Demotywatory.pl

Pokaż panel
Szukaj

Komentarze ⬇⬇


Komentarze


Dodaj nowy komentarz Zamknij Dodaj obrazek
avatar rafalinformatyk
+1 / 15

nawet benzyna sie wolniej spala niż ten elektryczny syf, miało być taniej i prościej a jest na odwrót.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
J jaroslaw1999
+12 / 18

co za bzdura. na stacji Lotos ładowanie elektryka wynosi 24 zł niezależnie od wielkości ładowania, że już nie wspomnę o cenie prądu kiedy ładujemy we własnym domu z gniazdka. Na jednym ładowaniu można przejechać +/- 300 km (Tesla). wychodzi 8 zł za 100 km. Rozumiem, że na benzynie wychodzi taniej? co za piramidalna bzdura

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar grandepaco
+13 / 13

a paliwa to zawsze w tej samej cenie, co?

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
M marucha79
+6 / 10

Jedna uwaga. Dotyczy to ładowania "na mieście", a moim skromnym zdaniem kupowanie elektryka jeśli nie ma się możliwości ładowania go w domu to idiotyczny pomysł. Znajomy przerobił sobie mały samochód i w jego przypadku "spalanie" wynosi ok 6kWh/100km przy spokojnej jeździe miejskiej, a zatem, nawet uwzględniając straty ładowarki, ładowanie w domu kosztuje go raptem kilka zł.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
R roodin
+1 / 1

@marucha79 Nie wierzę. Przejechanie 100km w mieście przy optymistycznej średniej prędkości 25km/h (co też będzie mało realne) to 4h. 6kWh/4h to 1,5kW. Zakładając średnią pracę z 50% obciążeniem możemy przyjąć, że silnik miał bym 3kW mocy, ~ mniej niż 5KM. - mniej niż duża kosiarka! Nie ma mowy aby silnik o takiej mocy uciągnął auto, nawet z motorem bym poddał to pod wątpliwość - stosunek masy do mocy byłby nie zachowany.
Najmniejsze samochody jakie teraz spotykamy mają min 30-40KM, czyli ponad 25kW.
Tak więc albo mityczny "znajomy" zgubił 0 i zużywa 60kWh, albo za bardzo popłynął w opowiadaniu bajek.
Wiem, że fajnie się czyta ale choć trochę obiektywizmu.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
M marucha79
-1 / 1

@roodin Nie mam powodu, żeby mu nie wierzyć.Silnik BLDC z hybrydy, chyba 12 KW, zasilany jednak niższym napięciem niż znamionowe. Widziałem filmiki z odczytami napięcia i natężenia pobieranego prądu Przy stałej prędkości 70 km/h pobierał moc 5kW, przy 50 km/h jakieś 3,3kW. Fakt, że pomiary robione w korzystnych warunkach - płaski teren, na stałej trasie tylko kilka skrzyżowań i pogodzenie się ze słabym przyspieszeniem. Dodatkowo masa samochodu przed przeróbką to tylko 700 kg. Doświadczenia ludzi przerabiających samochody pokazują, że do utrzymania stałej prędkości nie potrzeba dużych mocy. Np. w większej Corolli silnik 14kW dawał bardzo dobrą dynamikę przy przyspieszaniu, nikt w ruchu miejskim nie nazwałby tego samochodu zawalidrogą. Dość często w amatorskich konstrukcjach wykorzystywano również silnik 7,5 kW od wózka widłowego.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
R roodin
+1 / 1

@marucha79 Dokładnie potwierdzasz to co napisałem. Przy stałej prędkości 3-5kW, czyli kilkadziesiąt % więcej niż w przytoczonym zużyciu. Dolicz do tego rozpędzenie - w mieście co chwilę oraz często pomijane ogrzewanie/chłodzenie.
edit. zmniejszenie napięcia zasilania nie musi oznaczać zmniejszenia mocy - może "nadgonić" większym prądem dla zachowania parametru.

Są i dzisiaj miłośnicy ekojazdy, którzy zachwycają się spalaniem 3,5-4l swojego 1,9 sdi, niemniej porównujmy dwa takie same style jazdy przy ocenie kosztów elektryka i spalinowca.

Mam w firmie dwa wózki widłowe podobnej mocy - benzynowy i elektryczny. Moc zbliżona, zapotrzebowanie na energię (J lub kWh jak kto woli) praktycznie takie samo - tutaj fizyki nie da się oszukać do wykonania danej pracy potrzebna jest dana ilość energii, bez znaczenia jest sposób jej wytworzenia.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 29 stycznia 2020 o 11:04

M marucha79
0 / 0

@roodin Rozrzut zużycia prądu jest spory, zależy w głównej mierze od oczekiwań użytkownika. Jednemu wystarczy, że to jedzie, a inny będzie oczekiwał znacznie lepszego przyspieszenia niż w samochodzie spalinowym. Tu jest ciekawa galeria z przeróbkami - http://www.evalbum.com/ , w części opisów jest zużycie prądu na milę lub kilometr. Wynik jak wyżej cytowałem jest rzadki, jednak się zdarza w mniejszych autach, bardziej typowa wartość to 100 - 200 Wh/km. Ale zauważ też, że w wielu przypadkach mowa jest o przyspieszeniu lepszym niż w oryginale, mimo znacznie niższej mocy silnika. Tak czy inaczej niewiele to zmienia w kwestii opłacalności przy ładowaniu w domu. Jeśli nawet założymy te 20 kWh odłożone na liczniku, to przy moich cenach prądu zapłaciłbym poniżej 9 zł. Spora różnica w stosunku do kwot wymienionych w democie. Oczywiście, jak słusznie ktoś zauważył, jeśli liczyć koszt całościowo z uwzględnieniem znacznie wyższej ceny nowego samochodu elektrycznego lub kosztów przeróbki to trudno mówić o zbilansowaniu poniesionych kosztów przez oszczędności. Tylko nie zawsze kasa jest najważniejszym czynnikiem.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
R roodin
0 / 0

@marucha79 Koszt w democie jest słusznie przywołany. Zakłada on ładowanie baterii w stacjach szybkiego ładowania, o mocy kilkudziesięciu do kilkuset kW.
Tu jest kolejna rzecz z którą może być problem - ładowanie.
Pomińmy osoby mieszkające w blokach - tam bez stacji ładowania nie da się tego zrobić sensownie.
W przypadku domu lub szeregowca mamy na ogół do dyspozycji przyłącze 10-15kW - zależne czy mamy gaz oraz jakie kto szacował.
Akumulator dla kompakta ma baterię 75-100kWh (małe miejskie pewnie mniejsze ale założenia przyjmijmy dla średniaków).
Zakładając domową ładowarkę o 99% sprawności, ładowanie tylko w nocy gdy możemy kożystać z 90% mocy (lodówka, alarm i inne i tak pobierają prąd) wyjdzie nam, że będziemy go ładować ok 8h. Realne, do wykonania. Wracamy z pracy, auto pod ładowarkę i do rana mamy pełen. Dla takich optymistycznych założeń są wszystkie wyliczenia.
Jednak co w przypadku gdy w domu będziemy w stanie ładować jedynie 5-7kW? 15h ładowania? Nie realne. Podobnie gdy musimy gdzieś wyjechać i (o zgrozo) nie możemy nocować autem w naszym garażu z ładowarką.

Wtedy będziemy się posiłkować ładowaniem na szybkich stacjach ładowania. To normalne, one powstają po to aby podróżować wygodnie i porównywalnie do obecnego stylu. Będzie jednak drogo.

Podsumowując - nie jestem przeciwnikiem samochodów elektrycznych. Sam jestem elektrykiem, rozumiem potencjał tej technologii i jej zalety. Nie można jednak podchodzić do tego bezkrytycznie i nie zauważać wad. Puki co nasz kraj nie ma klimatu jak Kalifornia i sam aspekt ogrzania kabiny w zimę będzie pochłaniał więcej energii niż ta potrzebna do ruchu. W spalinowym ogrzewamy się "stratami energii" z silnika. Tu musimy użyć nagrzewnicy elektrycznej.

Miłego dnia czytającym

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
W wMOIMgolfieTDI
0 / 6

Stop electric, go TDI :)

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar Albiorix
+4 / 6

Zależy od kraju. W UK się opłaca i jest to komfortowe bo jest dość duża dostępność ładowarek i można wybrać domowego dostawcę prądu który jest tani nocą, no i są podatkowe ulgi dla elektrycznych. W Polsce nie bardzo.

W Polsce ekologicznie i ekonomicznie jest mieć samochód na gaz. I truje i kosztuje dużo mniej. Ich dostępność i popularność to duża przewaga Polski.

Ekologia elektryków jest o tyle dyskusyjna, że akumulatory są wciąż problematyczne - nie są wieczne i nie są czyste w produkcji i utylizacji.

Elektryki mają przewagę w jeździe miejskiej. Zużywają mniej przy ciągłym zatrzymywaniu się i ruszaniu a porównywalnie gorzej na autostradzie. Druga przewaga elektryków to że nie trujesz powietrza w mieście - elektrownia truje gdzieś trochę dalej.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem

Zmodyfikowano 2 razy. Ostatnia modyfikacja: 28 stycznia 2020 o 13:12

D DAREKJP
+2 / 2

@Albiorix Gdzieś trochę dalej truje? W wielu dużych miastach niestety, ale są elektrownie...

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar Albiorix
+1 / 1

Dlatego piszę "trochę". Rzadko są w centrum, gdzie jakość powietrza jest najbardziej krytyczna.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
Z zenonbak
+1 / 7

A gdzie tak jest?! W Warszawie są darmowe stacje ładowania elektryków i jak się spiąć, to przejechanie 100 km kosztuje równo 0 zł.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
D dncx
+6 / 6

@zenonbak Przypominam, że 0 zł jest na razie 0. Już Lotos na swoich stacjach nałożyło opłatę za ładowanie. Na razie też auta elektryczne jeżdżą po drogach za darmo. Nie płaca podatków, które sa nakładane na auta kupujące paliwo płynne. A, kiedy ich przybędzie i ilość nie będzie mierzona w setkach, le milionach, to podatki za pewno zostaną nałożone. I tylko niech się modlą by były nałożone na ładowarki publiczne. Bo jak nałożą na prywatne, za gniazdko do ładowania, to może się okazać, że już tak fajnie nie będzie. Warto też dodać, że przy ładowaniu prywatnym ma to sens, kiedy ładowarki są w domu jednorodzinnym. Ale np na osiedlu, w bloku, kiedy pojazdów jest n-dziesiąt, to ładowanie jest już bardzo kłopotliwe. Bo trzeba dociągać linię energetyczna, budować podstacje, stanowiska ładujące. I to nie 5 czy 10, ale przynajmniej 50-60. Bo musi być na zaś, dla przyszłych pojazdów. Ostatnio tez widziałem, że ADAC w Niemczech ma już pojazd diesla z agregatem, który dojeżdża do tych co im prądu braknie w trasie. Kuriozum jakich mało.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
Z zenonbak
+3 / 3

@dncx Ja nie mówię, że elektryki to dobre rozwiązanie. Ja się pytam skąd ta informacja o 50 zł za 100 km? Elektryk to może być dobry samochodzik do dojazdu do pracy, taksówka, która czekając na klienta się ładuje albo ciężarówka przewożąca towar na krótkich trasach. Oczywiste jest, że państwa nie odpuszczą sobie akcyzy i innych podatków, które teraz są w paliwie i jeżdżenie elektrykiem będzie kosztowało podobnie co spalinowym, a będzie dużo bardziej upierdliwe.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
K K64
0 / 0

@zenonbak
Proste - Ionity Polska od 31 stycznia podnosi cenę na szybkich ładowarkach do 3,50 zł za kWh. Mały samochód elektryczny zużywa 15-20 kWh na 100 km, duży nawet do 25 kWh. Jeżeli oni podnieśli cenę, to znaczy, że tyle to realnie kosztuje, żeby nie dokładać do biznesu. To, że Lotos, czy inne firmy na razie nie podnoszą ceny wynika z tego, że mają mało szybkich ładowarek. W praktyce oznacza to, że samochody elektryczne są opłacalne tylko dla tych, którzy mają własne domy z ładowarką i którzy między kolejnymi nocami nie przejeżdżają więcej niż zasięg samochodu na jednym ładowaniu.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 28 stycznia 2020 o 21:27

W wrosiak
-1 / 1

@K64 cena za kWh prądu w domu to ok 0,70 zł za 1 kWh... nie wiem skąd te 3,5 zł - ładowanie w domu to podstawa...

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
Z zenonbak
0 / 0

@K64 Myślę, że na razie cena jest z sufitu, bo im nie zależy na klientach. To jest dla nich marketing, że wspierają elektyczną mobilność, a nie realny biznes nastawiony na sprzedaż. Ewentualny klient niepotrzebnie podnosi im koszty happeningu, więc próbują go odstraszyć. Przecież oczywiste jest, że przy takiej różnicy w cenie prądu, gdyby samochody elektryczne stanowił potencjalne źródło dochodu, to powstałyby prywatne stacje ładowania w oparciu o ten standard i z marżą 100% całowałyby klientów w dowolną część ciała, żeby tylko ten zechciał u nich ładować. I wtedy cena wyniosłaby maks 1,40 zł, a nie 3,50 zł. Problem w tym, że gdyby samochody elektryczne stanowiły większość, to dojdą te wszystkie akcyzy i inne opłaty zaszyte w paliwie. Przecież gdyby nie te opłaty, to cena paliw płynnych nie byłaby problemem. A co zrobią rządy bez tych wszystkich podatków?

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
K K64
0 / 0

@wrosiak
A tu spawa jest prosta. W domu ładujesz kilka lub kilkanaście godzin, a na szybkiej ładowarce masz co najmniej 70% w ciągu 30 minut. Płaci się nie tylko za prąd, ale przede wszystkim za czas. Kiedyś czytałem wyliczenia, że jedno stanowisko szybkiego ładowania wymaga inwestycji na poziomie 100 000 zł, a firmie musi się to i zwrócić i generować jakiś dochód. Stąd powtarzam, że samochód elektryczny jest opłacalny tylko dla ludzi, którzy mają własne domy, a dla pozostałych to po prostu wyrzucanie pieniędzy w błoto.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem

Zmodyfikowano 1 raz. Ostatnia modyfikacja: 29 stycznia 2020 o 10:01

N niemlody
+2 / 8

Pinokio gdzie jest milion samochodów elektrycznych, które miały jeździć po Polsce?

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
M marcinn_
+4 / 8

Różnica 50000zł (to i tak jest w przypadku małych aut) w koszcie zakupu elektryka, przy założeniu, że robimy 1000km miesięcznie i ładujemy za darmo (bardzo optymistycznie) wróci się po 16 latach. Jeśli ładowanie kosztuje połowe tego co tankowanie to już się robie ponad 30 lat. I to nie wliczając w to wymiany (kilkukrotnej) akumulatorów, które z pewnością nie przetrwają tyle czasu. Póki co zakup elektryka do domu jest kompletnie nieopłacalny.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
K Krisiek44
0 / 0

@marcinn_ 30 000 zł jest państwowa dopłata do elektryków,renault wprowadził za opłatą roczną niecałe 500 zł stałą gwarancję na akumulatorów, a tankujesz u siebie z fotowoltaniki .

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
M marcinn_
0 / 0

@Krisiek44 ta dopłata dotyczy samochodów do ceny chyba 125 tyś (albo coś koło tego, nie pamiętam dokładnie) i tyle te samochody będą kosztowały, więc finalnie jest 90000 czyl mniej więcej 50 tyś więcej od porównywalnego autka z silnikiem spalinowym. Jak napisałem w tych moch wyliczeniach nie uwzględniałem kosztu akumulatorów. Fotowolatika kosztuje więc to też nie tak za darmo, jak chciałbyś gdzieś dalej pojechać to i tak tej swojej "elektrowni" ze sobą nie zabierzesz więc będziesz musiał płacić za prąd. Tak czy inaczej zwrot różnicy w zakupie to jest kilkanaście lat, ale nawet niech będzie 10 czy 7 to i tak jest zbyt długo, po tym czasie auto, zwłaszcza małe miejskie, zazwyczaj się zmienia. A większe samochody nie łąpią się na dopłaty i różnica w cenie to już 100 tyś wzwyż. Te rozważania nie dotyczą ludzi, którzy chcą mieć elektryka i nie zwracają uwagi na cenę zakupu. Nikt nikomu niczego nie zarzuca. Mówię z czysto finansowego punktu widzenia.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
S Sigmut
-1 / 5

Tylko w Polsze. Polsza to sram umysłu.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
W wedge2000
0 / 2

Źródło? Wyliczenia?

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar koszmarek66
+1 / 1

@wedge2000 Może by tak skorzystać z linka pod demotem zamiast klepać w klawiaturę?

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
W wedge2000
0 / 0

@koszmarek66
Słusznie, dzięki, nie zauważyłem :) Wypowiada się tam Adam Tychmanowicz, prezes Neptis SA, operatora systemu Yanosik. Nie jest chyba najbardziej znanym ekspertem w tej kwestii :) A koszt przejechania 100 km elektrykiem to jakieś 15-17 kWh x nawet 60 groszy = 9-10 pln

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
R roodin
+1 / 1

@wedge2000 Odwrócę pytanie - źródło Twoich 15-17kWh / 100km?
Zakładając nierealną średnią prędkość 90km/h i brak zużycia energii przez inne elementy (żarówki, radio, ogrzewanie, klima ect.) wychodzi, że auto napędzałby 30KM silnik.
Poważnie, aż tak wyłączacie logiczne myślenie? Warto choć trochę zweryfikować te dane.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar koszmarek66
0 / 0

@roodin System odzyskiwania energii, fotowoltaikana dachu i wspomaganie startu znane z "Między nami jaskiniowcami" i można liczyć na 15kWh/100km

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar zubenelgubenupi
-1 / 1

Poza tym gdzie to naładować? Widzieliście gdzieś takie terminale? I co kiedy by się chciało przejechać jednego dnia więcej niż te 500 kilometrów?

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar koszmarek66
+1 / 1

Obecnie elektryki mają znacznie więcej wad niż zalet w porównaniu do spaliniaków. Poważnie przymierzyłem się do kupna auta elektrycznego i po sprawdzeniu w kilku salonach, wypytaniu sprzedawców oraz lekturze w necie postanowiłem sobie odpuścić. Myślę, że co najmniej na 2 lata. Trzeba poczekać aż się ucywilizuje sposób ładowania, poprawi pojemność, masa, trwałość i wydajność w niskich temperaturach akumulatorów.

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar wic1
0 / 0

Aż tak to raczej nie sądzę by tak było. Niemniej rzygać mi się chce, że ktoś chce tą ekologię ubić ;P

Odpowiedz Komentuj obrazkiem
avatar S_Jupiter
0 / 0

Elektryczna to się opłaca kosiarka, nie samochód

Odpowiedz Komentuj obrazkiem