Niby tak, ale ci sąsiedzi muszą być w większości, bo jeżeli jest ich niewielu, to... po prostu, karawana jedzie dalej. Ciekawym za to jest fakt, ze dobre 20 lat temu ich sąd najwyższy zdecydował, że nadawanie obywatelstwa nie jest aktem politycznym, a administracyjnym, więc kompetentne dla decyzji o obywatelstwie są wyłącznie urzędy. Oparł się przy tym na trzech zasadach prawnych które oni we wcześniejszych referendach przyjęli, a z nich najważniejsze było, że każdy ma prawo do odwołania od decyzji które go dotyczą, a ani referendum, ani inicjatywa takiego odwołania nie przewiduje. Moim zdaniem, słusznie wskazał na chaos prawny, który tworzą własnymi decyzjami,
niemniej wywołał tym sporą burze i nawet lekki kryzys miedzykantonalny i potrzebowali tam parę miesięcy, żeby z tego ochłonąć.
Niby tak, ale ci sąsiedzi muszą być w większości, bo jeżeli jest ich niewielu, to... po prostu, karawana jedzie dalej. Ciekawym za to jest fakt, ze dobre 20 lat temu ich sąd najwyższy zdecydował, że nadawanie obywatelstwa nie jest aktem politycznym, a administracyjnym, więc kompetentne dla decyzji o obywatelstwie są wyłącznie urzędy. Oparł się przy tym na trzech zasadach prawnych które oni we wcześniejszych referendach przyjęli, a z nich najważniejsze było, że każdy ma prawo do odwołania od decyzji które go dotyczą, a ani referendum, ani inicjatywa takiego odwołania nie przewiduje. Moim zdaniem, słusznie wskazał na chaos prawny, który tworzą własnymi decyzjami,
niemniej wywołał tym sporą burze i nawet lekki kryzys miedzykantonalny i potrzebowali tam parę miesięcy, żeby z tego ochłonąć.
U nas by to nie przeszło - nikt by nie dostał obywatelstwa...