Członkowie rodziny królewskiej nie mogą brać udziału w głosowaniach z jednego, prostego powodu - cieszą się taką sympatią poddanych, że ich wybór mógłby wpłynąć na to, jak będą głosowali zwykli obywatele. Po wyborach ściśle współpracują z partią rządzącą.
Ta zasada jest coraz częściej łamana. Zwykły człowiek i tak ma niewielką szansę na to, aby zbliżyć się do członka rodziny królewskiej na tyle blisko, aby ją dotknąć, ale jeśli chodzi o oficjalne spotkania, to czasem przy pozowaniu do zdjęć dochodzi do przelotnych kontaktów i nikt nie robi z tego dramatu.
„Gdy w Tower zabraknie kruków, królestwo upadnie”. Kruki są dokarmiane i mają podcięte skrzydła, żeby nie zdołały odlecieć. Zawsze jest w niej więcej niż wymagane minimum, czyli 6 kruków. Tak na wszelki wypadek.
Aby upewnić się, że rodzina królewska nie będzie miała wpływu na sympatie polityczne swoich poddanych, jej członkowie muszą być politycznie neutralni.
To bardziej sugestia niż obowiązujące prawo. Królowa Elżbieta nie jada żadnych owoców morza i podobnie czyni większość jej rodziny. Ma to związek z obawą przed reakcją alergiczną lub możliwością zatrucia. Jednak książę Karol chętnie raczy się ostrygami.
Nie jest tak proste ustalić kto za kim wchodzi do kościoła, aby wziąć udział w ślubie. Na pewno pierwsza idzie królowa, a za nią pozostali członkowie rodziny, ale w ściśle określonej kolejności (od najważniejszych do tych mniej ważnych). Te same zasady obowiązują przy zajmowaniu miejsc przy stole.
Rodzina królewska związana jest ściśle z Kościołem Anglii. Wszyscy są wyznania anglikańskiego. Dopiero od 2011 roku mogą zawierać związki małżeńskie z katolikami.
Co za idiotyczne pomysły. Ludzie to jednak prymitywny zwierz.
I ostatnia zasada. Rodzina królewska ma "g" do gadania, są wyłącznie celebrytami, więźniami własnego systemu.
@Kompleksowy Co to za bzdury? Rodzina królewska ma prawo zakwestionowania każdej decyjzji parlamentu. Ponadto, niemal 1/4 terenu całej Wielkiej Brytanii jest PRYWATNĄ własnością rodziny królewskiej, która to WYPOŻYCZA ten teren państwu nieodpłatnie. Ale jeśli chcieliby, to nawet i jutro mogliby zażądać za to zapłaty. Tak więc gdyby chcieli, trzymaliby cały parlament w garści.
Ma prawo, ale tego nie robi, niezależnie od tego, jak głupie i szkodzące byłoby to dla państwa. Z resztą rodzina królewska nie podejmuje już żadnych decyzji administracyjnych czy systemowych, więc o kant tyłka można obić takich monarchów.
@Kompleksowy To, że czegoś nie robią, bo nie chcą, to jest ich prywatna decyzja. Nijak się to ma do Twojego stwierdzenia, ze są "więźniami" czegokolwiek i że mają "g" do gadania.
@Kompleksowy Wolałbyś zapewne takiego rządzącego "monarchę"? Np. Kima z Korei Północnej?
@meatgun - nie, monarcha mógłby pełnić te same obowiązki co w republikach prezydent. Monarchowie powinni przede wszystkim pokazać, że pełnią jakąś funkcje, a nie tylko pierdzą w stołek i mają wszystko gdzieś.
@~Doucz_się_trochę_chłopcze
"To, że czegoś nie robią, bo nie chcą, to jest ich prywatna decyzja."
Deklaracja Praw.
~Doucz_się_trochę_chłopcze @Kompleksowy Formalnie monarcha Brytyjski ma dużo do powiedzenia, między innymi ma veto wobec ustaw, prawo łaski, zwołuje i rozwiązuje parlament, Powołuje ministrów, sędziów i lordów, nadzoruje politykę zagraniczną, dowodzi armią i desygnuje premiera. Wszystkie jednak te prawa są ograniczone przez kilka mniej lub bardziej formalnych zasad: "Król panuje, ale nie rządzi", "Król nie może działać sam", czy rzeczona, polityczna neutralność lub też dbanie o swój własny tyłek, bo niepopularna decyzja monarchii mogłaby doprowadzić do jej upadku. I tak np: Mimo, że monarcha ma prawo rozwiązać parlament, to zasadniczo funkcję tę pełni premier, który w sposób jednoosobowy może zdecydować o skróceniu czasu kadencji parlamentu i zadecydować o przedterminowych wyborach.
@Pergamin Ale do czego mi tu pijesz, bo nie rozumiem? Prawo jasno stanowi, że monarcha może "wszystko". I do tego się odnioslem. A to, że jest w praktyce taki, a nie inny zwyczaj, to wynika jedynie z łaskawości kilku ostatnich monarchów, oraz wykształconych nimi zwyczajów (a i też zapewne częściowo z zachowawczego pragmatyzmu). Tak, czy siak -co tłumaczyłem- królowa brytyjska nie jest niczyim więźniem, ani też nie jest prawdą, że "g" może. Otóż może wszystko. Tylko nie chce, z różnych względów. I to w dużym stopniu też świadczy o jej klasie.
@~Doucz_się_trochę_chłopcze Nie, monarcha nie może wszystkiego. Zasadniczo jest podział na władzę wykonawczą, ustawodawczą i sądowniczą, jak w każdym innym państwie. To tak jakby powiedzieć, że prezydent może wszystko. Choć w twojej wypowiedzi jest pewien sens, tyle tylko, że nie jest to tak, że może wszystko, tylko "Nie może czynić źle", innymi słowy uważa się, że to co monarcha czyni, robi to zawsze dla dobra narodu i nie pociąga się go do odpowiedzialności, choć czy to jest, z drugiej strony, pozwolenie na wszystko?
@pergamin Doczepiłeś się jedynie skrótu myślowego. Piłem do pierwotnie postawionej tezy, że monarcha jest więźniem i "g" może. Nawet po raz kolejny to wyjaśniłem. Panuje wśród ludzi jakieś takie dziwne przekonanie, że królowa brytyjska nie ma żadnej władzy w swoim królestwie, co jest wierutną bzdurą. I to starałem się wyjaśnić. A Ty mnie zaczynasz pouczać o trójpodziale władzy. Ja o jabłkach, a TY o pomarańczach.
Angielska szopka gloryfikowania zwykłych ludzi jako świete krowy ktore nic nie robią nie rzadzą pokazują sie tylko machają mają kupe kasy i to wszystko
Kolejny, który myśli, że jak ktoś jest bogaty, to trzyma tę "kasę" na koncie i sobie na nią patrzy. Majątek rodziny królewskiej pracuje na każdego obywatela. Z samej turystyki związanej ze zwiedzaniem pałaców UK ma ciężkie miliony funtów rocznie. Dodatkowo ogromna ilość ziem kraju należy do rodziny królewskiej (prywatna własność) i te ziemie są wynajmowane bezpłatnie po to, by państwo mogło dzierżawić ten teren firmom, w których pracują tzw. 'zwykli ludzie'.