Demotywatory.pl

Pokaż panel
Szukaj

"Dom nie jest filią szkoły. Dom jest po to, żeby dziecko tam nawiązywało relacje rodzinne" - w tej podstawówce zrezygnowano z prac domowych

W Szkole Podstawowej nr 323 w Warszawie od początku roku szkolnego nauczyciele nie zadają uczniom prac domowych. Dyrektorka szkoły tłumaczy, że to odpowiedź na apele rodziców. Badania pokazują, że do wieku mniej więcej 14 lat odrabianie prac domowych nie ma żadnego wpływu na wyniku w nauce dzieci - twierdzi Agnieszka Stein, psycholog i autorka książek dla rodziców.

www.demotywatory.pl

Komentarze ⬇⬇


Komentarze


Dodaj nowy komentarz Zamknij Dodaj obrazek
avatar ~nickto
0 / 8

Chciałabym zobaczyć to nawiązywanie relacji rodzinnych - najpewniej przed pecetem, Xboxem albo smartfonem. Ciekawe komu tak bardzo zależy na wykształceniu głupiego społeczeństwa, które ma tylko wiedzieć, gdzie krzyżyk postawić na liście wyborczej.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
K katem
0 / 0

Chodzi o wykształcenie takiego społeczeństwa, które bez mrugnięcia okiem będzie stosowało się do zaleceń rządzących, bo oni przecież lepiej wiedza, co człowiekowi jest potrzebne. Ci rządzący posyłają swoje dzieci do dobrych szkół prywatnych, gdzie panuje dyscyplina i prace domowe też trzeba odrabiać. Taka właśnie sytuacja jest w USA - dzieci bogatych rodziców uczą się w prywatnych szkołach, skąd maja wyjść z opanowaną wiedzą i umiejętnościami, bo ktoś niedouczonym plebsem musi kierować.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar ~ktośta
+7 / 13

Jak nauczyć się czytać, pisać, liczyć tylko na lekcji? Wytłumaczcie sportowcowi, że wystarczy spotkać się 2 razy w tygodniu na godzinę na sali, a osiągnie sukces.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar ~ngrhjiojh
-1 / 1

mooz- dla siebie. Skoro rodzice przez taką a nie inną mieszankę genów, takie czy nie inne warunki biologiczne czy wychowawcze, które zapewniają dziecku, tworzą dziecię z kiepską pamięcią i marną koncentracją oraz mierną inteligencją, to należy sobie sukces lub jego namiastkę wypracować. A jeżeli nie- pretensje do rodziców, że wytworzyli taki a nie inny marny produkt. Jak w wypadku sportowców, tylko utalentowani i cholernie wytrwali i pracownicy odnoszą sukces. W kwestiach umysłowych jest identycznie. Z tym że ostatnio modnym jest zwalać winę na nauczyciela, a nie na yntelygenta, który spłodził i wychował.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
C chatty
+2 / 8

No efekty już widać - 14-to latki w podstawówce !

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
M moas
-1 / 5

Nie no nauka w domu wcale nie ma wpływu. Jakoś pamiętam że Ci co jednak te prace domowe robili, ale nawet pomijając prace domowe po prostu poświęcali w domu czas na naukę mieli znacznie lepsze wyniki. W moim gimnazjum to rozwarstwienie było wręcz takie, że matematyczka musiała robić trzy nierówne pod względem trudności egzaminy żeby część wałków nie potrafiąca zastosować prostego wzoru i nie znająca kolejności wykonywania działań mogła zdać.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem

Zmodyfikowano 3 razy. Ostatnia modyfikacja: 6 grudnia 2016 o 0:05

avatar ~mnmnkn
-3 / 5

heh.. byłem w podstawówce w latach 90tych.. ślęczeliśmy w domach z tymi pracami domowymi i jakoś nam się nic nie stało

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar ~mong1234
0 / 6

Następna ekspertka lewicowo - demagogiczna. Najlepiej to wogóle nic nie uczyć i dyplomy dawać za chęci. Edukacja powinna wrócić do sprawdzonych, przedwojennych wzorców, gdzie panowała przede wszystkim dyscyplina, od uczniów wymagano kilkukrotnie więcej niż dziś a nauczyciel był autorytetem na którego uczniowie patrzyli ze strachem i szacunkiem. Szkoła powinna być pełna stresu i wyzwań, bo takie jest życie. I to miało efekt, bo przedwojenny maturzysta miał do powiedzenia więcej niż większość dzisiejszych magistrów z dobrych uczelni.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar ~zaintrygowanie
+6 / 6

Żeby nie musieć odrabiać zadań w domu, a opanować materiał... najpierw trzeba mieć nauczycieli, którzy potrafią tak nauczyć, żeby wiedza pozostała w głowach uczniów.
Byłoby idealnie, gdyby to dzieci decydowały "A, tego nie bardzo rozumiem, to doczytam/dopytam w domu" "to mi idzie po gruzie, więc poćwiczę w domu, żeby na sprawdzianie szło płynnie", ale szczerze - ile dzieci sięgnie w domu po podręczniki, a ile po klawiaturę/pada?
Innym problemem jest to, że zdolny uczeń nie potrzebuje robienia tryliona ćwiczeń na jeden wzór - to jest marnowanie jego czasu, a nauczyciel oczywiście wpisze nieprzygotowanie lub negatywną ocenę, jak nie będzie wszystkich przykładów. Jeżeli uczeń nie robi zadań domowych, a na sprawdzianie i tak ma dobre oceny - te z prac domowych nie powinny się liczyć. Jeśli zadań nie robi i sprawdziany też idą kiepsko - no to chyba coś tu jest powiązane. Oczywiście - można robić zadania i mieć kiepskie oceny ze sprawdziany - ale tu już trzeba indywidualnego podejścia - albo rodzice pomagają (robią za ucznia) w domu, albo dzieciak stresuje się brakiem czasu, albo wolno mu idzie i sprawdzian dobrze zrobi, ale dłużej niż w ciągu 45 minut.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar ~FanBarca
0 / 0

A czy wspólne rozwiązywanie zadań z dzieckiem nie jest nawiązywaniem relacji rodzinnych. Pewnie w takiej co i tak dziecko z zadaniami jest pozostawione całkowicie same sobie to ten nowy czas na pewno nie będzie spędzony wspólnie. Jasne nie powinno się przeginać i zadawać nie wiadomo ile, ale samo w sobie zadanie nie jest złe.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar ~Jewstein
+1 / 1

Nauka w domu, a ślęczenie kilka godzin nad zadaniami, bo matematyczka dała 17 do zrobienia, to zupełnie inna sprawa. Zadawanie zadań domowych na weekend/ święta to też patologia. Chcąc to wszystko odrabiać, dzieci nie mają czasu na zabawę, nawiązywanie kontaktów z rówieśnikami, rozwijanie swoich pasji itp. Albo w ogóle ich nie odrabiają.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
D daro97
0 / 2

To jest chyba największa brednia na tej stronie, zaraz po bohaterze, świetnego opowiadania, tego lewaka z anime na profilowym.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar ~Liona
+2 / 2

Takie rozwiązanie byłoby sensowne w czasach kiedy moje pokolenie chodziło do szkoły. W latach 80tych nie było smartfonów, komputerów, internetu, telewizja zaczynała się od siedemnastej i programów dla dzieci było bardzo niewiele. Do upadłego bawiliśmy się na podwórku. Kiedy pogoda była kiepska rodzice wymyślali nam zabawy i kreatywne zajęcia. Teraz, żeby mieć spokój, włączają dziecku grę albo telewizor i odpoczywają po ciężkiej pracy. Moi rodzice i dziadkowie w młodości się nie przepracowywali. Godziny pracy były z góry ustalone i przestrzegane, w tym czasie również nikt nie robił pracownikowi piekła jak wyszedł na zakupy, bo każdy rozumiał, że jak rzucili gdzieś papier toaletowy albo cytryny, to nic nie było ważne. To były koszmarne czasy, ale jednak pod wieloma względami lepsze niż obecne. Obawiam się, że czas, który dzieci mogłyby spożytkować na naukę po szkole zostanie zmarnowany. Rodzice nie mają siły na kreatywne zagospodarowanie czasu swoim dzieciom. Jak zwykle zaczyna się zmiany od dupy strony a potem się okaże, że praca domowa jednak jest super, bo eksperyment się nie udał. Najpierw przywróćmy normalność, pozwólmy ludziom żyć poza pracą, wtedy oni będą mieli czas dla dzieci. Albo na dzieci, bo wielu moich znajomych jest do tego stopnia zajętych próbami utrzymania się przy życiu, że na dzieci nie mają ani siły ani czasu.
Niedawno pierwszy raz w życiu byłam w galerii handlowej w niedzielę, nigdy tego nie robię, ale ten jeden raz byłam zmuszona. Tłumy ludzi z dziećmi szwendający się od sklepu do sklepu, z przerwą na jedzenie, jak zombie. Czy oni nie pomyśleli o tym, żeby zabrać te dzieci na sanki albo spacer do lasu? Patrząc na tych ludzi nabrałam przekonania, że oni nie potrafią kreatywnie zagospodarować nawet swojego czasu, a co dopiero czasu własnych dzieci.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar ~xknfzkjbjk_f
0 / 0

A na lekcji probić przy tablicy multimedialnej, bez notatek w zeszycie i na sprawdzian wystarczy...

Odpowiedz Komentuj obrazkiem