@Fadel1200
Matematyk powinien wzory umieć wyprowadzać. Inni, obdarzeni łaską niewiedzy, nie muszą.
Zawsze można uczyć się wzorów z dowodami, a wtedy to bardziej logika niż pamięciówka.
Niektórzy twierdzą że szkoła nie uczy wypełniania PITów, ale pamiętam że w przedszkolu uczyli czytać i pisać. W szkole podstawowej uczyli dodawać i mnożyć. To aż nadto, żeby uzupełnić PIT. Po prostu ludzie nie potrafią niczego wywnioskować, trzeba im wiedzę podać na tacy, bo sami nie zaadoptują tego czego się nauczyli, żeby wykorzystać w życiu.
Ludzie nie uczą się, a zapamiętują, bo to wystarczy by zaliczyć, tyle że nic z tego nie mają. Osobiście sam nie wiem jak zachęcić do nauki (zrozumienia), a nie tylko zapamiętywania regułek, więc nie będę narzekał na to, jak działa ocenianie w szkołach i na studiach.
@Kruczata: nie, regułki to logicznie sformułowania, które dla kogoś, kto ogarnia logikę, wystarczy do zrozumienia materiału i nie będzie potrzebował przykładów. Jak już, to zwiększmy ilość przykładów. Ale dopóki np. w matematyce zadania tekstowe będą traktowane jako bezsensowne, to nic to nie da.
@razi Wystarczy uczniów uświadamiać że oceny nie są istotne i potrafić ich zainteresować danym zagadnieniem na tyle, by samemu, z własnej woli chcieli się go uczyć. Na pewno byłoby to lepsze niż straszenie jedynkami, sprawdzaniem pracy domowej, czy dyktowaniem materiału do wykucia na klasówkę.
@Alaster_: jesteś naiwny. Nie da się 12-latka zmusić do nauki inaczej niż poprzez pokazanie korzyści, jeśli sam nie zrozumie, że dzięki temu może coś więcej osiągnąć. Idź do pierwszej lepszej szkoły, wejdź do klasy i powiedz im, że „od dziś uczą się dla siebie, a nie dla ocen”. Oleją ten przedmiot kompletnie, bo w ich wieku nic nie będzie miało żadnego znaczenia, tych, którym będzie jeszcze na czymś zależeć, w 20-osobowej klasie będziesz mógł policzyć na jednej ręce. Zaoferujesz im kasę za jakiekolwiek wyniki: będą uciekać się do wszystkich sposobów, byle by coś ugrać (obecnie stypendium wymaga dość wysokiej średniej, co jest dla niektórych zaporą nie do przeskoczenia).
Powtórzę: nie znam sposobu na poprawienie systemu szkolnictwa. Jedynie to nauczyciele mogliby trochę bardziej zainteresować przedmiotem, ale to i tak przyciągnie może tylko niektórych, już zainteresowanych. Zostaje tylko klasyfikowanie uczniów, dzielenie ich wg. umiejętności, co znowu rodzi inne problemy (kiedy ich posegregować? co zrobić z tymi, którzy za późno się obudzili i mają potencjał?)
@razi Częściowo się z Tobą zgodzę, jednak wciąż uważam że brak zainteresowania przedmiotem czy jego nauką przez ucznia jest winą nauczyciela, który to mógł ciekawiej przedstawić jakieś zagadnienie. Co się zaś tyczy motywacji, to nie widzę problemu by zarówno dążyć do tego, by uczniowie samodzielnie i chętnie sięgali po wiedzę, jak i dodatkowo zachęcać ich do starania się o wysokie wyniki mówiąc że dzięki nim będą "mogli więcej" :)
Wiem już do czego zaawansowana matematyka jest potrzebna w podstawówce i szkole średniej. Mianowicie uczy ona myślenia i zmusza mózg do pracy - zbierania i analizowania danych. Ja w szkole nie uczyłem się za bardzo, bo mnie rodzice nie pilnowali w tym temacie i teraz widzę, że nie nadaję się do prac, które wymagają na przykład zebrania dużej ilości danych , analizowania ich i wyciągania na tej podstawie wniosków. Nawet zorganizowanie wyjazdu kilku rodzin na wczasy, gdzie trzeba wybrać termin najbardziej odpowiedni dla wszystkich, załatwić odpowiednie kwatery itp. to dla mnie dramat - nie mam do takich rzeczy cierpliwości.
@kenzol spróbuj zostać programistą bez całek to Ci Nobla geniuszu dam, zostań architektem bez obliczania całek przy rozkładzie sił na planach. Zostań ekonomistą bez umiejętności liczenia całek gdzie wszędzie masz wykresy. Nawet osobei która na codzień w przyszłości nie będzie całek wykorzystywała, logika z niej płynąca się przyda
@kenzol Całki liczą się same przy użyciu specjalistycznego oprogramowania, więc wystarczy, że każdy skupi się na swojej robocie, tzn. programiści od specjalistycznego oprogramowania będą potrafili zaimplementować w kodzie sposób liczenia całek, a cała reszta będzie potrafiła zinterpretować wynik i mieć ogólne pojęcie o co chodzi. Trzeba wiedzieć coś o wszystkim i wszystko o czymś.
Znam matematykę na średnim poziomie i żaden cwaniaczek nie naciągnie mnie na tzw. tani kredyt z miniratką, bo potrafię policzyć jak drogie są takie pożyczki. A ci którzy uważają, że matematyka nie jest im potrzebna płacą i płaczą.
Takie pytanie zadawałem sobie w 8 klsie podstawówki - wtedy miałem prawo nie rozumieć, ale jeżeli ktoś na studiach nie rozumie po co mu całki i równania to chyba warto się zapytać czy nie lepiej żeby skończył szkołę zawodową i pracował sobie spokojnie fizycznie.
Głupie gimbusy żeby nie matematyka to byście siedzieli po ciemku w domu bez prądu , samochodów i innych nowoczesnych rzeczy, jak jeszcze nie wiecie na tych wszystkich wzorach opiera się cała fizyka głąby
Głowa do góry kiedyś może znajdziesz pracę w zawodzie i będziesz korzystać z analizy/algebry. Po prostu nie da się pracować jako inżynier (czegokolwiek) i nie mieć związku z macierzą / różniczką. Tak samo zapewne mają ekonomiści (choć tu się nie znam dokładnie, ale same kwestie zarządzania ryzykiem i analizy danych to już potężny zestaw całek).
Poza tym - fakt że dzisiaj większość liczy się za pomocą metod numerycznych to nie znaczy że ich się nie liczy - po prostu sposób się zmienia. Metoda prostokątów / metoda trapezów etc to przecież liczenie całki.
No to po jakiego kija poszedłeś na te studia skoro to czego na nich uczą nie jest, twoim zdaniem, do niczego potrzebne?
Program nauczania nie jest utajniony i można go sprawdzić, więc nie było tak że nie wiedziałeś na co się zapisujesz.
Jeżeli chodziłoby tylko o mgr przed nazwiskiem to również nie musiałeś wybierać kierunku z całkami ale np jakieś "Zarządzanie komunikacją werbalną".
Więc WHY?
Osoba mądra wie, że matma jest potrzebna w życiu.
Osoba głupia twierdzi, że nigdy mu się nie przydała. Ale sądząc bo głupocie ludzi, domyślam się... nie przydała się, bo wcisnęli mu kredyt, bo źle obliczył PIT itp. Gdy chciał coś obliczyć, przestrzennie jak wygląda nowy pokój np. albo coś, co wymaga przeanalizowania faktów, to nie potrafił.
Zdolność logicznego myślenia w życiu się przydaje codziennie.
Powiedz mi, gdzie w tym szajsie masz logiczne myślenie ukryte? Matematyka to nic innego jak klepanie wzorów.
"Matematyka to nic innego jak klepanie wzorów." można i tak ;)
Nie śmiejcie się z Fadela, w gimnazjum dokładnie tak jest. Dopiero potem zaczynają się schody :(
@~Fadel1200 matma to w 100% logczne myślenie z samych wzorów moze zdasz ale bedziesz ch... umiał
@Fadel1200
Matematyk powinien wzory umieć wyprowadzać. Inni, obdarzeni łaską niewiedzy, nie muszą.
Zawsze można uczyć się wzorów z dowodami, a wtedy to bardziej logika niż pamięciówka.
@Fadel1200 twoja wypowiedź to doskonały przykład na udowodnianie tej tezy za pomocą negacji implikacji.
Żałosne, ktoś najwyraźniej ma alergie na naukę...
Niektórzy twierdzą że szkoła nie uczy wypełniania PITów, ale pamiętam że w przedszkolu uczyli czytać i pisać. W szkole podstawowej uczyli dodawać i mnożyć. To aż nadto, żeby uzupełnić PIT. Po prostu ludzie nie potrafią niczego wywnioskować, trzeba im wiedzę podać na tacy, bo sami nie zaadoptują tego czego się nauczyli, żeby wykorzystać w życiu.
Ludzie nie uczą się, a zapamiętują, bo to wystarczy by zaliczyć, tyle że nic z tego nie mają. Osobiście sam nie wiem jak zachęcić do nauki (zrozumienia), a nie tylko zapamiętywania regułek, więc nie będę narzekał na to, jak działa ocenianie w szkołach i na studiach.
@Kruczata: nie, regułki to logicznie sformułowania, które dla kogoś, kto ogarnia logikę, wystarczy do zrozumienia materiału i nie będzie potrzebował przykładów. Jak już, to zwiększmy ilość przykładów. Ale dopóki np. w matematyce zadania tekstowe będą traktowane jako bezsensowne, to nic to nie da.
@razi Wystarczy uczniów uświadamiać że oceny nie są istotne i potrafić ich zainteresować danym zagadnieniem na tyle, by samemu, z własnej woli chcieli się go uczyć. Na pewno byłoby to lepsze niż straszenie jedynkami, sprawdzaniem pracy domowej, czy dyktowaniem materiału do wykucia na klasówkę.
@Alaster_: jesteś naiwny. Nie da się 12-latka zmusić do nauki inaczej niż poprzez pokazanie korzyści, jeśli sam nie zrozumie, że dzięki temu może coś więcej osiągnąć. Idź do pierwszej lepszej szkoły, wejdź do klasy i powiedz im, że „od dziś uczą się dla siebie, a nie dla ocen”. Oleją ten przedmiot kompletnie, bo w ich wieku nic nie będzie miało żadnego znaczenia, tych, którym będzie jeszcze na czymś zależeć, w 20-osobowej klasie będziesz mógł policzyć na jednej ręce. Zaoferujesz im kasę za jakiekolwiek wyniki: będą uciekać się do wszystkich sposobów, byle by coś ugrać (obecnie stypendium wymaga dość wysokiej średniej, co jest dla niektórych zaporą nie do przeskoczenia).
Powtórzę: nie znam sposobu na poprawienie systemu szkolnictwa. Jedynie to nauczyciele mogliby trochę bardziej zainteresować przedmiotem, ale to i tak przyciągnie może tylko niektórych, już zainteresowanych. Zostaje tylko klasyfikowanie uczniów, dzielenie ich wg. umiejętności, co znowu rodzi inne problemy (kiedy ich posegregować? co zrobić z tymi, którzy za późno się obudzili i mają potencjał?)
@razi Częściowo się z Tobą zgodzę, jednak wciąż uważam że brak zainteresowania przedmiotem czy jego nauką przez ucznia jest winą nauczyciela, który to mógł ciekawiej przedstawić jakieś zagadnienie. Co się zaś tyczy motywacji, to nie widzę problemu by zarówno dążyć do tego, by uczniowie samodzielnie i chętnie sięgali po wiedzę, jak i dodatkowo zachęcać ich do starania się o wysokie wyniki mówiąc że dzięki nim będą "mogli więcej" :)
Pierdzielenie ludzi, których szczytem ambicji jest kasa w biedronce
I to nieosiągalnym, skoro nie wiedzą jak użyć podstaw algebry. Kto takiego na kasę wpuści?
Wiem już do czego zaawansowana matematyka jest potrzebna w podstawówce i szkole średniej. Mianowicie uczy ona myślenia i zmusza mózg do pracy - zbierania i analizowania danych. Ja w szkole nie uczyłem się za bardzo, bo mnie rodzice nie pilnowali w tym temacie i teraz widzę, że nie nadaję się do prac, które wymagają na przykład zebrania dużej ilości danych , analizowania ich i wyciągania na tej podstawie wniosków. Nawet zorganizowanie wyjazdu kilku rodzin na wczasy, gdzie trzeba wybrać termin najbardziej odpowiedni dla wszystkich, załatwić odpowiednie kwatery itp. to dla mnie dramat - nie mam do takich rzeczy cierpliwości.
Jeśli znajdziesz pracę, w której przydadzą Ci się całki, to będziesz bogaty.
Wszelkie prace związane ze statystyką. Sama całka jest polem pod wykresem i pozwala wyliczyć wiele rzeczy z tym związanych.
Tylko całka oznaczona jest polem pod wykresem
@kenzol spróbuj zostać programistą bez całek to Ci Nobla geniuszu dam, zostań architektem bez obliczania całek przy rozkładzie sił na planach. Zostań ekonomistą bez umiejętności liczenia całek gdzie wszędzie masz wykresy. Nawet osobei która na codzień w przyszłości nie będzie całek wykorzystywała, logika z niej płynąca się przyda
@kenzol Całki liczą się same przy użyciu specjalistycznego oprogramowania, więc wystarczy, że każdy skupi się na swojej robocie, tzn. programiści od specjalistycznego oprogramowania będą potrafili zaimplementować w kodzie sposób liczenia całek, a cała reszta będzie potrafiła zinterpretować wynik i mieć ogólne pojęcie o co chodzi. Trzeba wiedzieć coś o wszystkim i wszystko o czymś.
@mooz piątka, @topornik43 dwója;-)
Znam matematykę na średnim poziomie i żaden cwaniaczek nie naciągnie mnie na tzw. tani kredyt z miniratką, bo potrafię policzyć jak drogie są takie pożyczki. A ci którzy uważają, że matematyka nie jest im potrzebna płacą i płaczą.
@esbek2 ale nie zapomnij użyć do obliczeń liczby FI !
Tak się ćwiczy mózg
Algebra przydała się do pisania gier. Analiza do SVM (Lagrange).
Akurat całki do analiza matematyczna, a nie algebra.
Takie pytanie zadawałem sobie w 8 klsie podstawówki - wtedy miałem prawo nie rozumieć, ale jeżeli ktoś na studiach nie rozumie po co mu całki i równania to chyba warto się zapytać czy nie lepiej żeby skończył szkołę zawodową i pracował sobie spokojnie fizycznie.
Głupie gimbusy żeby nie matematyka to byście siedzieli po ciemku w domu bez prądu , samochodów i innych nowoczesnych rzeczy, jak jeszcze nie wiecie na tych wszystkich wzorach opiera się cała fizyka głąby
Głowa do góry kiedyś może znajdziesz pracę w zawodzie i będziesz korzystać z analizy/algebry. Po prostu nie da się pracować jako inżynier (czegokolwiek) i nie mieć związku z macierzą / różniczką. Tak samo zapewne mają ekonomiści (choć tu się nie znam dokładnie, ale same kwestie zarządzania ryzykiem i analizy danych to już potężny zestaw całek).
Poza tym - fakt że dzisiaj większość liczy się za pomocą metod numerycznych to nie znaczy że ich się nie liczy - po prostu sposób się zmienia. Metoda prostokątów / metoda trapezów etc to przecież liczenie całki.
No to po jakiego kija poszedłeś na te studia skoro to czego na nich uczą nie jest, twoim zdaniem, do niczego potrzebne?
Program nauczania nie jest utajniony i można go sprawdzić, więc nie było tak że nie wiedziałeś na co się zapisujesz.
Jeżeli chodziłoby tylko o mgr przed nazwiskiem to również nie musiałeś wybierać kierunku z całkami ale np jakieś "Zarządzanie komunikacją werbalną".
Więc WHY?
Algebra nie zajmuje się całkami.
Cała prawda. Zamiast uczyć się zawodu, całą energię na studiach poświęca się na bzdury, których nigdy w życiu się nie użyje.
Całki bardzo się przydają jak ktoś jest inżynierem
Osoba mądra wie, że matma jest potrzebna w życiu.
Osoba głupia twierdzi, że nigdy mu się nie przydała. Ale sądząc bo głupocie ludzi, domyślam się... nie przydała się, bo wcisnęli mu kredyt, bo źle obliczył PIT itp. Gdy chciał coś obliczyć, przestrzennie jak wygląda nowy pokój np. albo coś, co wymaga przeanalizowania faktów, to nie potrafił.
Tyle w temacie "Matma się nie przydaje".