@korelacja A na mnie w ogóle nie zrobiłoby to żadnego wrażenia.Po prostu w ogóle nie miałam apetytu. Słuchanie wdzięcznych ciotek "nic jej nie dawaj przez cały dzień, to zgłodnieje" oczywiście nie poskutkowało i sprawiło jedynie, że rodzina wystraszyła się nie na żarty, jak po takiej próbie nie tylko dalej nie byłam głodna, ale wręcz odpychało mnie od jedzenia jeszcze bardziej, bo zaczęło mnie mdlić. Zawsze robi mi się przykro, jak czytam takie rzeczy, bo widzę te biedne dzieciaki, które są traktowane jak rozkapryszone gówniaki z powodu bycia niejadkiem - a powodów, dla których dziecko nie je lub nie ma apetytu, jest bez liku. I wierzcie mi, ładnie podany posiłek, przymuszanie do jedzenia albo przezywanie niejadkiem, wcale nie polepszy sprawy.
Za mało kolorów, za mało smaków, monotematyczność i powtarzalność w kuchni - to czyni z dzieci niejadki. W dziecięce gusty trzeba trafić. One się nie zadowolą codzienne szarymi papkami z mięsem.
To nie jest dobry sposób na niejadka. Może na obżarte słodyczami dziecko albo na grymaśnika, bo jest pomidorowa zamiast naleśników, ale na pewno nie zadziała na dziecko, któremu doskwiera brak apetytu. Jak dziecko ustawicznie nie chce jeść, trzeba dotrzeć do przyczyny, a nie dziecko głodzić albo pogrążać, groźbą lub przymusem.
Sama byłam niejadkiem, w dodatku byłam chuda i mała przez to, że dużo chorowałam co prawdopodobnie też się przyczyniło do utraty apetytu i uwierzcie mi, że żadne ładnie podane potrawy nie pomagały. Moja mama nie raz wspomina jak potrafiłam nie jeść kilka dni aż mnie mdliło z głodu i wymiotowałam. Tak więc przegłodzenia czy ładne posiłki można często sobie wsadzić między wiersze. Dopiero któraś tam wizyta u lekarza i odpowiednie leki zaczęły pomagać na tyle, że potrafiłam zjeść np. zupę na obiad, bo nie lubiłam gryźć i żuć. A gorzej jeśli to dodatkowo problem psychologiczny.
Nie zjadł bym tego .
Też nie... jajecznica z ryżem i plaster sera? jakoś to połączenie mnie nie przekonuje.
Autorka tego dania powinna przygotowywać posiłki dla osób na diecie. Nikt by nie zjadł ani kęsa - żal byłoby zniszczyć takie dzieło :).
Jakbym była mała, pewnie wpadłabym w ryk, że mam zjeść misia. Efekt odwrotny.
@korelacja "no kochanie... chociaż łepek mu odgryź"
@korelacja A na mnie w ogóle nie zrobiłoby to żadnego wrażenia.Po prostu w ogóle nie miałam apetytu. Słuchanie wdzięcznych ciotek "nic jej nie dawaj przez cały dzień, to zgłodnieje" oczywiście nie poskutkowało i sprawiło jedynie, że rodzina wystraszyła się nie na żarty, jak po takiej próbie nie tylko dalej nie byłam głodna, ale wręcz odpychało mnie od jedzenia jeszcze bardziej, bo zaczęło mnie mdlić. Zawsze robi mi się przykro, jak czytam takie rzeczy, bo widzę te biedne dzieciaki, które są traktowane jak rozkapryszone gówniaki z powodu bycia niejadkiem - a powodów, dla których dziecko nie je lub nie ma apetytu, jest bez liku. I wierzcie mi, ładnie podany posiłek, przymuszanie do jedzenia albo przezywanie niejadkiem, wcale nie polepszy sprawy.
Dzieciństwo Hanibala Lectera
Za mało kolorów, za mało smaków, monotematyczność i powtarzalność w kuchni - to czyni z dzieci niejadki. W dziecięce gusty trzeba trafić. One się nie zadowolą codzienne szarymi papkami z mięsem.
Zjeść bezbronnego, śpiącego misia. Kroić go nożem i dziabać widelcem a później lulu.
Najlepsza metoda to najprostszy sposób - nie zje biadu, nie dostanie nic aż do kolacji. Gwarantowany sukces i grzeczne zjadanie każdego posiłku...
To nie jest dobry sposób na niejadka. Może na obżarte słodyczami dziecko albo na grymaśnika, bo jest pomidorowa zamiast naleśników, ale na pewno nie zadziała na dziecko, któremu doskwiera brak apetytu. Jak dziecko ustawicznie nie chce jeść, trzeba dotrzeć do przyczyny, a nie dziecko głodzić albo pogrążać, groźbą lub przymusem.
Dla mnie to jest paradoks. Dziecko nie zje parówki, ale parówkę w kształcie misia to zje, ponieważ... Lubi jeść misie?
Sama byłam niejadkiem, w dodatku byłam chuda i mała przez to, że dużo chorowałam co prawdopodobnie też się przyczyniło do utraty apetytu i uwierzcie mi, że żadne ładnie podane potrawy nie pomagały. Moja mama nie raz wspomina jak potrafiłam nie jeść kilka dni aż mnie mdliło z głodu i wymiotowałam. Tak więc przegłodzenia czy ładne posiłki można często sobie wsadzić między wiersze. Dopiero któraś tam wizyta u lekarza i odpowiednie leki zaczęły pomagać na tyle, że potrafiłam zjeść np. zupę na obiad, bo nie lubiłam gryźć i żuć. A gorzej jeśli to dodatkowo problem psychologiczny.