ttv to samo co w11 tylko prowadza dwie sprawy na raz lepsze niz W
A ja myslalem, ze pan Fajbusiewicz to taka fajtlapa, ktora nic nie potrafi, jak tylko namalowac sprawe i przedstawic hipotezy. Z tego, co pamietam, przed Fajbusiewiczem byl lepszy program - w sensie z lepszym, jak mi sie wydaje, prowadzacym - gdzie wykrywalnosc byla wieksza, a i prowadzacy byl bardziej charyzmatyczny. No... ale skoro 300 zlapal, to sie chwali.
macie paradokumentalne seriale a i malanowski jest, tam łapią przestępców na bieżąco i są sensowne wyroki więc nie narzekać
Lubię Fajbusiewicza, tym bardziej że znam go osobiście, a jego program był niewątpliwie pożyteczny. Jednak autor demota nieco mija się z prawdą. Po pierwsze nie jest prawdą, że w "997" prezentowano wyłącznie sprawy "beznadziejne" (cokolwiek to znaczy). Wprost przeciwnie - w programie prezentowano najczęściej sprawy, w których zebrano sporo dowodów (inaczej niemożliwe byłoby odtworzenie przebiegu zdarzeń), a jedynie nie udało się wytypować konkretnego sprawcy, dlatego poszukiwano świadków. Było kilka spraw rzeczywiście nie rokujących powodzenia, ale co charakterystyczne - w ich wyjaśnieniu program nie pomógł. Po drugie, ujęcie sprawcy zbrodni prezentowanej w programie absolutnie nie oznacza, że ujęto go własnie dzięki programowi. Zapewne w wielu przypadkach tak było, jednak na pewno nie można powiedzieć, że wszyscy spośród tych 300 zabójców trafili za kratki dzięki "997". W tych sprawach poza wyemitowaniem apelu Policji na antenie programu, podejmowano także mnóstwo innych działań i nie jest prawdą, że sprawę do programu przyjmowano dopiero po wyczerpaniu innych źródeł dowodowych. Często było tak, że program był emitowany swoją drogą, a Policja łapała sprawcę zupełnie niezależnie od niego. A na koniec ciekawostka: sam Fajbusiewicz bardzo niechętnie przyjmował do programu sprawy o niewielkim prawdopodobieństwie wykrycia sprawcy. Znam przypadki, w których sprawa lądowała na przysłowiowym szarym końcu kolejki, ponieważ twórcy programu wiedzieli, że nie będzie sukcesu (dotyczyło to spraw, w których od zabójstwa minęło bardzo dużo czasu np. 25 lat, albo w których na miejscu zbrodni nie zabezpieczono żadnych śladów, tudzież w których ciało denata znaleziono w odludnym miejscu). Po trzecie wreszcie, znaczenie tego typu programów dla wykrywalności sprawców zbrodni, jest powszechnie przeceniane, trzeba bowiem pamiętać, że prawdopodobieństwo ujęcia sprawcy na skutek wyemitowania programu telewizyjnego, jest wprost proporcjonalne do wielkości widowni, tymczasem to są programy niszowe, emitowane w późnych godzinach i oglądane przez stosunkowo niewielką ilość widzów. A po czwarte, znacznie większe sukcesy w "997" miał akurat poprzednik Fajbusiewicza - pułkowik Płucienniczak, który w przeciwieństwie do Fajbusiewicza miał doświadczenie zawodowe w sprawach kryminalnych (był wysokiej rangi oficerem pionu dochodzeniowo-śledczego Milicji).
Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 10 maja 2016 o 20:01
@Quant Muszę się odnieść do tego komentarza:
1. "Po pierwsze nie jest prawdą, że w "997" prezentowano wyłącznie sprawy "beznadziejne"- przeczytaj podpis demota uważnie
2. "trzeba bowiem pamiętać, że prawdopodobieństwo ujęcia sprawcy na skutek wyemitowania programu telewizyjnego, jest wprost proporcjonalne do wielkości widowni, tymczasem to są programy niszowe, emitowane w późnych godzinach i oglądane przez stosunkowo niewielką ilość widzów."- w czasach świetności "MK 997" miał wielomilionową publikę, rekord to ok. 18 milionów widzów (lata 80-te, gdzie praktycznie nic innego w tym samym czasie w telewizji nie emitowano). Ale nawet później "MK997" miał ogromną publikę- w 2006 średnio 2-4 miliony ludzi oglądało każdy odcinek. Późniejsze programy Fajbusiewicza robione dla Polsatu rzeczywiście były niszowe.
3.A po czwarte, znacznie większe sukcesy w "997" miał akurat poprzednik Fajbusiewicza - pułkowik Płucienniczak"- do tego niestety nie mogę się konkretnie odnieść, nie mam danych, chętnie poczytam o tych sukcesach. Płk Płucienniczak prowadził "MK 997" chyba tylko przez 5 lat, ale ten program od początku tworzył Fajbusiewicz. Po prostu wtedy (znowu lata 80-te) nie wyobrażali sobie, żeby tego typu program mógł prowadzić ktoś spoza MO.
W ogóle wszystko co napisałem w tym demotywatorze, napisałem na podstawie wywiadu z Fajbusiewiczem w TOK FM w zeszłą sobotę http://audycje.tokfm.pl/gosc/Michal-Fajbusiewicz/819
@jedrzej - No to po kolei: ad. 1) przeczytałem demota uważnie. Jest tam napisane "w programach ZAZWYCZAJ prezentowano sprawy beznadziejne". Otóż nie, sprawy beznadziejne prezentowano rzadko, a zazwyczaj były to sprawy w toku, kiedy jeszcze nikt nie był w stanie oszacować poziomu ich beznadziejności, a z których wiele zostałoby rozwiązanych i bez programu. Ad.2) Co do widowni, to istotnie program miał bardzo dużą oglądalność, jednak dotyczy to przede wszystkim początkowego okresu, tj. czasów jeszcze PRL-u i tak się składa, że w okresie największej oglądalności, program prowadził Płucienniczak. W tamtych realiach pokazanie w TV czegokolwiek nowego przyciągało przed telewizory miliony ludzi. Po transformacji ustrojowej widownia była już znacznie mniejsza, a po rozpoczęciu emisji przez stacje komercyjne, oferta telewizji poszerzyła się na tyle, że "997" przestał być już taką atrakcyjną pozycją. Nie wiem skąd masz dane o widowni 2-4 miliony w 2006 roku i mówiąc szczerze mocno w nie wątpię. Ad.3) Mylisz się, tego programu nie tworzył Fajbusiewicz. Fajbusiewicz wprowadził pewne zmiany i można powiedzieć, że rozbudował program, jednak absolutnie nie można powiedzieć aby "program od początku tworzył Fajbusiewicz". W istocie sam sobie zaprzeczasz, bo najpierw przyznajesz, że Płucienniczak prowadził program przez 5 lat, po czym stwierdzasz, że od początku go tworzył Fajbusiewicz. Wychodzi na to, że Twoim zdaniem przez te 5 lat program funkcjonował pomimo, że go jeszcze nie stworzono. Trochę to nielogiczne, nie sądzisz? To prawda, że w czasach PRL-u takiego programu nie mógł prowadzić ktoś spoza MO, ale czego ma dowodzić ten argument? Największe sukcesy program osiągał właśnie za czasów Płucienniczaka, od wielkości widowni, po wpływ na sukces śledztw. Ad.4) Nie znam wywiadu z Fajbusiewiczem w TOK FM, byłbym jednak zdziwiony gdyby powiedział cokolwiek innego, niż Ty przytaczasz. Tym bardziej, że jest to człowiek dość poważnie traktujący kwestie autopromocji ;)
A ja pana Fajbusiewicza spotkałem niedawno osobiście. Już nie wygląda tak dobrze jak na tym zdjęciu. Ma wielki brzuch przed sobą. Ale to bardzo sympatyczny człowiek i dalej robi swój program tylko dla prywatnej telewizji kablowej. Dużo jeździ za granicę. I mimo że mnie nie znał to poświęcił mi 10 minut i porozmawiał ze mną.
Tak świetnych fachowców mamy w policji, że aż jakiś dziennikarzyna musi im pomagać łapać zabójców